niedziela, 26 stycznia 2014

Twenty-second (Part II)



Powrót powinien być najlepszy, prawda? Tak sądzę. Niestety, nie w moim przypadku. Powrót do miasta, w którym wydarzyło się najwięcej w ciągu mojego życia, wcale nie jest szczęśliwy. Wręcz przeciwnie. Moja podświadomość ostrzegała mnie, że to nie będzie dobry rok, ale ja byłam uparta.
Wróciłam, Londynie! Zamierzałam tu zacząć wszystko od nowa. Od zera. Zacząć studiować, poznać nowych rówieśników i korzystać z życia.
Stany zmieniają człowieka. Na życie patrzysz z optymizmem i chcesz się ciągle uśmiechać i bawić.
Ludzie, z którymi się wtedy zadawałam nauczyli mnie jednego zdania, które stanowi moje motto życiowe. „Jeśli życie daje, to życie odbiera”.
Tylko, dlaczego wróciłam, skoro Stany są takim pięknym kontynentem i przez ostatnie dwa lata dobrze mi się tam mieszkało? Otóż powód jest prosty. Tęsknota.
Nie liczyłam na to, że znowu spotkam Stellę i Harry’ego. Londyn to wielkie miasto i szanse na to, że znowu ich zobaczę są znikome. Chyba wolałam znaleźć sobie przyjaciół na studiach. Poza tym, oni już pewnie o mnie zapomnieli. Jestem tego niemal pewna, więc, po co od nowa psuć to wszystko.
Nie chcę niczego rujnować po raz kolejny i chodzić z poczuciem winy przez pół roku.
Taksówka stanęła przed naszym starym domem. Stał opustoszały przez ten czas, bo obiecałam sobie, że wrócę i to zrobiłam. Stanęłam na nogi i sama mogę sobie zapewnić przyszłość. Nie pozwoliłam mamie sprzedać tego mieszkania, chociaż upierała się, że spodoba mi się tam, tak bardzo i nie będę chciała tu wrócić. Cóż… Nie stało się.
-Dziękuje –mruknęłam i wręczyłam taksówkarzowi wymięty banknot, po czym wysiadłam z auta.
Mężczyzna wyjął moje walizki i uśmiechnął się przelotnie, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.
Stanęłam przed domem i zadarłam głowę obserwując niebo.
Było zimno, ale śnieg stopniał, co było trochę dziwne, jak na styczeń. Wyciągnęłam rączki od walizek i ruszyłam do środka.
W wewnątrz, oprócz tego, że było trochę pusto, nic się nie zmieniło.
Meble pozostawały bez zmian, większość rzeczy leżała na swoim miejscu.
Rzuciłam torbę w kąt i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Łóżko, dywan, biurko i toaletka… Wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Tęskniłam za tym i poczułam pewną nostalgię.
Przed oczami pojawił się obraz z dnia, kiedy byłam tu z Harry’m i Stellą, kilka dni po przekłuciu. Tęskniłam za tym.
Wszystko będzie teraz inaczej. Trzeba zapomnieć po przeszłości, żyć teraźniejszością. Czyli… Studia, nowy semestr i praca. Wymarzone życie, czyż nie?

*

Budzik jest bezlitosny, a strefa czasowa dawała o sobie się we znaki, więc zła zrzuciłam go ze stolika nocnego. Przestał dzwonić.
Nie chciałam się spóźnić na zajęcia. Często to robiłam, więc musiałam się tego oduczyć. Tym bardziej, że nie znam tu nikogo i nagle dołączam w drugim semestrze? To będzie dziwne.
Stres zżerał mnie od środka, więc odmówiłam sobie śniadania i tylko zrobiłam kawy do termosu.
Dasz sobie rady! Niby, dlaczego nie?
Przeczesałam włosy i odbyłam codzienny rytuał, czyli makijaż. Od zawsze bez zmian.
Jak bardzo się zmieniłam? Niektóre rzeczy pozostały bez zmian, owszem, ale coś jak charakter lub sposób ubierania się, trochę zelżał. Nie byłam już taka cięta na nikogo, w mojej szafie zawitały kolory, co prawdopodobnie dla Stelli byłoby czymś niewiarygodnym! Szkoda, że nie może zobaczyć, jak bardzo się zmieniłam.
Zdjęłam pidżamę i przebrałam się w jasne dżinsy przed kostkę, białą bokserkę i milutki kardigan. Założyłam czarne, krótkie conversy i byłam gotowa. 
Bo co może się stać? Przecież nikogo tam nie znasz, zaczynasz od nowa, uspokój się!
Tak! Zaczynam od nowa i wszystko będzie dobrze.
Wyjrzałam przez okno by upewnić się, że stary Rang Rover z warsztatu już stoi na podjeździe. Stał. Mogłam już wyjść.
To musi być dobry dzień. Przecież, gdzieś musi czekać na mnie szczęście i nie wyobrażam sobie, że jest to w innym miejscu, niż Londyn.
Zebrałam włosy na bok i wyszłam z mieszkania.
   

*

Wysiadłam z pojazdu, a moim oczom ukazał się wielki budynek, z czerwonej cegły.
Był bardzo duży. Składał się z kilku segmentów ustawionych na szerokość. Przed uniwersytetem stały ławki i stoliki, a mury, które ogradzały placówkę pokrywały różne, kolorowe murale.
Mój wykład zaczynał się za pół godziny, ale musiałam się jeszcze zgłosić do dziekanatu. Większość studentów stało przed budynkiem, by zapalić i porozmawiać jeszcze przed rozpoczęciem się wykładu.
Cóż… Nie wybrałam typowego kierunku. To nie jest psychologia, czy dziennikarstwo. Kontynuuje swoje marzenie o pracowanie w hotelu, więc dwa kierunki to podstawa. Czyli język francuski i hotelarstwo.
Co do pracy, to miałam przyjąć staż w jednym z hoteli, na stanowisku recepcjonistki. To, jak wszystko łatwo się potoczyło, to było niesamowite!
Zignorowałam wzroki wszystkich nieznajomych i weszłam do środka.
Można się tego spodziewać. Dlaczego się tym przejmuje? To coś jak pierwszy dzień w nowym liceum, tylko teraz mam dwadzieścia lat, a nie siedemnaście. Jest wielka różnica.
Rozpięłam ciemnozieloną kurtkę i wyjęłam z torby wszystkie papiery, wchodząc do dziekanatu.
-Dzień dobry! –uśmiechnęłam się do starszej kobiety siedzącej za biurkiem.
Siwe, a raczej białe włosy miała zwinięte w silnie związanego koka, na czubku głowy a na pomarszczonym nosie, leżały okrągłe okulary.
Kobieta odwzajemniła ciepły uśmiech. Już ją lubię!
Podałam jej wszystkie papiery i czekałam, aż je przejrzy. Wszystko skończyło się w miarę szybko i spokojnie, a dokładnie po dziesięciu minutach wyszłam z gabinetu.
Wszystkie dane sal miałam rozpisane na kartce, więc musiałam tylko szukać Sali 502, ale do wykładu zostało piętnaście minut.
Zaczęłam grzebać w torebce w celu znalezienia telefonu, ale nie mogłam go dostrzec. W zamian za to potrąciłam biednego chłopaka.
-Przepraszam! –zawołałam i pomogłam zbierać mu porozrzucane papiery.
-Nic się nie stało –zaśmiał się.
Znałam ten głos. Ten charakterystyczny, żabi głos. Tylko jedna osoba go ma i znam tą osobę.
Podniosłam wzrok i chłopaka, który zaskoczony, szeroko się uśmiechał.
-Louis! –krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję.
Chłopak zachichotał i przycisnął mnie do siebie.
Tego się nie spodziewałam. Przecież to jeden z wielu uniwersytetów w Londynie, a akurat tutaj się spotkaliśmy. Czy to nie mówi o czymś? Nam dane jest się spotykać.!
-Alex, co ty tu robisz? –zapytał, kiedy szliśmy wzdłuż korytarza.
-Wróciłam –oznajmiłam, uśmiechając się. –W pewnym sensie… Nie sądziłam, że spotkam kogokolwiek… No wiesz.. Z nas.
-Cóż…  -westchnął i zaśmiał się. –Ja też nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę. Stella mówiła, że wyjechałaś do Stanów.
-Tak –kiwnęłam głową. –Wróciłam wczoraj, na stare graty. 
-To niesamowite! –pokręcił głową, niedowierzając.
Zaśmiałam się, patrząc na niego. Nagle jego wzrok spoważniał patrząc w jeden punkt. Uśmiech z mojej twarzy zszedł i powiodłam wzrokiem, za nim.
Wytrzeszczyłam oczy, widząc, że przy parapecie stoi dobrze mi znana blondynka z kubkiem kawy, a obok niej stoi zupełnie odmieniona dziewczyna Tomlinsona.
-Eleanor, czy ja mam zwidy? –spytała Stella, patrząc na mnie, jakby zobaczyła ducha.
El wyglądała podobnie. Brunetka pokręciła głową, a Stell upuściła kubek z kawą i rzuciła się biegiem do mnie.
-Alex! –wrzasnęła na cały korytarz zwracając sobą uwagę wszystkich. 
Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie za szyję i zaczęła się śmiać, jak opętana.
Parsknęłam śmiechem, widząc reakcję Louisa i Eleanor, która podeszła do swojego chłopaka.
Stella zaczęła piszczeć, śmiać się i mamrotać coś pod nosem, kiwając mną na boki. To wszystko było szalone! Nie sądziłam, że ich spotkam, nawet o tym nie myślałam, a teraz?
Przytulam moją dawną przyjaciółkę! To było niewiarygodne. Myślałam, że to kolejny sen i zaraz się obudzę, będąc dalej w Malibu. Ale nie! To nie był żaden, cholerny sen. To wszystko działo się naprawdę!
A nawet, jeśli zastanawiałam się nad naszym spotkaniem po latach, to nie przypuszczałam, że będzie tak wyglądać. Wyobrażałam sobie, że Stella będzie na mnie zła i nie będzie chciała mnie więcej widzieć, a tymczasem?
Stoję z nią na środku korytarza!
Blondynka odkleiła się ode mnie, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
-Nie wierzę! –mamrotała pod nosem. –Ona stoi przede mną? –zwróciła się do Louisa i Eleanor, którzy mieli z niej nie mały ubaw. –Tak, ona stoi przede mną. To jest Alex i ona nie jest w Stanach.
-Stella, uspokój się –poradziłam przyjaciółce i złapałam ją za dłonie. –Musisz wrzucić na luz.
-Och, złapałaś amerykański akcent –zauważyła Eleanor i podeszła do mnie przytulić się.
-Cześć, kochanie! –przycisnęłam ją do siebie. 
-Co ty tu robisz? Sądziłam, że już nie wrócisz –westchnęła Stella.
-Ja też, Stell –zgodziłam się z nią. –Ale, jeśli chciałam to nie mogłam tego przepuścić. Tak się cieszę, że was spotkałam!
-Już nigdzie cię nie puszczę! –zawołała McCoy i ponownie mnie przytuliła.
-Jeszcze będziesz miała mnie dosyć –mruknęłam.


*

Dwugodzinne wykłady dobiegły końca, a ja miałam wolne popołudnie i wieczór, bo rozmowę o pracę przesunęli na jutro. Więc mogłam wrócić spokojnie do domu albo wybrać się na jakieś zakupy. Cokolwiek.
Chyba nie było mi to pisane, bo kiedy Stella zauważyła mnie na parkingu od razu wpakowała się do środka i oznajmiła, że idziemy dziś na imprezę.
-Stella –podjęłam wsiadając do środka. –Nie idę na żadną imprezę, wracam do domu i…
-Mieszkasz w starej chacie? –spytałam, malując usta błyszczykiem, patrząc w tylne lusterko.
-Tak –kiwnęłam głową i odpaliłam silnik.
-Ja wynajmuję mieszkanie, ale właściciel stara się dać mi do świadomości, że mnie tam nie chcę –westchnęła. –Muszę zacząć czegoś szukać.
-Najlepiej koło mnie –poradziłam jej i ruszyłam.
-Tak więc, jedźmy do ciebie i zacznijmy świętować twój powrót w jakimś fajnym klubie –jęknęła. –No wiesz, ze starymi znajomymi. Będzie Zayn, Liam, Eleanor, Lou…
-A Harry? –spytałam. –Przyjaźnicie się jeszcze?
Mina Stelli lekko posmutniała, ale dziewczyna pokiwała głową.
-Pewnie też będzie, tylko to nie ten Harry, co kiedyś –mruknęła. 
-W porządku, Stell –uspokoiłam ją.
Widziałam, że bała się poruszać ten temat. Ale nie ma, po co! Między mną a Harry’m wszystko skończone. Ale nie chciałam go widzieć. Myślę, że nadal by to bolało, a do tego nie sądzę, że on chciałby mnie zobaczyć. Ja raczej też do tego nie pałam.
-Wiesz, co? Myślę, że nie powinnam iść –stwierdziłam. –To chyba nie będzie przyjemny wieczór.
-A ja myślę, że powinnaś iść. Nie przejmuj się nim, przecież nie musicie ze sobą rozmawiać. Olej go –wzruszyła ramionami.
Wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Brakowało mi jej. Dopiero teraz mogłam stwierdzić, że byłam szczęśliwa. Znowu przyjaźnić się ze Stellą, to jedna z wielu rzeczy, za którą tęskniłam i teraz nie dam jej odejść. Nigdy!
Zmarnowałam trochę czas w Stanach, trzeba przyznać. Mogłam o wiele lepiej bawić się tutaj, razem z przyjaciółmi. Pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej, a ja i Harry wciąż bylibyśmy razem.
Nagle Stella pod głośniła radio i zaczęła śpiewać razem z Seleną Gomez  „Come & Get It”.
Po chwili i ja dołączyłam do niej. To, co się działo było niesamowite!


*

-Twoja szafa, jest kolorowa! –zawołała Stella z mojego pokoju, kiedy szłam po schodach z kubkami herbaty. –O mój Boże, Alex! Ty masz kolorową sukienkę!
Parsknęłam śmiechem pod nosem. Takiej reakcji się spodziewałam.
-Pełen podziw –ukłoniła mi się, kiedy weszłam do pomieszczenia i położyłam kubki na biurku.
Siedziałyśmy na podłodze wsłuchując się w muzykę dochodzącą z Ipod’a Stelli i zastanawiałyśmy się, co włożyć.
Przy tym dużo rozmawiałyśmy. Ja opowiadałam Stelli o Stanach, a ona mówiła mi o tym, co się zmieniło pod moją nieobecność. Temat zboczył na Harry’ego. Blondynka opowiedziała mi, że po moim wyjeździe Harry odpuścił sobie wszystko. Miał w dupie rodzinę, studia i znajomych. Zmienił swój tryb życia. Wrócił do nich po kilku miesiącach, ale studencki tryb życia bardzo mu się spodobał i został przy szybkich i jednorazowych numerkach.
Nigdy nie pomyślałabym, że on byłby w stanie się tak zachować. A jednak nie znałam go na tyle, ile powinnam. Cóż… Czuję, że ten Harry, którego dzisiaj zobaczę, to nie jest mój Harry. Czy on w ogóle, kiedyś był? Cholera wie!
W końcu znalazłyśmy coś dla siebie. Ja ubrałam krótką, białą spódniczkę bombkę i czarny bralet. W Stanach zaczęłam w nich gustować i bardzo mi się spodobały. Miałam ich wiele! Dobrałam do tego brudno-brązowe skórzane lity i czarną listonoszkę z motywem panterki.
Związałam włosy wysoko w niedbałego koka, a kosmyki, które wystawały podkręciłam na prostownicy.
Zrobiłam mocny makijaż. Stella była pod wrażeniem i nie dziwię jej się.
-Zmieniłaś się, Alex! –zauważyła i użyła tuszu do rzęs. –Lubię nową ciebie!
Mrugnęłam do niej i uśmiechnęłam się.
W końcu przygotowane zeszłyśmy do garażu, do samochodu.
Tam zaczęłam się czuć niepewnie. Czy wszyscy na pewno będą zadowoleni, że mnie zobaczą? Tego nie wiedziałam. Ale dlaczego się tym przejmowałam? Chyba najbardziej spotkaniem z Harry’m. Miałam w głowie milion scenariuszy naszego spotkanie, więc nie wiedziałam, jak to wyjdzie naprawdę.
W drodze do klubu rozbolał mnie brzuch.
-Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł –mruknęłam pod nosem, skręcając w ulicę, na której znajdował się klub.
-Weź, za dużo myślisz –stwierdziła lekceważąco Stell i ostatni raz musnęła usta błyszczykiem. –Nie zdziw się widokiem Harry’ego.
-Jest, aż tak źle? –spytałam, kiedy wysiadłyśmy z samochodu.
-Zobaczysz –zaśmiała się i weszła przede mną do środka.
Weszłyśmy na salę. Ludzie bawili się do muzyki, którą puszczał DJ. Było tam bardzo duszno i dało się odczuć alkohol.
Dobrze jest móc spożywać alkohol i nie czekać jeszcze roku. Brakowało mi tej swobody. Teraz nie ma mowy na powrót.
Przecisnęłyśmy się między tłumami do loży, w której mieli siedzieć nasi.
Byłam zdenerwowana, ale nie mogłam się doczekać. W końcu to się stało. Zobaczyli nas. Stanęłyśmy przed nimi i pomachałyśmy.
Patrzyli na nas jak wryci.
Eleanor, Louis, Zayn, Liam i Harry… A na jego kolanach, jakaś brunetka.
On chyba był najbardziej wstrząśnięty moim widokiem. Widziałam to w jego oczach.
-To jakieś jaja? –spytał sam siebie pod nosem.
Spojrzałam na niego przelotnie i zaśmiałam się pod nosem. 
-Alex! –zawołał Zayn.


Elie: Witam was kochane! Mam nadzieję, że nie zapomniałyście o tej historii, ponieważ powracam z kolejną częścią. Trzymam kciuki, żeby wam się spodobała. Jeżeli, jednak się nie przyjmie, nie będę jej kontynuowała.
Więc mam nadzieje, że pokażecie, że czytacie. Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział, od razu mówię. Możecie pytać się na TT, po jakimś czasie postaram się Wam odpowiedzieć, ale mam teraz dwa blogi głowie i w cholerę nauki.
Co sądzicie o pierwszym rozdziale nowej części? Zajrzyjcie do zakładki „Heros”.
Całusy ; *