sobota, 28 września 2013

Ninth



Powrót do domu był najlepszą rzeczą na świecie. Zobaczenie uśmiechniętej twarzy mamy, było jeszcze lepsze. W każdym razie, nigdy więcej nie wyjadę na żadną szkolną wycieczkę. Korzystając z kolejnego tygodnia wolnego, wychodziłam z domu rano i wracałam wieczorem. Kilka razy nawet spotkałam się ze Stellą. Ale wieczory spędzałam w Pub'ie, czasem z Timem. Cały tydzień był dla mnie świetnym odpoczynkiem i myślę, że dobrze go wykorzystałam, nie wspominając już o tym, że wolałabym jeszcze kilka dni. Nie za bardzo spieszyło mi się do szkoły...
Zaskoczenie, które zawładnęło mną kiedy wtargnęłam spóźniona na pierwszą lekcję w poniedziałek, przerosło mnie całkowicie. Nie było Go. Przy stoliku na stołówce siedział tylko Chris, Liam i Louis.
Nie było go też we wtorek. Na darmo wyczekiwałam tego momentu, kiedy po prostu spóźniony wejdzie do środka. Niestety. Nic takiego się nie stało. Przez środę i czwartek było tak samo. Już nie robiłam sobie nadziei, że w końcu Go zobaczę, chociaż nadal się do siebie nie odzywaliśmy i nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Chodzi zwyczajnie o to, że chyba lekko stęskniłam się za tą mordą.
W końcu nadszedł ten dzień. Wyczekiwany dzień Stelli. Piątek = bal maskowy. Miałam zamiar iść. Może dlatego, że polubiłam nasze towarzystwo i nawet dobrze się bawiłam, chociaż czasami mnie denerwowało? Możliwe. W każdym razie zamierzałam iść. Jednak najpierw musiałam przeżyć dzień w szkole.
Przebrałam się w jeansy i T-shirt, po czym nałożyłam na ramiona czarną marynarkę. Weszłam do łazienki, gdzie zrobiłam lekki makijaż i uczesałam się. Związałam włosy wysoko w kucyka. Pojedyncze kosmyki, wystawały mi wzdłuż głowy, co potraktowałam jako udany efekt.
Zbiegłam na dół, gdzie mama rozmawiała przez telefon. Zlustrowała mnie od stóp do głów.
"To moja marynarka", poruszała ustami wskazując na nakrycie.
Uśmiechnęłam się do niej. "Teraz moja", ponowiłam jej czynność i ruszyłam do wyjścia, biorąc do kiszeni kluczyki od samochodu. Współczułam jej choroby, ale mogłam dojechać szybko na miejsce i nie spóźnić się chociaż raz, co pewnie byłoby świętem, dla nie których nauczycieli. Uważam, że powinnam mieć własny samochód... Mama nadal wypiera się brakiem miejsca, przed domem. To robi się nudne.
Wsiadłam do auta i włożyłam kluczyki do stacyjki, a po chwili odjechałam z podjazdu. Zawsze mi mówiła, że jestem strasznym  kierowcom. W sensie, że bała się ze mną jeździć. Nic nie poradzę. Lubię szybką jazdę. Nie potrafię jechać, inaczej. Taki mój zwyczaj.
Było kilka wolnych miejsc pod budynkiem. Zaparkowałam tuż przed szkołą, tak by mieć blisko i nie szukać samochodu. Zauważyłam coś jeszcze. Dużego, czarnego Range Rovera, którego wcześniej nie widziałam.
Zmarszczyłam czoło i stanęłam przed szkołą, żeby zapalić.


~*~

Weszłam do klasy jeszcze pięć minut przed dzwonkiem, więc miałam jeszcze chwilę na pogadanie ze Stellą.
-Śmierdzisz papierosami.-mruknęła Mish przeżuwając kawałek jabłka.
-Co ty nie powiesz?-spojrzałam na nią, jak na idiotkę i odwróciłam wzrok na Stellę.
Przez chwilę jej oczy były roześmiane i bardzo żywe. Następnie jej twarz spoważniała.. Uśmiech znikł, a oczy skupiały się na jednym punkcie. Uniosłam brew i odwróciłam się do wejścia, do klasy.
Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Łał! Nareszcie się pojawił! Harry Styles wszedł przez próg drzwi, ze spuszczonym wzrokiem. Wiem, że chciał coś ukryć. I może niektórzy się na to nabrali, ale nie ja. Zauważyłam jego posiniaczony policzek. Bez słowa usiadł na swoim miejscu kiedy w tym czasie pan Houston wszedł do klasy. Zdziwienie, które malowało się na mojej twarzy, zauważyła Stella.
-Co mu się stało?-spytała mnie.
-Gdybym wiedziała!-szepnęłam w jej stronę.-Przecież nie rozmawiałam z nim, od wycieczki.
Blondynka wzruszyła ramionami i wbiła wzrok w zeszyt.

Musiałam z nim porozmawiać. I chociaż wiem, że w pewnym sensie, znowu będę obiektem wszelkich plotek, coś zrozumiałam. To, co mówił było prawdą. Wstydziłam się go. A raczej tego, co ludzie powiedzą. O czym pomyślą i co zmyślą. Tego się wstydziłam, lub zwyczajnie bałam. I musiałam to przyznać. Na początku średnio mnie obchodził, ale teraz kiedy tak długo nie rozmawiamy, nie mam ochoty więcej na taką przerwę. I wiem, że to nie ja pierwsza wystawiam rękę. Nigdy tak nie robiłam. Mogłam obrażać się na całe dnie i czekać, aż to ktoś mnie przeprosi. Tym razem wygrał.
Dlatego chciałam złamać ten głupi zwyczaj. Nie mogłam go złapać na żadnej przerwie. Wiedziałam, że będzie na stołówce. Zostawiłam Stellę z Zaynem i skierowałam się do Jego stolika. Nikogo jeszcze przy nim nie było. Dlatego spokojnie zajęłam miejsce i dyskretnie patrzyłam, czy nie idzie.
-Co ty robisz?!-szeptała Stella, siedząca stolik obok.-Wracaj!
-Zamknij się!-warknęłam.-Wiem co robię!
Dziubałam w sałatce, unikając wzroku, każdego który na mnie patrzy. Na pewno myśleli, że postradałam. I to była prawda. Nie wiedziałam, jakiej reakcji się od niego spodziewać. Czy będzie zły, czy będzie przerażający. Średnio mnie to obchodziło.
W końcu doczekałam się tego momentu. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Na jego twarzy wymalowało się zdziwienie i... Zażenowanie?
Kiedy ruszyli w moją stronę, lekko się spięłam.
-Co ty tu robisz?-spytał chłodno Harry.
-Musimy porozmawiać.-odparłam, próbując sprawić by mój ton, był poważny.
-Teraz?
-Tak.-odpowiedziałam, niemalże od razu.
Odłożył tace na stoliku i głową wskazał na wyjście.
Wstałam z ławki i podążyłam za nim. Stanęliśmy nie daleko wejścia do stołówki. Oparł się o stojącą ławkę i skrzyżował ręce na piersi.
-Tak?-spytał.
Schowałam ręce do tylnych kieszeni spodni i przygryzłam wargę. Co powinnam teraz powiedzieć? Zacząć od przeprosin? To było dla mnie trudno, rzecz biorąc, najtrudniejsza rzecz, jaką mogłam zrobić. Czy może po prostu wstydziłam się tego powiedzieć. Wszystko możliwe. W każdym razie było to dla mnie dziwne doświadczanie. Chcąc, nie chcąc musiałam to powiedzieć.
-Co ci się stało?
Nie! Nie tak miało pójść! Do cholery, co ty gadasz, Alex!? Byłam wkurwiona.. Na siebie i na swoją głupotę.
-A co cię to obchodzi?-warknął.
Wyglądał na obojętnie i niewzruszonego, moją pseudo troską.
-Przepraszam, okej?-wydusiłam to w końcu z siebie.-Przepraszam, za to, co się wtedy stało. Miałeś racje. Po prostu nie miałam ochoty na głupie pytania i nadal nie mam na nie ochoty. Po prostu nie lubię być w centrum uwagi, ale... Ale nie mogę znieść myśli, że mnie nienawidzisz... Chociaż tak jest.
Nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam to na głos. I to przy nim! Przyznałam się przed sobą, że nie chcę by mnie nie lubił.
-Powiedz coś...-szepnęłam.
Po chwili wyczekiwania podniósł głowę i uśmiechnął się szczeniacko.
-Usłyszeć przeprosiny od ciebie, to chyba zaszczyt.-mruknął i zawiesił swoją rękę na moich ramionach.
-Nie pozwalaj sobie.-odszczekałam i ruszyłam szybciej do stołówki.
Wzięłam swoją tacę z ich stolika i wróciłam do Stelli i Zayna.
-Już zaczęły się ploty.-odezwał się Zayn.
-No i co?-spytałam.
Harry po chwili wrócił na swoje miejsce i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się, na co zmierzyłam go wzrokiem.




~*~

Tym razem szykowanie nie zajęło mi, tak długo. Przynajmniej mogłam zrobić to zrobić sama. Stella również była w domu, więc miałam luz. Ubrałam jedną z moich ulubionych czarnych sukienek, bez ramiączek. To była podstawa mojej kreacji. Reszta to buty, fryzura i maska.
Zakręciłam lekko końcówki, lokówką, poprawiłam tylko makijaż i byłam gotowa. Bądź co bądź, zajęło mi to półtorej godziny. Założyłam buty, maskę schowałam do torebki i zeszłam na dół.
Mama leżała na kanapie pod kocem, z czerwonym nosem i zamkniętymi oczami.
-Idziesz już?-spytała chrypiąc.
-Owszem..-odparłam.
Schyliłam się pod blat i schowałam butelkę do torebki. Zawsze może się przydać. Byłam lekko poddenerwowana, nie wiedząc czemu. Spojrzałam na zegarek i pożegnałam się z mamą.
Wyszłam z domu, gdzie musiałam spokojnie zapalić. Chyba odetchnęłam z ulgą, po raz pierwszy tego ranka. I chyba jestem zadowolona z obrotu spraw. W każdym razie mi się podoba, że tak jest. Zauważyłam, że bez Harry'ego trudniej mi funkcjonować.. Nawet nie wiem, co między nami jest. Trudno go rozgryźć. Pewnie on to samo, myśli o mnie. Jeśli w ogóle myśli. Nie oczekuje tego od niego. Po prostu myślę, że jest coś takiego, co nas trzyma razem i to do mnie nie podobne, że myślę o chłopaku, który nic nie znaczy... W pewnym sensie. No cóż... Skomplikowane. Jednym słowem.
Już w okolicy szkoły można było usłyszeć dudniącą, z głośników muzykę. Przydeptała szluga butem i wzięłam głęboki wdech. Weszłam do szkoły i powoli po schodach na salę gimnastyczną.




Zgarnęłam włosy na jeden bok i ostrożnie weszłam do środka, odtrącając kurtynę. Wszyscy już dobrze się bawili na parkiecie. Zespół grał na małej scenie, a nie które dziewczyny zachowywały się, jakby oni byli bożyszczami. Poprawiłam maskę i odszukałam wzrokiem Stelli. Stała przy stole z przekąskami, w sukience z gorsetem, w kolorze bladej pomarańczy. Jej maska, tak jak moja była z prześwitującej siateczki. Razem je kupiłyśmy. Podeszłam do niej i przywitałam się. 
-Jak sztywno...-westchnęła Stella.
-A gdzie Liam?-spytałam próbując przekrzyczeć muzykę. 
Bezradnie pokręciła głową. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie w talli, od tyłu. Na twarzy Stelli pojawił się rumieniec i dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
-Zatańcz ze mną.-wyszeptał mi do ucha. 
Zrobiło mi się gorąco na dźwięki jego głosu. Nogi automatycznie mi się ugięły i na chwilę straciłam równowagę. Boże, jak on na mnie działa! Dzieją się rzeczy, których nie kontroluję. To straszne!
Mimowolnie ujął moją dłoń i poprowadził na parkiet. I znowu to samo. Mogliby się już przyzwyczaić. Rozmawiam z nim, tańczę i jak na razie nie zamierzam przestać, więc muszą się z tym oswoić. To moja rada. Tym razem wiedziałam, co powinnam zrobić. Położyłam ręce na jego ramionach i powoli ruszaliśmy się w rytm muzyki. 
-Chciałbym, żebyś pojechała jutro ze mną do Glasgow.-oznajmił.-Znajomy gra koncert, chciał żebym się pojawił. Nie mów "może". 
Serio? To jakiś żart? Glasgow jest w chuj drogi, stąd. I myślę, że on chce wrócić tego samego dnia. W każdym razie to strasznie długo.
-Nie wiem..-westchnęłam kiedy piosenka dobiegła końca. 
Nagle ktoś szarpnął moją ręką.
-Wybacz, muszę ją na chwilę porwać.-usłyszałam cienki głos Stelli.
Zmarszczyłam czoło i pobiegłam za nią na koniec sali. Dziewczyna nie mogła złapać oddechu. Była zdenerwowana, ręce jej się trzęsły i nie mogła wypowiedzieć, ani jednego słowa.
-Stella..-uspokoiłam ją.
Dziewczyna położyła ręce na kolanach i zgięła się w pół. Byłam zaciekawiona. Nie miałam pojęcia, o co chodzi. Po chwili obok mnie pojawił się Zayn i Mish.
-Rebecca..-wyszeptała blondynka.
Tyle chyba zdołała.
-Rebecca przyszła na bal.-odpowiedziała za nią Mish.
Rebecca? A kim do cholery jest Rebecca?
-Była Harry'ego.-dodał Malik, jakby czytał w moich myślach.
To ta, co zostawiła go. Ta po której się załamał. Mish mi o niej opowiadała? Tak, chyba tak. Ale co ona tu robi, skoro nie chodzi już do tej szkoły. To impreza zamknięta, suko. W jakiś sposób niepokój, objął mój brzuch i zdenerwowałam się trochę.
-Idzie tu.-oznajmiła cicho Stella, prostując się.
-Mam nadzieję, że masz zapas ciętych ripost.-mruknął Zayn.
Zaśmiałam się. Starałam się, żeby strach nie zawładnął mną i musiałam się zwyczajnie wyluzować. To jakaś zwykła panna. Nie jest moim zagrożeniem. Nie dlatego, że podoba mi się Harry. Kiedy ją zobaczyłam, nie była jakaś piękna. Dla mnie zwyczajna. Starałam się tak myśleć.
-Stella! Zayn!-zawołała podchodząc do naszego towarzystwa.-I głupiutka Mish!
Poczochrała Daven po głowie i przewróciła oczami.
-A piękność, która tańczyła z Harrym?-zwróciła się w moją stronę.
Uśmiechnęłam się sztucznie, ale milczałam.
-Powinnaś mi odpowiedzieć.-wymamrotała.
-Nie mam takiej potrzeby. Nie wydajesz się interesującą osobą.-odpaliłam.
Dziewczyna na początku była lekko skołowana, ale odzyskała zimną krew.
-Chyba dużo się zmieniło po moim odejściu. Mish i Zayn... Dopełniasz jej głupotę. Stella zrobiła się mądrzejsza..? Harry rozmawia z bezimienną... A to dzięki mnie! Nie wierzę, że się po mnie pozbierał.-położyła rękę na sercu i głośno westchnęła.
-Przynudzasz..-ziewnęłam, stojąc z założonymi rękami obok Zayna.
-Ciekawe, czy jeśli Harry mnie zobaczy, to odrodzi się uczucie.
-Najpierw zajrzyj do słownika i przeczytaj, co to znaczy.-warknęłam patrząc na nią obojętnie.
Zaśmiała się kpiąco i położyła ręce na biodrze.
-Skarbie, mam to czego ci brakuje. Seksapilu.
-To tak się teraz nazywa sylikon?-uniosłam jedną brew.
Zayn parsknął śmiechem i przybił mi piątkę.
-Rebecca.
Harry stanął za brunetką.
-Harry...-dziewczyna odwróciła się do niego i uśmiechnęła się szeroko. -Dużo czasu minęło od...
Przestąpiłam z nogi na nogę.
-Powinnaś iść.-odparł chłodnym tonem.
Przewróciła oczami.
-Nic się nie zmieniłeś, kochanie..-przejechała wierzchem dłoni po jego policzku. Złapał mocno jej dłoń i strącił z twarzy.
-Nie powtórzę.-warknął.
Zakpiła i skierowała się do wyjścia.



~*~

Wyszłam na dwór. Było ciemno i zimno. Usiadłam na ławce i wyjęłam z torebki butelkę z wódką.
Odkręciłam zakrętkę i upiłam łyk. Rebecca to szczwana bestia.. Dla mnie to była czysta przyjemność. Jej zakłopotanie i upokorzenia, działało na mnie jak Valium. W każdym razie, to zabłysła i tylko się skompromitowała. To była jedna rzecz, o której myślałam. Kolejną była, propozycja Harry'ego. Nie wiedziałam, czy powinnam z nim jechać? I w ogóle dlaczego chce ze mną jechać? Nie mam ochoty na kłótnie, które za pewne wyjdą w praniu. W każdym razie, byłam coraz bardziej skłonna.
-Co tu robisz?-usłyszałam jego głoś. Stał z rękoma włożonymi do kieszeni spodni.
Po chwili usiadł obok mnie i wziął ode mnie butelkę. Upił z niej dużego łyka.
-To było nasze pierwsze spotkanie od...-zaczął, ale gdy tylko położyłam głowę na jego ramieniu umilknął.
Takiej reakcji się spodziewałam.
-Jedź jutro ze mną, do Glasgow..-szepnął patrząc mi w oczy.-Proszę..



Elie: O matko! Wiecie, co? Tak sobie pisałam ten rozdział.. Tak szybko i tak przyjemnie, że aż jestem zaskoczona! Podoba wam się rozdział? Pojawienie się Rebeccki? Ona będzie występowała epizodycznie. I rzadko, dlatego nie ma jej w zakładce. Ostatnie dwie osoby, które pojawiły się w niej, to postać Felicii i mamy Alex. 
Jak myślicie Alex zgodzi się pojechać? Wszystko zostawiam wam! Dziękuje za ostatnie komentarze i liczę na więcej!
 Całusy ; *



środa, 25 września 2013

Eighth




On jest nikim! Dla mnie jest nikim! Totalny ćwok! Jeśli myśli, że naprawdę się go wstydzę, to on ma nie równo, pod sufitem. Jak idiota, wrzeszczy na mnie z pretensjami. Nienawidzę! Przez chwilę.. Ale tylko przez chwilę. Pomyślałam, że on może być w porządku i da się z nim porozmawiać. Ale to przez chwilę. Kiedy leżałam na jego kolanach i patrzyłam z dołu, w te duże, zielone oczy. Wydawało mi się przyjemnie. Ale on jest mistrzem w pieprzeniu różnych spraw. 
Szybkim krokiem wyszłam z dróżki leśnej i ruszyłam główną ulicą. Mniej-więcej widziałam jak dojść do ośrodka. Zdenerwowana, wyjęłam z torebki paczkę papierosów i wyjęłam jednego. Już miałam to w dupie, czy ktoś mnie zobaczy, czy nie. Byłam tak wkurzona, że nie potrafiłam tego opisać. Nie skończyłam na jednym papierosie. Skończyłam na dwóch. Myślę, że byłoby ich więcej, gdyby nie to, że byłam w pobliżu ośrodka i nie za bardzo chciałam się narażać. Weszłam do środka i pobiegłam po schodach na górę do pokoju. Liczyłam na to, że może dziewczyny gdzieś wyszły. Mogłabym pobyć przez chwilę sama. Tak jak chciałam. Niestety. Nie dałam rady. Na łóżku siedziała Stella w objęciach Liama. Zemdliło mnie na sam widok ich chichotów. On się przyjaźni z Harrym? Myślałam, że każdy z nich to "twardziel".
-Cześć Alex!-przywitał się chłopak. 
Pomachałam ręką i rzuciłam torebkę w kąt. 
-Wszystko w porządku?-spytała Stella.
-A co ma być nie tak?-warknęłam.
Złość wcale mnie nie opuściła. Zbędne pytania, nie były mi potrzebne. Teraz już bardzo chciałam wracać do domu. Ten wyjazd okazał się gorszym, z gorszych. 
Kiedy rzuciłam się na łóżko z  zamkniętymi oczami, przeanalizowałam, wszystko, co do tej pory się wydarzyło. Gdzie tu moja wina? Złość zaczęła się ulatniać, a na jej miejscu zawitał smutek. Nie wiem czym spowodowany. Ale smutek... Coś sprawiało, że popadłam w melancholię. 
-Muszę lecieć. Umówiłem się z Louisem. Zobaczymy się później?-spytał, patrząc na Stellę.
Dziewczyna energicznie pokiwała głową, a on pocałował ją w czoło i wyszedł.
Uwaga, bo chyba się zespawam! Jakie to ohydne! Nie byłam, nie jestem i nie będę ckliwą romantyką. Po prostu nie widzę się w tej, roli. I nie zamierzam.
-Teraz możesz już, powiedzieć?-spytała Stella.
-Nic się nie stało, okej?-spojrzałam na nią przelotnie. 
-Serio? 
Przekręciła głowę na bok. Nie była przekonana. I w tamtej chwili nastąpiło, coś dziwnego. Potrzebowałam kogoś z kim mogłabym szczerze porozmawiać. Nie było przy mnie mamy, (choć to dziecinnie brzmi) więc chciałam porozmawiać ze Stellą.
Poklepałam miejsce obok siebie. Westchnęłam i usiadłam na jej łóżku.
-On mnie denerwuje.-mruknęłam, wpatrzona w białą ścianę.
-Wiedziałam, że z nim byłaś.-oznajmiła uradowana.
Jej radość wyparowała, kiedy posłałam jej znaczące spojrzenie. 
Potok słów wypłynął z moich ust. Powiedziałam jej tylko o tym spotkaniu. Moje rozgoryczenie wzięło górę i myślałam, że zrzucę telewizor ze stolika. Nadal byłam wściekła! 
-Nic się nie zmienił...-westchnęła pod nosem, blondynka. -Czemu się nim przejmujesz?
Wzruszyłam bezradnie ramionami. 
Przejmowałam się to mało powiedziane. Chciałam, żeby było jak wcześniej to mam. Moje życzenie się spełniło. Tego chciałam? Wtedy nie byłam pewna. Nie mówię, że żałowałam. Przecież to on zaczął się wydzierać. Co by było, gdyby sobie odpuścił? Może udałoby się spędzić milej ten czas? Nie.. To nierealne. Nie z nim.
-Przestań o nim myśleć i chodź na pizzę!-zaproponowała i wstała z łóżka. 
-To miło, ale nie jestem w nastroju. -odparłam wymijająco.
-Nie poznaje cię, Alex! Odpręż się i miej go w dupie. On nie jest dla ciebie.-powiedziała, związując włosy wysoko w koka.
Prychnęłam pod nosem.
-Nawet o tym nie myślałam...-fuknęłam pod nosem.
-Przestań, skarbie. -odwróciła się od lustra.-Gotowa?
Czułam, że moje policzki płoną, ale skinęłam głową i  wstałam z łóżka.

                                                           Tonight -Lykke Li


~*~

Knajpka znajdowała się nie daleko, ośrodka. Była zbudowana z drewna. W środku było przytulnie, był lekko przepełniony, dorosłymi i nastolatkami. Zajęłyśmy miejsca na samym końcu i złożyłyśmy założenie.
Przerażało mnie to, że coraz bardziej polubiłam Stellę. Pomijając to, jak czasami się zachowuje i mogłabym przeżyć jej piskliwy głos. Jednakże w pewnym sensie zaufałam jej, ona mnie wysłuchała i poprawiła humor. A czy ktoś robi coś takiego, znając się zaledwie dwa tygodnie. Nie sądzę. Wytrzymuje ze mną, a ja z nią i nawet dobrze się bawimy. Śmiałyśmy się bez przerwy i dużo rozmawiałyśmy. Cieszę się, że na nią trafiłam.
Dało się zauważyć kilka osób od nas. Była Tanya z Erickiem i Anną. Kilka innych osób. 
Kiedy wszystko zjadłyśmy do końcu, wstałyśmy od stołu i po woli ruszyłyśmy do wyjścia. Było po dziewiątej i całkiem ciemno. 
-Mój misiu-episiu...-usłyszałyśmy piskliwy głos za nami. Gwałtownie się odwróciłyśmy.
Matko! Żeby nas nie zauważyli, schowałyśmy się, za jednym ze stołów i ukrycie ich obserwowałyśmy.
-Nie wierze...-szepnęłam, wytrzeszczając oczy.
-Nie dobrze mi.-odszepnęła Stell.
Karmili się! Zayn i Mish nawzajem się, karmili. Boże... To takie obrzydliwe! Jesteśmy jego przyjaciółkami! Czemu nam nie powiedział, do cholery?! Poza tym on i Mish... On jest mądry, a ona...Głupia, jak but od lewej nogi. Jest z nią po to, żeby nauczyć dodawania? Litości... Nigdy, przenigdy nie pomyślałam, że ten taniec na dyskotece, był na poważnie.
-Pysiu... Jesteś taka słodka.-odezwał się Zayn zniżonym głosem.
Minni-Myszko! Ona go nazywa Misiem-Episiem, a on ją Pysiem... Śmiechu warte!
Parsknęłyśmy pod nosem i udałyśmy się do wyjścia.
O.. To było dobre! Nie dam rady utrzymać tego w tajemnicy.. To było przezabawne! Misiu-Episiu! 
Całą drogę powrotną, do ośrodka, zalewałyśmy ze Stellą, parodiując ich. Nie dam im żyć.


~*~

Cieszyłam się, że już wyjeżdżamy.. Normalnie nie mogłam się doczekać! Przez te ostatnie dwa dni, nie rozmawiałam z Harrym. Nie było żadnej bliższej konfrontacji i nie zanosiło się na to. Omijałam go szerokim łukiem. Tak samo, jak on mnie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Kiedy byłam przebrana, a wszystkie rzeczy miałam spakowane do torby wyszłyśmy z pokoju, oddając ówcześnie pani klucz. 
Wszyscy zeszliśmy na dół, gdzie przez wyjściem czekał na autokar. 
Zajęłyśmy miejsce prawie, na samym końcu. Rozłożyłam się, tak by było mi wygodnie (czyt. wyłożyłam nogi na przedni fotel). Patrzyłam przez ramię w gazetę, którą kupiła rano Stella. Nic poza "Vanity Fair" mnie nie interesuje, ale Cosmopolitan, ma różne ciekawe psychotesty, które Stella kazała mi zrobić. Nagle w radiu zaczęła lecieć piosenka Carly Rae Jepsen "Call Me Maybe" i wszyscy zaczęli drzeć swoje mordy, jak banda przygłupów. Myślałam, że oszaleję, ale oni dalej się darli i nie było widać końca. Ta piosenka była beznadziejna. Nie za bardzo gustuję w popowych piosenkach. Czasami, owszem, ale nie zawsze.
-Ja pierdole...-usłyszałam za sobą. 
Dyskretnie odwróciłam wzrok i ujrzałam Harry'ego siedzącego tuż za mną. No świetnie! Taka ironia... Jazda mogłaby się już skończyć. Moglibyśmy już dojechać. Rzuciłabym się na łóżko w pokoju i zamknęła oczy, dając upust emocjom...
Niestety... Była to dopiero połowa drogi. Nie którzy spali, nie którzy głośno gadali.
Nagle Zayn uczepił się czegoś u Stelli i dołączyła się do tego Mish. Było to raczej przekomarzanie się, ale deczka denerwujące. Obiecałam sobie, że nie wezmę w tym udziału, ale oboje działali mi na nerwy i czułam, że Stelli wyczerpią się riposty.
-Ty się lepiej zamknij "Misiu-Episiu"-udałam piskliwy głosik Mish.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a oni oboje z kamiennymi minami, zamilkli. Zatkało? Dobrze. Przynajmniej będzie cicho.
W końcu zatrzymaliśmy się przed stacją benzynową. Niedaleko znajdowała się jakaś kawiarnia, więc skorzystałam z tego i poszłam kupić kawę. Kofeina była mi bardzo potrzebna. Byłam ciałem..
Zamówiłam Latte na wynos i wróciłam do towarzystwa. Większość poszła do toalety. Stałam opierając się o autokar, z kubkiem kawy. Ze sklepu wyszedł Louis. Przeczesał dłonią włosy i szybkim krokiem zmierzał w moim kierunku. Co prawda wydawał się sympatyczny, chociaż nie zamieniłam z nim dużo. Jego głos był takie śmieszny i on sam lubił pożartować. Optymistycznie nastawiony do życia, chłopak.
Stanął obok mnie i włożył ręce do kieszeni spodni.
-Co ty zrobiłaś?-spytał.
Znowu do tego wracamy. Och! Już mówiłam! TO NIE MOJA WINA! Do cholery, wszystkiemu jestem winna? Bo co? Bo jemu się tak widzi? Ma problem. Nie będę przepraszać, nie będę się odzywać, nie będę nic robiła. Bo mam go w dupie!
-Ja?-spytałam niewinnie.-Nic.
-Alex... Przez ciebie, nie mam z nim życia.-zażartował, na co parsknęłam śmiechem.
-Nic nie poradzę, na jego huśtawki nastroju. To się powinno leczyć.-wzięłam łyka i spoglądnęłam na niego. 
Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-A co między Wami, jest?
-Nic nie było i nic nie jest. -ucięłam.-To gówniarz! Denerwuje mnie każdego dnia.
W tym momencie Harry wyszedł ze sklepu z puszką RedBulla i czarnymi Raybanami na nosie. Wyglądał nieziemsko/ Mimowolnie przygryzłam wargę.
-Ta... Nic nie znaczy.-mruknął mi do ucha Louis i odszedł w stronę Stylesa.
Zmierzyłam go wzrokiem i wróciłam do autokaru.




Elie: Wiem... Ten rozdział wyszedł serio do... Dupy. Strasznie ciężko mi się go pisało i nie jestem z  niego dumna. W każdym razie w następnym będzie się działo, o wiele więcej.
Dziękuje za ostatnie komentarze! 
Całusy ;*

niedziela, 22 września 2013

Seventh



Tym razem padłam jak długa... Spałam jak zabita. Po prostu tamten dzień był bardzo emocjonujący. Chyba jeszcze nigdy w życiu, nie byłam tak podekscytowana, a zarazem tak zdezorientowana. To wszystko było dla mnie nowe i nie za bardzo wiedziałam jak się zachować. Czy nasz wczorajszy taniec i rozmowa wieczorem coś zmieniły. A może wszystko jest po staremu.
Ale to było tylko jedno ze zmartwień. Kolejnym był tajemniczy sms, który dostałam wieczorem. Nie miałam żadnych podejrzeń, kto to może być, ani czy to może być jakiś głupi żart, którym nie powinnam się przejmować, tylko go olać. Tak planowałam zrobić. Może zwyczajnie pomyliły się komuś numery. Często się to zdarza, prawda? Próbowałam po prostu o tym zapomnieć, chociaż gdzieś w głębi duszy byłam lekko przestraszona.
Obudziłam się dopiero kiedy, przyszła do nas nauczycielka, krzycząc, że za chwilę śniadanie i idziemy na wycieczkę po okolicy. Pogoda nie była zachęcająca. Było pochmurno, wiało, ale na szczęście nie padało.
Jeden plus. Czułam się dziwnie. Jak nie ja. Byłam jakoś nieobecna. Nie starałam się nikomu dogryzać, nie byłam niemiła, co nie znaczy, że byłam miła. Po prostu mało, co się odzywałam.
Zaraz po tym, jak Felicia wyszła z łazienki, jak ostatnia poszłam się przebrać. Założyłam ciemnozielone rurki, na to czarną bluzeczkę, z motywem stokrotek. Na to zarzuciłam bordowy kardigan, a na stopy włożyłam czarne, zamszowe baletki. Przeczesałam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Namalowałam cienką linię eyelinera, na powiece i musnęłam rzęsy tuszem. Wyszłam z pomieszczenia. Stella czekała na mnie na łóżku.
-Chodź, bo się spóźnimy.-mruknęła wstając.
Miała na sobie idealnie dopasowane, niebieskie dżinsy, biały top, a na niego jasnożółtą bluzeczkę w kwiatki z krótkim rękawem. Delikatne fale spływały po jej ramionach, a twarz nie wyrażała, żadnych emocji.
-Wezmę tylko telefon.-oznajmiłam i podeszłam do komody, z której wyciągnęłam Iphone'a.
-Alex, dobrze się czujesz?-spytała, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Trochę mnie głowa boli.-skłamałam.-Źle spałam.
Stella niepewnie skinęła głową i ruszyła przodem do wyjścia.
Zamknęłam za sobą drzwi i w milczeniu zeszłyśmy po schodach do jadalni. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach zabierając się do pałaszowania wszystkich smakołyków. Natomiast ja nie była głodna.
Nie wiem co się ze mną działo. Popadłam w jakąś melancholię z nijakiego powodu. Zaczęło mnie to przerażać. Czy coś zmieniło się do wczorajszego wieczoru? Chyba nic, tak mi się zdaje. Jednakże teraz coś się ze mną dzieje. Coś czego nie za bardzo chcę.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu Harrego. Przyłapałam się na tym, że coraz częściej to robię i coraz częściej głupio się z tym czuje. Siedział przy stoliku w milczeniu popijając herbatę.
Moją uwagę przykuła Stella, która próbowała odkręcić słoik z Nutellą, ale kiepsko jej szło. W końcu mocno się zaparła i odkręciła, równocześnie trącając solniczkę, która wysypała się na stół.
-O rany Boskie!-zawołała Mish, łapiąc się za klatkę piersiową.
Uniosłam jedną brew, zastanawiając się, o co tym razem chodzi. Mish jest jedną wielką zagadką. Niby głupia, ale nigdy nie wiesz, o co jej chodzi.
-Wysypała się..-szepnęła brunetka, tępo wpatrując się w sól między mną, a Stellą.
-Rozsypała się.-zauważyłam obojętnie.-Magia!
-Mish jest bardzo przesądna.-oznajmiła siedząca naprzeciwko mnie Fel.
Zmrużyłam oczy i  przyglądałam się zapowietrzającej się Mish. Dziewczyna wstała gwałtownie od stołu oddychając coraz bardziej płytko. Mój wzrok powędrował za nią. Przyglądałam się tej sytuacji, lekko zdziwiona i rozbawiona.
-Matko!-wrzasnęła.-To już mój koniec!
-Nic się nie stało.-odezwała się Stella.
-Popatrz!-dodałam, zbierając resztki kryształków i wyrzuciłam do kosza. -Zniknęły!
Brunetka odwróciła się do wyjścia, gdzie nie chcący wpadła na kucharkę, której taca wyślizgnęła się z rąk, a dzban soku pomarańczowego, wylądował na sukience Mish. Dziewczyna pisnęła zdenerwowana i wybiegła ze stołówki. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Nigdy w całym swoim siedemnastoletnim żywocie, nie widziałam tak głupiej i dziwacznej dziewczyny. N-I-G-D-Y!
Mój humor powrócił i czułam się o wiele lepiej żartując z Zaynem, na różne tematy. Tamten smutek wyparował szybko. Zupełnie, jak Harry. Mam nadzieję, że jego nastrój nie jest zaraźliwy. Nie chcę być taka jak on.
Kiedy każdy skończył jeść, wróciliśmy na chwilę do pokoi po potrzebne rzeczy, by znowu zejść na dół na "wycieczkę". Juhu! Jakież to ekscytujące! Mam nadzieję, że nie będzie kazała ustawiać nam się parami. Błagam.. Zarzuciłam torebkę na ramię i zeszliśmy na dół. Wiatr mocno wiał.. Myślałam, że mnie porwie. Trochę marzłam, bo miałam na sobie tylko sweter. Pani Cough, chciała nam pokazać okolicę, żebyśmy wiedzieli, gdzie pójść i jak wrócić. Musiała się liczyć z tym, że żaden uczeń nie słuchał, co ona do niego mówiła, tylko zajmował się rozmową, ze znajomymi, więc szanse, że zapamiętali drogę powrotną, były marne. Próbowałam nie zwracać uwagi na Chrisa i jego zalotne spojrzenia, które moim i Stelli, zdaniem były żałosne. I znowu muszę przyznać, że fajnie spędziłam z nią czas. Jest bardziej zabawna, niż to się wydaje. I zboczona, również! Mogłaby być taka ciągle, ale Stella bez opakowania z Versace, to nie Stella.
Zwiedziliśmy deptak, gdzie w sklepie z pamiątkami kupiłam kilka pierdółek. Potem przeszliśmy wzdłuż ulicy, gdzie znajdowały się mini-butiki. Następnie, przy różnych knajpach, równocześnie wracając do ośrodka. Chodziliśmy trzy godziny. Resztę dnia mieliśmy dla siebie. Postanowiłam wyluzować się w łóżku, albo sama gdzieś wyjść. SAMA.Wydaje mi się, że to raczej nie do wykonania. Połowa osób postanowiła wyjść na miasto. Nie jest ono zbyt duże, więc prawdopodobieństwo tego, że się spotkamy była naprawdę duża.
Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się nazwa: "Mama". Przejechałam kciukiem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
-No w końcu, dajesz znaki życia!-zawołała do słuchawki.
-Cześć mamo!-przywitałam ją sarkastycznie.
-Jak się bawisz?-spytała przeżuwając coś.
-Bawię? To takie żart? Proszę cię, jestem na jakimś zakichanym zadupiu z bandą idiotek w pokoju, a ty się pytasz, czy się "bawię"? Kobieto, nie mogę tu spokojnie zapalić!-wrzasnęłam.
Kiedy wszyscy weszli do budynku, ja usiadłam na ławce przed.
-To świetnie! Może się oduczysz..-zaproponowała.
-Tak. Zaraz po tym jak ubiorę różową sukienkę.-mruknęłam oschle.
-Alex!-skarciła mnie.-Jeszcze kilka dni. Wytrzymasz, kochanie.
-Ta..
-Muszę już kończyć. Baw się dobrze. Kocham cię!
-Ja ciebie też.-dodałam nieco mniej entuzjastycznie i schowałam telefon do kieszeni.
Podniosłam oczy ku niebu i głośno westchnęłam. Jeszcze dwa dni. Jesteś silna!
-Więc się tu nudzisz?-usłyszałam znajomy głos zza pleców.
Gwałtownie się odwróciłam, wiedząc kogo ujrzę.
-Może...-mruknęłam.
-I znowu to mówisz.-zauważył Harry.
Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się sztucznie.
-To mam świetny pomysł!-zawołał.-Daj mi dziesięć minut. Zaraz wracam.
-Dobrze!-odparłam i sięgnęłam po torebkę obok mnie.
Wstałam i nałożyłam ją na ramię, podążając wzrokiem za odwróconą sylwetką Harrego. Po chwili skręcił w lewo i tyle go widziałam.
Czy on starał się być miły? Czyli tamten wieczór jednak coś zmienił. A jeśli ja wcale tego, nie chcę? Niech będzie tak jak dawniej. Niech nasz kontakt ogranicza się do minimum! Co się, tak właściwie, dzieje? Wiem, że on nie lubi mnie. I on wie, że ja nie lubię jego, w takim razie, czemu ze mną rozmawia? Czemu proponuje mi wspólne spędzanie czasu, bo to właśnie zrobił, prawda?
I czemu się zgodziłam? Bo chciałam... Musiałam się przyznać. Ciągnęło mnie do niego. Gdzieś w głębi duszy czułam i chciałam spędzić z NIM czas.
Nagle z budynku wyszedł Chris. Błagałam Boga, żeby nie podszedł do mnie. Żeby się nawet nie odezwał. Omijam go szerokim łukiem. Jest okropnie zboczony!
-Alex!-zawołał ze swoim uśmieszkiem na twarzy.-Szukałem cię, wiesz?
-Świetnie!-mruknęłam obojętnie.
Zmniejszył dystans między nami, podchodząc bliżej.
-Pomyślałem, że możemy gdzieś pójść..-zaproponował.-Sami. No wiesz, spędzić razem trochę czasu.
Poruszył znacząco brwiami. Zemdliło mnie. Nie widziałam jeszcze chłopaka, z taką chcicą.. Czemu uwziął się na mnie? Nie ma mowy, żebym się dała. Nie jestem żadną dziwką, która poleci mu w ramiona. Nie! Mam szacunek do samej siebie, a on w końcu dostanie nauczkę w postaci HIVA.
-Nie wydaje mi się.-pokręciłam głową, krzyżując ręce na piersiach.
Chłopak parsknął lekceważąco śmiechem i podszedł jeszcze bliżej.
-I czemu nie chcesz po dobroci, skarbie?-spytał i złapał mnie za nadgarstek.
-Nie dotykaj mnie!-warknęłam, próbując zachować równowagę.
Usłyszałam za sobą trzaśnięcie drzwiami od samochodu i w mgnieniu oka, Harry znalazł się tuż przy mnie. Jego mina nie świadczyła o niczym innym.
-Myślę, że powinniśmy już iść.-odezwał się chłodnym tonem Styles.
Zamrugałam dwa razy oczami i odwróciłam się w kierunku samochodu.
Skąd on, do cholery ma samochód?! Czego jeszcze nie wiem o Harrym Stylesie? Ma samochód w miasteczku znajdującym się 100 kilometrów od Londynu. Wsiadłam do szarego Volvo, patrząc przez okno na Harrego i Chrisa. Byłam pewna, że obaj się na siebie wydzierają. Byłam też pewna, kto wysłał tego sms'a. Byłam pewna, że to Chris. On jest zdolny do takich rzeczy. Przed chwilą zaprezentował. Nie pewność, co do tego sms'a przeszła i nie szczególnie bałam się Chrisa, bo wydaje mi się, że był mocny tylko w gębie, ale jego zachowanie wydało się niepokojące. Myślę, że powinien zapisać się do psychologa. On jest chory.
Po kilku minutach Harry znalazł się w środku pojazdu.
-Skąd masz ten samochód?-spytałam prosto z mostu.
Milczał. Włożył kluczyki do stacyjki i przekręcił
-Skąd go masz?-spytałam ponownie, bardziej stanowczo.
-Od kuzyna.-warknął, wjeżdżając na ulicę.
No pięknie! I znowu? Ledwo wsiadł do samochodu i już jest naburmuszony i jak zwykle nie wiem za co?
-Możesz darować sobie swoje humorki?-zupełnie straciłam cierpliwość.
Równie dobrze mogę wyjść z tego samochodu i wrócić do ośrodka. Ale nie mogłam... Albo nie chciałam.
-Czego od ciebie chciał?-spytał po chwili milczenia.
Aha! Czyli o to chodzi? Czyżby Harry był zazdrosny? Och! Jakież to zadziwiające. W  takim razie nie jestem jakąś zwykłą dziewczyną... Dla niego. Nie wiem, czy powinnam się do tego przyznawać, ale lekko się ucieszyłam, że zainteresował się tym. Ale nie miałam zamiaru mu o niczym mówić. Nie lubię się nad sobą użalać, a z Chrisem sama sobie poradzę. To tylko gra słów.
-Nic, co by cię zainteresowała.-burknęłam pod nosem.
Skrzyżowałam dłonie na piersiach i z nadąsaną miną patrzyłam w dal.
-Czemu musisz być, aż tak wkurzająca?-spytał pod nosem.
-A czemu ty musisz być taki ciekawski?
Milczał.
-No właśnie!-potwierdziłam z satysfakcjonującym uśmieszkiem.
Przejechaliśmy przez pół miasta. Przyglądałam się tubylcom i muszę stwierdzić, że większość z nich to staruszkowie na emeryturze. Nie ma tu biznesmenów. Nie ma butików, raczej outlety. Dużo sklepów z pamiątkami i spożywczaków. Raczej miasteczko turystyczne. Zastanawiałam się gdzie mnie wywiezie. Spodziewałam się czegoś w jego stylu. No nie wiem. Wkurzająco-tajemniczego...
Harry skręcił w prawo, zjeżdżając na drogę wyspaną żwirem i piaskiem. To była droga leśna. I chociaż znałam go na tyle dobrze, że mogłam się domyśleć, iż nie chodzi mu o nic głupiego, to jakiś dziwny lęk osiadł na moich uczuciach. Moja mina pozostała bez zmian, ale w środku zadawałam tysiąc pytań na sekundę.
Zaparkował samochód na trawie i wysiadł z niego. Nie pewna, co powinnam zrobić otworzyła drzwi od pasażera i również wysiadłam.
-Nie mam brudnych myśli, Alex.-oznajmił z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
Pokrzywiłam mu się, ale w duchu głęboko odetchnęłam. Założyłam torbę na ramię i ruszyłam za nim wzdłuż ścieżki. Było cicho. Co chwilę można było usłyszeć szelesty krzaków lub drzew. Wiatr mocno dął. Opatuliłam się swetrem przeklinając to, że nie ma guzików. Po dziesięciu minutach drogi doszliśmy na niewielką wysepkę, pokrytą piaskiem i kamykami. Ujrzałam duże, ciemne jezioro. Wypływało na piasek i po chwili wracało na dno. Podeszłam bliżej zostawiając Harrego za sobą. Było ślicznie...
Pochmurne niebo, małe fale... Uwielbiałam taką pogodę. Kiedy możesz wskoczyć do łóżka z książką i herbatką.. Albo oglądając jakieś filmy. Wszystko jedno. Żeby być w domu, albo samej.
-Dlaczego mnie tu zabrałeś?-spytałam odwracając się do niego.
Bawił się przez chwilę kluczykami od samochodu i wpatrywał się w czubki swoich butów. To było zwykłe pytanie. Nie powinno go wprawić w zakłopotanie, prawda?
-Kiedy byłem mały przyjeżdżałem do tego miasteczka. Mieszka tu syn siostry mojej mamy. Kitt ma 35 lat i zawsze był jak mój starszy brat.-wyjaśnił.
Byłam zszokowana. Myślałam, że jest typem osoby bardziej zamkniętej w sobie, a tu nagle się otworzył. To było bardzo zaskakujące. Dla mnie bardzo.
-Jak miałem 12 lat lubiłem być sam, więc często tu przychodziłem. -kontynuował.-Pomyślałem, że może ci się spodobać.
I jak miałam się zachować? Jeśli on był na swój sposób miły, co dla mnie było deczka dziwne, w jego wydaniu, to ja również miałam być... W porządku? Ta sytuacja była dla mnie nowa i nie za bardzo wiedziałam, jak powinnam się zachować. Co powinnam powiedzieć?
-Ładnie tu.-mruknęłam odwracając się z powrotem w stronę jeziora.
Ruszył w moją stronę. Słyszałam to. Po chwili znalazł się obok mnie. Miał na sobie tylko czarny T-shirt. Dziwiłam się, że nie było mu zimno. Zapadła cisza. Wcale nie była niezręczna, raczej przyjemna dla uszu. Usiadłam na piasku podciągając nogi pod brodę i uważnie skupiłam się na krajobrazie.
-Dziękuje.-podniosłam wzrok na niego, ukazując nieśmiały uśmiech.
Przygryzł wargę patrząc na mnie. Nie lubię jak tak robi. To jest strasznie seksowne, a mnie to nie powinno obchodzić. Czy powinnam tu z nim być? Powinnam z nim rozmawiać? To wszystko było dla mnie takie nowe. Zwyczajnie nie mogłam się przyzwyczaić, że oprócz nienawiści, którą się darzymy jest jeszcze coś jest. Coś czego nikt nie zauważył...
Zrobiło mi się zimniej i nie wiem czemu to zrobiłam, ale czując od niego ciepło, przysunęłam się, a później jakoś spontanicznie położyłam głowę na jego kolanach.
-Współczuje ci.-mruknął Styles, patrząc na mnie z góry.-Zadajesz się ze Stellą i bandą przy głupich lasek.
Parsknęłam śmiechem, na wspomnienia z rana. Mish jest specyficzna. Nie wiem, gdzie się rodzą tak głupi ludzie, ale z chęcią poznam jej rodziców. Ciekawe czy to rodzinne?
-O co jej rano, chodziło?-spytał śmiejąc się.
Miał oczywiście na myśli Mish. Już miałam mu odpowiedzieć, zachodząc się do śmiechu kiedy poczułam wibracje telefonu.
-Gdzie ty, do cholery, jesteś?!-wrzasnęła do słuchawki Stella.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, ale po chwili wstałam.
-Ee.. Na spacerze.-skłamałam.
-Od zmysłów odchodzę! Mogłaś napisać, zadzwonić! COKOLWIEK!
-Slow Down, wariatko! Jestem żywa.-odparłam obojętnie.-Nie zachowuj się jak moja matka!
-Wybacz, kochanie!
Zaklęłam pod nosem i rozłączyłam się.
-Czemu nie powiedziałaś jej, że jesteś ze mną?-odezwał się nagle, Harry.
Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, chowając telefon do kieszeni.
-Chciałam sobie oszczędzić, zbędnych pytań.-wyjaśniłam.
Wiedziałam, że jego humor, diametralnie się zmienił. Znowu przybrał swoją maskę. Stał się chłodny i oziębły. A to znowu moja wina!
-A może się wstydziłaś?-spytał sarkastycznie.
Wstał i podszedł do mnie.
-Co ty pieprzysz!?-warknęłam.
Była już totalnie zdenerwowana. Co za tuman! Czy on nie widział, co przed chwilą się wydarzyło? Rozmawialiśmy i żartowaliśmy, dobrze się bawiąc, a on twierdzi, że ja się go wstydzę? Litości.
-To co słyszysz!
-Jesteś totalnie pojebany, wiesz? W takim razie możesz śmiało przyznać, że dla ciebie to nic nie znaczyło, ale ja nie potrafię.-powiedziałam mu to prosto w twarz, zdumiona moją śmiałością.
Przyspieszyłam kroku w stronę lasku tym samym wystawiając mu środkowy palec na pożegnanie.


Elie: Ten rozdział wyszedł naprawdę długi.. Podoba mi się, serio. Ale czy Wam się spodoba? 
Dziękuje za ostatnie komentarze, naprawdę podbudowały. Chciałabym, żeby pojawiało się ich coraz więcej i myślę, że mogę na was liczyć.
Całusy, Elie!

czwartek, 19 września 2013

Sixth


Mogłyby mnie tam taczkami, zawieźć. Nie! Nie pójdę tam! Będą się na mnie gapić, jakbym nie wiadomo kim była. Helloł, nie zmieniłam się! Ta sama suka, Alex! Pomyślą, że mogą mi wejść na głowę! A to, że się tak ubrałam niczego nie zmienia. Wyglądam, jak jakaś lolitka (bez urazy, Stell)!
-Alex, wychodzimy!-zawołała Stella, próbując wypchnąć mnie przez próg drzwi.
Nie, nie tym razem! Złapałam się rękami o framugę i próbowałam, zatamować im wyjście.
Stella razem z Fel pchały moje plecy, ku wyjściu.
-Nigdzie. Nie. Idę.-akcentowałam każdy wyraz, coraz bardziej się męcząc.
W końcu mnie wypchnęły. To serio nie fair! Powinnam zostać w tym pokoju, zanurzyć w książce i nasłuchiwać ciszy. Po raz pierwszy bez piskliwego głosu Stelli. Ja sama. Brakuje mi tej samotności, no!
Impreza w towarzystwie naszej klasy wydaje się być sztywną imprezą... Może dlatego, że będzie pod okiem nauczycielki? Zapewne.. W każdym razie, to nie dla mnie.
Stella pociągnęła mnie za rękę w stronę schodów. Wszyscy już pewnie byli na sali integracyjnej, czy jak to się tam nazywa. Będą się ze mnie śmiać. Nie! Nie chcę!
-Chcę. Do. Pokoju!-krzyczałam, próbując przecisnąć się przez Stellę, z powrotem po schodach na górę.
-Nie, Alex!-zawołała zdenerwowana blondynka.-Nie tchórz..
Przeszłyśmy wzdłuż korytarzem, podążając za dudniącą muzyką. Błagam... Błagam! Nie chcę tam iść!
-Wejdź zaraz po nas.-szepnęła mi do ucha Stella i razem z Mish weszły do wielkiej sali, gdzie wszyscy już się bawili.
Zostawiła mnie samą! Idiotka! Teraz to oczywiste, że jeśli wejdę to... Wszyscy będą się gapić na mnie! Ugh..
Schowałam ręce do tylnych kieszeni spodenek i niepewnie weszłam do środka. Jestem prorokiem... Nie dało się nie zauważyć.. Wszyscy wlepiali we mnie swoje ślepia, jakbym Da Vinci była. Niestety... Nie jestem. To że byłam w centrum uwagi i wszystkim szczęki opadły, dobrze wykorzystała posyłając im satysfakcjonujące spojrzenie, chociaż nadal źle się czułam w tych ciuchach. Na sali było tłoczno i jechało potem... Nie czułam tytoniu, ani żadnych trunków... Właśnie tego tu brakowało. Odszukałam wzrokiem Stellę, która stała przy parapecie obok Zayna. Nie będę opisywać jego miny... Po prostu była bezcenna.
-Boże, Alex!-zawołał, łapiąc się za swoje ułożone włosy.
-Jedno słowo, jeden złamany palec, Malik.-ostrzegłam go z poważną miną.
Wszyscy się chyba dobrze bawili. Ja siedziałam na parapecie ze szklanką pseudo ponczu, obserwując wszystkie spocone pary. Ale nie tego szukałam. Szukałam burzy loków. Czemu? Nie jestem Wikipedią i chociaż powinnam znać odpowiedź na to pytanie... Nie znałam. Ale jego odnalazłam. Stał oparty przy ścianie obok Louisa, który mówił do niego gestykulując. Nie widziałam Liama, zapewne był gdzieś ze Stellą.. Ona mu nie odpuści. Natomiast widziałam Chrisa, który wlepiał we mnie swoje oczy, jakbym była kawałkiem mięsa. Mam nadzieję, że na jego leczenie jeszcze nie jest, za późno.

~*~

Rzygam....Pani Cough, wzięła mikrofon i zadedykowała ostatni kawałek wszystkim zakochańcom... Czuję się wykluczona. Niestety (albo stety) jestem singielką i jestem z tego dumna! W tłumie dostrzegłam Stellę tańczącą z Liamem i Zayna tańczącego z... Mish?! Parsknęłam pod nosem, śmiechem. To nawet.. Słodkie. 
-Zatańczy pani ze mną?-usłyszałam chropowaty głos. 
Podniosłam wzrok i ujrzałam Harrego. Jedną rękę miał wystawioną do przodu, a drugą schowaną za sobą. 
I znowu to samo... Przez chwilę będzie "fajnie" i w ogóle, a później dostanę zjebkę, nie wiedząc za co. Zachowuje się naprawdę, beznadziejnie.
-Może...-mruknęłam, patrząc na niego i po chwili spuściłam wzrok.
-Nie przyjmuję odmowy.-warknął i pociągnął mnie za rękę.
Nie ogarniam tego człowieka. Z początku te wahania nastrojów porównywałam do Zespołu Napięcia Przedmiesiączkowego, ale to się stało coraz bardziej uciążliwe. Nie możesz go wyczuć.. Nie wiesz, co jest powodem jego oschłości, oziębłości.. W sumie to nic o nim nie wiesz... 
Zaprowadził mnie na środek parkietu. Spojrzałam na niego lekceważąco. Przewrócił oczami i ujął moje dłonie i zawiesił na swojej szyi. Swoje duże, umiejscowił na mojej talii i przyciągnął do siebie. 
-Nie wierzę, że nie umiesz tańczyć wolnego.-westchnął, śmiejąc się.
-Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz..-mruknęłam, spoglądając przez jego ramię. 
Kiedy dotknął mojej dłoni, dziwne, ale nawet przyjemne spięcie przebiegło wzdłuż moich kostek u dłoni. 
Miłe, ale dziwne.. Po chwili zorientowałam się, że większość wzroków skierowane jest na nas. Poczułam się nieswojo i niepewnie, wiedząc, że jestem obiektem obserwowania.
-Patrzą na nas...-szepnęłam.-Czemu?
-Wyglądasz...Inaczej.-zmienił temat, patrząc na moje ubranie.
-To chwilowo..-wyjaśniłam.-Dla Stelli. 
-Wolę kiedy jesteś sobą..Wyglądasz wtedy...Seksowniej.-szepnął mi wprost do ucha. 
Wykonał obrót, ujmując moja rękę i zostawił, na środku sali, oszołomioną.
Nie... Wcale mnie to nie obeszło. Wcale! Ach! No i po co się oszukiwać, Alex? Obeszło.. I to bardzo. Może dlatego, że podszedł do mnie i zatańczył ze mną. Może dlatego, że powiedział, że jestem seksowna? Może dlatego, że wyszeptał mi to tak, zmysłowo do ucha... Sama nie wiem. Miałam taki mętlik i taką ochotę nawrzeszczeć na niego, z nijakiego powodu. Nigdy nie czułam nienawiści i w pewnym sensie sympatii do drugiej osoby. Nawet nie wiem, co o nim myślę.. Oprócz tego, że ma PMS*, jest strasznie irytujący i wpieprza się w moje sprawy. A! I nie odpowiada na moje pytania... Zbił mnie z tropy, zmieniając temat na mój wygląd i nie dowiedziałam, o co chodziło. Choć podejrzewam, że znowu o to samo... Harry ze mną rozmawia. Harry ze mną zatańczył... Teraz już wiem, jak to brzmi. Harry ze mną zatańczył. Zatańczyłam z nimi. Przystojnym, aczkolwiek denerwującym chłopakiem, który nie pozwala o sobie zapomnieć. Który miesza mi w głowie i wprawia  w zakłopotanie.
-Co to było?!-wrzasnęła Stella kiedy wróciłyśmy do pokoju.
Ja nadal byłam w szoku. Byłam w szoku, po tym co się stało. I starałam się nie dać tego poznać po sobie. Ale to tylko pozory.. W końcu pęknę.
-Chyba dyskoteka.-próbowałam zmienić dyskretnie temat.
Nie było Mish, ani Fel. Założę się, że gdzieś w krzakach pieprzą się ile wlezie... To tylko przypuszczenia.
-Alex błagam...-jęknęła blondynka.-Tańczyłaś z nim... Co się między wami dzieje?
-Nic. Prawdopodobnie, nie lubię go bardziej od ciebie.
-Ej!
-To nic osobistego.-mruknęłam.
-Nie obrażę się, bo wiem, że myślisz inaczej. Ale to nie zmienia faktu, że zatańczył z tobą!-nie dawała za wygraną.
Stanęłam na umywalką w łazience i przyglądnęłam się sobie. Stella dołączyła do mnie, siadając na zamkniętym sedesie. Przewróciłam oczami i zdjęłam jednego kolczyka.
-Nie jesteśmy w podstawówce. To, że ze mną zatańczył nie ma znaczenia.-zauważyłam, próbując przybrać obojętny ton. Zdjęłam drugiego kolczyka i włożyłam je do oddzielnej kosmetyczki.
-Myślę, że podobasz mu się. Jesteś, prawdopodobnie, pierwszą dziewczyną z którą rozmawiał i zatańczył od Rebeccki.  Myślę również, że on też ci się podoba...
-A ja myślę, że powinnaś zająć się sobą i Liamem, Stell.-zauważyłam.-Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, kochanie.
Uderzyłam w jej czuły punkt. Od razu rozgadała się o jej tańcu i rozmowach. I o tym, jak on ją rozśmiesza i w ogóle, jaki on jest przystojny. Przystojny był.. To tyle, co mogłam o nim powiedzieć. Nie znałam go.
Wolę wysłuchiwać paplaniny Stelli, niż mówić o Harrym i o mnie.. Moich uczuciach. Bo kim ona jest, żebym jej o tym mówiła? Nie darzę jej zaufaniem... Lubię ją, pół na pół. W każdym razie, jeszcze nie teraz, złotko.
Po pół godzinie wróciła Mish i Fel. Położyłam się do łóżka i udawałam, że śpię, na wszelki wypadek, gdyby pani Cough wpadła zobaczyć, czy śpimy. Zaczekałam tak godzinkę. Kiedy było wpół do dwunastej wstałam z łóżka. Założyłam trampki i narzuciłam bluzę, na szarą bokserkę i zabierając ze sobą paczkę papierosów ruszyłam do wyjścia.
-Gdzie ty idziesz?-usłyszałam zaspany głos Stelli.
-Zapalić. Śpij!-syknęłam.
Jeszcze mi przesłuchania brakowało. Nie miałam za dużo czasu, bo światło z pokoju nauczycielki, było zapalone, czyli nie spała.
-Oduczę cię palenie, Alexis!-zagroziła na wpół śpiąc.
Ona nie kontaktowała, co się dzieje. Możliwe, że gadała to równocześnie śpiąc.
-Jeszcze raz mnie nazwiesz, Alexis, lampucero, to nogi z dupy ci powyrywam!-warknęłam i wyszłam z pokoju.
Przeszłam na palcach wzdłuż korytarza. Stały tam schody. Weszłam po nich, na. Mały, ciemny korytarzyk i jedne szare dni. Pchnęłam i moim oczom ukazał się, widok na to miasteczko. Duże jezioro, oświetlony motel, sklepy i duży deptak. Wyglądało naprawdę cudownie!
Wiatr mocno wiał po moich nogach. Szlag by trafił, krótkie spodenki! Nie byłam tam sama. Męska sylwetka siedząca, nie daleko krawędzi. Mogłam się domyśleć.. Harry.
-Godzina policyjna, dawno minęła.-odezwałam się podchodząc do niego bliżej.
Włożyłam papierosa do ust i podpaliłam go zapalniczką.
-Mógłbym to samo powiedzieć, Tobie.-zauważył, nie odrywając wzroku od krajobrazu. -Ile papierosów dziennie wypalasz?
-Tutaj tylko pięć.-odparłam, strzepując popiół.
Usiadłam obok niego, podciągając kolana pod brodę.
-Tylko?-spytał, śmiejąc się.
-I po co to robisz?-spytał.
-To już nałóg.-odparłam wymijająco. -Przez ciebie, żadna z dziewczyn nie daje mi spokoju.
Harry parsknął śmiechem i przeczesał swoje włosy. Cholera, przestań! To takie... Seksowne? Tak. Chyba tego określenia powinnam użyć.
-To było do przewidzenia.-mruknął.
-Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.-przypomniałam.-Czemu wszyscy są tacy zdziwieni, że z tobą rozmawiałam, zatańczyłam..?
-Dobrze wiesz, Alex.-wszedł mi w słowo.
-Wiem tylko tyle, co powiedziała mi Mish... Wolę usłyszeć prawdę.-dodałam.
Harry pokręcił zrezygnowany głową. Poczułam wibrację w tylnej kieszeni spodenek
Zmarszczyłam czoło, czytając po raz kolejny wiadomość. Chyba się lekko przestraszyłam.
-Co jest?-Harry odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mój telefon.
-Tak..-odparłam, przydeptując butem szluga. -Pójdę już.
Zmieszana odwróciłam się w stronę drzwi i z powrotem wróciłam do pokoju











Elie: Matko... Trudno mi było pisać ten rozdział, ale nawet mi się podoba.. Co sądzicie? Proszę Was o więcej komentarzy, bo wiem, że czytacie więc proszę skomentujcie! ; *
Cieszycie się na trasę? Ja co chwilę odświeżam stronę.. Jaram się! *.*

niedziela, 15 września 2013

Fifth




Nie! Nigdy więcej! Nigdy więcej z Mish w pokoju. Ona gada przez sen! Serio, nie bardzo mnie obchodzi, co się stało z butami od Valentino. Jak naprawdę mam do głęboko w dupie! Stella normalnie spała, Felicia (wybranka Mish) również spała, chociaż przykryta po nos, kołdrą. Tylko ja wierciłam się zna dwóch stronach łóżka. Usypiałam na półgodziny i znowu się budziłam, bo ta mamrotała coś pod nosem.
Tak więc wstałam, niewyspana!
-Jak się spało?-spytała Mish przeciągając się.
Wzięłam poduszkę i cisnęłam w nią z całej siły.
-Wstajemy!-usłyszałyśmy głos nauczycielki w korytarzyku.
Mruknęłam zniesmaczona i wstałam z łóżka, ówcześnie je ścieląc.
-Jest piękna pogoda, więc po śniadaniu idziemy na basen!-zarządziła nauczycielka i wyszła.
Nigdy bym się nie spodziewała, że w Anglii, piętnastego września może być jeszcze 28 stopni. Nigdy prze nigdy, bym nie przypuszczała. W każdym razie nie chciałam iść na basen. Co prawda strój miałam i wszystkie inne potrzebne rzeczy też, ale naprawdę. Nie chciałabym, że Chris patrzył się, jak ściągam ciuchy, pod którymi mam bikini. On jest naprawdę zboczony!
Zajęłam miejsce w łazience i ochlapałam twarz zimną wodą. Ja serio żałuję... To miejsce to jakieś zadupie! To nic nie ma! Nuda, nuda, nuda. Musi się coś dziać, ale raczej nie ma, co liczyć.
Założyłam czarne bikini i lekką sukienkę. Związałam włosy w koka i wyszłam z łazienki.
-Czy ty zawsze musisz ubierać się na czarno?-spytała Stella, zakładając krótkie dżinsowe spodenki.
Czasami zazdroszczę jej urody. Jest śliczną blondynką z pięknymi niebieskimi oczami i nieskazitelną cerą.
Łatwo jej znaleźć chłopaka.Nie jestem pewna, czy miłość istnieje. Ostatniego chłopaka, miałam w wieku piętnastu lat i wystraszyłam go,  wizerunkiem "Iron Maiden", na mojej koszulce. Jednym słowem. Chłopcy się mnie bali.
Tak czy siak, to nie jest dla mnie priorytetem. Najważniejsze jest to, żeby ta głupia wycieczka się skończyła.
-Lepiej już chodźmy.-mruknęła Felicia, zakładając na głowę kapelusz.
Fel, była tak piękna, że aż brzydka. Podwójne dołeczki, lazurowe, przejrzyste oczy, lekkie piegi  i rude włosy. Ugh.. Rzygam tęczą!
Wyszłyśmy z pokoju, a w holu czekało już większość osób. Skierowałam się do toalety, by ukrycie zapalić.
Wczorajszy cały dzień poświęciłam i nie zapaliłam. Mama uznałby to, za święto! Weszłam do pomieszczenia, w którym nie było nawet oznaczeń damsko-męskich. W każdym razie, modliłam się, żeby nikt mnie nie przyłapał. Wyjęłam zapalniczkę i podpaliłam papierosa. Nie wiem jak ludzie żyją, nie paląc? Nie wyobrażam sobie teraz życia bez palenia... Kiedy palę jestem wolna od stresu, przynajmniej na tą jedną minutę. Czasami sobie myślę, że gdybym nie wydała tylu pieniędzy na fajki, to może i byłoby mnie stać na torebkę, 985 funtów, dokładnie taką jak ma Mish.
Usłyszałam kroki, w toalecie. Przestraszona, że to może być nauczyciel, wyjrzałam zza kabiny. Odetchnęłam kiedy, ujrzałam Harrego.
-Wszyscy już dawno poszli.-mruknął, przeglądając się w lustrze.
Czemu tu nie ma, oddzielnych toalet?! Ten ośrodek, to jakieś dno. Przynajmniej pokoi, nie mamy wspólnych.
-Możesz przynajmniej tu, nie palić?-spytał, zirytowanym tonem.
-Drażni cię to?-podeszłam do niego bliżej, z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
-Owszem.-odparł szorstkim tonem.
Wsadziłam papierosa do ust i mocno się nim zaciągnęłam, po czym wypuściłam powietrze, wprost na Harrego. Spiorunował mnie wzrokiem. Wrzuciłam szluga to kibelka i wyminęłam Stylesa, wychodząc z łazienki. Zbiegłam na dół, gdzie przy wyjściu czekała reszta.
-Gdzieś ty była?-spytała Stella, kiedy grupą ruszyliśmy w stronę basenu.
Nałożyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wykorzystując to, że nikt nie może napotkać moje wzroku, dyskretnie spojrzałam na Harrego, który wlókł się w milczeniu ze swoimi znajomymi.
-Musiałam zapalić.-mruknęłam i uniosłam oczy ku niebu.
Gdzieniegdzie można było dostrzec, malutkie obłoczki. Niebo było prawie czyste, a słońce mocno grzało po plecach. Nadal nie mogę zrozumieć, że jest taka pogoda. To naprawdę zdumiewające!
Basen znajdował się niedaleko. Nie było tłumów, ale nie było też całkiem pusto. Jakieś małe, rozwydrzone dzieci biegały wokół basenu, lub na zjeżdżalnie. Razem ze Stellą wzięłyśmy leżaki i poszukałyśmy wolnego miejsca. Znalazłyśmy wolne miejsce, naprzeciwko dużego basenu. Ściągnęłam sukienkę i wpakowałam ją do torby, po czym spoczęłam na leżaku.
Moja cera jest bardzo dziwna. Jestem blada, to fakt, ale nie wiadomo ile będę, leżeć na tym cholernym słońcu, to i tak gówno mi to da. Może lekko złapie, ale to by było na tyle.
-Nie zamierzacie się kąpać?-spytał znienacka Zayn.
Już był cały mokry. Zmierzwił swoje czarne włosy i strzepał zimną wodę, na mój brzuch.
-Zayn!-warknęłam.
-Nie, nie zamierzamy.-odpowiedziała Stella.
-No tak, przyszliśmy na basen, żeby się nie kąpać. Logiczne.-zażartował wywracając oczami.
Zsunęłam okulary z nosa i wystawiłam mu środkowy palec. Malik pokrzywił się i odszedł.
Nie zamierzałam się kąpać. Woda jest zimna, poza tym nie specjalnie lubię pływać, ani przebywać w wodzie. Serio, już wolę choćby cały dzień, leżeć na tym pieprzonym leżaku razem ze Stellą.
Spojrzałam na zegarek w telefonie. Wskazywał jedenastą, a mieliśmy tu być do piętnastej. Czułam się jakby to było lato, a my jesteśmy na wakacjach, a nie wycieczce szkolnej.
Pani Cough, nie bardzo wstydziła się swojego pomarszczonego ciała i spokojnie leżała na leżaku w jednoczęściowym stroju kąpielowym, obok pedagoga, który jest z nią w ramach pomocy. Bezwstydna kobieta!
-Alex!-usłyszałam, jak ktoś mnie woła. -Alex!
Przewróciłam oczami i wstałam. W basenie ujrzałam Harrego. Przeczesał swoje mokre włosy do tyłu. Teraz miałam pełne pole do popisu i mogłam przyjrzeć się bliżej jego tatuażom. Zdobiły jego ręce, klatkę piersiową i brzuch.
-Czego?-warknęłam, podchodząc do niego.
-Możesz mi pomóc?-spytał.
Nachyliłam się nad nim, unosząc jedną brew.
Czyżby Harry Styles potrzebował pomocy, właśnie ode mnie? Cóż za zaszczyt!
Niespodziewanie złapał mnie za rękę i wciągnął do wody. Szok termiczny! Dwa słowa! Przeżyłam szok termiczny!
-Co ty, kurwa, robisz?!-wrzasnęłam, przecierając dłońmi twarz.
Co za pajac! Byłam cała mokra, moje włosy tego nie przeżyją, a musicie zapamiętać, że są bardzo niesforne. Byłam na niego wściekła! Poza tym, od kiedy z niego taki żartowniś? Myślałam, że to Harry Styles - Góra Lodowa. A tu surprise! Łał! Serio, nie spodziewałam się!
Jego linie twarzy, z łagodnych zmieniły się w poważne. Humor również wyparował.
-Ratuje cię, od tego natręta.-warknął, spoglądając na Chrisa, który z cwanym uśmieszkiem, przygląda się całej sytuacji.
-Za często mnie ratujesz, Harry.-zauważyłam obojętnie.-Jestem już dużą dziewczynką, potrafię sobie sama radzić.
-Efekty są kiepskie.-stwierdził, jak na niego przystało.
Spiorunowałam go wzrokiem i wyszłam z basenu. Wróciłam do Stelli, która z niedowierzaniem, patrzyła to na mnie, to na Harrego, który wrócił do swoich znajomych.
-Nie wierzę, że to się dzieje.-szepnęła, obracając się na brzuch.-Co ty z nim robisz, Alex?
Przewróciłam oczami. Gadka szmatka. Powracamy to tematu, Harrego i jego złamanego serduszka? Uu...Dobre, Alex! Powróciłam do swojej pozycji na leżaku. Nikt nie miał prawa mi więcej przeszkadzać.
Nikt! Już do końca dnia planowałam, smażyć się, a resztę (czyt. Harry Styles) mieć w dupie.
-Gorąca jesteś.-usłyszałam szept Chrisa, który oddalił się od nas.
Po prostu, przeszedł obok mnie, powiedział, to co miał powiedzieć i odszedł.
-Spierdalaj!-warknęłam.
Jak zwykle, jego słynny uśmieszek. Denerwujący. Jest zbyt pewny siebie. Myśli, że ja również padnę mu w ramiona? Och powodzenia, skarbie! Nie wiem, co widzi w nim połowa dziewczyn z klasie, ale moim zdaniem, nie ma w nim nic specjalnego. Może zęby, bo ma białe i proste, ale to tyle. Ohydne oczy, ohydne włosy, ohydny on cały!



~*~

Chuj z tym! I tak się nie opaliłam! Mam to w dupie! I tak jest jesień, za nie długo zima. Nikt nie będzie patrzeć na moje nogi.
Po obiedzie mieliśmy godzinę wolnego, a później "dyskoteka". Doprawdy, podniecające. Przynajmniej dla Stelli, która sikała w majtki. Modliłam się, że zapomniała o tym, co rano mówiła i nie zdziwi się jeśli powiem, że zostaje w pokoju. Serio, to nie moje klimaty. Nie ma alkoholu, nie można zapalić, co to za zabawa? Naprawdę, żadna. Nie kręci mnie impreza, bez używek. Po prostu.
-Właśnie!-zawołała.-Alex, jesteś w moich rękach! Będziesz wyglądać czadowo, wieczorem!
Niech to szlag! I znowu los jest przeciwko mnie. Całe moje życie, jest na przekór. Dziękuje! Nie trzeba było! Westchnęłam poirytowana, kiedy Stella wepchała mnie do łazienki, ze stertą jej ciuchów. Dlaczego wszystko musi być takie kuse i kolorowe? Oczy bolą...
-Stella, nie ubiorę tego!-zawołałam, zza drzwi.
-Nie marudź!-krzyknęła.
Ugh... Nie wierzę, że to robię. Jakby moja matka mnie zobaczyła, to chyba ze śmiechu by padła. Nigdy prze nigdy nie byłam ubrana w coś, co zakrywa tylko istotne rzeczy na moim ciele. Nie ma mowy! Nigdzie tak nie pójdę! To wstyd! Zwłaszcza, że wiedzą jaki jest mój styl, a to "coś" nim nie jest! To jest upokarzające.
Uchyliłam drzwi i weszłam do pokoju. Opadły im szczęki. Mówiłam! Nie pasuje mi taki styl, okej? Nigdy więcej nie posłucham Stelli.
-Wyglądasz..-zaczęła Mish.
-Pięknie.-dokończyła za nią Stella.
-Oddaj mi ten płaski brzuch!-jęknęła Felicia.
-A mi cycki!-dodała Mish.
No może faktycznie, nie miała za dużych, ale uwierzcie mi. Gdybym mogła, to podzieliłabym się. Moje piersi zawsze mi przeszkadzały. Naprawdę. One były za duże, ale to u nas rodzinne. Teraz już mi to tak, bardzo nie przeszkadza, ale w podstawówce, ludzie z klasy dziwnie na mnie patrzyli.
-Nie pójdę tak. Nie ma mowy.-zaprzeczyłam stanowczo, krzyżując ręce na piersiach.
Krótkie spodenki są w porządku, gdyby nie były tak jaskrawo turkusowe. Bralet, czy jak to się
tam nazywam, odkrywał za dużo, czułam się naga. I do tego te buty.. Kto normalny nosi trampki na podwójnej podeszwie? Wielkie brawa dla Stelli McCoy!
-Nawet tak nie mów, Alex! Wyglądasz czadowo! Wszystkim szczęka opadnie!-zapewniła blondynka.
No i właśnie tego się boję...



Elie: Przepraszam, że tak długo... Nie wiem co się dzieje, z moją weną. Wyparowuje i wgl.. Poza tym mam problemy osobiste i jakoś nie za bardzo mogę sobie z nimi poradzić. Obiecałam rozdziały regularnie, ale to jest sytuacja kryzysowa. Wybaczcie! Nie wiem kiedy następny. Postaram się w tym tygodniu.
Całuję! ;*

środa, 11 września 2013

Four



Harry 
Leżałem w łóżku, już od półgodziny, ale nie marzyło mi się wstawać. Wolałem nie iść w ogóle do szkoły.
W każdym razie liczyłem na to, że szkołę również, podtopi tak jak cały Catford. O tym marzyłem.
Odpocząłbym od Niej. Alex, Alex, Alex... To imię, od początku tygodnia, daje o sobie znać. Dziewczyna o długich brązowych włosach, przenikliwym spojrzeniu i całkiem pewnej siebie postaci, zajmowała cały czas moje myśli. Denerwowała mnie swoją pewnością siebie.. To, że mi się sprzeciwiała i była obojętna na moją osobę. Denerwowało mnie wszystko, a zwłaszcza to, że zaznajomiła się z Zaynem i tą idiotką Stellą.
Zayn tu chuj... Nie wiem, jak mogłem się z nim przyjaźnić?  To jak się zachował było szczeniackie. Chociaż po szkole i tak krążą inne plotki, więc nie zamierzam się wychylać. Nikt nie wie, co było powodem mojego rozstanie z Rebeccą i nikt nie wie, że to ona puściła się z moim najlepszym przyjacielem -Zaynem. Chociaż on się wszystkiego wypierał... Nie. Życie już mi dało kopa, więc nie widzę sensu, w sumie to niczego.
Zazwyczaj nie ufam nikomu. Nawet swoim "kolegom", czyli Louisowi, Chrisowi i Liamowi. Może są w porządku, ale... Niestety. W każdym razie, Alex jest typem dziewczyny, która intryguje. Jest bardziej, jak chłopak. Imponuje mi tym, że nie zachowuje się, jak Stella, czy Mish, albo pozostałe dziewczyny w klasie. Nie jest też wariatką, taką jak Raven, która czasami rozmawia z Alex. Brunetka jest po prostu sobą, to mi się podoba. Nie lubię kiedy ze mną pogrywa, sprzeciwia mi się i lekceważy mnie. Ale jest w niej coś, co nie pozwala mi o niej zapomnieć. Jej usta, z papierosem w ustach i wygląd, chyba mi się po prostu podoba.
Do mojego pokoju wbiegła, Camie. Dziewczynka wskoczyła do mnie do łóżku i przytuliła się. Jej blond kosmyki włosów opadała na pyzatą buźkę, a malutkie rączki, spoczywały na moim torsie. Camie miała tylko cztery lata, ale była mądrą dziewczynką. I bardzo ją kochałem.
-Kłócili się...-wyszeptała, bawiąc się skrawkiem koszulki.
Biedna nie wiedziała co się dzieje. Nie rozumiała tego.  Nie moim obowiązkiem jest, mówić o tym "rodzicom". Ale to oni sami, powinni się nią zająć, bo ja jestem tylko bratem. I mam wrażenie, że ona traktuje mnie poważniej, niż ich.
Usłyszałem, jak coś z trzaskiem uderzyło o ziemię.
-Zaczekaj tu.-poleciłam i wstałem z łóżka.
Przebrałem się w czarne dżinsy i koszulkę z RollingStones'ami, po czym zszedłem na dół. Ojca już nie było. Nigdy nie stanie, ze mną twarzą w twarz. Zawsze będzie uważać, że nadal mam 12 lat.
Mama kucała, zbierając odłamki szkła z podłogi. Z jej wargi sączył się krew.
-Znowu ci to zrobił?-warknąłem.
Milczała. Nie zaprzestała zbierać.
-Zajebie go.-rzuciłem i skierowałem się do wyjścia.
-Harry, nie!-zawołała i podbiegła do mnie.-To pod wpływem złości.
-No a jakżeby inaczej!? Przecież nie z miłości!-krzyknąłem.
Spuściła wzrok i wróciła do kuchni.
Nie wiem ile czasu się to ciągnie i jak długo będzie, ale obiecuje. Jak tylko będę pełnoletnie, wyprowadzę się z domu i zobaczymy, kto będzie zajmował się Camie. Bo szczerze, to nie wierzę, żeby w końcu się mu postawiła. Nie wierzę, w żadne jej słowo. Już nie.
-Przynajmniej postaraj się zająć, Camie. Bo za nie długo i ciebie będzie się bać.-mruknąłem i wziąłem torbę na ramię, po czym wyszedłem z domu.
Moja "rodzina", a właściwie jej brak, jest dla mnie czymś normalnym. Od dwóch lat, w domu panuje patologia, ale mi to zwisa. Na początku się tym przejmowałem, bo chciałem, żeby nasza rodzina była idealna, ale później już wszystko było mi obojętne. Wolałem tylko, żeby nikt o tym nie wiedział. Nie rozumiem. Skoro ojciec, nie kocha matki, to po co  z nią jest, po co tu mieszka (choć wyjeżdża często na delegacje)? Nie wiem. Zostawia jej pieniądze i myśli, że to wszystko naprawi. Ona połowę z tego daje mi, żebym się odczepił. Mi to pasuje. Przychodzę tam tylko spać.
Omijałem duże kałuże, choć to wprawdzie nie było możliwe. W końcu ujrzałem budynek szkolny. Zamknięte było boisko szkolne. Kilkoro uczniów stało przed budynkiem, w tym Alex z Zaynem, którzy kończyli palić papierosy. Jej wizerunek kojarzył się z taką buntowniczką, z papierosem w ustach i butelką wódki w ręce.
Wszystko się zgadzało. Nie wiem tylko, czy piła nałogowo. Nagle podszedł do nich Chirs. Zdenerwowałem się, bo Chris często napominał o Alex. O jej tyłku i piersiach. O jej całej. O tym, że chciał by ją przelecieć i ona na pewno mu się nie oprze. Gotowało się we mnie, kiedy tak o niej mówił. Po prostu... Po prostu nie lubię, jak tak o niej mówi. Zwłaszcza wiem, jaki on jest.
Chris uśmiechał się do niej, a trzymała swoją obojętną minę, co chwilę, wkładając papierosa do ust. Zayn szepnął jej coś do ucha i odszedł. Była z nim sam na sam. Postanowiłem do nich podejść.
-Chris.-odezwałem się.
-Cześć, stary!-przywitał się klepiąc mnie po ramieniu.
-Co tam?-spytałem, spoglądając na Alex.
Dziewczyna była zbulwersowana. Ja tylko się odezwałem!
-Wybij swojemu koledze pewne fantazje, bo nigdy się nie wydarzą.-syknęła i rzuciła papierosa na ziemię, po czym przygniotła go butem i weszła do środka.
Spiorunowałem go wzrokiem.
-Co?!-spytał.-Tylko żartowałem!
Pokręciłem bezradnie głową i również wszedłem do budynku.


Alex


Weszliśmy po kolei do sali i zajęliśmy swoje miejsca. Stella mówiła, że cała szatnia jest podtopiona, a przez dach, nad salą gimnastyczną, już przecieka woda. Jak oni chcą nas uczyć, w tym burdelu?! Szkoła powinna zostać zamknięta.
Powiesiłam torbę na krześle i podparłam ręką brodę. Chris to zadufany w sobie, pajac! Wiem, że w tym wieku hormony buzują najbardziej, ale mógłby to zachować dla siebie. Gdybym nie była normalna to raczej, bym nie zrozumiała co miał na myśli mówiąc: "Mam nadzieję, że wkrótce wybierzemy się na randkę i zdejmę z ciebie czar". To było bardzo głupie, ale czego ja się mogłam spodziewać? Naprawdę, ta szkoła jest beznadziejna.
Po chwili do klasy weszła nasza wychowawczyni.
-Dzień dobry!-zawołała, bez entuzjazmu. Postawiła teczkę na biurku i podeszła do tablicy.
-Zapewne widzieliście, co się dzieje, w naszej szkole. I mam dla was wiadomość. Pewnie dobrą...-ogłosiła.-Macie dwa tygodnie wolnego!
Cała klasa zaczęła klaskać, krzyczeć i gwizdać.
-Ale..-przeciągnęła.-Pierwszy tydzień wybierzemy się na wycieczkę, pięciodniową. Od środy i w niedziele wrócimy. Następny tydzień jest dla was. I na koniec.. Lekcję przez dziś i jutro odwołane!



~*~

-Nie chcę jechać!-jęknęłam, leżąc na łóżku.
Wyjęłam lizaka z buzi i podłożyłam poduszkę, pod głowę.
-Przecież się spakowałaś.-zauważyła mama, przeglądając się w lustrze.
Już od godziny siedziałyśmy u mnie w pokoju. Ona pytała mnie o szczegóły wycieczki, równocześnie przygotowując się na wyjście do knajpy, ze swoimi nowymi "koleżankami".
-To Stella.-poprawiłam ją.
-Aaa, tak.-zgodziła się.-To ta blondyneczka. Wydaje się być sympatyczna.
-Ta, jasne.-mruknęłam.
Kiedy Stella "wpadła" do mnie wczoraj, zaczęła mnie przekonywać, żebym jechała (chociaż to nie obowiązkowe). Na początku była załamana, po bal przeniesiono na piątek, za dwa tygodnie. Nie zbyt mnie to interesowało, bo nie zamierzałam iść, tak czy tak. W każdym razie, żeby poprawić jej humor, zadeklarowałam, że jadę, a ona chciałam mnie spakować. Przyszła do mnie i kiedy zobaczyła moją szafę.
-O boże!-zawołała.
-Co?-spytałam marszcząc brwi.
-Nic kolorowego, z cekinami, albo pstrokatego. Rany, Alex!
Cóż... Moja szafa nie jest kolorowa. Przeważa, czarny, zielony i bordowy. Ale lubię styl rockowo-punkowy. Kurtki, lub kamizelki skórzane, są dla mnie, jak sukienki dla Stelli. Wszelkiego rodzaju ćwieki, dżety, kiedy to widzę jestem w niebie! Lubię piercing, ale bez przesady. Zawsze marzyłam, o małym kolczyku w nosie, ale poprzestałam na pępku i kilku dziurkach w uszach. Lubię ciemny makijaż. Najlepiej czarna kredka do oczy i eyeliner. O! I jeszcze czarne botki za kostkę. Jestem gotowa! Nie noszę zbędnych biżuterii, nie robię fikuśnych fryzur itd. Nie chciałam brać żadnych sukienek, bo po pierwsze, mam ich nie wiele, bo drugie nie zamierzałam iść na żadne "dyskoteki". Ale to nie zraziło Stelli. Zaoferowała, że pożyczy mi coś swojego. Boże! Jaka ona jest uparta! Czasami są momenty, w których ją nawet lubię, ale potem BUM! Rujnuje sprawę.


~*~
-Nie zapomniałaś czegoś?-spytała mama.
-Wzięłam trzy paczki papierosów, telefon i notebooka. Przeżyję.-odparłam, jeszcze sennym głosem.
-Alex, nie wiem, czy pomysł z papierosami, to dobry pomysł. -uparła się.
-Dobry!-zawołałam.-Lecę!
Pomachałam jej i wyszłam z domu. Założyłam na ramię torbę, od Calvina Kleina i pomaszerowałam do szkoły. Mieliśmy jechać, do jakiegoś zadupia, pod Londynem. Wiedziałam, że te pięć dni będzie się ciągnąć w nieskończoność. Z planu, wynikało, że większość czasu możemy spędzać, dowolnie i wychodzić poza teren ośrodka (normalnie, jak w wariatkowie) od godziny 16.00 i najpóźniej wracać do 22.00. Cóż za pomysłowość! W każdym razie, nawet nie wiemy ilu osobowe są pokoje. Może jedno? Odpowiadałoby mi to. Jestem przerażona, obiadami i śniadaniami. Kolacji nie jadam, a nawet jeśli to można wyjść. Tydzień ze Stellą, 24/h  + tępa Mish. Ugh! Za jakie grzechy.
Podeszłam pod budynek szkoły, gdzie czekał duży autokar i większość uczniów. Stella kiedy tylko mnie dostrzegła, podbiegła zostawiając swoją wielką (serio wielka) walizkę.
-Myślałam, że nie przyjdziesz!-zawołała.
Ja też, pomyślałam.
Była połowa klasy, zresztą tak jak było mówiono. Nie wszyscy jechali. Liczyłam na to, że może Harry też nie będzie jechać, ale jak zwykle, los jest przeciwko mnie. Nie! Zabierzcie mnie stąd, ja nie jadę! Za żadne grzechy! Ledwie wytrzymuję sześć lekcji ze Stellą, a co dopiero pięć dni?! Tylko z Zaynem można się jakoś dogadać. Nie wiem, dlaczego przyjaźni się ze Stellą, ale... Szacun.
-Uwaga! Wsiadamy!-zawołała nauczycielka.
Westchnęłam i podążyłam do wejścia.


~*~
Nie pytajcie jak? Nie wiem! Stella ma coś takiego, że ulegasz. I tak wylądowałam siedząc z nią, na tyłach autokaru. Starałam się jej nie słuchać, ale zaczęła pieprzyć, coś o Kim Kardashian i jej dziecku, więc wyjęłam z torby "Vanity Fair" i zaczęłam czytać. To była jedna z moim ulubionych gazet. Nie ze względu na to, że mama tam pracuje. Po prostu ją lubię.
-Jezu, jak ja jej nie lubię!-mruknęła Stell, patrząc na zdjęcie Miley Cyrus.-Zeszmaciła się.
Jechaliśmy cztery godziny. Był jeden postój w McDonald'ie. Cała droga przeminęła, naprawdę dobrze. Choć sama jestem zdziwiona. Stella, potrafi zachowywać się normalnie. Nie jest taka głupia, jak się wydaje. Normalnie da się z nią porozmawiać i pożartować. Nawet nie przypuszczałam. Musi być częściej "normalna". Zakażę jej kontaktów, z Mish.
Miasteczko było dość małe, ale po drodze do ośrodka, zauważyłam małą pizzerię, deptak, kilka sklepów i duży basen odkryty. Od razu Stella, zaczęła wypominać mi, o bikini, które ona sama mi spakowała.
-Jesteśmy razem w pokoju.-oznajmiła blondynka, kiedy siedziałyśmy na kanapie w holu, czekając na kluczyk. Były pokoje czteroosobowe.
-Weźmy Mish.-zaproponowała.
-O nie!-wrzasnęłam.-Nie ma mowy! Zgłupieję przez nią.
-Posłuchaj. Weźmy Mish i pozwólmy wybrać jej koleżankę. Będzie spędzać z nią czas.
-Dobrze myślisz, panno McCoy.-przybiłam jej piątkę i odebrałyśmy kluczyk.
Pokoje miały w środku łazienkę, małą i nie zbyt piękną, ale miały. Była duża, szafa i mały przedpotopowy telewizor "Grundig". Ściany były, szpitalno-białe, a zasłonki miały dziury. Korytarze, były piękniejsze niż, pokoje.
Po rozpakowaniu się poszliśmy zjeść obiado-kolację.
Usiedliśmy do dwóch stołów, które znajdowały się na sali. Stella usiadła obok mnie, a Zayn z Mish, przed nami. Nie zwracałam uwagi, na pozostałe osoby siedzące przy stole. Harry i jego znajomi, a także reszta klasy, siedzieli przy drugim stole.
-Pływam w jego oczach.-westchnęła Stella.
Wskazała dyskretnie na Liama.
-Ty nie umiesz pływać.-zauważyła Mish, przeżuwając.
Ratujcie!


Elie: Słuchajcie! Przepraszam! Nie chciałam tak zawalić! Nie wiem, co się stało? Naprawdę mi przykro. Obiecuję, że w następnym będzie więcej Halex. Postaram się! Przepraszam i pozdrawiam!




sobota, 7 września 2013

Three




Obudziłam się w swoim łóżku... Nie wiem, jak i kiedy, ale tak było. Pamiętam, że wczoraj poszłam do knajpy. Spotkałam Tima, upiłam się dwoma piwami (słaba głowa) i... Spotkałam tego gnoja! To on mnie stamtąd zabrał. Żeby później nie było. Nie prosiłam go. On mnie na siłę wyciągnął! Wyprowadziłam go też z równowagi kiedy chciałam pójść do parku. Moje hobby: denerwowanie Stylesa. Spojrzałam na zegarek.
Fuck! Mimo mojej głowy, która była strasznym ciężarem, wstałam z łóżka i popędziłam do łazienki.
Przemyłam buzię, przeczesałam włosy i przebrałam się ze wczorajszych ciuchów i wpakowałam je do kosza na pranie.
Miałam wrażenie, że moja głowa eksploduje! Nie mogłam jej utrzymać na szyi. Co chwilę traciłam równowagę i myślę, że byłoby lepiej gdybym została w domu.. Najlepiej w toalecie, ale gdyby mama się dowiedziała, że wczoraj się schlałam.. Nie byłoby fajnie. Złość na Harrego nadal mi nie minęła.. Jak on może?! Nie znam go, on nie zna mnie. Najlepiej gdybyśmy sobie w drogę nie wchodzili. Nie siadam przy jego stoliku, więc niech się odpierdoli! Ale nie! On jest uparty i musi być wtedy, kiedy nie trzeba! Przypudrowałam trochę worki po oczami. Miałam wrażenie, że wyglądam gorzej niż zwykle. Ale tak wyglądałam! To było horror. Gdyby było ładnie założyłabym okulary przeciwsłoneczne, ale niestety. Deszcz...
W ogóle, jak on się dostał do mojego domu? Jak go odnalazł? W sumie to nie było trudne. Na pewno dobrał się do mojej torby, a przy kluczach do domu mam adres, co... Nie jest dobrym pomysłem. Na szczęście, klucze nadal były w torbie, także... Nie. On nie jest złodziejem. Wyszłam z łazienki próbując złapać równowagę w butach i zeszłam na dół. Mamy nie było. Jest dobrze. Założyłam torbę na ramię i skierowałam się do holu. Na komodzie leżały okulary przeciwsłoneczne. Może nie uznają mnie za wariatkę?


~*~

Doszłam bez szwanku do szkoły. Jedynie z papierosem i puszką redbulla. Inaczej zasnęłabym na lekcji angielskiego. W każdym razie, kiedy weszłam spóźniona do klasy, oczywiście wszystkie wzroki powędrowały na mnie. Moja mina ciągle była obojętna i skierowałam się do pustego miejsca obok Stelli.
-Panno Harrison.-zaczął Houston.-Cieszę się, że zaszczyciła nas pani swoją obecnością. W takim razie, co było powodem, dla którego przyszła pani spóźniona, aż...-spojrzał na zegarek na swoim prawym nadgarstku.-Trzydzieści minut?
Był zirytowany. Nie wiem, czy tym, że się spóźniłam, czy dla tego, że nadal trzymałam puszkę stojąc przy ławce. Podparłam się jedną ręką ławki, kiedy znowu straciłam równowagę.
-Ja.. Miałam ciężką noc.-oznajmiłam.
Pomruki śmiechów w klasie dodały mi lekko odwagi, więc posłałam nauczycielowi wymuszony uśmiech i zajęłam miejsce.
Kątem oka widziałam, jak Harry śmieje się patrząc na mnie. Wahania nastroju, jak w ciąży.. Tak. To rzeczywiście typowe.. Zwłaszcza u siedemnastolatków. Chłodny wieczorem, promienny rano.  W każdym razie, jest moim pierwszym wrogiem. Pomijając natrętną Stellę i Zayna, ale jego jeszcze przeżyję.
-Wyglądasz strasznie.-mruknęła Stella.
Spojrzałam na nią zdenerwowana.
-No co ty?
-Normalnie, jak cień.-dodała.
-Stella.-warknęłam.
-Spokojnie, darling!-odezwała się w końcu.-Zaraz coś na to poradzimy.
Byłam przerażona. Poczynając od tego, że lekcja jeszcze trwała dziesięć minut. Nie lubię przychodzić na drugą lekcję. Zazwyczaj nie mogę się przyzwyczaić. I tak było tego dnia. Kiedy oddaliśmy kartkówki panu Houstonowi, który zagroził, że i tak nie będzie miał, co sprawdzać, bo jesteśmy tumanami. W każdym razie Angielski nigdy nie sprawiał mi kłopotu, tak jak wtedy.
Wyszliśmy z klasy i skierowaliśmy do stołówki.
-Chodźmy na zewnątrz!-zaproponowała Stella.
Nie! Nie mogę się pokazać, tak całej szkole. Pomyśleliby, że jestem pobita, a co gorzej, na kacu. Nie to nie wchodziło w grę. Musieliśmy usiąść w środku. Moje wymówki nie przekonały Stelli, co za uparta dziewczyna! Cały czas mi wypominała, że po korektorze, którym zakryła moje worki pod oczami, już nic nie widać. Ale ja i tak byłam swojego zdania. Czułam od siebie alkohol. Czułam też, że powoli mnie opuszcza pozostawiając bez sił. Jeszcze nigdy nie upiłam się po dwóch piwach.. Nie licząc tej wódki. Nawet nie wiem, jakiej firmy to piwo. Ścięło mnie od razu.
Ugięłam się pod zrzędzeniem Stelli i poszliśmy z tackami na zewnątrz. Założyłam okulary, chociaż było pochmurno. Nadal nie wierzyłam w słowa Stelli. Dziewczyny, którą znam nie całe dwa dni. W każdym razie, ruszyli przodem do stolika, kiedy mnie w połowie drogi znowu zachwiało. Tylko wtedy myślałam, że upadnę. I zapewne tak by się stało gdyby ktoś mnie nie złapał za łokieć i przytrzymał. Ktoś zwanym Harrym Stylesem.
-Uważaj!-warknął.
Spiorunowałam go wzrokiem.
-Nie podziękujesz?-zapytał.
-Za wczoraj, nie.-odparłam pewnie.-Nie prosiłam cię, ani o to, żebyś mnie stamtąd zabrał, ani o to, żebyś odwiózł mnie do domu.
-Byłaś zalana.-stwierdził, chłodno. -Nie poradziłabyś sobie beze mnie.
-Nie bądź taki pewien.-mruknęłam.
Otworzył swoją torbę i wyjął z niej grubą książkę. Później okazało się, że to moja książka. Pierwsza część trylogii "Pięćdziesiąt twarzy Greya".
Wręczył mi książkę, a na jego twarzy zagościł cwany uśmieszek.
-Nijak wiąże się z twoją wczorajszą, propozycją.-dodał na odchodnym.
Zmarszczyłam czoło i po chwili zorientowałam się, że wszyscy ukradkiem patrzą na mnie. Ta szkoła jest dziwna. Nie można porozmawiać na środku patio, bo co? Bo on? Wielki Harry Styles? Proszę...
Usiadłam obok Zayna, naprzeciwko Stelli. Oni też dziwnie na mnie patrzyli.
-No co?-spytałam, skołowana.
-Rozmawiał z tobą.-powiedział Zayn.
-Jesteś dziewczyną.-dodała Stella.
Uniosłam jedną brew.
-To zbrodnia?-spytałam.
-Czemu z tobą rozmawiał? I czemu dał ci tą książkę?-zasypywała mnie pytaniami Stell.
-Oddał, nie dał.-poprawiłam ją.
-Harry nie rozmawia, z żadną dziewczyną. -myślał na głos Zayn.
-Ogarnijcie się!-warknęłam.-To nie była rozmowa. To coś w stylu...
-Rozmawialiście.-weszła mi w słowo Stella.
Ugh! Nie! Nie da się z nią porozmawiać. Ani z nią, ani z Zaynem. Co w tym złego, że z nim rozmawiałam? To nie zmienia faktu, że i tak go nie znoszę. I być może ostatni raz usłyszałam jego chrypkę i ostatni raz patrzyłam w te zielone ślepia. Wszystko możliwe, że nasza jakże krótka znajomość właśnie się zakończyła.
Przewertowałam kartki książki, aż w środku napotkałam coś. To była tabletka aspiryny. O boże! Dał mi tabletkę na kaca. On to ma tupet! Na serio! Musi okazać się tym, doroślejszym i poważniejszym, ani nie jak ja, nieprawdaż?
Obróciłam się w jego stronę. Nie patrzył na mnie. Rozmawiał ze swoimi znajomymi. Ugh... To sprawa awaryjna. Muszę wziąć tą aspirynę, bo nie przeżyję kolejnych dwóch lekcji. I jeszcze apel. Nie, nie dam rady.
Nalałam wody do plastikowego kubka i wrzuciłam tabletkę.
-Harry ci ją dał?-spytała blondynka unosząc  brwi.
Spojrzałam na nią znacząco i upiłam łyk wody.



~*~
Stałam oparta o filar i patrzyłam, jak "chuda" dyrektorka, wspina się na podest. Stałam, jak najdalej na tyle. Przypatrywałam się dochodzącym uczniom, z młodszych klas. Wszyscy zgromadzili się w auli.
Ta szkoła to dno. Nie ma wartościowych osób. Większość z nich to podróbki Mish i nie mówię tylko od dziewczynach. Nie wiem, od kiedy faceci malują sobie usta, błyszczykiem... O! Albo pudrują policzki.
To nie fajne... Facet powinien być jak najbardziej męski. Coś w stylu Harrego, albo Zayna. Chłopak, który zawsze ma nieogarniętą fryzurę.. Lekki zarost, jak u Malika. I to jak się zachowują. Tak normalnie. Jak facet. A nie coś typu. "YOLO bro". W sumie to nawet nie ma sensu, ale ja się nie znam. Nie słucham "electro pop'u" cokolwiek to jest. Jestem bardziej od rocka. Nirvana, Guns'n'roses, czy RollingStones.. W każdym razie nie kręcą mnie boysband'y i tego typu rzeczy.
Nadal zastanawiałam się, co Harry miał na myśli mówiąc o mojej wczorajszej propozycji. W ogóle tego nie pamiętam. Nie wiem, kiedy dokładnie to było. Jakby ktoś wyciął mi kawałek z życia.
Teraz czułam się o wiele lepiej. Aspiryna pomogła i po kolejnej lekcji, czułam się już całkiem dobrze.
Nagle podbiegła do mnie Mish. Boże za jakie grzechy?!
-Ze szczegółami proszę..-zapiszczała, stając obok mnie.
Spojrzałam na nią, jak na idiotkę. Ja chyba jestem lekko zacofana.
-Rozmawiałaś z Harrym. Wszyscy o tym mówią.-oznajmiła.
-Co w tym takiego, interesującego?-zdenerwowałam się.-Rozmawiasz z dziesiątkami chłopców codziennie i nie ma z tego wielkiego "halo", a jak ja rozmawiam z nim to już, afera.
-Ty nic nie rozumiesz?-spytała.
Może Mish wydaje się być głupia. Znaczy jest, ale pamięć ma niezłą. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami, chociaż mogła je pominąć. W każdym razie chodziło o to, że w pierwszej klasie liceum Harry miał kogoś. Był zupełnie innym chłopakiem. Zawsze uśmiechnięty, radosny i zabawny. Kolegował się, ze wszystkimi dziewczynami, jak i chłopakami. W drugim semestrze doszła do nic, Rebecca. Brązowowłosa piękność, jak tu ujęła Mish. I po zdjęciu, które zobaczyłam, ładna była. Harry się całkowicie się nią, zauroczył. Zaprosił ją na pierwszą randkę, potem drugą i zaczęli ze sobą chodzić. Wszyscy oprócz Harrego, wiedzieli jaką suką jest Rebecca. I kiedy już się nim znudziła, zostawiła go i odeszła z klasy. Harry się tym załamał i zrobił wokół siebie, mur, do którego nikogo nie dopuszcza. Oprócz jego kolegów. Nie rozmawia z dziewczynami, nie żartuje sobie.. Nie jest sobą.
Dla mnie to nie ma znaczenia. Dziewczynka go zraniła i on musi pokazać, że jest twardy i w ogóle, wszyscy powinni się go bać. Nie pierwsza i nie ostatnia. W każdym razie, to nie zmienia faktu, jego wahań nastroju, które naprawdę potrafią wpienić!
-To wszystko?-spytałam zniecierpliwiona.
-Tak..-zgodziła się Mish, zdezorientowana.-Jakoś się tym nie przejęłaś..
Przewróciłam oczami.
-Nie mam powodu.-ucięłam.-Jak już mówiłam. To sukinsyn!
Prychnęłam pod nosem i podeszłam bliżej tłumu.
-W tym roku zamiast typowego, balu jesiennego.-podjęła dyrektorka.-Postawiliśmy na bal maskowy!
Uczniowie zaczęli klaskać i gwizdać. Tandeta! W każdym liceum robi się takie bale, więc jakimś zaskoczeniem jest, tutaj? To nie moja liga. Nie kręcą mnie szkolne, bale, dyskoteki, czy imprezy u znajomych. Nie jestem tym tak, pod jarana, jak Stella, która już wymyśla sukienkę, w którą się ubierze. Przypominam, że bal jest za tydzień. Nie mam zamiaru iść.
-Ale czemu nie?-jęknęła Stella, kiedy wyszliśmy ze budynku.
-Po prostu. Nie kręci mnie to.-odparłam obojętnie.
-Jeszcze cie przekona.-mruknął Zayn, i poczęstował mnie papierosem.


Elie: Hej, hej! Jestem z kolejnym rozdziałem.. Przepraszam, że tak długo. Obiecuje, że postaram się dodawać regularniej. ; D Chciałam was poinformować, że w zakładce "Heros", dodałam nowe postacie, istotne w tym opowiadaniu. Całuski! ;*

niedziela, 1 września 2013

Two





Gdybym nie miała tylu rzeczy do przemyślenia, na pewno nie wróciłabym tak wcześnie do domu. Odnalazłabym jakiś długo czynny bar, gdzie mogę usiąść, wypić kawę i zabrać się za lekcje.. To zaczęło się od Manchesteru. Kontynuowałam to w Birmingham i Liverpoolu. Ale nie tym razem. Poszłam do domu...
Jakby to było jakieś święto! Mama będzie nie źle zdziwiona.
Pchnęłam drzwi i wparowałam do środka. Była w łazience. Od razu poszłam na górę do pokoju. Rzuciłam torbę pod łóżko i stanęłam przy ścianie. Położyłam ręce na podłodze i nogami odbiłam się od niej. I w ten sposób stanęłam na głowie. Tak robię kiedy muszę przemyśleć kilka spraw.
Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie widziałam tak zadufanego w sobie chłopaka.. Równocześnie tajemniczego i... Przerażającego. Przerażające, może dla normalnych dziewczyn, ale jak już wcześniej wspominałam, dla mnie strach jest jak książki.. Przeczytane rzucam za siebie. Nie dochodzi do mnie to, że on jest taki stary a będzie się kłócić o stolik na stołówce.. Co, oprócz pobicia, on takiego zrobił, że wszyscy się go tak boją? Jakiś ciul, który próbuje w życiu czegoś nowego... No proszę! Nie lubię tego typu facetów... Znaczy ja w ogóle nie mam typu. Nie ma takiego faceta, który by mi się podobał. Nie, że jestem lesbijką, ale rozważam, nie zostać feministką.. W każdym razie, miłość jest dla mnie jak fikcja.. Nie jestem romantyczna. Nie jestem czuła, ani miła. Wolę pójść na imprezę, bawić się no i na końcu zaliczyć zgona, w dobry stylu. Tak zazwyczaj spędzam weekend. Ale zauważyłam, że w klasie nie ma, choć jednej osoby podobnej do mnie. Stella jest typem, wiecznej optymistki, a nie realistki. Najlepiej cały czas chodziłaby na zakupy, malowała paznokcie i plotkowała o gwiazdach, lub osobach z klasy. Nie mówię, że jest molem książkowym. Nie wygląda. Natomiast wiem, że jest "tą" blondynką.
-Co ty robisz?-parsknęła śmiechem mama, rzucając się na moje łóżko.
Wywróciłam oczami. Czułam, że krew już spływa mi do głowy, ale nie zmieniłam pozycji.
-Stoję na głowie.-oznajmiłam.-Nie widać!?
-Coś musiało się stać.-mruknęła.-Od kiedy ty myślisz?
Znowu się zaśmiała, a ja wróciłam na nogi i cisnęłam w nią poduszką. Położyłam się obok niej. Miała mokre włosy, a owinięta była miękkim szlafrokiem. Nie zamierzałam jej mówić. To nie kwestia tego, że się wstydzę. Chodzi o to, że po tym jak tata od nas odszedł, zamieniła się na przyjaciółkę, niż mamę. W każdym razie, nie zwierzałam jej się z moich problemów, ogólnie w sumie to o niczym jej nie mówiłam. I teraz wiem, że dobrze zrobiłam. Mama wiedziała, że palę, imprezuję, a czasami piję. Ale nie byłam związana, z wszelkiego rodzaju używkami. Jak już wcześniej wspominałam, ufa mi, a ja jej. Wiem, że jeśli nie wraca na noc, to znaczy, że jest w hotelu z jakimś facetem. Moja mama korzysta z życia. I dobrze! Nie mam jej tego za złe! Obiecała mi, że już nigdy więcej nie wyjdzie za mąż i nie będzie mieć faceta, który stanąłby między nami i ja jej wierzę. Może rzadko jej to mówię, ale mocno ją kocham. Po prostu nie jestem typem, rodzinnej osoby. Myślę, że mam to właśnie po niej. Zaliczyła wpadkę ze mną w wieku 18 lat, z moim nie dojrzałym ojcem, który w końcu znalazł sobie młodszą, kiedy miałam 12 lat.
-Są tam jakieś ciacha?-spytała znienacka.
-Czy ja wiem? Jeśli mówiąc ciacha, masz na myśli chłopaków, w tych dziwnych kwadratowych okularach, to nie.-odparłam.
Nie mówiłam prawdy. Harry nie należał, do tych pryszczatych maniaków, komputerów. No i Zayn też nie. Nie zapominajmy od drużynie football'owej.. Oni są bardziej sztucznie, ale do brzydkich nie należą. Nawet jak próbowałam, nie mogłam zapomnieć o zdezorientowanej twarzy Harrego, kiedy odchodziłam w stronę domu. Bezcenne.
-Nie obchodzą mnie, siedemnastolatkowie, ale jeśli u nich to rodzinne, to może jakiegoś ojca wyrwę?-zażartowała i wstała.
-Idę na bankiet. Nie czekaj na mnie.-rzuciła i ucałowała moje czoło.
Za chwilę zniknęła za drzwiami. Sięgnęłam po MacBook'a, leżącego na podłodze. Włączyłam go i zalogowałam się na Facebooka. Mogłam się tego spodziewać. Miliony zaproszeń do grona znajomych.. Ugh. Stella, Zayn, Mish... Nie, że jej nie lubię. Mish jest jedną z "koleżanek" Stelli. Wygląda na mądrą i ogólnie taką normalną, ale to tylko pozory. Ona jest tępa, jak nożyczki z podstawówki. Kiedy Stella nazwała mnie Lex (wiem, w ogóle nie pojmuję, jak mogłam się zgodzić), to jak głupia zapytała się:
-A ona nie ma na imię, Alex?
Było tego tysiące i nie zamierzam mieć z nią bliższych konfrontacji. Nie mam cierpliwość do:
1.Dzieci.
2.Mojej babci
3. Amerykanów.
4.Blondynek.
Nie! Czekaj! Ona jest szatynką.. Bez różnicy! W każdym razie, wirtualną znajomość jeszcze przeżyję. Gorzej w prawdziwym świecie. Zaakceptowałam wszystkie możliwe zaproszenia, jednak nie miałam nic do roboty na laptopie. Nie chciałam znowu siedzieć w domu. Trzeba znaleźć jakieś miejsce, do przesiadywania.
Wtedy sobie przypomniałam, jak mama w drodze do Londynu wspominała o Timie. Tim to syn, siostry mojego, taty. Nie miałam szczególnych kontaktów z rodziną od strony taty. Wiem, że jego rodzice nie żyją. Jego siostra mieszka w Stanach. Ale Tim był najlepszym kuzynem na świecie. Chociaż rodzina taty, jest nie źle pojebana, ale on jest jedyny normalny. Świetnie się dogadywaliśmy od dziecka, ale kiedy moi rodzice się rozstali, kontakty padły. Wracając do tematu. Mama mówiła, że Tim pracuje w jakiejś knajpie, tu w okolicy. Zbiegłam na dół do kuchni, gdzie zastałam mamę, nalewającą kawę do kubka.
-Pamiętasz, jak wspominałaś o Timie.. Że gdzieś tu pracuje?-spytałam opierając się o blat.
Skinęła głową. Jakby nie mogła się domyśleć, o co mi chodzi.
-Podasz mi adres?-ponownie spytałam.
Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Nie wiedziałam, że macie jakieś kontakty.-zdziwiła się.
-Ja też.-przyznałam.-Ale chcę się z nim zobaczyć.
Mama wręczyła mi wymiętą karteczkę z adresem.
-To nie daleko.-dodała i skierowała się w stronę schodów.
Kiwnęłam głową i pobiegłam na górę po torbę.


~*~

Nie zamierzałam jechać taksówkę. Mniej więcej kojarzyłam okolicę. Mieszkamy tu już tydzień i wybierałam się dwukrotnie na długie spacery. Szłam już od dwudziestu minut i nie czułam nóg. Krótkie spodenki trzeciego września to nie był dobry pomysł, ale tak je lubię, że nie mogłam odmówić. W każdym razie to ostatni raz. Po chwili znalazłam się w centrum Catford. Było już całkiem ciemno. Szyldy restauracji i butików, a także latarnie oświetlały drogę i chodniki. W oczy rzucał się szyld KFC. Obiegłam wzrokiem główną ulicę, szukając knajpy "Street". Przeszłam na drugą ulicę i weszłam w jedną z uliczek. W niemrawym świetle można było dostrzec "Stret" Brakowało "e". Stare miejsce...
Pchnęłam ciężkie drzwi i weszłam do środka. Było ciepło, czułam papierosy i może... Marihuanę, jakieś skręty. Było sporo ludzi. Po prawej przy stole, siedzieli motocykliści, pijący litry piwa. Byli w średnim wieku, ale bardzo otyli. Na kolanach siedziały im, zapewne dziwki. Mnie to obrzydza... Fuj! Siedzenia obite było czerwoną przetartą "skórą", a stoły były z ciemnego drewna. Na wprost bar i toalety. Oprócz tych obrzydliwych motocyklistów, dostrzegłam kilka par siedzących przy oknie po drugiej stronie, którzy zajadali się pizzą.. Studenci, znajomi. Nie było tak źle... Wystrój przypominał mi trochę restaurację "Jeff's", co nawiązuje do USA. W każdym razie, nie licząc tego kurzu podobało mi się. Podeszłam do baru. Stanęła przede mną dość niska, rudowłosa dziewczyna nalewając do małych kieliszków wódkę.
-Mogę ci pomóc?-spytała przeżuwając głośno gumę.
-Szukam Tima.-oznajmiłam, próbując przekrzyczeć muzykę.
Dziewczyna ustawiła kolejkę kieliszków. Jeden postawiła sobie a drugi mi. Popatrzyłam na nią, jak na idiotkę. Z drugiej strony stawia mi wódkę, za darmo. Chwyciłyśmy kieliszki i na raz wlałyśmy zawartość w siebie. Skrzywiłam się lekko i odstawiłam kieliszek na bar.
-Zaraz go zawołam.-odparła i zniknęła za zapleczem.
Oparłam się łokciem o blat i rozejrzałam się za wolnym miejscem. Upolowałam jedno w rogu na końcu sali. Było tam ciemno, ale pewnie ciszej niż tu. Utkwiłam ponownie wzrok w pełnym białej cieczy, szkle. Upewniłam się, że nikt nie patrzy i porwałam kolejnego jednym haustem.
Mama wie, że palę. Pogodziła się z tym, rok temu. Ale o piciu nic. Nie ćpam, bo uważam, że to nie dla mnie, a poza tym nie kręci mnie to. A picie, zaczęło się też rok temu. Razem z moją dawną koleżanką, kradłyśmy trunki z barku jej ojca. Ona była dokładnie taka jak ja.. Tak samo wredna i tak samo, jędzowata. Rozumiałyśmy się. Ale kiedy zaczęłyśmy się intensywniej przeprowadzać, zaczęłam chadzać do barów, zaprzyjaźniałam się z barmanami, a później oni przemycali dla mnie butelkę piwa, albo kolejką wódki.
Miałam szczęście, że tu znajdę Tima. Odwróciłam się w stronę zaplecza, a w progu ujrzałam dobrze zbudowanego bruneta. Jak zwykle wysoki, ten jego zarost i włosy.. Sam seks! Szkoda, że jesteśmy rodziną... Odłożył szmatkę na blat i uniósł głowę. Kiedy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i wyszedł przed bar. Podszedł i mocno mnie przytulił. Chyba się stęskniłam...
-Dobra!-zawołałam.-Koniec! Zrobiło się zbyt.. Rodzinnie.
-Nic się nie zmieniłaś.-mruknął wypuszczając mnie z objęć.
Uszczypnął lekko w nos. Skierowaliśmy się we wcześniej zaklepane, przez mnie miejsce.
Było fajnie z nim porozmawiać. Nie widzieliśmy się rok czasu i tyle rzeczy do obgadania. Jego praca, moje życie.
Boże.. Ja nie wierzę, że on ciągle nie ma dziewczyny. Wiem, jakie ma zasady i stale się ich trzyma... Z taką urodą, nie można być żonaty. On jest stworzony do jednorazowych numerków. To jest gdzieś we krwi.
Gadaliśmy przez dwie godziny i myślę, że w pewnym sensie poczuliśmy się, jak za dawnych czasów. Na przykład jak spotykaliśmy się w Wigilię, wtedy kiedy nie chcący podpaliłam choinkę... Albo na Wielkanoc, kiedy oboje oblewaliśmy wszystkich z samego rana, lodowatą wodą.. To było dziecinne, ale na zawsze pozostanie w mojej, krótkiej pamięci. W końcu zaczęło nachodzić, coraz więcej ludzi i Tim musiał wracać do obowiązków.
-To może na powitanie kufel piwa?-zaproponował.-Na koszt firmy.
Czytasz mi w myślach, stary! Skinęłam "nie pewnie" głową. Nie chciałam, żeby pomyślał, że go wykorzystuje. Lepiej niech nie wie. Po chwili zjawił się z dużym kuflem i słomką. Wyjęłam książkę z torby i zatopiłam się w lekturze, co chwilę upijając łyk trunku.

~*~

Jeden kufel zamienił się w dwa. Gdybym nie znała Tima dobrze, pomyślałabym, że chciał mnie upić. I tak to zrobił. Litery w książce zaczęły się zlewać, a ja nie utrzymywałam równowagi, siedząc. Schowałam lekturę do torby. Kiedy odwróciłam głowę, ujrzałam czarną koszulę.. Czarna koszulę, później zamazaną twarz i dużo włosów.
-Alex?-spytał przyglądając mi się uważnie.
Miałam pewnie głupkowaty wyraz twarzy, ale ja nie kontaktowałam ze światem. W ogóle nie wiedziałam gdzie jestem, jak się tu znalazłam i co robiłam. Jaki był cel? W każdym razie wiedziałam to, że Harry do mnie mówił.
-Znasz moje imię..-wybełkotałam, uśmiechając się niemrawo.
-Jesteś kompletnie pijana.-zauważył.
-No co ty?-parsknęłam śmiechem.
-Dosyć.-zarządził.-Idziemy!
Wstał i szarpnął mnie za rękę.
-Nigdzie z tobą nie idę, ciulu! -wrzasnęłam.-Powinieneś mnie błagać na kolanach o przebaczenie, za cały dzień!
-Zamknij się!-warknął-Nie rób scen, bo pomyślą, że chcę cię w krzakach przelecieć.
-A chcesz?-spytałam, poruszając zabawnie brwiami.
To co gadałam było sprośne i pewnie głupie, ale chyba dobrze się bawiłam. Przynajmniej tak sądziłam. Harry posłał mi mordercze spojrzenie i pchnął do przodu.
Na zewnątrz powitało mnie rześkie powietrze. Chciałam sprawdzić, która godzina, ale cyferki na telefonie przypominały jedną wielką plamę. Na pewno było po dziesiątej. Chłopak pociągnął mnie za rękę do samochodu. Zapewne jego. To w jaki sposób mnie traktował nie uszło by mu na sucho, gdyby nie to, że byłam pijana i nie kontrolowałam się. Nie byłam workiem ziemniaków, żeby mną trącać i wytykać mi błędy.
Wepchnął mnie na miejsce pasażera i zapiął pasy. Po chwili znalazł się obok mnie.
-Gdzie mieszkasz?-spytał odpalając silnik.
Podparłam głowę ręką, opierając ją na drzwiach.
-Nie wiem..-wyjąkałam.
Chłopak westchnął poirytowany i ruszył z miejsca parkingowego.
W połowie drogi, naszła mnie ochota na spacer po parku. Było ciemno, więc liczyłam na to, że w parku będzie nastrojowo.
-Chcę do parku!-jęknęłam.
-Co?-spytał zerkając na mnie.
-Do parku! Zawieź mnie do parku!-zarządziłam.
Zachowywałam się jak małe dziecko. Ale alkohol nadal pływał w moich żyłach. Było mi gorąco, czułam rumieńce na policzkach, a do tego denerwowałam Harrego. Pasowało mi to. Jego złość w oczach, sprawiała, że humor mi się poprawiał. Nie myślałam, racjonalnie, ale pójście do parku wtedy było dla mnie, jak marzenie z dzieciństwa.
-Nie! Jest w pół do jedenastej, a ty myślisz, że będę się za tobą włóczył  parku?-spytał, lodowatym tonem.
Odebrałam to jako odmowę. Kiedy zauważyłam, że jest totalnie skupiony na jeździe dyskretnie otworzyłam okno i wychyliłam głowę. Zaczęłam wrzeszczeć ile sił w płucach.
-Idiotko!-wrzasnął ciągnąc mnie za ramię. Zamknął okno i głośno westchnął.
-Masz pięć minut w parku.-oznajmił
Skręcił w jedną z uliczek i zaparkował na chodniku. Uśmiechnęłam się sama do siebie i otworzyłam drzwi.
Widziałam, że szlachta nie ruszyła się ze swojego fotela, więc podążyłam do wejścia.
Było zielono. Wąskie alejki, jedna wielka fontanna, ale za to dużo ławek. Było pusto. Usiadłam na jednej z ławek i zaciągnęłam się powietrzem. Ach! Było idealnie.. Albo byłoby, gdyby nie ten czubek, który co chwilę wołał mnie z samochodu. W końcu zaczęło mnie irytować, więc wróciłam do samochodu.
Lekko mnie znużyło kiedy wsiadłam do samochodu. Było tam o wiele cieplej, niż na zewnątrz, więc oczy same mi się zamknęły.


Elie: Mamy rozdział drugi. Trochę przesadziłam z długością, nie uważacie? Teraz rozdziały będą pojawiać się regularnie. Co 3-4 dni. Zakończyłam tamtego bloga, także teraz będę bywać tutaj.
Dziękuje za ostatnie komentarze i czekam, na wasze wrażenia. Pozdrawiam! ;*