piątek, 10 października 2014

Thirtieth-four (part II)



Siedziałam obok Stelli na sofie w salonie sukien ślubnych. To był wielkie sklep w centrum Londynu. Bardzo popularny, bardzo drogi, ale za to godny uwagi.
Eleanor znalazła tutaj swoją wymarzoną sukienkę, w której chciała iść do ołtarza. Było to trzy tygodnie temu.
Dzień przed ślubem postanowiła sprawdzić, czy sukienka nadal pasuje na nią, jak ulał.
W środku mimo wielu osób krzątających się, oglądających suknie i je przymierzając, było zimno. Przez te białe kolory i dużo przestrzeni.
Czekałyśmy, aż brunetka wyjdzie z przymierzalni i pokaże się nam po raz drugi.
Wyjęłam telefon z kieszeni, kiedy poczułam jego wibrację. To był Harry.
Odsunęłam się delikatnie od Stelli, żeby nie zauważyła, że to on. Miała skłonności do zaglądania mi przez ramię.
Harry był uroczy. Cały czas pamiętałam, żeby nie ponieść się za daleko, ale chciałabym, żeby było tak, jak dawnie. Musiał mi pokazać, że naprawdę mu na mnie zależy. W sumie to już to wiedziałam, ale potrzebowałam jeszcze jednego dowodu.
- Co się tak cieszysz do tego telefonu? – Stella zmrużyła oczy i poklepała mnie po udzie.
- A co cię to interesuje? – odbiłam piłeczkę.
- Alex, zaczynam się poważnie niepokoić. Co się z tobą dzieje? – udała poważny ton, niczym moja matka.
- O co ci chodzi, Stell? – parsknęłam śmiechem.
- No tak, teraz obrócisz to w żart, kiedy ja staram się być poważna. Alexis, nie wkurwiaj mnie, dobrze? Dziękuję – uśmiechnęła się zdzirowato.
- Znamy się już wystarczająco długo i nadal nie zakumałaś? Nie. Mów. Do. Mnie. W. Ten. Sposób – wycedziłam przez zęby wywołując u niej salwę śmiechu.
Nie znosiłam jej, a za jednym razem ją kochałam. To była mieszanka wybuchowa, wiem.
- No z kim piszesz? – dociekała.
- Chryste Stella, czy ty musisz o wszystkim wiedzieć? – jęknęłam.
- Piszesz z nim? – uniosła brew.
Otworzyłam usta, żeby móc się jakoś z tego wybronić, ale w tamtym momencie od klęski uratowała mnie Eleanor wchodząc w sukni na podest przed lustrem.
Suknia ślubna była śnieżnobiała z dużą spódnicą i wąskim gorsetem z dekoltem w serduszko.
Z tyłu gorset był sznurowany srebrnymi paskami, a spódnica na wierzchu miała piękną koronkę.
Jednym słowem wyglądała idealnie!
Pierwsze co przyszło mi na myśl to, jak ja bym wyglądała w tej sukni? I czy w ogóle, kiedyś taką założę? Na pewno nie wyglądałabym tak pięknie, jak Eleanor, ale chciałabym kiedyś to zrobić. Wyjść za mąż.
Oczywiście nie teraz!  Może w nie dalekiej przyszłości.
- Wszyscy mają płakać ze szczęścia, kiedy mnie w tym zobaczą – zażartowała Eleanor, kiedy łzy zebrały się w jej oczach.
- Głupia, czemu ty płaczesz? – zaśmiała się Stella i wstała.
Zrobiłam to samo. Obie ją przytuliłyśmy do siebie.
- Nie mogę uwierzyć, że jutro będę żoną Louis’a –wyznała. – To jak sen na jawie!
- Reklamacji nie przyjmujemy, skarbie! – zawołałam i puściłam jej oczko.


*


Sama nie mogłam uwierzyć, że ten dzień w końcu nadszedł. Kiedyś nawet nie podejrzewałam, że będziemy się wciąż przyjaźnić, kiedy oni będą chcieli się pobrać. Cieszyłam się, że mogę być obecna na tym ślubie.
Długo nie mogłam usnąć, zastanawiając się, jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień.
Ceremonia w kościele miała rozpocząć się o piętnastej i potrwać około dwie godziny. Następnie mieliśmy przyjechać do pałacu, którego nazwy zapomniałam, ale wiedziałam, że znajdował się pod Londynem.
Był tam również hotel, w którym miała zatrzymać się rodzina El i Lou, a w tym również i my.
Wszyscy mogli pić do upadłego bez martwienia się o to, kto będzie pełnił funkcję kierowcy.
Usnęłam koło trzeciej nad ranem, a już o dziewiątej obudziła mnie Stella z Liam’em, który wpadł na śniadanie.
Jednym słowem była niewyspana.
Zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół do kuchni.
- Czy ktoś może wie, czy Zayn wrócił już z Bradford? – zapytałam, nalewając do kubka kawy z ekspresu.
- Miał wrócić w nocy, ale nie jestem pewien. Może zapytaj Harry’ego? – zaproponował Liam, przeżuwając kawałek kanapki.
- O nie! Zabraniam jej konfrontacji i tak pojawi się na ślubie, a nie chcę, żeby popsuł się jej humor – oznajmiła głośno Stella i objęła mnie ramieniem.
Oj kochana, żebyś ty wiedziała, co się wokół ciebie dzieje.
Nie wiedziałam, jak uda się ten dzień. Wszyscy myśleli, że ja Harry skaczemy sobie do gardeł, a tymczasem wróciliśmy do siebie.  Nie chciałam, żeby się dowiedzieli, bo chciałam jeszcze nacieszyć się tą wolnością. Później zacznie się, że to błąd i głupota z mojej strony… Nie miałam na to ochoty.
- Po prostu zadzwonię do Malik’a – wzruszyłam ramionami. – Obiecał, że pojedziemy na ślub jego samochodem.
- To jest niemożliwe, że oni się pobierają. Mam wrażenie, że to jakiś pieprzony żart – stwierdziła Stella, kiedy przyłożyłam telefon do ucha i czekałam na sygnał od Zayn’a.
- Taa… To totalnie chore – kiwnął głową brunet.
Uśmiechnęłam się do nich.


*

- Jak to kurwa się spóźnisz?! – wrzasnęłam do słuchawki.
Dopiero o godzinie trzynastej udało mi się dodzwonić do szanownego pana Malik’a. Okazało się, że zabalował ze swoimi kuzynami tak, że był nieprzytomny by wrócić na czas do Londynu i w czasie, kiedy z nim rozmawiałam, on stał w korku dwadzieścia kilometrów przed Londynem.
- Normalnie! Alex, przepraszam, że jak zwykle musisz na mnie czekać, ale mój samochód to nie transformer, który rozpieprzy wszystkie auta stojące przede mną!
- Zabiję cię kiedyś! – warknęłam, zapinając spódnicę.
- Rób wokół siebie, co masz zrobić, a nim się obejrzysz to…
- Dostaniesz w mordę? – dokończyłam za niego słodkim głosem.
- Nienawidzę cię – westchnął i się rozłączył.
Uwielbiałam nasze rozmowy. Zawsze były wulgarne, sarkastyczne, sceptyczne i zabawne. Mieliśmy do siebie dystans i żartowaliśmy ze wszystkiego. Zayn był moim najlepszym przyjacielem i tego nie dało się zaprzeczyć.
Dopięłam do końca spódnicę i zabrałam się z bralet. Moja kreacja nie wyglądała na normalniejszą. Nie wiem, czy wypada iść tak do kościoła, więc stwierdziłam, że założę marynarkę.
Biała obcisła spódnica sięgała mi przed kolano, a bralet tego samego koloru odsłaniał trochę brzucha. Śnieżnobiałe szpilki do szpica zawitały na moich stopach. Miałam nadzieję, że wytrzymam w nich całą noc.
Spięłam włosy w luźnego koka, pozostawiając lekko skręcone kosmyki włosów po bokach.
Umalowałam ciemno oczy i lekko różową szminką usta. Byłam gotowa. Zajęło mi to godzinę.
Schowałam do kopertówki portfel i paczkę papierosów oraz kopertę z biletami na podróż balonem. Wiem, że to najbardziej szalony pomysł na jaki mogłam wpaść, ale co innego mogłam zrobić? Dać im w kopercie 500 funtów?
Beznadzieja. Może to im się spodoba?
Zeszłam na dół, gdzie Stella krzątała się chowając ostatnie potrzebne rzeczy do torebki.
- Jadę z Liam’em kupić jeszcze kwiaty, błagam cię nie spóźnij się! – jęknęła, kuśtykając do wyjścia.
- Proszę cię, Zayn stoi w korku przed Londynem, a jest nieprzebrany i nieumyty! – przewróciłam oczami.
- Trzy światy z nim!
Stella w pięknej czerwonej sukience i jednym czarnym bucie wyglądała pięknie. Nawet stabilizator jej pasował. Oczywiście nie mogła przeżyć faktu, że ona nie ubierze szpilek na wesele i próbowała mi zabronić. Bezczelna!
W każdym razie ubrała czarne baletki, zostawiła włosy rozpuszczone i pomalowała usta czerwoną szminką.
- Spotkamy się na miejscu! – zawołała i wyszła z domu.
Westchnęłam pod nosem i sprawdziłam godzinę na zegarku. Za piętnaście minut powinniśmy wyjechać, a jego nawet nie ma w Londynie! Spóźnimy się i to będzie jego wina! Pieprzony Malik!

*

Oczywiście miałam rację. Piętnaście minut. Spóźniliśmy się piętnaście. Wielkie wejście, przy okazji mordujące spojrzenie Stelli i dużo ludzi.
Stanęliśmy z Zayn’em w ławce obok Stelli, Liam’a i Niall’a. Dyskretnie próbowałam wyhaczyć, gdzie jest Harry, ale nigdzie go nie widziałam. A może go nie było? Nie rozmawiałam z nim od rana i nie mogłam się doczekać aż go zobaczę nawet jeśli nie mogłam do niego podejść i go przytulić.
Ceremonia trwała dwie długo niekończące się godziny. Czekałam tylko na to, aż złożą przysięgę i powiedzą sobie tak. Byłam głodna i nogi bolały mnie od stania, ale starałam się być wytrwała.
W końcu padło „TAK”. Louis odsłonił welon z twarzy Eleanor i pocałował ją prosto w usta.
To było piękne. Wszyscy zaczęli klaskać. Lou złapał brunetkę za rękę i oboje między ławkami wyszli z kościoła przy głośnym wiwatowaniu.
Czyli to już? Pierwsze małżeństwo w naszym towarzystwie.
Harry’ego nadal nigdzie nie mogłam znaleźć. Nawet przed kościołem mimo wielu ludzi nie widziałam go. W końcu postanowiłam do niego napisać, kiedy w ostatniej chwili zauważyłam go, jak wsiadał do samochodu.
Trzymając dłoń na sylwetce jakiejś blondynki.

Elie: Po raz pierwszy niespóźniona! Jakie to wspaniałe uczucie! Udanego weekendu od razu Wam życzę!
Jak podoba Wam się rozdział? Jest w nim mało Harry’ego, natomiast w następnym będzie go o wiele więcej, aż wam się znudzi!
W każdym razie, co sądzicie? Znowu narozrabiał? Jakie jest wasz zdanie na ten temat.
PROSZĘ O KOMENTARZE.

Ściskam <3

sobota, 4 października 2014

Thirtieth-three (part II)



Cały dzień przesiedziałam ze Stellą w domu. Nie chciałam jej zostawiać samej, chociaż miałam w planach pójść na zakupy, ale jestem wzorem najlepszej przyjaciółki i nie mogę tak postąpić.
Oglądnęłyśmy „Śniadanie u Tiffany’ego” i „ Sok z Żuka”, zjadłyśmy obiad, porozmawiałyśmy z moją mamą przez Skype’a i tak zastał nas wieczór.
Cały dzień świetnie spędziłyśmy w domu. Nie myślałam o Harry’m, ani o Niall’u. Zapomniałam o wszystkich swoich problemach, ponieważ Stella zawsze mi pomagała. I tak też było w tamtej chwili. Może nie wiedziała o wszystkim. Gdyby to zrobiła zabiłaby mnie! Nie chciała, żebym zadawała się od początku z Harry’m. Musiałam utrzymać to w tajemnicy.
- Chcesz herbaty? – zapytałam Stelli, która rozmawiała przez telefon z Liam’em.
Blondynka kiwnęła głową. Nastawiłam wodę i wyjęłam z szafki kubki, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Spojrzałam na Stellę, która zmarszczyła czoło w zdziwieniu tak, jak ja.
Wzruszyłam ramionami i opatuliłam się swetrem, po czym ruszyłam do drzwi.
Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam je.  W progu stał Harry. Miał na sobie czarna bluzę i naciągnięty kaptur na głowę. Pojedyncze loki wystawały mu bo bokach, co dodawało mu uroku. Ręce miał schowane w kieszeniach bluzy.
- Co ty tu robisz? – zapytałam szeptem i odwróciłam się na sekundę sprawdzając, czy Stella nas nie widzi. Byłabym trupem.
- Nie było cię na uczelni, a Zayn powiedział mi, co się stało Stelli. Jak się czuje? – zapytał, zaglądając mi ponad ramię.
- Skręciła kostkę – odparłam. – Po co tak naprawdę przyszedłeś?
Brunet uśmiechnął się szeroko i oblizał, koniuszkiem języka, dolną wargę.
- Chciałem cię zobaczyć – powiedział i wszedł do środka.
Stella głośno się śmiała, rozmawiając z Liam’em przez telefon, więc wykorzystałam tą sytuację i zaciągnęłam go po schodach do mojego pokoju.
Nie miałam pojęcia, co robię i dlaczego? Ponadto nie chciałam go wypuścić. Co się ze mną działo? Powinnam o nim zapomnieć, ale nawet nie starałam się tego zrobić. Nawet nie wiedziałam, czy odpowiada mi sytuacja, w której się znajdowaliśmy.
- Mówiłam ci już, że powinniśmy utrzymać wyłącznie przyjacielskie stosunki – przypomniałam mu i usiadłam na łóżku.
Odgarnęłam włosy z twarzy i westchnęłam głośno.
Harry oparł się o ścianę i spojrzał na mnie z bladym uśmiechem.
Czułam, że powie, coś co zmieni ten wieczór i sprawi, że albo go popsuje, albo go poprawi.
- Chcę to naprawić – oznajmił nagle. – Chcę zacząć od nowa i chcę ci pokazać, że naprawdę cię kocham, Alex. Potrzebuję cię. Już dłużej nie wytrzymam.
Poczułam dreszcze na plecach i nerwowy ból w podbrzuszu. Moje oczy stały się wilgotne.
Sposób w jaki o tym mówił, z taką nadzieją sprawiał, że czułam się okropnie. Nie chciałam go odrzucać, chciałam dać mu kolejną szansę, ale nie potrafiłam.
- Nie chcę znowu przechodzić przez to piekło – szepnęłam i pociągnęłam nosem.
Harry niemal natychmiast odepchnął się od ściany i kucnął obok mnie.
- Obiecuję, że nie będziesz. Obiecuję ci, że nigdy cię nie opuszczę i nie skrzywdzę, a przynajmniej nie w taki sposób – ujął moją dłoń. – Daj mi szansę.
- Potrzebuję czasu – stwierdziłam i otarłam wierzchem dłoni zimną łzę.
- Rozumiem. W czwartek Zayn wyjeżdża do rodziny, a ja planuję posprzątać na strychu razem z Camie. Wpadniesz? – zapytał.
Patrzyłam przez chwilę w jego oczy bez żadnego skrępowania. Były pięknie zielone. Nie mogłam mu odmówić. Nie potrafiłam.
- Pewnie – kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się przez łzy.




*

Nie mogłam się doczekać czwartku tak, jakbym była znowu nakręconą nastolatką w liceum.
Przez ten czas starałam się nie zajmować sobie myśli Harry’m i czwartkowym wieczorem. Chodziłam do pracy, na uczelnię, przynosiłam notatki Stelli i tak w kółko.
Raz przyjechała do nas Eleanor informując nas o tym, że w piątek odbędzie się ostatnia przymiarka sukni ślubnej. Ten tydzień był zwariowany, ale naprawdę udany.
Stella narzekała, że nie będzie mogła ubrać butów na obcasie, a wesele już w sobotę. Ja również byłam podekscytowana. W końcu dwójka moich najlepszych przyjaciół brała ślub. To niesamowite! Poznałam ich dwa lata temu, to byli tacy gówniarze, którzy uwielbiali tylko pić i się bawić. Nie mówię, że coś się zmieniło, ale na pewno dojrzeli.
W czwartek nie było mnie na uczelni, cały dzień spędziłam w pracy, gdzie było urwanie głowy. Multum nowych klientów, kilka rachunków i do tego pan, który pieprzył coś po czesku, a nie potrafił mówić po angielsku.
Szczerze powiedziawszy byłam zmęczona i chciałam pójść do domu i położyć się spać.
Stella ciągle zasypywała mnie pytaniami, gdzie wieczorem wychodzę i po co, więc skłamałam, że idę z Denny na wieczorne zakupy. Nie można pominąć faktu, że lekko się obraziła, ale musiała mi to wybaczyć.
W końcu udało mi się wyjść z domu. Byłam ciekawa, czy coś się tam zmieniło. Po raz pierwszy od dwóch lat miałam zobaczyć Camie. Zastanawiałam się, co z jego rodzicami, ale nie chciałam się z tym spieszyć.
Na dworze było szarawo i do tego chłodno. Opatuliłam się grubym, szarym kardiganem i zapukałam do jego drzwi. Byłam lekko zdenerwowana. Miałam nadzieję, że to będzie tylko i wyłącznie sprzątanie strychu. Nie mogło być inaczej.
- Jak zwykle spóźniona – westchnął, kiedy otworzył drzwi i stanął w progu.
- Winna – zaśmiałam się. – To i tak tylko pięć minut.
- Zawsze to coś – puścił mi oczko i wpuścił do środka.
W domu było przyjemnie ciepło i pachniało… Typowym mężczyzną. Wyczułam zapach perfum Zayn’a zmieszanych z perfumami Harry’ego i coś jeszcze, czego nie mogłam rozpoznać.
Powiesiłam torebkę na wieszaku i zdjęłam buty.
- Chcesz coś do picia? – zawołał Harry z kuchni.
- Uratuj mnie herbatą! – odkrzyknęłam i weszłam do salonu.
W telewizorze leciał Spongebob. Cami musiała tu być. Ona uwielbiała tą bajkę, która dla mnie było kompletnie głupia. Cóż… Nie będę o tym dyskutować z siedmiolatką.
Usiadłam na kanapie, kiedy w tym czasie pojawił się Harry z kubkiem herbaty. Tego potrzebowałam. Okropnie zmarzłam  chociaż to już kwiecień. Mam nadzieję, że w sobotę będzie cieplej. Moja sukienka, a raczej komplecik nie jest stworzony na temperaturę piętnastu stopni.
- Alex! – usłyszałam cieniutki, dziewczęcy głosik i tupot nóżek zbiegających ze schodów.
Po chwili poczułam rączki wokół swojej szyi. Camie przytuliła mnie od tyłu i zachichotała uroczo.
- Cześć młoda! – uśmiechnęłam się do niej, ale powoli traciłam oddech. – Camie udusisz mnie!
- Na mój widok tak nie reaguje – zauważył sarkastycznie Harry i wystawił język swojej siostrze, a ona odpowiedziała mu tym samym.
- Trzeba mieć ten urok, skarbie – uśmiechnęłam się do niego zawadiacko. – Bierzmy się za te graty! – klasnęłam w dłonie, po czym wstałam i zabierając ciepły kubek z herbatą ruszyłam na górę.


*

Siedzieliśmy już na strychu od dobrych dwóch godzin przy jednej, za to dobrze oświetlającej pomieszczenie lampce. Było tam ciepło i nie tak klaustrofobicznie, jak sobie wyobrażałam. Mieliśmy dużo roboty. Dwa zapełnione wory śmieci, pięć pudełek z albumami i tysiące innych nie użytecznych rzeczy.
Przy okazji dobrze się bawiliśmy. Camie starała się nam pomagać, ale kiedy odnajdywała swoje stare zabawki odłączała się od pomocy, aż w końcu zasnęła na materacu.
Podjęłam się uporządkowania małego regału z książkami, gdzie znalazłam winyle.
- Powiedz proszę, że masz gramofon – odezwałam się podekscytowanym głosem, kiedy wyjęłam winyl z opakowania okładki Mama Cass.
- Ta.. Stoi w tamtym rogu, a co? – mruknął, odrywając się od przeglądania starych pamiątek z wakacji.
Zachichotałam pod nosem i ruszyłam w stronę gramofonu. Ukucnęłam przy nim i położyłam na nim płytę. Po chwili usłyszałam cudowne wykonanie „ Dream A Little Dream Of Me”.
Uwielbiałam stare piosenki, chociaż mój gust muzyczny o tym nie świadczył, ale naprawdę niektóre utwory uwielbiałam.
Spojrzałam na Harry’ego, który odłożył ramkę ze zdjęciem na dywan i podszedł do mnie. Ujął moje dłonie i z uśmiechem na twarzy ułożył je na swojej szyi, a dłonie położył na mojej talii.
- Biedna, nadal nie potrafisz tańczyć wolnego – pokręcił ze zrezygnowaniem głową, na co oboje się zaśmialiśmy.
Wspomnienie z czasów liceum.
Kołysaliśmy się w rytm muzyki i wcale nie czułam się niezręcznie. Wtedy zastanowiłam się, dlaczego wczoraj mu powiedziałam, że nie jestem gotowa. Dlaczego to sobie wmawiałam? To nieprawda. Kochałam go i sama to rozumiałam. Problemem było to, że nie chciałam tego ujawnić. Nie chciałam nikomu tego pokazać, bo wiedziałam, że nie będą tego popierać. Ale ja wierzyłam Harry’emu, wierzyłam, że się zmienił. I chciałam, żeby było tak, jak dawniej. Dopiero wtedy to sobie uświadomiłam. Nie chcę już dłużej trzymać się na dystans. Kochałam go.
Harry, jakby czytał w moich myślach, popatrzył mi w oczy, a później na moje usta.
- No na co czekasz? – zapytałam.
- Powiedziałaś, że nie chcesz się spieszyć – zauważył.
- Pieprzyć to, co powiedziałam – niespodziewanie wpiłam się w jego usta.
To było niesamowite uczucie, poczucie jego warg po raz pierwszy od dwóch lat. Były miękkie, ciepłe i były jego. Miały w sobie to coś, czego nigdy nie potrafiłam opisać. Wiedziałam, że należą do niego. Po tym mogłam to rozpoznać.
Język Harry’ego delikatnie wsunął się do moich ust, a jego zjechały trochę niżej i przycisnęły mnie do niego.
Nie chciałam, żeby zaszło to za daleko. Po pierwsze Camie spała nieopodal na materacu, a po drugie chciałam stawiać małe kroczki.
Po chwili oderwałam się od jego ust.
- Tęskniłam za tym – szepnęłam, nadal trzymając dłonie na jego szyi.
- Nie pozwolę ci więcej odejść – odszepnął.
Posłałam mu półuśmiech. Zrozumiał wszystko, co miałam na myśli.
Naprawdę tęskniłam za tym. W tym momencie poczułam, że to on mnie wypełnia. Przez ten cały czas miałam w sobie pustkę, ale wtedy było idealnie. Jego mi brakowało i nie chciałam przechodzić przez to jeszcze raz. Nie miałam zamiaru.


*

Kiedy wróciłam do domu było przed jedenastą. Chyba nie mogłam być bardziej szczęśliwa, niż w tamtym momencie. To po prostu było nie do opisania. Nie chciałam już z tego rezygnować, ale postanowiliśmy to na razie trzymać w sekrecie. Oboje wiedzieliśmy, że nikomu z naszych znajomych by to się nie podobało, więc na razie uznaliśmy, że nie ma potrzeby im o tym mówić.
Chcieliśmy się nacieszyć sobą bez szumu.
- Ileż można być na zakupach? – zapytała Stella, kiedy weszłam na piętro do jej pokoju.
- Trochę się zagadałyśmy – westchnęłam i machnęłam ręką.
- Byłyście na zakupach i nic nie kupiłyście? – zmarszczyła brwi.
- Nic nie znalazłyśmy – skłamałam i wzruszyłam ramionami. – Tak bywa.
- Aha – kiwnęła głową. – El do mnie dzwoniła i powiedziała, że o trzynastej jest przymiarka.
- Doskonale, Stell – oznjamiłam. – Dobranoc.
Odwróciłam Dobrze – odparłam i nawet nie wiedziałam, kiedy uśmiech sam wkradł mi się na usta.
- Alex, skarbie, dobrze się czujesz? – uniosła jedną brew.
-
się i wyszłam z jej pokoju.
Miałam sumieniu to, że skłamałam no, ale co? Miałam powiedzieć, że jestem kurewsko zakochana w Harry’m Stylesie?

Elie: Jak zwykle spóźniona. I znowu jeden dzień. Nie miałam jak dodać rozdziału, bo go nie dokończyłam, a moja przyjaciółka wczoraj u mnie nocowała.
W każdym  razie pięknie dziękuje za ostatnie komentarze, mam nadzieję, że pod tym będzie o wiele więcej, misie!
A jak wam mija sobota? I co sądzicie o powrocie Halex? Kto cieszy łapka w górę!
Czekam na wasze opinię i ściskam! 

sobota, 27 września 2014

Thirtieth-two (part II)



Poranek zaczął się okropnie. Obudziłam się w swoim aucie na fotelu obok Stelli i Eleanor.
Czułam się połamana, głowa mi pękała, a moje powieki były jak klocy. Miałam ochotę przespać cały dzień i chodzić tylko siusiu. Zrobiłabym to, gdyby nie fakt, że byłam umówiona z Harry’m. Nie chciałam go wystawić, bo miałam ochotę się z nim spotkać.
Kiedy odszukaliśmy znajomych Eleanor pojechaliśmy na brunch* do jakiejś knajpki, bo byliśmy okropnie głodni.
Ja miałam problem z tym, że kiedy widziałam jedzenie, od razu robiło mi się niedobrze. Jeszcze tak wielkiego kaca, nigdy w życiu nie miałam. nawet po powrotnej imprezie do Londynu.
Zjadłam niewiele, ponieważ zaraz po tym musiałam już wracać do domu. Stella była umówiona z Liam’em, a ja nie zamierzałam nikomu mówić, że wychodzę z Harry’m. Nikomu by się to nie spodobało. Szczególnie Eleanor i Stelli.
Pożegnałyśmy się z nimi i wróciłyśmy do domu. Wzięłam gorący prysznic. Śmierdziało ode mnie wódką, której chyba wypiliśmy litry.
To był cudowny wieczór panieński. Striptizerzy zaskoczyli Eleanor, ale świetnie się bawiliśmy. Naprawdę było super.
Niestety teraz trzeba za to zapłacić. Po odświeżeniu się dochodziła trzecia.
Dzień zmarnowany. Byłam nie do życia. Marudna, zrzędliwa i trochę opryskliwa. Normalka, jeśli chodzi o kaca.
Ubrałam na siebie czarne dżinsy, brunatnozieloną bluzkę z długim rękawem i brązowy kardigan.
Rozczesałam włosy i stwierdziłam, że się nie układają, więc zaplotłam je w kłosa.
- Wyłaź z tej łazienki, zdziro! – jęknęła Stella i walnęła w drzwi pięścią. – Mam ważną wizytę z moim chłopakiem i nie zamierzam się spóźnić przez ciebie!
Parsknęłam śmiechem pod nosem, bo z tonu jej głosu zrozumiałam, że zdycha tak samo, jak ja.
Otworzyłam drzwi, lekko ją popychając.
- A ty gdzie się właściwie wybierasz? – zapytała podejrzanym tonem.
- Nie twój interes – uszczypnęłam ją w nos. – Nie każ Liam’owi czekać.
Klepnęłam ją w tyłek i wepchnęłam do łazienki.
Weszłam do swojego pokoju i zostawiłam tam kosmetyki. Schowałam do torebki portfel, tabletki przeciwbólowe i sięgnęłam po telefon na komodzie.
Miałam dwie wiadomości. Jedną od Harry’ego, a drugą od Niall’a. Postanowiłam najpierw sprawdzić tą od Styles’a. Napisał, że czeka pod moim domem.
Skorzystałam z okazji, że Stella była pod prysznicem i wyszłam z domu, tak by mnie nie zauważyła.
Harry faktycznie czekał na mnie w swoim samochodzie.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam do środka.
- Już myślałem, że usnęłaś, czy coś – zaśmiał się i odpalił silnik.
- Chyba mam największego kaca, w historii kaców – westchnęłam i odczytałam wiadomość od Niall’a.
Nie chciałam, żeby się o tym dowiedział, ani węszył i starałam się jakoś wymigać od tematu. 
Nie wiem, czy mi to wyszło, ale chciałam zapomnieć o tym i skupić się na naszym spotkaniu.
- To gdzie jedziemy? – zapytałam, wyciszając telefon i chowając go do torby.
- Kawa byłaby super, ale to taki słabo oryginalny pomysł. Co powiesz na kręgle? – zaproponował.
 Na początku zbił mnie z tropu. Kręgle? Dlaczego nagle zmienił zdanie? Miała być kawa i tylko to, a kręgle? To trochę inna sprawa, chociaż bardzo kusząca. Szliśmy tylko i wyłącznie jako przyjaciele. To nie była jakaś randka.
- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci tyłek – parsknęłam.
Nie wiem, co się między nami zmieniło, ale się zmieniło. Przeszliśmy od nienawiści do miłości, potem do rozstania i ponownej nienawiści, a teraz… Teraz zachowywaliśmy się, jak dobrzy znajomi.
Problem był taki, że nigdy nie postrzegałam go jako przyjaciela. Nawet w tamtym momencie. Cały czas myślałam o nim inaczej. Zastanawiałam się, jak się bawił, na wieczorze kawalerskim Louis’a? Czy nie ma kaca? Chciałam go przytulić i sprawić, żeby znowu był mój. Pragnęłam tego, ale cały czas coś mnie blokowało i mówiło mi, że muszę się powstrzymać i trzymać się na dystans. Nie chciałam, żeby ponownie mnie zranił, ale tym samym chciałam być blisko niego. Dlatego zgodziłam się dzisiaj spędzić z nim popołudnie. I cieszyłam się, że jedziemy na kręgle i możemy się dobrze bawić.
W końcu przez dwa lata nie miałam z nim kontaktu.


*

- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci tyłek – zaintonował mój głos, kiedy puściłam kulę, a ona wpadła na boczny tor. Wystawiłam mu środkowy palec i usiadłam na sofie, obserwując jego poczynania.
Wziął kulę w rękę i z perfekcyjną precyzją rzucił ją na tor tak, że zbiła wszystkie kręgla.
- Strike, kochanie! – krzyknął triumfalnie.
- Och, wal się – warknęłam i wstałam.
- Wyszłaś z wprawy? – zapytał, kiedy podeszłam wybrać kulę.
- Oczywiście, że nie! – zaprzeczyłam i włożyłam palce w trzy dziurki różowej kuli. – W Stanach co piątek chodziliśmy na kręgielnie.
- I biedna zawsze przegrywałaś – stwierdził, udając współczucie.
Sprowokował mnie i przez niego byłam cholernie wściekła, więc cisnęłam kulę szybko po torze tak, że strąciłam wszystkie kręgle.
Odetchnęłam z ulgą i byłam pełna podziwu. Nie byłam najgorsza w kręgle, ale również nie najlepsza. Przecięta. Tym razem było inaczej.
- Muszę cię częściej wkurzać – nie zorientowałam się, kiedy stanął za mną i wyszeptał mi te słowa do ucha. – Masz ochotę na przerwę?
Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową. Usiedliśmy na sofie i wzięliśmy do ręki nasze napoje. Ja postanowiłam nie przesadzać z alkoholem i postawiłam na wodę, ale pozwoliłam Harry’emu napić się piwa i zaproponowałam, że ja wrócę do domu. Zawsze to okazja, żeby poprowadzić jego „mućkę”, a już dawno tego nie robiłam. To sama przyjemność!
Przycisnęłam plasterek cytryny w wodzie słomką i upiłam łyk.
- Jak wygląda życie w Stanach? – zapytał, opierając się bokiem o sofę.
Spojrzał na mnie swoimi zielonymi, zaciekawionymi oczami. Wyglądał na naprawdę zainteresowanego.
- Bardziej kolorowe, niż tutaj – odparłam entuzjastycznie. – Wszyscy są tam o wiele bardziej mili, niż tutaj. Często się uśmiechają i każdy mówi sobie „dzień dobry”, nawet jeśli się nie znają. To niesamowite!
- Podobało ci się? – uniósł brew.
- Myślę, że tak. Poznałam wielu fajnych ludzi, z którymi imprezowałam i chodziłam do pracy – wyjaśniłam.
- Pracowałaś tam? – roześmiał się zdziwiony.
- A żebyś wiedział, że tak! Pracowałam w kawiarni i przebrzydła mi kawa w tamtym czasie – zaśmiałam się.
- Chciałabyś tam kiedyś zamieszkać? – jego ton głosu był poważniejszy.
Mówił naprawdę i oczekiwał odpowiedzi. Czyżby bał się, że znowu wyjadę? Zależało mu na tym? Zaskakiwał mnie coraz bardziej i byłam skłonna uwierzyć mu, że naprawdę mnie kocha.
- Nie sądzę. Moja mama i Jionni na pewno tam zostaną, ale to nie miejsce dla mnie. Moim domem jest Wielka Brytania i zawsze będzie – wzruszyłam ramionami i ponownie upiłam łyk wody.
- Cieszę się, że to powiedziałaś – mruknął z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dołeczki pogłębiły się, kiedy jego uśmiech poszerzył się. Wyglądał uroczo. Uśmiech zawsze odejmował mu kilka lat i zawsze działał pociągająco.
Harry był ideałem każdej dziewczyny. Gdyby mnie tu nie było pewnie miałby wianuszek wokół siebie.
Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał szerokie ramiona, zarys klatki piersiowej i brzucha. Jego ręce pokrywały tatuaże, które zawsze mi się podobały.
Z twarzy wyglądał bardzo młodo, ale zachowywał się czasami poważnie. Miałam wielkie szczęście, że kiedyś był mój, ale ja to ja. Zawsze coś spieprzę.
- Uznajmy, że był remis – postanowił patrząc na ekran telewizora, wiszący nad torem, który wskazywał wynik gry.
Parsknęłam śmiechem i kiwnęłam głową.
- Wracajmy – westchnęłam i wstałam z sofy.

*

Kiedy zatrzymałam samochód pod domem Harry’ego, który znajdował się zaledwie kilka domów dalej od mojego, dochodziła siódma wieczorem, ale nadal było jasno.
Nie mogłam doczekać się, kiedy zacznie robić się coraz cieplej i w końcu nastanie lato. Pragnęłam tego, ponieważ to moja ulubiona pora roku.
Są wakacje, można wyjechać za granicę i cały czas się bawić. Niestety tego roku będę musiała zadowolić się dwutygodniowym urlopem w pracy.
- Świetnie się bawiłam – przyznałam, oddając mu kluczyki do samochodu.
- Ja też – dodał. – Dawno nie spędziliśmy tyle czasu razem bez żadnej kłótni.
- Taa… To prawda – przytaknęłam śmiejąc się. - Przyznam się że wahałam się co do tego wyjścia. Nie chcę ukrywać, że to, co zrobiłeś bardzo mnie bolało, ale tym samym chcę o tym zapomnieć i cieszyć się nowym tobą. Zdecydowanie bardziej mi się podoba. 
Harry zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na mnie z niekrytą radością w oczach.
- Do jutra? – uniósł brwi, tak jak zwykle ma to w zwyczaju i mrugnął do mnie.
- Do jutra.


*

Z rana wstałam z uśmiechem na twarzy, chociaż na dworze było pochmurno i brzydko.
Londynie zaczynasz mnie wkurwiać! Chociaż raz chodź ze mną na ugodę.
Widać, że w nocy padało, a wiatr kołysał gałęzie drzew, na których powoli wyrastały liście.
Ziewnęłam przeciągając się i związałam włosy w kucyka.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szare, marmurkowe dżinsy z wysokim stanem i czarną bluzkę z odkrytym brzuchem i krótkim rękawkiem.
W dolnej części garderoby wyszukałam czarne botki za kostkę na wysokim obcasie.
- Kurwa mać! – usłyszałam krzyk Stelli z dołu.
Nie przejęłabym się nim, bo zazwyczaj z rana klnie. Rozleje kawę, wysypie płatki albo uderzy się o kant stołu. Ale tym razem było inaczej. Zaczęła krzyczeć z… Bólu, tak sądzę.
Odłożyłam tusz do rzęs na toaletkę i zbiegłam ostrożnie po schodach na dół.
Blondynka stała w kuchni, między blatem, a wyspą sycząc z bólu.
- Co znowu wywinęłaś? – zapytałam podchodząc do niej bliżej.
Stała na jednej nodze, a drugą trzymała uniesioną w górze.
Już wiedziałam, że dzisiaj na zajęcia nie dotrzemy.
Zawsze myślałam, że to ja jestem największą niezdarą na świecie i wszyscy mi to zawsze powtarzają, ale głupoty Stelli przechodzą samą siebie.
- Noga boli mnie, jak cholera, nie pytaj się dlaczego! – warknęła.
Spojrzałam na podłogę. Była mokra. Na blacie stał czajnik i kubek z niezalaną kawą.
- Wylałaś i poślizgnęłaś się? – spytałam z domysłem.
- Tak – syknęła. – Jedźmy już na izbę przyjęć.
To zabrzmiało, jakby często się zdarzało. W ciągu trzech miesięcy często zdarzało się, że Stella lądowała w szpitalu. Raz była tak pijana, że upadła na chodnik i dostała lekkiego wstrząsu mózgu, za drugim razem graliśmy w koszykówkę za domem Louis’a i zwichnęła nadgarstek.
Było tego setki. Już się przyzwyczaiłyśmy.
- Pójdę po kluczyki i zadzwonię do Liama! – zawołałam i poszłam na górę po torebkę, dokumenty i telefon.
Następnie wróciłam po Stellę. Przyniosłam jej buty, najlżejsze do ubrania, bo faktycznie jedna noga bardzo ją bolała. Zauważyłam, że kostka jej spuchła, więc nie zdziwiłabym się, jeśli okazało by się, że jest skręcona.
Założyłam jej na ramiona sweter i kazałam jej położyć rękę na jej ramionach i pokuśtykałyśmy do samochodu.
Cudowny początek dnia! Mam nadzieję, że jeden dzień od uczelni mnie nie zbawi. W końcu czego nie robi się dla przyjaźni.
- Cholera jasna, za nie długo wyląduję na wózku! – zaklęła i spojrzała w lusterko w samochodzie.
- Uspokój się, bo jeszcze dostaniesz zawału – zaśmiałam się i włączyłam silnik.

*

Stellę przyjęto dopiero po godzinie czekania. W czasie, kiedy zabrali ją na prześwietlenie ja poszłam do automatu z kawą i zadzwoniłam po Liam’a. On jak zwykle nasiał paniki, krzycząc na Niall’a z którym jechał na uczelnię, żeby zawrócił i jechał do szpitala. Pytał się, czy jest przytomna i czy oddycha, jakby przynajmniej skoczyła z balkonu, a ona poślizgnęła się na rozlanej wodzie.
Czekałam na nich w poczekalni z kawą, którą była zwykłą lurą i wypatrywałam Stelli na wózku z tym gejowatym pielęgniarzem.
Jednocześnie rozmyślałam o zeszłym wieczorze. Naprawdę był udany. Byłam zaskoczona nowym Harry’m i tym, że tak świetnie się dogadywaliśmy. Przez ten cały czas marnowaliśmy to na sprzeczki i głupie kłótnie, a tymczasem naprawdę potrafił mnie rozśmieszyć, poprawić humor i wysłuchać. Wszystkie cechy idealnego przyjaciela. Szkoda, że tak go nie postrzegałam.
Chyba uczucia do niego nigdy się nie zmienią. Może on faktycznie jest moim jedynym? Znam go od liceum i w tym czasie również poznałam wiele jego twarzy, ale on wciąż pozostawał tym samym zagubionym chłopakiem. Moim chłopakiem.
Przez ten cały czas wszystkie osoby z mojego otoczenia, nawet moja mama, która jest na bieżąco przez Skype’a dowiedziała się, jakim chujem potrafi być Harry i teraz, gdybym chciała to odwrócić to nie ma bata, żeby przekonali się do niego. Stella szczerze dała mi do zrozumienia, że nie powinnam się z nim spotykać, jeśli chce być szczęśliwa, a co dopiero mama albo Jionni?
Problem był taki, że to Harry był moim szczęściem. Nie dam rady o nim zapomnieć. Już to zrozumiałam. W moim życiu on będzie cały czas.
- Gdzie ona jest? – usłyszałam głos Liam’a, który wparował na korytarz z Niall’em.
- Robią jej prześwietlenie, prawdopodobnie skręciła kostkę – wyjaśniłam.
Brunet uspokoił się i usiadł obok mnie, tak jak zrobił to Niall.
- Boże, czy u ciebie w domu są jakieś zasady BHP, czy cokolwiek? Za każdym razem jak jest w szpitalu, to przez twój dom! – zauważył sarkastycznie.
- Och, wal się! Wstrząśnienie mózgu było przez ciebie – skomentowałam i trąciłam go ramieniem.
Liam zaśmiał si dźwięcznie, kiedy nagle z sali wywieźli Stellę na wózku inwalidzkim z usztywniaczem na nodze. Gejowski pielęgniarz odstawił wózek przy nas i zostawił ją nam.
Payne od razu pomógł jej wstać i przytrzymał ją.
- Muszę iść do lekarza, który wypisze mi zwolnienie – oznajmiła.- Pomożesz mi?
Popatrzyła na Liam’a wielkimi oczami, a kiedy ten się zgodził pocałowała go w nos.
Przyglądałam się im z uśmiechem na twarzy. Byli dla siebie stworzeni. Od zawsze. Oni byli przykładem dla nas. Rzadko kiedy się kłócili, zawsze o rozmawiali o wszystkich problemach. Byli idealni, mogłam im tylko zazdrościć i tak też robiłam.
Stell wsparła się na jego ramieniu i pokuśtykała za nim do gabinetu lekarza.
Powiodłam za nimi wzorkiem, a potem wróciłam na miejsce.
- Co słychać? – zapytał nagle Horan.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego.
- W porządku – odparłam.
- Co robiłaś wczoraj wieczorem? – znowu padło pytanie.
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Czułam się, jak na przesłuchaniu i byłam lekko skrępowana. O co mu chodziło?
- Siedziałam w domu – skłamałam. – Uczyłam się, ale nie będę dzisiaj na zajęciach.
- Ha ha, dobre! Uczyłaś się na kręgielni z Harry’m? – parsknął śmiechem.
Sparaliżowało mnie, na dźwięk wypowiedzianych przez niego słów. Nie wierzyłam… Skąd o tym wiedział? Śledził nas? Był tam? A poza tym to nie jego interes. To moje życie i to ja postanowiłam, co z nim zrobię. Jeśli będę chciała się spotykać z Harry’m to to zrobię.
- Byłeś tam? – uniosłam brew.
- Tak i widziałem was. Dobrze się bawiliście, czyż nie? – jego głos ociekał sarkazmem.
- O co ci chodzi, Niall? – zaczęłam się irytować.
Nie znosiłam, kiedy ludzie ingerowali w moje prywatne sprawy. Naprawdę mi się to nie podobało.
- Chciałabyś być szczęśliwa i zapomnieć o wszystkich gównach, które ci zrobił, ale tak naprawdę tego nie robisz. Chcesz, żeby był przy Tobie, bo go kochasz, ale nie rozumiesz tego, że on cię skrzywdził i może to zrobić jeszcze raz. On nie jest święty i dobrze o tym wiesz – jego głos był szorstki i nieprzyjemny.
- A ty jesteś? Zachowałeś się tak samo, jak on – warknęłam. – Tobie wybaczyłam, a jemu nie powinnam?
- Ja… -zająknął się i spuścił wzrok. – Nie chcę, żeby on cię skrzywdził.
- Spokojnie, Niall. Potrafię o siebie zadbać – syknęłam.
Naszą wymianę zdań przerwał donośny głos Stelli i Liam’a, którzy wyszli z gabinetu lekarskiego.
Blondynka kuśtykała w naszą stronę trzymając się ramienia bruneta.
Niall zepsuł mi humor. Za kogo on się ma? Nie chciałam bronić Harry’ego, ale Horan zachował się tak samo, jak on. Dlaczego nie powinnam mu wybaczyć?
Nie miałam zamiaru słuchać go. To jest tylko i wyłącznie moja prywatna sprawa, a on nie ma prawda się do tego mieszać.
Przecież nie wskoczę Harry’emu do łóżka, a on na drugi dzień mi się oświadczy! Zacznijmy od tego, że nie mam zamiaru wrócić do Harry’ego!
Prawda…?

*brunch – późne śniadanie

Elie: Wiem, że znowu spóźniłam się dzień, ale ankieta trwała do wczoraj i jako dzień, w którym będę się pojawiać rozdziały jest PIĄTEK. A więc w piątek, o 21.00 będzie pojawiać się kolejny rozdział. Nie obiecuje, że będzie to punktualnie, od razu uprzedzam.
Moja mama urodziła mnie trzy dni po terminie i chyba spóźnialstwo mam we krwi.
W każdym razie życzę Wam udanego wieczoru i czekam na więcej komentarzy pod rozdziałem.


10 KOMENATRZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

czwartek, 18 września 2014

Thirtieth-one (part II)



Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie on jedzie i nawet nie chciał mi powiedzieć. Co ja w ogóle robiłam z nim w jednym aucie?! Powinnam w tym momencie rezerwować salę w jakiejś restauracji i razem ze Stellą zamawiać striptizerów. Dlaczego się zgodziłam? Powinnam trzymać się od niego z daleka, a robię na odwrót. Później wszystko jest moją winą, bo to ja się sparzę.
Odbębnię to i zapomnę. Przecież on nie będzie mnie nachodzić w nieskończoność. Musi mieć w tym jakiś interes, tylko jaki?
- Gdzie jedziemy? – zapytałam po raz kolejny.
- Wyluzuj, Alex – zaśmiał się. – Znasz to miejsce.
- W takim razie daleko jeszcze? – zniecierpliwiłam się.
- Dziesięć minut – odparł.
- Twój czas mija, Harry – przypomniałam.
- Dałaś mi czas na rozmowę, a jeszcze jej nie odbyliśmy – zauważył.
Przewróciłam zirytowana oczami i oparłam się o fotel.
Nie mam pojęcia, co on sobie wyobrażał, ale zaczynał mnie wkurzać. Zaraz zacznie do mnie wydzwaniać Stella, pytając się gdzie jestem i dlaczego się spóźniam.
Miałam mu poświęcić dwadzieścia minut, a my siedzimy tyle w samochodzie.
Ugh, to nie ma prawa dobrze się skończyć. Ktoś na tym ucierpi, a ja chciałam tego jak najszybciej uniknąć. Chyba nie było mi to dane.
W końcu zaczęłam kojarzyć tutejszą okolicę. I byłam w szoku, kiedy zorientowałam się, gdzie jesteśmy.
Dwa lata temu wyjechaliśmy wycieczkę do małego miasteczka pod Londynem, kiedy ulewa zalała naszą szkołę.
Nie znałam wtedy Harry’ego. Po prostu go nie lubiłam.
Przejeżdżaliśmy główną drogą przez miasto. Widziałam stary deptak, sklep z pamiątkami i pizzerię, w której razem ze Stellą przyłapałam Zayn’a i Mish. Te czasu wydawały się takie odległe, ale zarazem beztroskie. Tutaj też po raz pierwszy przestraszyłam się Chris’a i po raz pierwszy spędziłam czas sam na sam z Harry’m.
Brunet skręcił w dróżkę wysypaną żwirem i piaskiem. Nie może być! On sobie żartuje.
Byłam w szoku widząc, gdzie Styles zaparkował.
Wysiadłam z samochodu zaraz za nim i szłam obok niego. Tu nic się nie zmieniło. Nadal było cicho i spokojnie. Nawet pochmurna pogoda nie zmieniła nastroju.
W milczeniu weszliśmy na plażę, na której nie było, ani żywej duszy. Czego on chce?
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? – spytałam cicho, patrząc na falowanie wody.
- Tutaj po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że coś do ciebie czuje – wyznał.
Szczęka mentalnie mi opadła.
Czyli po to mnie tu zabrał… On jest cholernie cwany! Myśli, że zabierze mnie tutaj, wciśnie jakieś pieprzone kłamstwo i wszystko będzie dobrze? Ale po co? Dlaczego on mi to robi?
Nie zareagowałam na to. Nie mogę mu pokazać, że mnie to rusza. Tym razem to ja jestem górą lodową.
- Gdzie byłeś przez ten cały czas? – spojrzałam na niego niepewnie.
- W Glasgow – odpowiedział.
Staliśmy od siebie trochę daleko, oboje przy brzegu.
- Tam zrozumiałem, że cię kocham – dodał.
Tym razem poczułam mentalnego liścia na moim policzku. Co tu się do chuja dzieje? To miała być krótka rozmowa. Miał mnie przeprosić i wyjaśnić, dlaczego to zrobił. A nie wyznawać mi miłość!
- Zayn mi powiedział, że byłeś u rodziców – zauważyłam.
- Powiedziałem mu tak, ale to nie prawda – sprostował. – Alex, przepraszam. Przepraszam za to wszystko, co ci zrobiłem. Zachowałem się, jak skończony kretyn i wiem to! Po prostu poczułem się tak, jak wtedy z Rebeccą. Oszukany i sam. Nie mogłem się pozbierać po tym, jak wyjechałaś, bo nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak bardzo cię kocham. I żałuję, że wtedy cię jakoś nie powstrzymałem, ale to, co zrobiłem nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Jestem idiotą! Kazałem swojemu kumplowi, wykorzystać dziewczynę, którą przez cały czas kochałem i kocham. Nie wytrzymam bez ciebie dłużej. To już i tak o dwa lata za długo.
On praktycznie błagał mnie o przebaczenie mówiąc to. Nie mogłam uwierzyć, że jest w takim stanie, jak ja dwa miesiące temu. Co się stało, że nagle się opamiętał? Przez ten cały czas zadawanie mi bólu sprawiało mu radość, co teraz się zmieniło?
Nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Wynająłem kawalerkę w Glasgow i pracowałem dorywczo w barze. Chciałem przemyśleć wszystko, bo odkąd cały nasz układ się wydał czułem się okropnie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo cię zraniłem. Przez te dwa miesiące codziennie o tobie myślałem i układałem scenariusz, w którym powiem ci wszystko, co leżało mi na sercu – wyjaśnił.
- Przepraszasz mnie, bo po prostu masz mnie na sumieniu? Przeszkadzam ci? – uniosłam brew i założyłam dłonie na piersiach.
- Co? Nie! –zaprzeczył. – Już tak dalej nie mogę. Chcę cię odzyskać.
- Teraz nagle myślisz o tym?! – wybuchłam. – A co ja mam powiedzieć? Przez ostatnie trzy miesiące byłam obiektem twojej zemsty. Przez cały czas niszczyłeś mnie, kiedy ja się odbudowywałam. Nie miałeś wobec mnie skrupułów. Myślałeś tylko o sobie! Zastanowiłeś się chociaż raz, jak ja się czułam? Wątpię. Chciałeś się na mnie odegrać za to, co ja ci zrobiłam. Ale nie myślałeś o tym, że ja przeżyłam to tak samo, jak ty! Miałam osiemnaście lat, kiedy wyjechałam i byłam gówniarą, która przeprowadziła się na inny kontynent i zostawiła tu swoich przyjaciół i swojego chłopaka!
- Wiem, kochanie. Przepraszam – podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. – Dajmy sobie szansę.
- Szansę?! – wrzasnęłam. – Ty sobie nie zdajesz sprawy, co się nie dawno wydarzyło. Jesteś pieprzonym egoistą i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, rozumiesz?!
Brunet puścił moje ramiona. W jego oczach zobaczyłam zawód.
Mi też nie było do śmiechu. I tak byłam z siebie dumna, że nie uroniłam przy nim łzy. Byłam twarda.
- Zawieź mnie do domu – mruknęłam i ruszyłam do samochodu. 




*

Mogłam spokojnie odetchnąć, kiedy Harry zaparkował na podjeździe przed moim domem.
Ten dzień i to wszystko, co się wydarzyło zaczynało mnie przerastać i czułam się tym wszystkim przytłoczona.
To on przez ostatnie kilka miesięcy mieszał mi w głowie i bawił się mną jak zabawką. Dlaczego teraz nagle się zmienił i chce wszystko naprawić? Jaki to ma sens? Zniszczył mi życie! To przez niego nie potrafię zwyczajnie zaufać ludziom. Mam wrażenie, że wszyscy mężczyźni są tacy, jak on. A zarazem nadal coś do niego czuję i cząstka mnie cieszy się z jego przemiany. Nauczyłam się, że nic nie może być idealne. A jeśli jest, to na pewno nie prawdziwe.
On musi pozwolić mi ruszyć naprzód i zapomnieć o nim. My nie potrafimy żyć w zgodzie. Cały czas albo jedno, albo drugie niszczy się nawzajem. Nie możemy tak tego ciągnąć. Powinniśmy się od siebie odizolować, ale to jest wielki problem. Mamy wspólnych przyjaciół i nie możemy się ot tak nie widywać. To za trudne.
- Będziesz na ślubie Lou i El? – zapytałam, kiedy wysiedliśmy z samochodu.
Na dworze było chłodnawo, nawet jak na kwiecień i szarawo.
Harry obszedł samochód dookoła i oddał mi kluczyki od auta.
- Tak, nadal jestem jego przyjacielem – mruknął i podszedł bliżej mnie.
- Racja, długo cię nie było – westchnęłam.
- Alex, błagam… Spróbujmy…
- Uwierz mi, że chciałabym od nowa ci zaufać i zapomnieć o tym wszystkim, co się stało, ale nie potrafię. Nie mogę ci pozwolić, żebyś mnie znowu zranił, zrozum – spojrzałam mu w oczy.
Nagle chłopak spróbował ująć moje dłonie. Były chłodne, ale miękkie. Takie jak kiedyś.
Jego dotyk zawsze był kojący, nawet wtedy. On nie wiedział, co ze mną wyprawiał. To wcale mi się nie podobało.
Oprzytomniałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Zachowujmy się jak starzy znajomi, tylko tyle nam zostało – postanowiłam i odsunęłam się do tyłu.
Harry spuścił głowę trochę zakłopotany. Po raz pierwszy od dwóch lat widziałam go w takim stanie. Musiał naprawdę dużo myśleć skoro doszedł do takiego wniosku. Byłam pod wrażeniem.
- Jasne – prychnął pod nosem. – Do zobaczenia.
Posłał mi blady uśmiech i oddalił się w stronę swojego domu.
Patrzyłam za nim, jak oddalał się w ciemność, aż w końcu zlał się z ciemnym tłem i więcej go nie zobaczyłam.
Ugh, dlaczego wszystkie uczucia wracają?
- Kurwa – warknęłam pod nosem i skierowałam się do drzwi wejściowych.


*

- Nie mogę tego ogarnąć – jęknęła Stella, kiedy w ogródku jadłyśmy śniadanie.
Z rana nadal było chłodno mimo tego pięknego słońca i bezchmurnego nieba.
Siedziałyśmy w ogródku przy drewnianym stoliku i jadłyśmy naszą sobotnią jajecznicę z tostami.
To była już nasza tradycja. W każdą sobotę, jeśli była ładna pogoda robiłyśmy jajecznicę i spożywałyśmy ją w ogródku, ubrane w pidżamy i szlafroki, bez make-up’u i w niedbale związanych włosach.
Zazwyczaj z głośników, do których podłączony był mój telefon, sączyła się muzyka Justin’a Timberlake’a i tym razem padło na „Rock your body”. Zawsze przypomina mi to pierwszą noc, którą spędziłam z Harry’m po wydarzeniu z Chris’em.
- Czy on miał wypadek i ucierpiał na tym jego rozum? – kontynuowała blondynka. – Nareszcie zmądrzał!
- Też nie wierzę, że to się dzieje – ugryzłam kawałek bułki. – Powiedział mi, że mnie kocha.
- A ty powiedziałaś, że tak – odparła Stell z pełną buzią.
- Właśnie, że nie! – zaprzeczyłam. – Nakrzyczałam na niego. Nie ma prawa, po tych wszystkich gównach, które mi zrobił, przyjść teraz i błagać o przebaczenie. Nie ma więcej na to ochoty.
- Sęk w tym, że on cię kocha, a ty jego i oboje nie potraficie bez siebie żyć – skwitowała McCoy.
- Nie mogę do niego wrócić – stwierdziłam stanowczo. 
- Rozumiem to, ale ty musisz zrozumieć to, że kiedy on to zrobił nie był sobą. Jedyne, o czym wtedy myślał to o zemście… Jak miał się odpłacić tobie, za to, co mu zrobiłaś. To był jego cel. Powtarzał sobie, że cię nie kocha, aż w to uwierzył i kiedy ty się o tym dowiedziałaś poczuł się źle. Dlatego uciekł, musiał to przemyśleć i zrozumiał, że cię skrzywdził i chce cię odzyskać – powiedziała to tonem mądrej poetki, jakby znała tą sytuację, aż za dobrze.
- Rozmawiałaś z Zayn’em? – zmrużyłam oczy.
- Może – utkwiła wzrok w jedzeniu.
- Nie wiem, Stell. Nie mam siły znowu nad tym myśleć. Powinnyśmy się zająć wieczorem panieńskim Eleanor – zmieniłam szybko temat.
- O właśnie! – zawołała blondi. – Nie było striptizerów policjantów, więc zamówiłam strażaków. Będzie ostro!



*

- Daję ci pięć minut! – zawołała Stella z łazienki.
Jęknęłam poirytowana i wstałam z łóżka. Była godzina dziewiętnasta, a ja po kilku męczącym dniu w pracy chciałam się zrelaksować, więc poszłam do łóżka na krótką drzemkę, która zmieniła się w cztery godziny.
Byłam tak wyczerpana noszeniem walizek i użeraniem się z niemiłymi klientami, że odeszła mi ochota na imprezowanie. W tym hotelu powinni zatrudnić prawdziwego boy’a hotelowego, bo wkrótce dostanę przepukliny.
Miałam ochotę wrócić do ciepłego łóżka i obudzić się rano.
Ale nie mogłam. Eleanor stała mi się przyjaciółką i to my ze Stellą byłyśmy odpowiedzialne za jej wieczór panieński.
Za plecami Calder sprowadziłyśmy jej koleżanki i przyjaciela, który był gejem.
Stell miała pojechać po El i przywieźć ją do klubu, kiedy ja z resztą będziemy na nie czekać.
- Do kurwy nędzy, wstawaj cipko! – blondynka wpadła do mojego pokoju i rzuciła w mnie mokrym ręcznikiem.
- Przecież wstałam! – odgryzłam się i podeszłam do szafy.
Na wieszaku wisiała wyprasowana sukienka, którą przygotowałam już kilka dni wcześniej. Kupiłam nowe ciuchy specjalnie na wieczór panieński i na ich ślub.
Na wieczór zakupiłam bordową krótką spódnicę i czarny koronkowy bralet. Nadal na dworze bywało zimno, ponieważ ciągle był kwiecień, więc zaopatrzyłam cię w gruby, czarny kardigan.
Z uśmiechem na twarzy założyłam nowe ciuchy. Rozczesałam swoje bordowobrązowe włosy i związałam je w luźnego koka.
Poprawiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zajęło mi to tylko dziesięć minut, a Stella w tym czasie kręciła sobie włosy na lokówce. Mogłaby obudzić mnie dziesięć minut później i też nic by się nie stało.
- Gdzie są te prezenty? – zapytałam blondynki, wkładając głowę do łazienki.
- Zniosłam je na dół, do przedpokoju – oznajmiła.
- W takim razie ja już będę jechać – mruknęłam. – Bądźmy w kontakcie! Powodzenia!
Zbiegłam po schodach na dół. Zabrałam kluczyki od samochodu ze stołu, zarzuciłam na ramię torebkę i wzięłam pod pachę zapakowane prezenty dla Calder.
Na dworze było chłodnawo. Otworzyłam samochód pilotem, a wtedy kilka drobiazgów powypadało mi z rąk.
Mam nadzieję, że nie ma tam nic szklanego. Dlaczego muszę być taką cholerną niezdarą!?
- Pomóc ci? – usłyszałam rozbawiony głos Harry’ego nade mną.
Podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta. Miał idealnie zaczesane loki. Jak zwykle ciasne, czarne rurki. To jest niemożliwe, żeby facet miał takie nogi, jak ja.
Biały, luźny T-shirt powiewał na wietrze. A czarny, rozpięty płaszcz sprawiał, że Harry wyglądał doroślej i poważniej. I… Seksownie.
- Poradzę sobie – rzuciłam.
- Daj mi to – polecił ze swoim słynnym uśmieszkiem na twarzy.
Podałam mu dwa duże pudła, a sama wzięłam te mniejsze. Nie mam pojęcia, co kupiła jej Stella i dlaczego to było takie duże, ale nie mogłam się doczekać, żeby to zobaczyć.
Zanieśliśmy to wszystko do auta. On nadal był dla mnie miły. Udawał? Nie mogłam się do tego przyzwyczaić, a nawet nie wiedziałam, czy powinnam.
- Widzę, że nam obojgu zapowiada się ciekawa noc – westchnął, śmiejąc się.
- Ta… - przytaknęłam. – Klub, kupa prezentów, striptizerzy…
- Zamówiłaś jej striptizerów? – parsknął śmiechem.
- A wy Louis’owi nie? – zdziwiłam się.
- Nie chciał, żeby El się denerwowała – oparł się o maskę mojego samochodu.
- Już po mnie – jęknęłam. – Macie jeszcze pół godziny, skołujcie jakąś laskę!
- Po co? – uniósł brwi.
- Nie będę się czuć winna – klepnęłam go po ramieniu.
Oboje głośno się roześmialiśmy. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie żartowałam sobie z Harry’m. Przecież jeszcze tak nie dawno nienawidziliśmy się, a teraz? To było nierealne.
- Co zamierzasz jutro robić? – zapytał po chwili ciszy.
- Pewnie będę zdychać na kaca – mruknęłam przekonana.
- Co powiesz na kac-kawę? – zaproponował.
Nie, nie, nie, nie. Nie tak to ma być.
- Harry, mieliśmy być…
- Jak starzy kumple – przerwał mi. – Pamiętam i chcę ze swoją kumpelą wyjść na kawę. W końcu przez dwa lata żyła na innym kontynencie i chciałbym wiedzieć, czy jej się podobało.
Nie wierzyłam, że on to mówi naprawdę. Wyglądał na pewnego i prawdziwego. Miał uśmiech na twarzy, a w jego oczach nie widziałam, ani grama nienawiści. To niemożliwe.
- Okej – zgodziłam się.
Prze chwilę miałam wrażenie, że nie usłyszał albo nie dowierzał w to, co powiedziałam, ale później znowu się uśmiechnął.
- W takim razie do jutra i udanego wieczoru – skwitował.
- Nawzajem, Hazz – odparłam i wsiadłam do samochodu.
Kurwa, czy ja powiedziałam „Hazz”? Ja pierdole, leżę.
Potrząsnęłam głową i zapaliłam silnik. To się więcej nie powtórzy. Przejęzyczyłam się. Mam nadzieję, że tego nie usłyszał. Modliłam się o to.


*

Siedzieliśmy już w klubie ze znajomymi Eleanor i czekaliśmy właśnie na panią młodą i jej wierną pomagierkę Stellę.
Znajomi El byli bardzo mili, ale cholernie dziwni i szaleni. Zwłaszcza Max, ten gej. Kiedy weszliśmy do klubu i zajęliśmy wynajętą lożę, on zaczął głośno krzyczeć, że dzisiaj może zrobić komuś loda. To było zabawne, ale naprawdę dziwne.
Alana była przyjaciółką Eleanor z dzieciństwa, a Danielle bloggerką, z którą Eleanor chodziła do liceum. Natomiast Chloe poznała przez Max’a, który zabrał ją ze sobą na jakąś imprezę. Było skromnie tak, jak chciała Eleanor. Nie zaprosiłam nikogo z jego rodziny, ponieważ El uważała, że są zbyt sztywni, żeby dobrze się bawić. Powiedziała, że wystarczy, że są na weselu.
- Powinny być za pięć minut – oznajmiłam im, trochę przekrzykując głośną muzykę.
Wszyscy przygotowaliśmy się, żeby krzyknąć naprawdę głośno „SURPRISE”, co z pomocą Max’a na pewno nie będzie trudne.
Wypiłam do końca whisky z colą, kiedy Stella z Eleanor weszły do klubu.
Krzyknęliśmy „surprise”, ale wyszło marnie przez głośną muzykę.
Calder była mocno zaskoczona, ale widziałam, że również wniebowzięta. Ukrywała, że nie chce mieć wielkiego wieczoru i woli skromny, ale każdy dobrze ją znał. Z wierzchu wyglądała na delikatną, ale to prawdziwa diablica.
Tak naprawdę marzyła o wieczorze panieńskim w klubie z erotycznymi zabawkami i striptizerami.
Brunetka przywitała się ze swoimi znajomymi, a na końcu podeszła do mnie i mocno mnie uścisnęła.
- Jak ty mnie znasz – krzyknęła mi do ucha. – Dziękuje, Alex.
- Nie ma za co – wzruszyłam ramionami. – Oblejmy ten wieczór! – krzyknęłam  zawracając się do wszystkich, kiedy barmanka przyniosła na tacy trzy kolejki shotów. Wszyscy mi zawtórowali.

Elie: Dobry wieczór, kochane! Jak wam mija czwartek? Spokojnie, jutro już piąteczek i weekendzik. Macie jakieś plany? Oglądałyście może ten nowy film "Zostań, jeśli kochasz"? Planuję jutro się na niego wybrać z przyjaciółką.
A tymczasem mamy nowy rozdział. Co powiecie na sytuacje między Alex i Harry'm. Myślicie, że coś z tego będzie? Przyjaźń? Dadzą radę naprawić swoje relacje? 
Czekam na wasze opinie i dziękuje za ostatnie ciepłe słowa. Naprawdę doceniam to.
Zachęcam do głosowania w ankiecie, która trwa do piątku. Nie mam jeszcze go napisanego, ale jutro mam cały dzień wolny i postaram się coś sklepić. 
Kolorowych snów, dziewczyny! <3