sobota, 27 września 2014

Thirtieth-two (part II)



Poranek zaczął się okropnie. Obudziłam się w swoim aucie na fotelu obok Stelli i Eleanor.
Czułam się połamana, głowa mi pękała, a moje powieki były jak klocy. Miałam ochotę przespać cały dzień i chodzić tylko siusiu. Zrobiłabym to, gdyby nie fakt, że byłam umówiona z Harry’m. Nie chciałam go wystawić, bo miałam ochotę się z nim spotkać.
Kiedy odszukaliśmy znajomych Eleanor pojechaliśmy na brunch* do jakiejś knajpki, bo byliśmy okropnie głodni.
Ja miałam problem z tym, że kiedy widziałam jedzenie, od razu robiło mi się niedobrze. Jeszcze tak wielkiego kaca, nigdy w życiu nie miałam. nawet po powrotnej imprezie do Londynu.
Zjadłam niewiele, ponieważ zaraz po tym musiałam już wracać do domu. Stella była umówiona z Liam’em, a ja nie zamierzałam nikomu mówić, że wychodzę z Harry’m. Nikomu by się to nie spodobało. Szczególnie Eleanor i Stelli.
Pożegnałyśmy się z nimi i wróciłyśmy do domu. Wzięłam gorący prysznic. Śmierdziało ode mnie wódką, której chyba wypiliśmy litry.
To był cudowny wieczór panieński. Striptizerzy zaskoczyli Eleanor, ale świetnie się bawiliśmy. Naprawdę było super.
Niestety teraz trzeba za to zapłacić. Po odświeżeniu się dochodziła trzecia.
Dzień zmarnowany. Byłam nie do życia. Marudna, zrzędliwa i trochę opryskliwa. Normalka, jeśli chodzi o kaca.
Ubrałam na siebie czarne dżinsy, brunatnozieloną bluzkę z długim rękawem i brązowy kardigan.
Rozczesałam włosy i stwierdziłam, że się nie układają, więc zaplotłam je w kłosa.
- Wyłaź z tej łazienki, zdziro! – jęknęła Stella i walnęła w drzwi pięścią. – Mam ważną wizytę z moim chłopakiem i nie zamierzam się spóźnić przez ciebie!
Parsknęłam śmiechem pod nosem, bo z tonu jej głosu zrozumiałam, że zdycha tak samo, jak ja.
Otworzyłam drzwi, lekko ją popychając.
- A ty gdzie się właściwie wybierasz? – zapytała podejrzanym tonem.
- Nie twój interes – uszczypnęłam ją w nos. – Nie każ Liam’owi czekać.
Klepnęłam ją w tyłek i wepchnęłam do łazienki.
Weszłam do swojego pokoju i zostawiłam tam kosmetyki. Schowałam do torebki portfel, tabletki przeciwbólowe i sięgnęłam po telefon na komodzie.
Miałam dwie wiadomości. Jedną od Harry’ego, a drugą od Niall’a. Postanowiłam najpierw sprawdzić tą od Styles’a. Napisał, że czeka pod moim domem.
Skorzystałam z okazji, że Stella była pod prysznicem i wyszłam z domu, tak by mnie nie zauważyła.
Harry faktycznie czekał na mnie w swoim samochodzie.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam do środka.
- Już myślałem, że usnęłaś, czy coś – zaśmiał się i odpalił silnik.
- Chyba mam największego kaca, w historii kaców – westchnęłam i odczytałam wiadomość od Niall’a.
Nie chciałam, żeby się o tym dowiedział, ani węszył i starałam się jakoś wymigać od tematu. 
Nie wiem, czy mi to wyszło, ale chciałam zapomnieć o tym i skupić się na naszym spotkaniu.
- To gdzie jedziemy? – zapytałam, wyciszając telefon i chowając go do torby.
- Kawa byłaby super, ale to taki słabo oryginalny pomysł. Co powiesz na kręgle? – zaproponował.
 Na początku zbił mnie z tropu. Kręgle? Dlaczego nagle zmienił zdanie? Miała być kawa i tylko to, a kręgle? To trochę inna sprawa, chociaż bardzo kusząca. Szliśmy tylko i wyłącznie jako przyjaciele. To nie była jakaś randka.
- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci tyłek – parsknęłam.
Nie wiem, co się między nami zmieniło, ale się zmieniło. Przeszliśmy od nienawiści do miłości, potem do rozstania i ponownej nienawiści, a teraz… Teraz zachowywaliśmy się, jak dobrzy znajomi.
Problem był taki, że nigdy nie postrzegałam go jako przyjaciela. Nawet w tamtym momencie. Cały czas myślałam o nim inaczej. Zastanawiałam się, jak się bawił, na wieczorze kawalerskim Louis’a? Czy nie ma kaca? Chciałam go przytulić i sprawić, żeby znowu był mój. Pragnęłam tego, ale cały czas coś mnie blokowało i mówiło mi, że muszę się powstrzymać i trzymać się na dystans. Nie chciałam, żeby ponownie mnie zranił, ale tym samym chciałam być blisko niego. Dlatego zgodziłam się dzisiaj spędzić z nim popołudnie. I cieszyłam się, że jedziemy na kręgle i możemy się dobrze bawić.
W końcu przez dwa lata nie miałam z nim kontaktu.


*

- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci tyłek – zaintonował mój głos, kiedy puściłam kulę, a ona wpadła na boczny tor. Wystawiłam mu środkowy palec i usiadłam na sofie, obserwując jego poczynania.
Wziął kulę w rękę i z perfekcyjną precyzją rzucił ją na tor tak, że zbiła wszystkie kręgla.
- Strike, kochanie! – krzyknął triumfalnie.
- Och, wal się – warknęłam i wstałam.
- Wyszłaś z wprawy? – zapytał, kiedy podeszłam wybrać kulę.
- Oczywiście, że nie! – zaprzeczyłam i włożyłam palce w trzy dziurki różowej kuli. – W Stanach co piątek chodziliśmy na kręgielnie.
- I biedna zawsze przegrywałaś – stwierdził, udając współczucie.
Sprowokował mnie i przez niego byłam cholernie wściekła, więc cisnęłam kulę szybko po torze tak, że strąciłam wszystkie kręgle.
Odetchnęłam z ulgą i byłam pełna podziwu. Nie byłam najgorsza w kręgle, ale również nie najlepsza. Przecięta. Tym razem było inaczej.
- Muszę cię częściej wkurzać – nie zorientowałam się, kiedy stanął za mną i wyszeptał mi te słowa do ucha. – Masz ochotę na przerwę?
Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową. Usiedliśmy na sofie i wzięliśmy do ręki nasze napoje. Ja postanowiłam nie przesadzać z alkoholem i postawiłam na wodę, ale pozwoliłam Harry’emu napić się piwa i zaproponowałam, że ja wrócę do domu. Zawsze to okazja, żeby poprowadzić jego „mućkę”, a już dawno tego nie robiłam. To sama przyjemność!
Przycisnęłam plasterek cytryny w wodzie słomką i upiłam łyk.
- Jak wygląda życie w Stanach? – zapytał, opierając się bokiem o sofę.
Spojrzał na mnie swoimi zielonymi, zaciekawionymi oczami. Wyglądał na naprawdę zainteresowanego.
- Bardziej kolorowe, niż tutaj – odparłam entuzjastycznie. – Wszyscy są tam o wiele bardziej mili, niż tutaj. Często się uśmiechają i każdy mówi sobie „dzień dobry”, nawet jeśli się nie znają. To niesamowite!
- Podobało ci się? – uniósł brew.
- Myślę, że tak. Poznałam wielu fajnych ludzi, z którymi imprezowałam i chodziłam do pracy – wyjaśniłam.
- Pracowałaś tam? – roześmiał się zdziwiony.
- A żebyś wiedział, że tak! Pracowałam w kawiarni i przebrzydła mi kawa w tamtym czasie – zaśmiałam się.
- Chciałabyś tam kiedyś zamieszkać? – jego ton głosu był poważniejszy.
Mówił naprawdę i oczekiwał odpowiedzi. Czyżby bał się, że znowu wyjadę? Zależało mu na tym? Zaskakiwał mnie coraz bardziej i byłam skłonna uwierzyć mu, że naprawdę mnie kocha.
- Nie sądzę. Moja mama i Jionni na pewno tam zostaną, ale to nie miejsce dla mnie. Moim domem jest Wielka Brytania i zawsze będzie – wzruszyłam ramionami i ponownie upiłam łyk wody.
- Cieszę się, że to powiedziałaś – mruknął z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dołeczki pogłębiły się, kiedy jego uśmiech poszerzył się. Wyglądał uroczo. Uśmiech zawsze odejmował mu kilka lat i zawsze działał pociągająco.
Harry był ideałem każdej dziewczyny. Gdyby mnie tu nie było pewnie miałby wianuszek wokół siebie.
Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał szerokie ramiona, zarys klatki piersiowej i brzucha. Jego ręce pokrywały tatuaże, które zawsze mi się podobały.
Z twarzy wyglądał bardzo młodo, ale zachowywał się czasami poważnie. Miałam wielkie szczęście, że kiedyś był mój, ale ja to ja. Zawsze coś spieprzę.
- Uznajmy, że był remis – postanowił patrząc na ekran telewizora, wiszący nad torem, który wskazywał wynik gry.
Parsknęłam śmiechem i kiwnęłam głową.
- Wracajmy – westchnęłam i wstałam z sofy.

*

Kiedy zatrzymałam samochód pod domem Harry’ego, który znajdował się zaledwie kilka domów dalej od mojego, dochodziła siódma wieczorem, ale nadal było jasno.
Nie mogłam doczekać się, kiedy zacznie robić się coraz cieplej i w końcu nastanie lato. Pragnęłam tego, ponieważ to moja ulubiona pora roku.
Są wakacje, można wyjechać za granicę i cały czas się bawić. Niestety tego roku będę musiała zadowolić się dwutygodniowym urlopem w pracy.
- Świetnie się bawiłam – przyznałam, oddając mu kluczyki do samochodu.
- Ja też – dodał. – Dawno nie spędziliśmy tyle czasu razem bez żadnej kłótni.
- Taa… To prawda – przytaknęłam śmiejąc się. - Przyznam się że wahałam się co do tego wyjścia. Nie chcę ukrywać, że to, co zrobiłeś bardzo mnie bolało, ale tym samym chcę o tym zapomnieć i cieszyć się nowym tobą. Zdecydowanie bardziej mi się podoba. 
Harry zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na mnie z niekrytą radością w oczach.
- Do jutra? – uniósł brwi, tak jak zwykle ma to w zwyczaju i mrugnął do mnie.
- Do jutra.


*

Z rana wstałam z uśmiechem na twarzy, chociaż na dworze było pochmurno i brzydko.
Londynie zaczynasz mnie wkurwiać! Chociaż raz chodź ze mną na ugodę.
Widać, że w nocy padało, a wiatr kołysał gałęzie drzew, na których powoli wyrastały liście.
Ziewnęłam przeciągając się i związałam włosy w kucyka.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szare, marmurkowe dżinsy z wysokim stanem i czarną bluzkę z odkrytym brzuchem i krótkim rękawkiem.
W dolnej części garderoby wyszukałam czarne botki za kostkę na wysokim obcasie.
- Kurwa mać! – usłyszałam krzyk Stelli z dołu.
Nie przejęłabym się nim, bo zazwyczaj z rana klnie. Rozleje kawę, wysypie płatki albo uderzy się o kant stołu. Ale tym razem było inaczej. Zaczęła krzyczeć z… Bólu, tak sądzę.
Odłożyłam tusz do rzęs na toaletkę i zbiegłam ostrożnie po schodach na dół.
Blondynka stała w kuchni, między blatem, a wyspą sycząc z bólu.
- Co znowu wywinęłaś? – zapytałam podchodząc do niej bliżej.
Stała na jednej nodze, a drugą trzymała uniesioną w górze.
Już wiedziałam, że dzisiaj na zajęcia nie dotrzemy.
Zawsze myślałam, że to ja jestem największą niezdarą na świecie i wszyscy mi to zawsze powtarzają, ale głupoty Stelli przechodzą samą siebie.
- Noga boli mnie, jak cholera, nie pytaj się dlaczego! – warknęła.
Spojrzałam na podłogę. Była mokra. Na blacie stał czajnik i kubek z niezalaną kawą.
- Wylałaś i poślizgnęłaś się? – spytałam z domysłem.
- Tak – syknęła. – Jedźmy już na izbę przyjęć.
To zabrzmiało, jakby często się zdarzało. W ciągu trzech miesięcy często zdarzało się, że Stella lądowała w szpitalu. Raz była tak pijana, że upadła na chodnik i dostała lekkiego wstrząsu mózgu, za drugim razem graliśmy w koszykówkę za domem Louis’a i zwichnęła nadgarstek.
Było tego setki. Już się przyzwyczaiłyśmy.
- Pójdę po kluczyki i zadzwonię do Liama! – zawołałam i poszłam na górę po torebkę, dokumenty i telefon.
Następnie wróciłam po Stellę. Przyniosłam jej buty, najlżejsze do ubrania, bo faktycznie jedna noga bardzo ją bolała. Zauważyłam, że kostka jej spuchła, więc nie zdziwiłabym się, jeśli okazało by się, że jest skręcona.
Założyłam jej na ramiona sweter i kazałam jej położyć rękę na jej ramionach i pokuśtykałyśmy do samochodu.
Cudowny początek dnia! Mam nadzieję, że jeden dzień od uczelni mnie nie zbawi. W końcu czego nie robi się dla przyjaźni.
- Cholera jasna, za nie długo wyląduję na wózku! – zaklęła i spojrzała w lusterko w samochodzie.
- Uspokój się, bo jeszcze dostaniesz zawału – zaśmiałam się i włączyłam silnik.

*

Stellę przyjęto dopiero po godzinie czekania. W czasie, kiedy zabrali ją na prześwietlenie ja poszłam do automatu z kawą i zadzwoniłam po Liam’a. On jak zwykle nasiał paniki, krzycząc na Niall’a z którym jechał na uczelnię, żeby zawrócił i jechał do szpitala. Pytał się, czy jest przytomna i czy oddycha, jakby przynajmniej skoczyła z balkonu, a ona poślizgnęła się na rozlanej wodzie.
Czekałam na nich w poczekalni z kawą, którą była zwykłą lurą i wypatrywałam Stelli na wózku z tym gejowatym pielęgniarzem.
Jednocześnie rozmyślałam o zeszłym wieczorze. Naprawdę był udany. Byłam zaskoczona nowym Harry’m i tym, że tak świetnie się dogadywaliśmy. Przez ten cały czas marnowaliśmy to na sprzeczki i głupie kłótnie, a tymczasem naprawdę potrafił mnie rozśmieszyć, poprawić humor i wysłuchać. Wszystkie cechy idealnego przyjaciela. Szkoda, że tak go nie postrzegałam.
Chyba uczucia do niego nigdy się nie zmienią. Może on faktycznie jest moim jedynym? Znam go od liceum i w tym czasie również poznałam wiele jego twarzy, ale on wciąż pozostawał tym samym zagubionym chłopakiem. Moim chłopakiem.
Przez ten cały czas wszystkie osoby z mojego otoczenia, nawet moja mama, która jest na bieżąco przez Skype’a dowiedziała się, jakim chujem potrafi być Harry i teraz, gdybym chciała to odwrócić to nie ma bata, żeby przekonali się do niego. Stella szczerze dała mi do zrozumienia, że nie powinnam się z nim spotykać, jeśli chce być szczęśliwa, a co dopiero mama albo Jionni?
Problem był taki, że to Harry był moim szczęściem. Nie dam rady o nim zapomnieć. Już to zrozumiałam. W moim życiu on będzie cały czas.
- Gdzie ona jest? – usłyszałam głos Liam’a, który wparował na korytarz z Niall’em.
- Robią jej prześwietlenie, prawdopodobnie skręciła kostkę – wyjaśniłam.
Brunet uspokoił się i usiadł obok mnie, tak jak zrobił to Niall.
- Boże, czy u ciebie w domu są jakieś zasady BHP, czy cokolwiek? Za każdym razem jak jest w szpitalu, to przez twój dom! – zauważył sarkastycznie.
- Och, wal się! Wstrząśnienie mózgu było przez ciebie – skomentowałam i trąciłam go ramieniem.
Liam zaśmiał si dźwięcznie, kiedy nagle z sali wywieźli Stellę na wózku inwalidzkim z usztywniaczem na nodze. Gejowski pielęgniarz odstawił wózek przy nas i zostawił ją nam.
Payne od razu pomógł jej wstać i przytrzymał ją.
- Muszę iść do lekarza, który wypisze mi zwolnienie – oznajmiła.- Pomożesz mi?
Popatrzyła na Liam’a wielkimi oczami, a kiedy ten się zgodził pocałowała go w nos.
Przyglądałam się im z uśmiechem na twarzy. Byli dla siebie stworzeni. Od zawsze. Oni byli przykładem dla nas. Rzadko kiedy się kłócili, zawsze o rozmawiali o wszystkich problemach. Byli idealni, mogłam im tylko zazdrościć i tak też robiłam.
Stell wsparła się na jego ramieniu i pokuśtykała za nim do gabinetu lekarza.
Powiodłam za nimi wzorkiem, a potem wróciłam na miejsce.
- Co słychać? – zapytał nagle Horan.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego.
- W porządku – odparłam.
- Co robiłaś wczoraj wieczorem? – znowu padło pytanie.
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Czułam się, jak na przesłuchaniu i byłam lekko skrępowana. O co mu chodziło?
- Siedziałam w domu – skłamałam. – Uczyłam się, ale nie będę dzisiaj na zajęciach.
- Ha ha, dobre! Uczyłaś się na kręgielni z Harry’m? – parsknął śmiechem.
Sparaliżowało mnie, na dźwięk wypowiedzianych przez niego słów. Nie wierzyłam… Skąd o tym wiedział? Śledził nas? Był tam? A poza tym to nie jego interes. To moje życie i to ja postanowiłam, co z nim zrobię. Jeśli będę chciała się spotykać z Harry’m to to zrobię.
- Byłeś tam? – uniosłam brew.
- Tak i widziałem was. Dobrze się bawiliście, czyż nie? – jego głos ociekał sarkazmem.
- O co ci chodzi, Niall? – zaczęłam się irytować.
Nie znosiłam, kiedy ludzie ingerowali w moje prywatne sprawy. Naprawdę mi się to nie podobało.
- Chciałabyś być szczęśliwa i zapomnieć o wszystkich gównach, które ci zrobił, ale tak naprawdę tego nie robisz. Chcesz, żeby był przy Tobie, bo go kochasz, ale nie rozumiesz tego, że on cię skrzywdził i może to zrobić jeszcze raz. On nie jest święty i dobrze o tym wiesz – jego głos był szorstki i nieprzyjemny.
- A ty jesteś? Zachowałeś się tak samo, jak on – warknęłam. – Tobie wybaczyłam, a jemu nie powinnam?
- Ja… -zająknął się i spuścił wzrok. – Nie chcę, żeby on cię skrzywdził.
- Spokojnie, Niall. Potrafię o siebie zadbać – syknęłam.
Naszą wymianę zdań przerwał donośny głos Stelli i Liam’a, którzy wyszli z gabinetu lekarskiego.
Blondynka kuśtykała w naszą stronę trzymając się ramienia bruneta.
Niall zepsuł mi humor. Za kogo on się ma? Nie chciałam bronić Harry’ego, ale Horan zachował się tak samo, jak on. Dlaczego nie powinnam mu wybaczyć?
Nie miałam zamiaru słuchać go. To jest tylko i wyłącznie moja prywatna sprawa, a on nie ma prawda się do tego mieszać.
Przecież nie wskoczę Harry’emu do łóżka, a on na drugi dzień mi się oświadczy! Zacznijmy od tego, że nie mam zamiaru wrócić do Harry’ego!
Prawda…?

*brunch – późne śniadanie

Elie: Wiem, że znowu spóźniłam się dzień, ale ankieta trwała do wczoraj i jako dzień, w którym będę się pojawiać rozdziały jest PIĄTEK. A więc w piątek, o 21.00 będzie pojawiać się kolejny rozdział. Nie obiecuje, że będzie to punktualnie, od razu uprzedzam.
Moja mama urodziła mnie trzy dni po terminie i chyba spóźnialstwo mam we krwi.
W każdym razie życzę Wam udanego wieczoru i czekam na więcej komentarzy pod rozdziałem.


10 KOMENATRZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :*
    PS. Zastanawia mnie to, czemu pod rozdziałem ma być 10 komentarzy, a rozdział i tak pojawi się w piątek.

    OdpowiedzUsuń
  2. no więc ..... pierwsza .... sorki musiałam to napisać ;c xD
    Rozdział zajebisty, strasznie mi się podoba. A to czemu ?
    Bo kocham kiedy są opisywane takie sytuacje oby ich więcej w tym opowiadaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze świetny :) Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super jak zawsze..Harry sie zmienił i nie może już niczego spieprzyć,więc niech się stara, a co do,Nialla to chyba nie wygada się nikomu i nie będzie ingerował w ich relację?:3 Dee. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze zarąbisty. Myślę, że Harry się opamięta i już nie będzie taki jaki był wcześniej. Z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezuuu zakochałam się :* Jestem chora i tak jakoś trafiłam na ten blog i sie zakochałam ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ♥ i do tego dluuuugi :D kc blagam next
    Tina

    OdpowiedzUsuń
  9. Super ,twój blog uzależnia!

    OdpowiedzUsuń
  10. hii, nie napisałam komentarza od razu po przeczytaniu i zdaje mi się, że to będzie bardzo częsta sprawa odkąd zaczęłam studia i po prostu czuje już ten koszmar na plecach. No nie ważne. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że opiszesz panieński El, ale skoro nie no to też nie będę narzekała, bo przynajmniej nasze myszki się spotkały. Zmiana planów Harry'ego trochę zastanawia, czy aby na pewno na przykład nie zaplanował sobie czegoś w głowie, a Niall tutejszy sprawia, że mam ochotę mu coś zrobić. Tak, dokładnie temu słodkiemu, kochanemu Irlandczykowi. Niestety nie mogę, bo koniec końców za bardzo go lubię, ale cóż... tutaj dostaje minusa. Rozumiem, że jest zazdrosny i takie tam, ale jakoś nie podoba mi się to.
    Chyba wszystko co chciałabym przekazać. Dzięki za rozdział czekam na kolejny! :)x

    OdpowiedzUsuń