środa, 30 października 2013

Seventeenth






Kurde, to nie tak, że ja tego nie doceniam! Nie chcę, żeby się na mnie złościł, bo to oznacza, że się cofamy w tym związku, zamiast iść na przód. A to nie ma sensu. Ja po prostu nie jestem w pełni sprawna i potrzebuję czasu. Muszę się przyzwyczaić również do tego, że On jest przy mnie i ofiaruje swoją pomoc bezinteresownie. To dla mnie nowość. 
Wahałam się między dwoma wariantami. Mogłam zostać w domu i obrażać się na niego do końca dnia, albo stawić czoła wyzwaniu i pójść tam, nawet jeśli po mnie nie przyjedzie. Pójdę na nogach. Nawet nie muszę iść dla niego. Po prostu zobaczę się ze Stellą, która przyjdzie z Liamem. Po prostu!
Podeszłam do szafki w salonie i wyjęłam z niej torbę  z aparatem. Przynajmniej uwiecznię latającego Louisa, na boisku. 
-Jestem!-zawołała mama, zamykając drzwi.
Obróciłam się do niej i uśmiechnęłam. 
-Wszystko w porządku?-spytała przyglądając mi się.
-Tak. Idę na mecz Louisa, kolegi Harry'ego. Wrócę późno -oznajmiłam, sprawdzając czy bateria jest naładowana.
-Dobrze -skinęła głową.-A jak minęła noc?
-W porządku -odparłam.-Idę się przygotować.
Wzięłam ze sobą lustrzankę i skierowałam się na górę.
Wyjęłam z szafy jasne jeansy, białą koszulkę na ramiączkach i skórzaną kamizelka. Na dworze było osiemnaście stopni. 
Związałam włosy w niedbałego koka i zaczęłam robić makijaż, który jak zwykle składał się z kociego oka. 
Wsadziłam aparat do torebki i zeszłam na dół, gotowa.
-Baw się dobrze! -zaśmiała się mama.
Miała podejrzanie dobry humor. W porządku...
-Mamo? -wycofałam się do kuchni ubierając jednego buta.-Kiedy spodziewasz się Jionni'ego?
-A co? -spytała unosząc brew.-Stęskniłaś się?
Uśmiechnęła się szelmowsko, podnosząc kubek do ust.
-Tak -zgodziłam się sarkastycznie.
-Nie wiem, ale dowiesz się pierwsza -ciągnęła tą głupią gierkę.
Przewróciłam oczami i ubrałam drugiego buta. 
Założyłam torbę na ramię i wyjęłam z niej paczkę papierosów. Niestety... Nałogu nie rzuciłam. Może nawet się nie starałam? Prawda, nie chciałam rzucać. To naprawdę pomagało mi się odstresować, więc potrzebowałam tego. 
Do meczu została godzina, a ja odpisywałam na trzeciego sms'a Stelli, który dotyczył naszej "kłótni". 
Szłam w stronę stadionu, trzymając w usta szluga i starając się wystukać ostatnią wiadomość.
Nagle dostrzegłam, że czarny Rang Rover, jedzie po drodze w moim tempie chodzenia. Ciemna szyba się odsunęła, a w środku ujrzałam Stylesa.
Kiwnął głową, żebym wsiadła do środka. Przydeptałam peta, butem i wsiadłam do auta. 
Żadne z nas się nie odzywało. Ja starałam się ułożyć wykład, który zaraz poprowadzę. Analizowałam wszystko po kolei, wszystko to, co chciałam powiedzieć.
-Nie złość się na mnie -mruknęłam, patrząc na jezdnie.
-Nie złoszczę się -westchnął.
-Nie chcę, żebyś to robił. Będę się czuła niepewnie, wiedząc, że obrazisz się za każdym razem, kiedy powiem coś głupiego, albo podniosę głos -oznajmiłam, spoglądając na niego. 
Harry westchnął pod nosem, po czym otworzył usta, zerkając na mnie.
-Nie robię tego, tylko nie wiem dlaczego, nie chcesz, żebym ci pomógł? 
-To nie tak, że nie chcę. Poradzę sobie sama -wyjaśniłam spokojnie.
-I w tym tkwi problem!-zawołał.-Ty wszystko chcesz zrobić sama, Alex. Ale tak to nie działa.
-Możemy się nie kłócić? Później mam cię na sumieniu -jęknęłam.
Na jego twarz wkradł się szelmowski uśmiech. Znalazł wolne miejsce na parkingu przed areną. 
Kiedy silnik zgasł wysiadłam z samochodu i zaczekałam na niego, opierając się o maskę samochodu.
-Masz mnie na sumieniu?-spytał ujmując moja dłoń.
Zarumieniłam się pod wpływem jego słów i przekręciłam głowę w bok, by na niego nie patrzeć.
-To słodkie -szepnął, całując mnie w usta.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko i splotłam nasze palce razem. Odepchnęłam się od maski i razem ruszyliśmy do głównego wejścia.

~*~

Szczerze mówiąc to nie wiem, jak to sobie wyobrażałam. Wielkie boisko, multum ludzi siedzących na trybunach i drących się ile wlezie. Po prawej stronie znajdowało się małe plac zabaw, gdzie mniejsze dzieci zjeżdżały na dmuchanych zjeżdżalniach, albo skakały na trampolinie. Natomiast po drugiej stronie boiska były stoiska z pamiątkami, koszulkami i gadżetami kibica, a także namioty z jedzeniem. 
Kiedy weszliśmy korytarzem na trybuny szybko odnaleźliśmy Liama i Stellę, a także kilka innych osób, które nie za bardzo kojarzyłam.
Przywitałam się ze Stellą i Liamem, a także poznałam Siennę i Nialla.
Niall był kuzynem Louisa. Wysoki blondyn z dużymi błękitnym i oczami i lekkim zarostem. Obok niego stała jego niewysoka dziewczyna. Brunetka o drobnej twarzyczce z świecącymi, szarymi oczami trzymała kurczowo jego rękę.
Stałam obok Stelli wyczekując, aż drużyna Louisa wyjdzie na murawę. Trzymałam za niego kciuki, musieli wygrać!
Nagle do naszych uszu dobiegł głośny doping. Od razu sięgnęłam po swój aparat, żeby uwiecznić ten moment. 
Cała jego drużyna miała zielone koszulki. Wyglądali na zdeterminowanych. 
Zaczęłam wzrokiem szukać Harry'ego, bowiem zniknął kiedy przyszliśmy. 
Odnalazłam Go razem z Liamem i Niallem, jak bawią się przy maskotce drużyny, przedrzeźniając ją. Dziecinne, ale warte uwagi. Skierowałam obiektyw na nich. 
-Wszystko między Wami, okej? -spytała Stella kiedy usiadłyśmy na czerwonych krzesełkach.
-Chyba lepiej być nie może -westchnęłam przeglądając zdjęcia.
Podniosłam wzrok na Stellę i uśmiechnęłam się do niej ciepło. 
-Można tu palić? -spytałam.
Blondynka wzruszyła bezradnie ramionami. Nie było zakazu, więc żaden problem. 
Wyjęłam z torebki paczką papierosów i wyjęłam jednego. Wsadziłam do ust, po czym wyjęłam jeszcze zapalniczkę.
-Szczerze mówiąc to ostatni raz, Harry wyglądał na szczęśliwego, podczas kiedy był z Rebeccą -mruknęła spoglądając na ich grupkę.
Wypuściłam dym z ust przyglądając się Harry'emu.
-Pewnie jest szczęśliwszy niż wtedy -dodała po chwili.
-Jaki był kiedy z nim zerwała? -spytałam nagle strzepując popiół.
-Cóż...-westchnęła Stell.-Odciął się od wszystkich znajomych. Zerwał swoją wieloletnią przyjaźń z Zaynem i...
Zmarszczyłam czoło.
Harry kiedykolwiek przyjaźnił się z Zaynem? O tym nie wiedziałam. Myślałam, że go nie lubił, wręcz nienawidził, ale nigdy nie znałam powody, dlatego byłam w szoku, kiedy powiedziała, że się przyjaźnili. W takim razie, co jest powodem rozłąki?
-Nie rozumiem -mruknęłam.
-Tak -skinęła głową.-Harry przyjaźnił się z Zaynem w pierwszej klasie. Oboje zawsze żartowali i często imprezowali. Po tym jak Rebecca zostawiła Harry'ego, ich przyjaźń się rozpadła, ale nie pytaj czemu. Tego nie wiem...
Mój wzrok ponownie osiadł na postaci Harry'ego. Uśmiechnął się do mnie, na co odwzajemniłam gest, nieco nieśmiało. 



~*~

Ostatecznie, drużyna Louisa wygrała, co trzeba było uczcić huczną imprezą u niego, gdzie kierowało się większość osób z meczu, a także ze szkoły. Niestety nie było ani Zayna, ani Mish. 
Pewnie dlatego, że się nie przyjaźnią. Byłam ciekawa, czy Harry odpowiedziałby mi, gdybym zapytała o to, czy się kiedykolwiek przyjaźnili. Bo jeśli tak, to czemu nie chciał mi o tym powiedzieć. Związek musi się opierać na zaufaniu, którym go darzę, ale czy on też?
Siedziałam na sofie obok Stelli i Eleanor, dziewczyny Louisa. Może z wyglądu nie jest sympatyczna. Tatuaże, które pokrywają jej ręce i większość ciała, a także kolczyk w brwi i mocny makijaż, nie pokazują jej wrażliwości, którą jednak posiada. Była sympatyczna, lekko nieśmiała i  niemal tak samo zabawna, jak sam Tomlinson. Chodziła do innej szkoły w centrum Londynu. Jak to określiła, do szkoły dla "snobów". 
-Zaraz wrócę -oznajmiłam dziewczynom, próbując przekrzyczeć muzykę.
Przeszłam przez tłum ludzi tańczących do głośnej muzyki, przy okazji wpadając na Liama. 
-Hej -uśmiechnął się do mnie trzymając w ręku kubek. -Jak cię czujesz?
-Nijak -wzruszyłam ramionami. 
-Możemy porozmawiać? -spytał drapiąc się z zakłopotania po głowie.
Skinęłam głową, ciekawa, co chce mi powiedzieć.
Nie miałam z nim bliższego kontaktu, więc rozmowa była dla mnie czymś kompletnie obcym.
Podążyłam za nim w stronę schodów. Miejsce tam było wyludnione, czyli oczekiwał spokojnej rozmowy. Usiedliśmy obok siebie na drugim stopniu.
-Chcę, żebyś o tym wiedziała -zaczął nieśmiało. -Wczoraj przez przypadek usłyszałem rozmowę pani Cough z twoją mamą. Rozmawiały o Tobie i Chrisie. 
Nie myśl, że chciałem wiedzieć. To twoja sprawa i nie miałem zamiaru się wtrącać, ale chcę, żebyś wiedziałam, że bardzo mi przykro i oczywiście zachowam to dla siebie.
Byłam lekko zszokowana jego wyznaniem, ale tylko w połowie czułam się pewnie z świadomością, że jest dyskretny. Nie znałam go za bardzo, ale jeśli Stella mu w pełni ufała, to ja mam zamiar spróbować. 
Skinęłam głową, starając się jak najszybciej wyrzucić tamte wspomnienia.
-Pójdę poszukać Harry'ego -oznajmiłam i wstałam.
W skutek tego, że zgubiłam się między korytarzami, napotkałam kogoś... Kogo chciałam spotkać. 
Tylko czy było warto? Nigdy bym nie pomyślała, że byłby do czegoś takiego zdolny. Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu. Byłam słaba w tamtym momencie, bo widziałam... 
Byłam kolejną zabawką na pocieszenie, tak? Czemu byłam taka naiwna, wierząc w jego puste słowa? Dlaczego to tak cholernie boli? Może inaczej bym to odczuła gdybym nie znała tej dziewczyny. Znałam.. 
Rebecca. 



Elie: Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział. Następny pojawi się dopiero we wtorek. Mam problem z netem ;/ 
Dziękuje za ostatnie komentarze <3 Mam nadzieję, że ten rozdział wzbudzi Was różne emocję i przypadnie Wam do gustu, bowiem od tego rozdziału, będzie inaczej..
Na pewno domyślacie się, co jest, nie? I nie bądźcie na mnie źli, ale taki zwrot akcji się przyda.
Czekam na wasze opinię ; * 
Całusy ; *

piątek, 25 października 2013

Sixteenth




Zawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie zakochać się... Ludzie mówią, że nie potrafią tego opisać i to prawda. Nie wiem jakich słów użyć, żeby oddać choć kapkę, tego co czuję. To niewyobrażalne. 
Kiedy się poznaliśmy nie lubiłam go. Uważałam go za aroganckiego i egoistycznego dupka, który siedzi przy jednym stoliku na stołówce. I myślałam tak dopóki nie zauważyłam, jak mnie wspierał podczas tego, co się stało. Kiedy go pocałowałam czułam coś szczególnego. Coś, co było czymś niezwykłym dla mnie. Był brakującym składnikiem w moim życiu. Kiedy go nie było nie funkcjonowałam normalnie i nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Jakby zawładnął moim mózgiem po całości. I mogłam przed sobą to powiedzieć. Kochałam go. Kochałam Harry'go Stylesa. 
Pokazał mi swoje oblicze, które próbował ukryć przed wszystkimi. Był opiekuńczy wobec mnie i czuły. Uwielbiałam jego bliskość.. Jego zapach i jego usta. Każda jego część była dla mnie skarbem. 
-Jesteś pewna? Może wrócę?-usłyszałam po raz setny pytanie od mamy.
Jej głos w słuchawce zdawał się bardziej zniekształcony, niż naprawdę.
-Baw się dobrze i mną nie przejmuj -upierałam się.-Jest mi lepiej po tym, jak byłyśmy na posterunku. Zaufaj mi. Muszę wrócić do rzeczywistości. Pozdrów Jionni'ego. 
Przesunęłam palcem po ekranie i zamknęłam drzwi na klucz.
Czułam jakby jakiś ciężar mi spadł... Naprawdę było mi o wiele lepiej, wiedząc, że ten sukinsyn tak łatwo się nie wywinie. W pewien sposób poczułam się też bezpieczniejsza. To było dla mnie trudne, opowiadanie o tym, ale nie żałuje. 
Nim zdjęłam buty, ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałam przez wizjer i uśmiechnęłam się na widok znanej mi osoby.
Otworzyłam drzwi, a Harry od razu wślizgnął się do środka. Na jego twarz wkradł się słodki uśmieszek, który rzadko pokazywał. Wyglądał wtedy bardzo uroczo i.. Młodziej. Z pewnością, młodziej.
Poszłam do kuchni i zaparzyłam herbaty, a Harry w tym czasie włączył jedną z moich ulubionych płyt Justina Timberlake. Tak, owszem. Alex lubi coś, poza za jazgotem z 90-tych, jak to mówi moja mama. Zdarzają się nie liczni wykonawcy, który zawładną moim sercem tworząc muzykę inną niż Nirvana. 
Uśmiechnęłam się słysząc dźwięk "Rock Your Body". Wzięłam do dwóch rąk po kubku i skierowałam się na kanapę, obok Harry'ego. 
-Gdzie twoja mama?-spytał, odkładając kubek na stolik.
-Wyszła z Jionnim -oznajmiłam.-Chyba nie wróci na noc.
-Czyli jesteś sama? To dobry pomysł?-wydał się przejęty.
To mi się podobało. Chodzi mi o to, że nigdy w życiu bym nie pomyślała, że Harry Styles jest opiekuńczy i się o mnie martwi. Mam wrażenie, że teraz poznaje go na nowo, jego inne strony.
Niepewnie skinęłam głową. Cóż... Świadomość, że policja zajęła się Chrisem, nie poprawiła mi humoru. Nadal było coś czego się bałam i trudno było mi się tego pozbyć.
-W takim razie zostanę z tobą -zadeklarował ujmując moją dłoń. 
Nie wiedziałam, czy jestem w jakimś reality-show. Po prostu nie mogłam uwierzyć, w to co się dzieje i... To było dla mnie czymś niesamowitym. 
-Jutro Louis gra mecz na tutejszym stadionie, chyba ci o tym nie mówił, ale nas zaprosił. Później robi u siebie imprezę i chciał żebyśmy przyszli -wyjaśnił uważnie obserwując moją reakcję.Trochę mnie to denerwowało, bo zachowywał się jakbym była porcelanową laleczką. 
Chciałam być taka  jak wcześniej, więc powinien mnie traktować, jakby nigdy nic się nie wydarzyło, chociaż wiem, że to nie jest takie łatwe.
-Jeśli nie chcesz, to nie musimy...
-Kto powiedział, że nie chcę? -weszłam mu w pół słowa.
Przysunęłam się bliżej do niego. Nasze usta niemal się stykały. Czułam jego miękkie usta, kiedy w końcu się zetknęły. Zawsze smakują tak samo... Jak narkotyk, który uzależnia. On był nałogiem, a ja się uzależniłam. 
Jego język delikatnie wsunął się do moich ust, gładząc delikatnie podniebienie. Wplotłam swoje ręce w jego włosy z lekkim naciskiem, co sprawiło, że Harry położył się na kanapie, a ja spoczywałam na nim.
-Szkoda, że nie wiesz, jakie moje uczucie jest do ciebie mocne -wyszeptał, odrywając swoje usta.
-Mogę sobie wyobrazić -mruknęłam, przejeżdżając kciukiem po jego zranionej wardze.
-Tak mnie na początku wkurzałaś, a teraz leżysz na mnie -zaśmiał się szelmowsko.
Spiorunowałam go wzrokiem.
-A kto powiedział, że przestanę? -spytałam, przechylając głowę w bok.
-Niskie jest wredne..-westchnął pod nosem.
Podniosłam się z niego oburzona. Wzięłam pierwszą, lepszą poduszką, którą oberwał po głowie.
-Wcale nie jestem niska! -zawołałam.-Natomiast ty za karę śpisz, na kanapie, Styles! Dobranoc!
Pomachałam do niego kierując się na górę do pokoju.



Harry


Może nie zmieniła się przerażająco. Nadal było od niej czuć zapach tytoniu, co trzeba było zmienić. Nie ograniczała swojego słownictwa, ani wybuchów. Może przestała podejmować pochopnie decyzję i jest jeszcze bardzo ostrożna. 

Nie przeszkadzało mi to. To wszystko było dla mnie nierealne.
Zaśmiałem się pod nosem, leżąc na wznak na kanapie. 
Zakochałem się w największej wredocie na całym świecie, ale zarazem najpiękniejszej i jedynej w swoim rodzaju. Ona nigdy się nie zmieni, nawet po tym co się stało. W końcu dojdzie do siebie. 
Tym bardziej nie mogłem doczekać się jutrzejszego dnia. Będziemy mogli spędzić więcej czasu razem. A co ze mną? Fakt, dużo się zmieniło.. Poczynając ode mnie. Po prostu wróciłem do swojego poprzedniego wcielenia, przynajmniej w połowie. A to wszystko przez Nią.
Nagle z jej pokoju, dobiegł do mnie głośny krzyk. Na początku zmroził mnie, ale od razu wstałem i pobiegłem do jej pokoju. 
Alex wiła się na łóżku krzycząc. Spała i płakała... To wszystko przez sen. Koszmar. Nie wiedziałem, co powinien zrobić. Czy ją obudzić, czy przeczekać? Tak, Harry! Zaczekaj, aż się wykończy. Jesteś genialny!
Podszedłem po cichu do łóżka i dotknąłem delikatnie jej pleców. Dalej krzyczała. 
-Alex!-zawołałem. 
Potrząsnąłem jej ciałem, próbując ją wybudzić. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Wiedziałem, że to się zdarzało, bo mi o tym powiedziała, ale nie że tak często. 
-Alex!-ponowiłem próbę i znowu nią potrząsnąłem.
Dziewczyna nagle zerwała się z łóżka i gwałtownie usiadła na łóżku. 

Przetarła dłońmi, twarz i zgarnęła włosy na jeden bok.
-Wszystko w porządku? -spytałem.
Dziewczyna przymknęła na chwilę oczy, jakby chciała zapomnieć o tym, co się przed chwilą wydarzyło. 
-Co ma być w porządku?!-zawołała, wstając z łóżka.
Stanęła pod oknem i zaczęła krążyć przy nim, zdenerwowana. Trzymała ręce założone na piersiach i co chwilę przygryzała wargę.
-Nic nie jest w porządku, Harry -rzuciła chłodno.-Czasami mam takie dni, kiedy chcę być taka jak wcześniej i staram się taka być, a nagle rozklejam się, jak jakiś bachor! Nie mogę o tym zapomnieć! Czuję się obrzydliwe, wiesz? Brzydzę się swojego ciała, wyglądu, głosu i całej siebie, ale i tak wszyscy uważają, że "wszystko będzie dobrze", ale to nie jakiś pierdolony film!-krzyknęła.
Podszedłem do niej, łapiąc za nadgarstki.
-Nie brzydzę się tobą. Dla mnie jesteś... Idealna. Staram się Cię zrozumieć, chcę ci pomóc.
-Nie potrzebują pomocy! A ty mnie wcale nie rozumiesz, okej? Nikt mnie nie rozumie, więc nie udawaj, że tak jest, do cholery!
Byłem zdezorientowany, bo za bardzo nie wiedziałem dlaczego jest zła i jak powinienem się zachować. Górowała nade mną złość, a to dlatego, bo mnie od siebie odpychała kiedy próbowałem jej pomóc. To kółko zamknięte.
-Ty nie chcesz pomocy. Odrzucasz ją myśląc, że sobie sama poradzisz, ale tak nie będzie, zrozum!-wypaliłem.
Fakt, nie wiedziałem, co czuła. Teraz, wczoraj, czy kilka dni temu, kiedy mnie nie było. Nie jestem w stanie jej rozszyfrować, zwłaszcza teraz kiedy jest rozdrażniona, a to tylko dlatego, że starałem się pomóc. Przecież robię to tylko dla niej. To, że zmieniam się dla niej, nie znaczy, że zmienię się dla innych. To nie wchodziło w grę. Dlatego, mogła to zrozumieć i przyjąć do wiadomości.
-Zostaw mnie samą -szepnęła.
Stałem przez chwilę nieruchomo w miejscu, będąc pewny, że za sekundę zmieni zdanie i będzie chciała, żebym został. Tak się nie stało.
-Idź...-mruknęła wracając z powrotem do łóżka.



Alex

Och fakt! Nie byłam wczoraj przemiła, ale naprawdę nie byłam w nastroju, na czułostki. Byłam zła na siebie, że po raz kolejny, dałam wolną rękę mojej bojaźliwości i że zaczęła nade mną górować. Dni były wspaniałe, natomiast noce, były najgorsze z możliwych. 
Kiedy się obudziłam, było przed siódmą i jeśli nie byłoby tego wypadku, to nigdy bym wcześniej tak nie wstała. Ale wydarzenia z tamtej nocy, odbierały mi sen, przez większość część nocy.
Zastanawiałam się, czy Harry wyszedł, czy nie. Bałam się wstać i sprawdzić, czy leży na kanapie, ale pocieszałam się faktem, że nie słyszałam trzasku drzwi. To było zdecydowanie najgorsza noc. 
Nie wiem, czy to co się zdarzyło między nami, będzie miało wpływ na dalszą część tego, co ma się dzisiaj stać. Nie chciałabym tego. Faktycznie byłam wczoraj zła i prawdopodobnie się na nim wyżyłam, ale nie chciałam tego i przykro mi z tego powodu. To była kłótnia? Mam ją potraktować jako pierwszą? Mam nadzieję, że nie będzie zły, bo ostatnie czego mi do szczęścia potrzeba to jego fochy.
Dzisiejszy nastrój nie należał do tych najlepszych. Cóż byłam niewsypana, więc po pierwszy powód. A drugi to to, że miałam na sumieniu Stylesa.
Niepewnie wstałam z łóżka i po cichu skierowałam się przez korytarz, na dół. 
Przeszłam przez salon do kuchni nastawić wodę na kawę. 
Wtedy usłyszałam jak Harry wstaje z kanapy. Odwróciłam się do niego i bacznie obserwowałam każdy jego ruch.
Wziął ze stolika swój zegarek i sprawnie zapiął go na nadgarstku, po czym wziął portfel i schował do tylnej kieszeni.
-Wychodzisz?-spytałam.
Kiwnął niepewnie głową, unikając kontaktu wzrokowego.
-To na kiedy mam być gotowa?-ruszyłam powoli za nim do przedpokoju.
-Nie wiem, jak chcesz -mruknął obojętnie.
-Nie ignoruj mnie, okej?-podniosłam lekko ton głosu.
-Nie ignoruję cię. Po prostu staram się Ci nie pomagać, bo raczej nie chcesz jej ode mnie. Albo w ogóle.
Wyszedł.



Elie: Cóż.. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że ten rozdział nie jest PERFECT, ale jestem chora. Mam anginę i czasami widzę podwójnie xD. 
W każdym razie jestem trochę zaniepokojona, bo przez ostatnie dwa rozdziały nazbierało się ponad 10 komentarzy, a teraz z trudem 9.
Słuchajcie, jeśli macie jakieś zastrzeżenia, to zawsze możecie napisać do mnie na GG, czy na Twittera. Stworzyłam specjalną zakładkę. 
Ja nie gryzę, serio ; > 
W każdym razie mam nadzieję, że nie bez powodu klikacie, że czytacie (kliknęło 41 osób), a  także obserwujecie. 
Całusy ; *

poniedziałek, 21 października 2013

Fifteenth






Siedziałam od dłuższego czasu na sofie, czekając aż Harry przyniesie coś do picia. Kątem przyglądałam się małej dziewczynce, oglądającej SpongeBoba, zwinięta pod kocykiem na skórzanym fotelu. 
Po chwili Styles pojawił się obok mnie.
-Camie, możesz iść do pokoju? -spytał, wyłączając telewizor.
Dziewczynka z przytulanką pod pachą, powędrowała po schodach ze spuszczoną głową. 
-To twoja siostra?-spytałam biorąc do ręki ciepły kubek z herbatą. 
Chłopak skinął głową, ale po minie zrozumiałam, że nie chciał poruszać tematu rodziny.
W porządku. Chciałam z nim porozmawiać, o tym, co wydarzyło się wczoraj wieczorem i co dalej?
-Jesteś zawieszony -stwierdziłam. -Powiedział o tym policji?
-Nie -odpowiedział krótko.
-W takim razie skąd szkoła wie? -spytałam, nie za bardzo rozumiejąc. 
-Pani Cough widziała naszą walkę... Wie dlaczego to zrobiłem i nic nie mówiła policji, ale w zamian za to, zawiesiła mnie. 
-Myślisz, że Chris nic nie powie?
-Nawet jeśli, to mam to w dupie. Ale za to ty, powinnaś zgłosić to na policje. I to teraz, kiedy jest unieruchomiony. 
Wstałam z sofy i zaczęłam nerwowo chodzić w kółko. 
Przygryzłam z nerwów wargę. Oczywiście, że miał rację. Niestety, jestem tchórzem. Pewnie ktoś inny na moim miejscu, nawet by się nie wahał i poszedł na policję, korzystając z okazji, ale nie ja... Coś mnie hamowało i nie wiedziałam dokładnie, co? Co jeśli poniosę za to, jakiekolwiek konsekwencje, albo ktoś mi nie uwierzy? Miałam tyle wątpliwości i wyliczania plusów, czy minusów nie miało tu miejsca.
-Dlaczego to zrobiłeś? -spytałam.
Chcę żeby mi to powiedział w twarz. Chcę to usłyszeć. Chcę, żeby to wypłynęło z jego ust. 
-Po co się pytasz, skoro znasz odpowiedź?
On po chwili również wstał, znajdując się niebezpiecznie blisko mnie. Milczałam. To milczenie miało go naprowadzić. Nie będę się uginała, wie że taka nie jestem. Chcę, żeby to powiedział i on jest tego świadomy.
-Zrobiłem to dla ciebie -wyszeptał jakby chciał, żebym tego nie usłyszała.
Usłyszałam. Zrobił to dla mnie. Nie podejrzewałabym go o to, jeśli lepiej bym go nie znała. Wiem, że w pewien sposób wstydził się tego powiedzieć, albo zwyczajnie sprawiało mu to trudność. 
-I co? Dało ci to satysfakcje? -spytałam z przekąsem.
Moim zdaniem, to nie miało sensu. On go tylko pobił, Chris przeżył, wszystko się zagoi i będzie jak dawniej.. I co mu to dało? To było zbędne.
-Powinien zdechnąć, wiem -odezwał się, ściskając mój nadgarstek. -Chciałem zrobić cokolwiek, żeby poczuł się tak jak ty, wtedy. I wiem, że tego bólu nie da się oddać. Chciałem zrobić coś... Dla ciebie. Żebyś wiedziała, że możesz mi ufać i że chcę być blisko ciebie. 
Podniosłam wzrok na jego twarz, zmniejszając dystans między nami. Nie wiem, co mną wtedy kierowało. Było wiele rozmaitych emocji, które mną zawładnęły i nie mogłam nad nimi zapanować. Nie kontrolowałam moich czynów. 
Harry również przybliżył głowę do mojej. To co miało się za chwilę stać mogło przekreślić nasze relacje, ale miałam to wtedy w dupie. Robiłam to, co uważałam za słuszne. I to było słuszne. Tak mi się wydaje.
Położyłam swoją rękę na jego karku i przyciągnęłam go do siebie, widząc, że nie jest pewny, cz tego chcę. Złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Obawa, że nie odwzajemni pocałunku zniknęła, kiedy Harry delikatnie rozchylił moje usta językiem. Poczułam się niepewnie, przypominając jak zachłannie całował mnie Chris. Natychmiastowo się od niego odsunęłam, zakładając niesforne kosmyki włosów za ucho.
-Przepraszam...-szepnęłam.
Wzięłam szybko torbę i bez słowa wyszłam. Byłam pewna jego reakcji. Na początku był zdezorientowany,a  później nie wiedział jak się zachować. Pewnie nie wiedział, skąd u mnie ten.... Strach? Nie wiedziałam jak zdefiniować to uczucie. Chciałam po prostu znaleźć się w domu. 
Oczywiście jeśli byłabym tamtą dziewczyną, bez problemu wróciłabym na piechotę do domu, ale bałam się. Trzeba to przyznać. Kiedy zauważyłam żółto-czerwony autobus podjeżdżający na przestanek, zerwałam się do biegu i w ostatnim momencie wskoczyłam do środka.
Znalazłam wolne miejsce od okna i oparłam o nie głowę. 
Och! Spieprzyłam wszystko. Na początku sama chciałam, a później odskoczyłam od niego jak oparzona, nie wiedzieć czemu. Musi być na mnie zły. To jedno, co przychodzi mi na pomyśl. Po prostu byłam zaskoczona, samą sobą. Nigdy bym nie przypuszczała, że pocałowałabym go. Nigdy! Więc dlaczego to się stało? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. To było jedno z wielu..
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. To był błąd... Nie powinnam tego robić. Nie powinniśmy. Możliwe, że ten pocałunek przekreślił naszą przyjaźń, jeśli ona w ogóle istniała. 
Odgarnęłam włosy do tyłu i głośno westchnęłam. Nie! To nie było dobre. Trzeba o tym zapomnieć i założę się, że on myśli tak samo. Założę się, że nie był gotowy na coś takiego. To wszystko moja wina. Miał racje. Zjawiłam się nie potrzebnie, zawracając mu dupę swoimi problemami. To przeze mnie jest zawieszony. Możliwe, że to przeze mnie zostanie o coś oskarżony. Po prostu myślę teraz o wszystkim. Wszystko mnie przytłaczało. 
I jaki jest sens użalania się na sobą? Nigdy tego nie robiłam i teraz też nie miałam zamiaru. Musiałam się wziąć w garść. 


Od: Mama

Kiedy będziesz w domu? Ktoś nas odwiedził xx


Zmarszczyłam brwi i przeczytałam jeszcze raz, uważnie wiadomość. Kto? Jeśli to jakiś kolejny głupi żart, to nie dziękuje. Byłam podekscytowana, to prawda. Po prostu ciekawość, zżerała mnie od środka. Nie wiedziałam, że mama już zdążyła się z kimś zaprzyjaźnić, żeby zapraszać go do domu. A może to Stella? Wpadła niezapowiedzianie. 
Podeszłam do drzwi, trzymając się poręczy. No szybciej!
Nacisnęłam czerwony przycisk i wyszłam z autobusu. Szybkim krokiem, przeszłam na drugą stronę ulicy, kurczowo trzymając torbę na ramieniu. Było zimno i co chwilę trzęsłam się. Zęby uderzały, wzajemnie, o siebie. Zwiększyłam tempo. Już z dali widziałam swój dom i jak najszybciej chciała znaleźć się w jego ciepłym wnętrzu. Odganiałam myśli o tym, że ktoś za mną idzie, ale i tak co chwilę odwracałam głowę. 
Skręciłam do furtki i po schodkach weszłam przed drzwi. Pchnęłam jej jednym ruchem i znalazłam się w ciepłym korytarzu. Powiesiłam torbę na wieszaku, kiedy usłyszałam donośny śmiech mamy, zagłuszający męski głos. 
Wychyliłam się zza framugę, by przyjrzeć się mężczyźnie. To na 100% nie był tata. Mężczyzna siedzący tyłem do mnie, miał na sobie niebieski, luźny sweter i kremowe rurki. Tata byłby ubrany w garnitur. 
-Alex! -zawołała mama i gestem przywołała mnie do siebie.-Chcę ci kogoś przedstawić.
Posłałam jej zdezorientowane spojrzenie i podeszłam, niepewnie bliżej.
Czarnowłosy wstał z krzesła i lekko speszony uśmiechnął się do mnie.
-Skarbie to jest, Jionni -oznajmiła mama. 
Brunet wystawił dłoń, którą po chwili wahania uścisnęłam. 
I co? Kim on był? Jej chłopakiem? Tego mogłam się domyśleć. Przekraczanie rachunku telefonicznego, od dłuższego czasu, późne wracanie i rozmawianie po nocach przez telefon. Gorzej niż ja. 
-Jionni to...?-spytałam wprowadzając ją w zakłopotanie.
Parsknęłam po cichu śmiechem.
-Nie musisz mówić. Wiem, że to krępujące -odparłam idąc do kuchni po coś do picia.
Usłyszałam ich ciche chichoty.
-Zjesz z nami? -spytała.
-Chętnie.
Jionni to równy gość. Jest pół Włochem, pół Brytyjczykiem. Zabójczo przystojny jak na 35-latka. Ma swój własny salon z piercingiem. Byłam zaskoczona, bo myślałam, że może poznała go w pracy i jest sztywny, jak większość osób z jej pracy, ale wręcz przeciwnie. Miał świetne poczucie humoru i zachowywał się młodziej, niż jego wiek wskazywał. Widziałam jak oboje na siebie patrzą, więc wiedziałam, że zależy im na sobie. Mama była tak samo wyluzowana jak przy mnie, więc on ją lubi za to jaka jest. Ten gość jest świetny,  jako kandydat na jej chłopaka. 
Cieszę się, że kogoś znalazła i myślę, że jestem jak najbardziej za ich "związkiem". Nie przynajmniej ona będzie szczęśliwa. 
Chciałam z nią porozmawiać o Chrisie. Byłam pewna swojego wyboru. Nie pozwolę, żeby wyszedł ze szpitala gwałcić kolejne dziewczyny. Przełożyłam to na drugi dzień.
Jionni pracował w salonie z piercingiem. To był dobry pomysł, na kolejną fazę mojej zmiany. Kolczyk w pępku nie zawsze jest widoczny, ale za to w nosie, jak najbardziej! Niestety tchórzyłam. Pamiętam jak przeżywałam to kiedy mama zabrała mnie do tamtego salonu. Obie sobie robiłyśmy wtedy te kolczyki i pamiętam, że cholernie bolało! Myślałam, że to nic takiego, ale darłam się ile wlezie, rozśmieszając kosmetyczkę. Ale w ręce Jionniego, mogłabym się oddać. 
Założę się, że mama się nie zgodzi. Pamiętam to piekło, po tym cholernym tatuażu. Wiem, to było głupie. Ale ja byłam pijana, a chłopak wykorzystał sytuacji, by pochwalić się jaki z niego początkujący tatuażysta. Nie jest zły, ale nie jest olśniewający. Robił to w piwnicy, jakąś zakurzona igłą i było boleśnie. Na szczęście nie jest widoczny, zawsze go ukrywam rozpuszczonymi włosami. Znajduje się na karku i jest to mała dziurka od klucza. 
Nie chcę tatuażu! Nigdy więcej!



~*~

-Kolczyk w pępku! -zawołała Stella. -Pokaż!
Zaśmiałam się i odsłoniłam skrawek bluzki.
-O matko! -zapiszczała.-Nie widziałam go wcześniej! 
-Wyjęłam go na wycieczkę -wyjaśniłam. 
-I Jionni takie robi?-upewniła się.
Skinęłam ze śmiechem, głową.
-To nie ma znaczenia...-westchnęła zrezygnowana.-Moi rodzice na pewno się nie zgodzą.
Wałkowałyśmy to cały dzień i cały czas ta sama wymówkę. Nie znałam rodziców Stelli. Ale z tego co mi mówiła, byli biznesową rodzinką, która była ciągle zapracowana, ale za to starej daty, więc o piercingu nie było mowy. Stella za szybko rezygnuje i się poddaje. Na pewno może ich jakoś urobić. Trzeba tylko chęci i pomysłu. 
Kiedy zobaczyła mój kolczyk, zapragnęła mieć taki sam. Przynajmniej nie będę sama. 
Chciałabym jak najszybciej porozmawiać z Jionnim na ten temat, ale zapomniałam wziąć wczoraj od niego numer telefonu. Muszę czekać na kolejne spotkanie.
Zeszłyśmy na dół po schodach kierując się do wyjścia, na dziedziniec. 
-Kontaktowałaś się z Harrym?-spytała Stella, patrząc ukradkiem na mnie.
-Nie-odpowiedziałam szybko.-Może to lepiej? Głupio się czuję z tym, co się wczoraj zdarzyło...
-Cóż...-westchnęła kiedy wyszłyśmy przed szkołę.-O wilku mowa! 

Wskazała dyskretnie na postać opierającą się o bramkę, na boisku.
Zmarszczyłam czoło. Co on tu, do cholery, robił? 
Odepchnął się od bramki i skierował w naszą stronę. 
Co się zaraz stanie? To pytanie sobie zadawałam w myślach.
-Idzie tu...-szepnęła Stella.
-Wiem!-warknęłam ciszej.
-Cześć dziewczyny!-zawołał chowając telefon do tylnej kieszeni.
Stella nie wiedząc jak zachować się w jego towarzystwie, jedynie się uśmiechnęła.
-Wracamy?-zwrócił się do mnie.
Niepewnie skinęłam głową i stanęłam bliżej niego.
-Pogadamy o tym później!-pomachałam jej na pożegnanie i dorównałam kroku Harry'emu. 
Przez chwilę panowała niezręczne cisza. Powinnam się odezwać? A jeśli tak, to co mam powiedzieć? Mam nawiązać do wczorajszego wieczoru. 
Niespodziewanie Harry zawiesił swoją rękę na moim ramieniu, przyciągając mnie do siebie.
Widziałam zaskoczone spojrzenia osób, które stały przed szkołą rozmawiając ze swoimi rówieśnikami. Czułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dlaczego mnie wczoraj, zostawiłaś? -spytał nagle. 
Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana.
Westchnęłam cicho zastanawiając się, co powinnam powiedzieć.
-Myślałam, że...-zająknęłam się.-Że to co się wczoraj stało.. Że ty nie..
Nie potrafiłam skleić nic sensownego i wyszedł taki a nie inny bełkot. Byłam przy nim zdenerwowana. Ja! Od kiedy się denerwowałam przy nim? Na pewno w tamtym momencie. 
-To źle myślałaś, kochanie -szepnął zatrzymując się. -Wszystko mi pasowało.
Zaśmiałam się patrząc na niego. Pochylił się nade mną składając delikatnego całusa. 
Co czułam? Przyjemne spięcie między nami i to, że chciałam, żeby mnie całował tak codziennie. Czy to normalne? Nie wiem jak powinnam się zachowywać, bo nigdy wcześniej nie byłam z poważnym związku. O ile to jest związek...
-Przemyślałam to, o czym mówiłeś... -zaczęłam niepewnie.-Będę rozmawiać dzisiaj z mamą i zamierzam iść na policję.
Na twarzy Harry'go odmalował się uśmiech. 
-Dobra dziewczynka -przycisnął mnie mocniej do siebie.
Wtedy, pierwszy raz odkąd wróciłam do domu poczułam się bezpiecznie. Bezpiecznie przy nim.


Elie: Buu.... Czy wy też uważacie, że ten rozdział nie jest... Taki..? Fajny? Ani dobrze napisany? Tylko jakiś zwykły bełkot? Po prostu kiedy już jestem przy momencie no wiecie... Jak są razem, to zawsze coś się spieprzy. Ale...Mam dużo pomysłów na to opowiadanie, więc nie liczcie, że szybko się skończy. Planuję drugą część, a pierwsza prawdopodobnie skończy się po 20 rozdziale? Tak mi się wydaje. I w tym czasie dużo po przeskakuje, więc się nie zdziwicie.
Dodałam do zakładki "Heros" trzy nowe postacie, które pojawią się w najbliższych rozdziałach, jedna pojawiła się w tym. Jest to postać Jionniego, Rebeccki i Eleanor. Zauważcie, że Calder wygląda inaczej... Dużo będzie się z tym wiązać. 
Za kilka rozdziałów, pojawi się również Rebecca, która wpłynie na ciąg dalszy.. ; >
Zostawiam Was z tym i dziękuje za tamte komentarze. Cieszę się, że jest ich więcej niż 10! Mam nadzieję, że stać was na więcej, słonka! 
Całusy ; *

piątek, 18 października 2013

Fourteenth


Harry


On ją zgwałcił. On ją, kurwa, zgwałcił. Dotknął ją, dotknął moją Alex. Nie mieściło mi się w głowie! Uważałem go za swojego przyjaciela. Owszem, czasami, odbijało mu na punkcie panienek, ale nie przypuszczałbym, że posunie się do czegoś takiego. On był psychiczny! Powinien się leczyć. Pewnie średnio by mnie obeszło to, że zrobił to innej dziewczynie. Ale padło na Alex. Tego mu nie daruję. On powinien umrzeć i to przeze mnie. Nie będę miał tego na sumieniu. Mogę zgnić w pierdlu, żeby tylko ona był bezpieczna. Tylko kto jej to bezpieczeństwo zapewni, jak nie ja? Nie chcę, żeby to był ktoś inny!
Wybiegłem z jej domu rozzłoszczony i od razu skierowałem się do tego gnoja.
Kiedy doszedłem do jego domu, zastałem go zamykającego drzwi.
-Skurwielu!-zawołałem do niego i szybkim krokiem podszedłem.
-Harry! -uśmiechnął się jakby nigdy nic. -O czym ty gadasz stary?
Przycisnąłem go jednym ruchem do drzwi i podniosłem za jego koszulkę.
-Nie graj! Jesteś pojebany! Jak mogłeś? Jak?!-krzyczałem okładając jego twarz pięściami.
Z nosa zaczęła płynąć krew. Nie przejmowałem się tym. Byłem zwyczajnie bez skrupułów. Tacy ludzie nie powinni istnieć i ja dopilnuję tego. Nigdy więcej Jej nie tknie. Nie zobaczy jej, ani się do niej nie odezwie.
Nie pozwolę mu na to.
-Co ty pierdolisz, Styles? -warknął.
Zaśmiałem się ironicznie. On był naprawdę niedorozwinięty! Działał mi na nerwach.
-Skończ, okej? Wiem, wszystko! Jesteś totalną ciotą! Ale nie daruję ci! -wrzasnąłem.
Chłopak parsknął śmiechem. Wyglądał przerażająco. Krew sączyła się z nosa i dolnej wargi.. Wyglądał jak psychopata. Chyba nie miał tego na sumieniu... Nie wyglądał na takiego. W szkole zachowywał się normalnie. Jeszcze to dogadywanie. To naprawdę było dobre. Udawał takiego niewzruszonego, obojętnego... Znienawidziłem go, całkiem.
-Dziwka ci wszystko powiedziała! -wrzasnął.
Nasza walka przeniosła się do jego ogródka. To nie było tak, że tylko ja go biłem... Nie był mi dłużny. Starałem się szybko zbierać, po ciężkim  uderzeniu w brzuch, czy szczękę, tylko po to, żeby nie dać mu przewagi. Chwilami było ciężko, ale od razu przed moimi oczami pojawiało się wspomnienie łkającej Alex, w moje ramię. Nie było dla mnie żadnych przeszkód. Popchnąłem go do tyłu zyskując czas, na otarcie krwi z ust i nosa. Chris już nie kontaktował ze światem. Nie mógł utrzymać równowagi i runął na ziemie.
Podszedłem do niego o resztkach sił i kopnąłem w brzuch.
-Mam nadzieję, że tutaj zdechniesz i nikt ci nie pomoże -mruknąłem i odwróciłem się do wyjścia.




Alex

Wróć do szkoły... ;c Podobno Chris leży ciężko pobity w szpitalu. Nic ci nie grozi ; > 

                                                                                                                            Stell xx

To była trzecia wiadomość tego ranka i za każdym razem to samo. Oczywiście to było bardzo kuszące i mogłam na to przystać, ale bałam się opuścić mój dom. Po prostu nie byłam pewna. Ale cały czas się zastanawiałam co się stało z Chrisem? Kto go pobił i czemu? Karma? Mam nadzieję, że zgniję tam!
Nie będzie go w szkole, a poza Stellą i Harrym i wychowawczynią, nikt nic nie wie, więc mogę się zachowywać jak wcześniej, o ile mi się uda. To wszystko był dla mnie trudne. Wciąż, ale nie chciałam okazywać swoich słabości. Nie powinnam, bo już na zawsze zostanę tą rozlazłą kluchą.. Trzeba się pozbierać, jak najszybciej można.
Przebrałam się z pidżamy w jasne dżinsy i szary, luźny sweter. Przypudrowałam tylko buzię i jak mam w zwyczaju namalowałam na powiece kocie oko.
Zeszłam na dół gdzie mama rozmawiała przez telefon. Była zaskoczona moim widokiem i gestem dłoni wskazała, żebym chwilę zaczekała za nim wyjdę. W tym czasie założyłam na stopy jasnoniebieskie Vansy, rozczesałam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Założyłam na głowę okulary przeciwsłoneczne i usiadłam obok niej.
Czy wracałam do formy? Przynajmniej tak mi się wydawało. Coraz mnie myślałam o tamtym zdarzeniu, chociaż wieczory i noce dawały znaki. Wieczorami zamykałam się w pokoju i płakałam a w nocy napadały mnie koszmary i głośne krzyki. To było naprawdę straszne! Zawsze pojawiał się on i grał główną rolę w moim koszmarze.
-Ja ciebie też -powiedziała nieśmiało do słuchawki.
Nagle z tostera wyskoczył tost. Podeszłam do urządzenia i zwinnie wyjęłam pieczywo i zaczęłam je konsumować.
Mama skończyła rozmowę i położyła swój telefon na blacie.
-Gdzie się wybierasz? -spytała związując ściągając swoje włosy gumką.
-Do szkoły -odparłam jakby to nie było oczywiste. -Z kim rozmawiałaś?
-Nie zmieniaj tematu, Alex! -skarciła mnie.
-Nadine Harrison, z kim rozmawiałaś? -wpadłam w dobry humor i nie chciałam go zepsuć. Mama chyba nie chciała marnować go, więc zaczęła się śmiać razem ze mną.
-W swoim czasie, kochana -pogładziła mnie po policzku. -Jesteś pewna, że chcesz iść do szkoły?
-Tak -przytaknęłam.-Przecież nie ma...
W porę ugryzłam się w język i nie powiedziałam mamie o Chrisie. Poczułam jak moje policzki się zaczerwieniają i zaczęłam szukać wymówki.
Obracałam tostem we dwie strony i w końcu mnie olśniło.
-Nie ma powody, żeby nie iść -odparłam dumnie.-Przecież wszystko jest po staremu, prawda?
Uśmiechnęłam się do niej i wzięłam do ręki torbę leżącą na blacie.
Pożegnałam się z nią i nałożyłam okulary przeciwsłoneczne na nos i wyszłam z mieszkania. Trochę się przeliczyłam z pogodą, bo mimo świecącego słońca, było chłodno. Postanowiłam zrobić niespodziankę Stelli i nie mówić jej o tym, a także zobaczyć minę Harry'go kiedy mnie zobaczy. Nie odpisywał na moje sms'y, ani nie odbierał telefonu, po ostatniej jego wizycie. Liczyłam, że może po prostu nie mógł się zobaczyć, ale z drugiej strony miałam obawy, że nie chcę mnie widzieć po tym, co się stało albo nie może mi pomóc. Zrozumiałam. Ale chciałam go zobaczyć. Nie będzie Chrisa, powtarzałam sobie. Nic mi się nie stanie, w szkole będę bezpieczna, a wrócić mogę ze Stellą. Wszystko jest w porządku. Jak dawniej. Kiedy stałam przed szkołą, wszystko wydawało się normalne. Ludzie, jak wcześniej mnie ignorowali i nie obserwowali. Wróciłam, suki! Może nie jestem dokładnie taka jak kiedyś, ale dobre chęci się liczą.
Weszłam niepewnym krokiem do holu.  Wszyscy spieszyli się na lekcję, bo za dwie minuty zaczynała się lekcja. Skierowałam się po schodach do sali od angielskiego. Tęskniłam za twarzyczką Zayna. Nie miałam z kim żartować, przez ostatnie półtorej tygodnia.
Spóźniona! Szlag by to trafił!
Pchnęłam drewniane drzwi i wpadłam do klasy. Wszyscy zdziwieni patrzyli na mnie. Na twarzy Stelli i Zayna odmalowała się radość. Pan Houston patrzył na mnie przez chwilę, ale nie odezwał się ani słowem. Mruknęłam ciche "przepraszam" i skierowałam się do szybkim krokiem do ławki. Założyłam włosy, za prawe ucho i uśmiechnęłam się do Stelli.
Całą lekcję mój wzrok padał na ostatnią, pustą ławkę. Powinien ją zajmować, On. Czemu Go nie ma?
Byłam lekko zaniepokojona. Zero kontaktu i od razu byłam zmarnowana. Brakuje mi go, od czasu kiedy się rzadko widujemy. Tak mogę to przyznać. BRAKUJE MI GO.
-Widzimy się na lunchu? -spytałam Stellę na początku długiej przerwy.
Dziewczyna skinęła głową z uśmiechem i poszła w kierunku stołówki. Ja natomiast powędrowałam do sekretariatu. Jeśli tak stara rura (sekretarka) nie udzieli mi jakiejkolwiek informacji to jest martwa.
Zapukałam dwa razy i nie czekając na "proszę" wtargnęłam do gabinetu.
-Dzień dobry!-zawołałam udając miłą.
Kobieta której imienia nie znam, zaczerwieniła się jak to ma w zwyczaju i zsunęła okulary na krawędź nosa.
-Mam takie małe pytanie -zaczęła podchodząc do lady.
Położyłam na niej ręce i musiałam lekko stanąć na palcach, żeby z góry móc patrzeć na kobietę.
-Nie wie pani, dlaczego Harry Styles opuszcza dzień w szkole? -spytałam przygryzając wargę.
Szatynka zmarszczyła czoło i zdjęła całkiem okulary.
-Możesz powtórzyć?
-Harry Styles -zaakcentowałam każde słowo.
Sekretarka odsunęła krzesło i zaczęła przeglądać plik kartek. Przyglądała się uważnie każdej z nich, aż w końcu wzięła jedną z nich.
-Pan Styles jest zawieszony w prawach ucznia -oznajmiła.
Wytrzeszczyłam oczy i wstrzymałam oddech. Zawieszony? Harry? Wiedziałam, że czasami daje popalić i to mocno, ale zawieszony? To nie wchodziło w rachubę.. To musiała być grubsza sprawa. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę jest zawieszony.
-Na ile?
-Do końca tygodnia -odpowiedziała szybko, jakby chciała się mnie pozbyć.
Podziękowałam i skierowałam się do wyjścia.
Zawieszony... Co on zrobił? Co takiego przeskrobał? Nigdy bym nie pomyślała, że może posunąć się do jakiegoś czynu i to takiego, za jakie zostanie zawieszony. Musiałam się jak najszybciej dowiedzieć o co chodzi. I to on musiał mi o tym powiedzieć. Dlatego zdecydowałam, że pójdę do niego po lekcjach.
Szłam do stołówki myśląc o tym, co mogło się stać, a wtedy mnie olśniło. kiedy Harry wychodził wczoraj ode mnie, powiedział, że zrobi coś Chrisowi. Może to on go pobił? I to za to go zawiesili. Po chwili rozmyślania byłam tego pewna. Po co to zrobił? Niepotrzebne zamieszania.. W takim razie Chris wie, że mu powiedziałam. Niepewność narastała. Lekko się przestraszyłam świadomością, że Chris wie, że komuś powiedziałam. Mam nadzieję, że Harry mocno go pobił.
Odebrałam swoją tacę i skierowałam się do stolika.



~*~

-Może wrócić z tobą? -spytała znowu Stella kiedy wyszłyśmy przed budynek.
-Nie, serio.. Muszę coś załatwić. Zadzwonię do ciebie później!
Pomachałam jej na pożegnanie i zaczęłam się kierować do domu Harry'ego. Stella nie wiedziała gdzie idę, więc była zdenerwowana, a Zayn nie wiedział, czemu się tak o mnie troszczy i tak miało zostać. Na chwilę obecną.
Pamiętam mniej-więcej drogę do jego domu. Powinnam mieć jakieś  obawy, że nie będzie mnie chciał widzieć, albo cokolwiek, ale średnio mnie obchodziło. Zrobił coś, przed o czym go przestrzegałam.
Nie posłuchał mnie, w takim razie musimy sobie coś wyjaśnić.
Weszłam po cichu po schodkach i zapukałam dwa razy do drzwi. Usłyszałam ciężkie kroki zmierzające do drzwi. Odgarnęłam kosmyk włosów i poprawiłam torbę. Po chwili drzwi się otworzyła, a w progu stanął Harry, natomiast za nim mała blondynka. Dziewczynka miała może z pięć lat i lekko przestraszona patrzyła, na mnie.
Twarz Harry'ego była cała posiniaczona, a dolna warga i łuk brwiowy mocno zaczerwieniony i rozcięty.
Kupka nieszczęścia.
-Po co to zrobiłeś? -spytałam i szybko zaczęłam mrugać oczami, by powstrzymać łzy.
Podrapałam się zakłopotana po czole, a Harry niespodziewanie wziął mnie w objęcia.




Elie: OMG! 13 komentarzy? O kurwa! Nigdy, przenigdy w życiu nie dobiłam do tylu. Niespodziewałam się, że tak spodobał się wam ostatni rozdział. Jestem mega happy! Kocham Was dziewczyny! Ale...
Żeby zachować tradycję, Elizka dodała spieprzony rozdział po całości i już nie będzie "happy". Starałam się, żeby był chociaż w połowie taki jako tamten, ale boję się, że chyba mi się nie udało. ;c
Wybaczcie.. Czekam na Wasz reakcje i mam nadzieję, że się ze mną podzielicie.. Komentarze kochane, to motywacja! <3
Całusy ; *

środa, 16 października 2013

Thirteenth


                         James Blunt -Bonfire Heart                          

Harry

Siedziałem już kolejną minutę na stołówce, wyczekując, aż pojawi się blondynka. Nie liczyłem na to, że Alex przyjdzie, nawet spóźniona. Byłem pewny, że się coś stało i nie mogłem tak bezczynnie czekać. Wiem, że nasze ostatnie spotkanie nie było "mistrzowskie", ale szczeniackie z mojej strony i musiałem z nią porozmawiać. Jest czwartek. Prawie cały tydzień jej nie ma. Stella była moją ostatnią deską ratunku. Tylko ona mogła mi powiedzieć, co się dzieje z Alex. Nie odbierała moich telefonów, ani nie odpisywała na sms'y. Zazwyczaj kiedy przychodziłem do niej, jej mama mówiła, że jej nie ma i w końcu zorientowałem się, że mnie zbywa. To wszystko było podejrzane i już przestałem ukrywać, że się martwię.
-Jest dzisiaj Stella?-spytałem Liama, siedzącego obok mnie.
Nie było mnie na pierwszej lekcji, a na korytarzu jej nie widziałem. Byłem zniecierpliwiony.
-Tak -kiwnął głową brunet.-Powinna zaraz się pojawić.
Przewróciłem oczami.
Zrobił się ckliwy, odkąd jest ze Stellą. Może zawsze był tym mądrzejszym i poważniejszym, ale potrafił się mocno zabawić i myślałem, że związki na dłuższą metę, nie są dla niego. Myliłem się.
Nagle u drzwi stanęła blondynka w towarzystwie, tego imbecyle, zwanego Malikiem.
Stanęła w kolejce po lunch. Czekałem, aż obiegnie wzrokiem sale i wtedy wstanę porozmawiać.
Dziewczyna odebrała tacę i wzrokiem szukała miejsca. Wstałem z ławki i skierowałem się w jej stronę.
Stała odwrócona do mnie tyłem. Złapałem ją za łokieć i pociągnąłem lekko w swoją stronę.
-Musimy porozmawiać -zażądałem nie puszczając jej.
-Spokojniej -odezwał się Zayn mierząc mnie wzrokiem.
-Ty akurat masz tu, najmniej do powiedzenia, więc lepiej się zamknij!-warknąłem.
-Spokój!-zawołała Stella.-Chodźmy na zewnątrz.
Wskazała na wyjście i automatycznie ją puścił. Zayn zdziwiony patrzył na drobną blondynkę, która skierowała się do wyjścia, a ja zaraz za nią.
Odstawiła tacę na wolną ławkę i oparła się o nią plecami, krzyżując ręce na piersiach. Oczekiwała, że pierwszy zacznę.
-Wiesz, o co mi chodzi -mruknąłem, chowając ręce do kieszeni tylnych spodni.
Milczała, odwracając wzrok.
-Co z nią? Co się stało? -spytałem w końcu.
-Nic co powinno cię interesować, okej? -odepchnęła się od ławki i odwróciła się by wziąć tacę.
To podejrzewałem. Też chciała mnie zbyć. Musiało być coś na rzeczy, ale jak zwykle nie powinienem nic wiedzieć. Myślałem, że zbliżyliśmy się na tyle, że powinienem wiedzieć, ale jednak nie. Robię z siebie ciotę.
-Stella -stanąłem przy wejściu do stołówki, zamykając jej przejście. -To coś poważnego? Gdzie ona jest?
-Nie powinnam ci nic mówić, ale chcę wiedzieć, czy ci na tym zależy.
Spuściłem wzrok na buty, zastanawiając się, czy Stella jest odpowiednią osobą, której powinienem zaufać. Alex się z nią przyjaźni, chociaż nie jest jak połowa tych dziewczyn.
-Tak -westchnąłem podnosząc głowę na dziewczynę.
Ona również odetchnęła zastanawiając się na odpowiedzią. Przygryzła wargę i otworzyła usta:
-Alex jest w szpitalu. Jutro ja wypisują. To na tyle -wyminęła mnie szybkim krokiem, wchodząc do stołówki.
Tępo wpatrywałem się w podłogę, starając się zrozumieć jej słowa. Nie.. Nie było tu żadnego szyfru, żadnego żartu. Dlatego, przez ostatnie dni była taka cicha.
Poczułem skurcz w brzuchu. Alex leżała w  szpitalu. Może miała wypadek? Albo coś sobie zrobiła? Zakładałem najgorsze, chociaż mogła się to okazać jakaś błahostka. Byłem przerażony i nurtujących pytań narastało. Wiedziałem, że Stella już nic mi nie powie. W jakim szpitalu leży i co się stało, ale i tak postanowiłem spróbować. Tu chodziło o Alex. Niby normalna dziewczyna, a jednak sprawia, że się nią przejmuje i martwię.
Wróciłem do tłocznego pomieszczenia, szukając wzrokiem blondynki. Siedziała w ciszy obok Zayna, bawiąc się jedzeniem.
Podszedłem do niej. Na pewno wiedziała, że to nie będzie koniec naszej rozmowy i wyprzedziła mnie.
-Nic więcej Ci nie powiem, okej?
-Przestań! -jęknąłem.-Przynajmniej powiedz w jakim szpitalu. Cokolwiek!
Czułem wzrok wszystkich na nas. Wzrok Stelli z nieobecnego zrobił się smutny i lekko załzawiony. To chyba na tyle. Wróciłem do swojego miejsca, przy stoliku, gdzie chłopacy patrzyli się na mnie dziwnym wzrokiem.
Odsunąłem tackę i patrzyłam się w stół, zastanawiając się, gdzie ona może być i dlaczego? Wszystko to było dla mnie.. Nowe. To, że przejmowałem się dziewczyną i że ona mi się podobała. I to była Alex.
Nie odpowiadało mi to. Nie powinno jej tu być i to co ze mną robiła, był niesamowite. Dla mnie negatywnie.
-Łał, stary! Najpierw Alex, teraz Stella. Ruszasz się! -poklepał mnie po ramieniu Chris.
Tylko tego ciula brakowało. Chris od kilku dni działa mi na nerwach i czasami mam mu ochotę przypierdolić, w ten pusty łeb.
-Zamknij się!-warknąłem.


Alex

Cały dzień byłam sama i nie przeszkadzało mi to. Mama musiała być w pracy do późna, żeby jutro móc mnie odebrać. Cisza i spokój była dla mnie najlepsza, chociaż wiedziałam, że po południu zawita do mnie Stella, jak w ciągu ostatnich kilku dni. Może nie wyrażałam wielkiego zainteresowania, ale naprawdę doceniałam to, co robiła. Próbowała zachowywać się, jakby nic się nie stało i ja też, ale to było silniejsze ode mnie.
Nie chcę się nad sobą użalać.. Nigdy tego nie robiłam i nawet teraz nie powinnam, a i tak to robiłam. Zawsze kryłam się z uczuciami, ale to był czas, w którym nie potrafiłam. Myślałam, że łatwo o tym zapomnę, ale wszystko było bardzo wyraźne. Niemal, jak stało się wczoraj. Minął prawie tydzień. Dla mnie nic się nie zmieniło. I nic się nie zmieni. Bolało tak samo.. Wszystko, co się działo, było dla mnie bardzo dziwne. To nie była moja codzienność i chociaż chciałam do niej wrócić, otrząsnąć się po tym, co się stało, to nie potrafiłam. Oczy puchną co chwilę, pod wpływem łez... To wszystko mnie przerastało.
-Cześć, złotko!-Stella wpadła do sali z podmuchem, całując mnie w czoło.
Postawiła torby na parapecie i zdjęła z siebie płaszcz.
-Jutro zostajesz wypisana! Cieszysz się? -spytała wyjmując z torby lakier do paznokci, waciki i zmywacz do paznokci.
Ukradkiem spojrzałam na palce u dłoni. Były lekko zaniedbane, co Stella zauważyła już wczoraj, więc była zaopatrzona, w każdy szczegół.
-Niezbyt -mruknęłam, patrząc z uwagą, jak Stella piłuje mi paznokcie.-Wolę zostać tutaj!
-Nie żartuj, Alex! -zawołała z optymizmem blondynka.-Będziesz w domu, w swoim łóżku i...
-W zasięgu wzroku Chrisa -weszłam jej w słowo.
Stelli mina lekko spochmurniała.
-Dlatego powinnaś powiedzieć policji -zauważyła.
-Nie rozumiesz, że on mi groził?!-zawołałam zdenerwowana.
-Uspokój się. Przepraszam, nie chciałam naciskać -oznajmiła, powracając do swojej wcześniejszej czynności.
Mój wzrok powędrował na jej buzię. To nie chodzi o to, że na wszystkich jestem cięta, ale samo tak wychodzi. Nie kontroluję tego. Później żałuję, ale nie potrafię się przyznać, a wiem, że to nie fair.
Przez kolejne dziesięć minut, żadna z nas się nie odzywała. Przypatrywałam się, jak Stella zwinnie i bezboleśnie, wycina skórki i maluje paznokcie na czarno. Robiła to bardzo precyzyjnie i perfekcyjnie.
-Rozmawiałam dziś z Harrym -odezwała się blondynka.
Mój wzrok z szaro-białej pościeli przeniósł się na Stellę.
-Pytał się o ciebie. Nic mu nie powiedziałam, oprócz tego,  że jesteś w szpitalu -oznajmiła.
-Nie potrzebnie. Będzie się bezsensownie przejmował -mruknęłam obojętnie, przyglądając się dziełu dziewczyny.
-Chyba bardzo się przejmuje. Liam mi mówił, że cały dzień się do nikogo nie odzywał.
-To nie musi chodzić o mnie!
-Ale może. To dziwne, jak na niego. Ale ciągle zapominam, że to twoja zasługa -zaśmiała się cicho, chowając wszystkie przedmioty do kosmetyczki.
Przewróciłam oczami i okryłam się szczelniej kołdrą.


~*~

-Gotowa?-spytała mama, biorąc moją torbę pod rękę.
Stanęłam na jednej nodze z łóżka i złapałam za leżące obok kule. Podparłam się na nich i niepewnie skinęłam głową.
Byłam przerażona, że zostawiam to miejsce i będę znowu w domu, czując się mało bezpieczna. Do tego ta noga. Wcześniej nie sprawiała mi kłopotu, bo bez przerwy leżałam. Na szczęście jutro go zdejmą.
O tyle lepiej. Ruszyłam ostrożnie w stronę rodzicielki kierując się do wyjścia z placówki.
Może byłoby inaczej, gdybym powiedziała o tym policji, że to Chris? Ale może dowiedziałby się o tym wcześniej i spełnił by tą prośbę. Tak źle i tak nie dobrze. Więc co było dobre? Powinnam siedzieć cicho. Tylko tyle mi pozostaje. Może w ogóle powinnam przestać żyć. Jaki jest tego sens, skoro nikt nie potrafi zachowywać się wobec mnie normalnie? Jakby nigdy nic się nie wydarzyło? Nawet ja nie potrafię.. Siedzę bezczynnie patrząc się w przestrzeń, zamiast robić coś ze sobą. Nic nie robię... Trzeba przyznać.
Może taki był mój los? Może to wszystko było zaplanowane? Może tak powinno być? Pewnie sobie zasłużyłam sobie. Nagrabiłam sobie i mam.
Kiedy dojechałyśmy do domu, od razu poprosiłam mamę, żeby od razu mnie zaprowadziła mnie do pokoju.
Troszkę stęskniłam się za domem. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po wnętrzu, starając się przeanalizować wszystko. Muszę pozamykać, okna i drzwi od balkonu. Cokolwiek by tylko nic się nie wydarzyło.


                                                  Birdy -People Help The People
~*~

Byłam już po porannej wizycie lekarza, który w domu zdjął mi gips. Nie przewidziałam tego, że mama zostawi mnie dzisiaj samą. Byłam lekko przerażona, ale postanowiłam stawić czoło mojemu lękowi. Przecież on nie wparuje tu do domu i nie zgwałci mnie znowu. To była chora myśl. Nie mogłam się bać. Muszę wrócić do swojej starej Alex. Nie mogę się stać ckliwa i wrażliwa. Muszę być taka jak wcześniej!
Oparłam głowę o brzeg łóżka i głośno westchnęłam.
Usłyszałam jak ktoś gwałci dzwonek od drzwi. Lekko się wzdrygnęłam na myśl kto to może być i to jak wyglądam. Chodzenie w przy krótkich spodenkach jest dla mnie normalne, ale nie dla innych.
Zeszłam jak najciszej po schodach i podeszłam na palcach do drzwi.
Spojrzałam przez wizjer i dostrzegłam Harry'ego. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam drzwi.
Był zdziwiony moim widokiem. No cóż.. Poza paznokciami, nic nie było zrobione. Ani makijaż, ani włosy, ani ubiór. Wszystko mi szczerze wisiało. Poczułam silny napad. To zdarzało się kilka razy dziennie. Kiedy już wszystko wydawało się dobrze, zaraz wybuchałam płaczem. I to chciałam jak najszybciej zwalczyć.
Harry podszedł bliżej i zamknął mnie w swoim szczelnym uścisku, zapewne nie widząc, co się dzieje.
Staliśmy tak przez chwilę. W końcu lekko się uspokoiłam i zaprosiłam go do środka.
Pociągnęłam lekko nosem i zamknęłam za sobą drzwi.
-C-co się stało? -zapytał w końcu.
Zasługuje na prawdę. Wyglądał strasznie i wierzyłam mu. Wiedziałam, że się przejmował, co było dla mnie nie małym zaskoczeniem. Nie wiedziałam jak to powiedzieć. Było bardzo upokarzające i nie wiedziałam, jak mam zacząć. Wzięłam głęboki oddech.
-W niedzielę wieczorem wybrałam się na spacer -odezwałam się po chwili. -I.. Ktoś na mnie napadł.. A potem..
Głos mi się całkiem załamał i znowu zaniosłam się płaczem.
-O kurwa! -zaklął Harry.
Zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Nie byłam zdziwiona jego reakcją i po części czułam, że nie wiedział jak się powinien zachować. Próbowałam się opanować i spoczęłam na stołku przy wysepce kuchennej.
-Kto to był? -spytał Harry podchodząc bliżej.
-N-nie wiem..-zająknęłam się.
To nie brzmiało wiarygodnie, ale nie specjalnie chciałam, żeby wiedział. Przyjaźnił się z Chrisem. Mógł mi nie uwierzyć, tego się bałam.
-Alex.. Nie kłam -powiedział stanowczo, podchodząc bliżej.
Milczałam. Głos uwiązł mi w gardle i nie mogłam nic powiedzieć. Żadnego słowa, żaden dźwięki. Cisza.
-To był Chris? -spytał, a mi od razu zrobiło się ciepło na dźwięki jego imienia.
Przed moimi oczami pojawiła się twarz Chrisa z tamtego wydarzenia. Był pewny swojej odpowiedzi. Zmiękłam i skinęłam lekko głową.
-Zajebie gnoja! -warknął i szybkim krokiem skierował się do wyjścia.
-Harry, nie!-zawołała zrywając się ze stołka.
Pobiegłam za nim do wyjścia, a noga zaczęła dawać się we znaki.
-Nie możesz. Policja nic nie wie. Tylko ty i Stella. On mi groził.. Nikt nie może się dowiedzieć -z moich ust wylał się potok słów.
Byłam bliska błagania.
-On cię dotknął, Alex. Nie powinien tego robić. Nie powinien cię krzywdzić. Dla mnie, jest martwy -mruknął i wyszedł.


Elie: Taki mini-surprise. Niby nie miało być Stylesa, ale pod tamtym rozdziałem było mniej komentarzy, więc pomyślałam, że taki obrót spraw będzie lepszy i wpłynie korzystniej. Udowodnicie? Proszę o komentarze... Może wtedy rozdział pojawi się wcześniej?
Całusy ; *

niedziela, 13 października 2013

Twelfth




Na dźwięk jego głosu, poczułam jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Sparaliżowana stanęłam w miejscu i podniosłam lekko głowę do góry. Ten głos można rozpoznać wszędzie. Przynajmniej ja potrafię. Jest obrzydliwie męski i  zawsze zachrypnięty. To nie jest taka chrypka, jaką ma Harry, czy Zayn... To jest JEGO chrypka.
-Stęskniłem się, a ty?
Chris ścisnął moje ramiona i obrócił mnie w jego stronę. Stałam z nim twarzą w twarz. Na jego twarzy gościł szelmowski uśmiech. Ze względu na to, że byliśmy sami, na chodniku przy jakiejś górce i nie było żadnego przechodnia, lekko się przestraszyłam. Nie miałam jak wołać o pomoc, jakby coś. Ale czułam, że on coś kombinuje i byłam przerażona tym o czym myślał. Cokolwiek to było.
-W snach, padalcu!-warknęłam do niego, próbując uwolnić się z uścisku.
Chłopak odchylił głowę i zaczął się głośno śmiać.
-Może zmienisz zdanie...-wyszeptał mi do ucha.
Jego głowa schowała się w zagłębieniu mojej szyi. Dreszcze zaczęły przebiegać mnie po plecach, a niepokój zaczął się zwiększać, z każdym jego czynem.
-Nie dotykaj mnie! -wrzasnęłam.
Próbowałam go odepchnąć. Opierałam ręce na jego klatce piersiowej i starałam się go powstrzymać, ale jego to tylko nakręcało. Chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle kiedy zaczął składać na mojej szyi, mokre pocałunki. Zrobiło mi się nie dobrze na samą myśl o tym, co może teraz myśleć.
-Chris mówię poważnie! -zawołałam.-Odpierdol się ode mnie!
-Zamknij się, szmato!-wycedził i popchnął mnie na ziemie.
Upadłam na plecy i chciałam jak najszybciej podnieść się na łokciach, ale brunet przygniótł mnie swoim ciałem.
-Już mi nie uciekniesz.
Był bardzo pewny siebie. Byłam przerażona, zaczęłam krzyczeć za całej siły, ale byłam pewna, że nikt mnie nie usłyszy, bo nikogo nie było. Jego nic nie zniechęcało. Mówił do mnie sprośne rzeczy, a mi łzy ciekły po policzkach. Byłam pewna tego, co zrobi i bałam się cholernie. Nigdy nie przypuszczałam, że to może mieć taki obrót sprawy. Myślałam, że te jego odzywki... Że to normalne, że  mu przejdzie. Ale on jest psychiczny!
On chciał mnie zgwałcić!
Zaczął zdzierać ze mnie bluzkę, ściskał moje ręce, co bolało mnie jeszcze bardziej. Nawet nie byłam zawstydzona tym, że widział mnie w samym staniku. To nie miało dla mnie znaczenia. Serce tak szybko mi biło, że myślałam, że zaraz umrę, dostając ataku serca. Bałam się tego, co się stanie. Tego, że on to zrobi.
-Przestań, proszę cię...-jęknęłam łamiącym się głosem, równocześnie próbując opanować szloch.
Chłopak zaczął całować mój dekolt, wiodąc wzdłuż mostka i przez brzuch. Nagle zatrzymał się przy rozporku. Spojrzał na mnie ostatni raz i uśmiechnął się.
-Chris..-załkałam kiedy chłopak odpiął guzik spodni.
-Założę się, że jeszcze nikt cię tak nie zerżnie, jak ja to zrobię.-wysapał.
To sprawiło, że zaczęłam głośniej krzyczeć i płakać.
Chłopak uklęknął na kolanach i rozpiął swoje spodnie. Nie chciałam na to patrzeć, więc zacisnęłam mocno powieki i pozwoliłam łzom spłynąć po moich policzkach. Nagle poczułam mocne pchnięcie, a z mojego gardła wydobył się głośny krzyk. Ból jaki mi sprawił, był nie do opisania. Czułam się obrzydliwie. Wykonywał coraz mocniejsze pchnięcia, sprawiając, że nie kontrolowałam krzyku, płaczu...
Nagle usłyszałam kroki. Wyschnięte liście skrzypiały pod podeszwą butów.
-Pomocy!-wrzasnęłam.
-Ty dziwko!-syknął Chris. -Powiedz komuś, to obiecuję, że cię zabije!
Szybko zapiął swoje spodnie i dwoma rękami zepchnął mnie z górki.



~*~

Poczułam mocne wkłucie w nadgarstek. Moje powieki były zbyt ciężkie, żeby je unieść. Leżałam na miękkim materacu otulana kołdrą.. Czułam to. Nagle usłyszałam przesuwany taboret w stronę mojego łóżka.
Nie pewna tego, co zobaczę otworzyłam oczy. Zamrugałam kilkakrotnie, żeby nabrać ostrości.
Biel i jasna zieleń. To przykuwało mój wzrok. Wiedziałam, że byłam na sali szpitalnej. Po plecach przebiegł mnie lekki dreszcz mimo że było mi ciepło pod kołdrą. Leżałam sama na sali, a w niej oprócz małego telewizora wiszącego na ścianie i parawanów, nic nie było. Obróciłam głowę w prawo i ujrzałam twarz mamy.
-Alex! -zawołała, ściskając moją dłoń.
Czułam, że jedna z moich nóg jest unieruchomiona. Dopiero po chwili spostrzegłam, że jest w gipsie.
Nie czułam się najlepiej, ale też nie najgorzej. Najgorsze było uczucie tego, że ktoś mnie wykorzystał. Że on mnie dotykał, zostawił po sobie ślad. Zgwałcił mnie. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie owijajmy w bawełnę. Jestem bezużyteczna, po tym, co mi zrobił. Nie nadaję się do niczego. Byłam zepsuta.
Niekontrolowanie wybuchłam płaczem. Mama natychmiast, mocno mnie do siebie przycisnęła i również czułam łzy ściekające na moją głowę.
To była kara? Za co? Co takiego zrobiłam, że zasłużyłam sobie na to? Żadna dziewczyna nie powinna trafić na kogoś takiego. On nie miał skrupułów.
-Wiem, że to boli -odezwała się łamiącym głosem. -Ale musisz mi powiedzieć, kto to zrobił..
Groził mi. Doskonale pamiętałam jego słowa. Może gdybym go nie znała nie uwierzyła w jego słowa, ale udowodnił, co potrafi zrobić. I cholernie się go boję.
-Nie...Nie widziałam jego twarzy -wychrypiałam, patrząc tępo na ścianę. -Było ciemno. A on...
Zaniosłam się płaczem, który odbijał się echem po sali. Te wszystkie wspomnienia, osiedliły się w mojej głowie. Pamiętałam każdy szczegół. Jego spojrzenie... Jego uśmiech.. Jego głos.. Czułam jakby już na zawsze pozostały w mojej głowie.
Dajcie mi godzinę wstecz na zmienienia zdania.
Minutę na myślenie racjonalnie.
Podarujcie mi sekundę, żeby zacząć działać.
To i tak nie zmieni. Już na zawsze pozostanę tą dziewczyną, która została zgwałcona. Która nie czuje, nie kocha i jest tylko ciałem. Już nigdy nie będę tym kim byłam. Zawsze będę o tym pamiętać, zawsze będzie to tak samo boleć i pozostawi po sobie bliznę.
-Obiecuję -odezwała się mama ocierając łzy z oczu. -Jak go znajdą, zgniję w pierdlu. Na zawsze.
-Chcę zostać sama -szepnęłam, nadal patrząc na ścianę.
Mama wstała z krzesełka i pocałowała mnie w głowę, po czym opuściła pomieszczenie.


~*~

Cóż spanie w nowym miejscu, zawsze było dla mnie trudne, a tutaj tym bardziej. Miałam setki koszmarów, które co chwilę zmieniały swoje scenariusze. Budziłam się krzycząc, zlana potem, a przy mnie pielęgniarka, próbująca mnie wybudzić. Automatycznie, zalewałam się płaczem, a starsza kobieta obejmowała mnie jedną ręką.
Po dwóch dniach przyzwyczaiłam się do spania, tam. Jak już miał ktoś do mnie przychodzić, to tylko mama i Meredith (pielęgniarka).
Płacz zniknął, a na jego miejsce zawitał smutek, rozpacz i milczenie. Prawie zapomniałam dźwięku swojego głosu.
Tego dnia cały dzień siedziałam na łóżku, patrząc się, znowu, na tą nieszczęsną ścianę. Mama jak zwykle siedziała przy mnie, od rana do wieczora, przywożąc jedzenie, gazety i książki. Starała się nawiązać, jakikolwiek kontakt, ale nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Cały czas myślałam, o tym, jaka jestem bezużyteczna. Nie winiłam jej za nic.
 W piątek miałam zostać wypisana, a to co działo się we mnie, wewnątrz, nie dawało mi spokoju. Tłamszenie w sobie prawdy, doprowadzało mnie do szaleństwa. Potrzebowałam rozmowy.
Powoli obróciłam głowę w stronę mamy, która czytała książkę.
-Mogę cię o coś, prosić? -spytałam cicho.
Zagięła róg kartki i zamknęła książkę. Skinęła głową, zsuwając delikatnie okulary z nosa.
-Czy możesz zadzwonić do Stelli? I... -zamilkłam na chwilę, analizując wszystko. -I poprosić, żeby mnie odwiedziła?
Mama niepewnie skinęła głową i skierowała się do wyjścia, by zadzwonić.
-Możesz jej o tym powiedzieć? -spytałam przygryzając wargę.
Uśmiechnęła się blado i wyszła.
Zaczęłam bawić się skrawkiem pościeli, zastanawiając się, jak zareaguje na to Stella. Czy zachowa to dla siebie i okaże się wierną przyjaciółką? Albo odejdzie, brzydząc się mną... Obstawiałam to drugie. Wszystko mi się źle kojarzyło. Chciałam zostać w szpitalu, jak najdłużej. Czułam się tam o wiele bezpieczniej, niż w domu, wiedząc, że on w każdej chwili może przyjść i dokończyć, to co zaczął. Było wiele obaw i narastało ich, z każdą chwilą.
Nie zorientowałam się kiedy zauważyłam, że mama na korytarzu wita Stellę mocnym uściskiem. Jej mina, nie wyrażała nic szczególnego. W końcu obróciła głowę w moją stronę i szybkim ruchem pchnęła drzwi.
Jej oczy momentalnie się zaszkliły. Podbiegła do mnie i mocno zamknęła w swoich ramionach.
Obie pozwoliłyśmy na upust emocjom i dało się usłyszeć, tylko nasz szlochanie.
Po chwili oderwałam się od dziewczyny i otarłam łzy ręką.
-Mogę ci ufać, prawda? -spytałam.
Dziewczyna natychmiast pokiwała głową, wyciągając z torby opakowanie chusteczek.
-Musisz to zachować dla siebie. Nikt nie może wiedzieć, ani Zayn, ani Harry, ani Mish czy Liam, jasne? -znowu otrzymałam pozytywną odpowiedź. -Mama i policja myślą, że nie wiem, kto to zrobił.
Źrenicy blondynki automatycznie się powiększyły i dziewczyna przysunęła się bliżej łóżka.
-To był...-zawahałam się chwilę na odpowiedzią, po czym wypuściłam powietrze. -To był Chris.


Elie: Wiem, czego oczekiwałyście.. Dokładnie wiem, ale chcę tylko powiedzieć, że w w następnym rozdziale nie będzie konfrontacji między Alex i Harrym. Wiem, że większość z was lubi, kiedy w każdym rozdziale, tak jest i przepraszam, ale muszę podtrzymać napięcie.
Jesteście chociaż trochę zaskoczone? Dodałam taki przeprosinowy rozdział, za to że nie dodawałam przez tamten tydzień. Mam nadzieję, że go polubicie poczekacie, na większe rozwinięcie akcji, bowiem w kolejnych rozdziałach będzie się więcej działo. Tak zakładam!
Kocham was i dziękuje za ostatnie komentarze! Jesteście nieziemskie!
Całusy! ; *

piątek, 11 października 2013

Eleventh



Chyba wziął to na poważnie. Kiedy położyłam się do łóżka, długo nie mogłam zasnąć. Średnio obchodziło mnie to, że spałam w czarnej koszulce na ramiączkach i szarych majtkach. Może byłam lekko, skrępowana.
Ale nie było Go. Nie mogłam zasnąć, bo nie wiedziałam gdzie jest i co robi? Chyba się martwiłam. Albo po prostu przejmowałam. To lepiej brzmiało. Po prostu wyszedł bez słowa, zostawiając mnie samą.
W końcu wstałam z łóżka i usiadłam na parapecie, przyglądając się przez okno, opustoszałej uliczce.
Gdzie on poszedł? Ja tylko powiedziałam to co myślałam. Nie wiedziałam, że to go urazi, w jakikolwiek sposób. On jest zbyt poważny. I tym mnie wpienia. Niech wrzuci na luz. Teraz jestem pewna, że z takim dupkiem, który obwinia mnie za wszystko, nie mam zamiaru się zadawać.
Wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer do Stelli. Nie ważne, że była trzecia nad ranem.
-Halo?-usłyszałam jej zaspany głos.
-Stella? Ten wyjazd to jedna, wielka porażka.-westchnęłam poirytowana.
-Co się stało?-oprzytomniała i spytała, żywo.
Wyjaśniłam jej zaistniałą sytuację. To jak się czułam, było nie do opisania. Nie czułam się winna. Miałam prawo być zła. Spędzenie nocy, sześćset kilometrów od domu, nie było w planach. Nie czułam się tu bezpiecznie. Czy z nim, czy bez niego. Nic mi nie odpowiadało. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i nigdy więcej nie dać się namówić, jego propozycjom.
-To głupie z jego strony.-odparła Stella.-Nie powinien cię samej zostawiać.
-Najgorsze jest to, że nie wiem gdzie poszedł.-dodałam, wplatając palce w włosy.
Złapałam za związane w luźnego kucyka włosy kiedy usłyszałam otwierające się drzwi.
W pokoju było ciemno, ale byłam pewna, że to on.
-Stella... Ja.. Muszę kończyć.
-Zadzwoń do mnie jutro.
Położyłam telefon  na komodę i powoli podeszłam w jego stronę.
-Gdzie byłeś?-spytałam półszeptem.
Kiedy podeszłam jeszcze bliżej poczułam od niego alkohol. On był pijany!
Złość która we mnie narastała była nie do opisania. On ma jutro do przejechania pół Anglii, a jest całkiem zalany! On jest nieodpowiedzialny. Co by było gdybym nie miała przy sobie, dokumentów? Nie uratowałabym mu dupy. Gdybym wiedziała, że tak będzie, na pewno bym się na to nie pisała. I nigdy więcej!
-Co cię to obchodzi.-warknął.
-Nie denerwuj mnie! Jesteś pijany! Co ty sobie myślałeś, kurwa!-zawołałam.
-Daj mi spokój! Po prostu się odczep!-podszedł do mnie bliżej i złapał za nadgarstki.-Odkąd się pojawiłaś wszystko się komplikuje. Sprawiasz, że jestem kim nie powinienem być. To denerwujące. Mogłabyś zostawić mnie w spokoju!
Patrzyłam na niego tępo. Zignorował mnie doszczętnie. Rzucił się na łóżko i zamknął oczy.



~*~

-A ten pan nie będzie jeść?-spytała pokojówka wskazując na nieruchomą postać Harry'ego.
Tak jak się położył. Tak spał całą noc.
-Nie.-odparłam obojętnie.
Kobieta skinęła głową i wyszła z pokoju.
Otworzyłam drzwi od łazienki na szerokość i weszłam do środka. Stanęłam przed lusterkiem i przyjrzałam się swojej brzydkiej twarzy. Ugh... Nie miałam ze żadnych kosmetyków, które chociaż trochę mogły zakryć moje, niedoskonałości. Zaczęłam przeszukiwać torebkę, w celu znalezienia, chociaż marnego korektora. Znalazłam go! I małą tubkę tuszu do rzęs. Zakryłam cienie pod oczami i świecące się policzki, a rzęsy ozdobiłam cienką warstwą tuszu.
Psychicznie nastawiałam się na to, że powrót do domu, leży w moich rękach, bo księciunio na pewno nie będzie wstanie. Musiałam ogarnąć drogę do Leeds. Później z górki.
-Czemu odmówiłaś dla mnie śniadanie?-usłyszałam stłumiony głos z pokoju.
Wychyliłam głowę i spojrzałam na łożko.
Leżał z twarzą przygniecioną do poduszki. Ja milczałam. Zakręciłam tusz i wrzuciłam do torebki, po czym wróciłam do pokoju.
-Daj mi kluczyki.-zażądałam.
Chłopak przekręcił głowę w moją stronę i zmrużył oczy od rażącego słońca.
-Po co?-spytał zdezorientowany.
-Nie będziesz prowadził.-oznajmiłam.-Chcę jeszcze żyć.
-Chyba żartujesz!-zakpił.
-Kluczyki!
Zaklął pod nosem i wyjął z tylnej kieszeni kluczyki. Wzięłam je od niego i wpakowałam do swojej.
-Wstawaj! Doba hotelowa się kończy!-zawołałam.-Chcę jak najszybciej wrócić do Londynu.
Byłam lekko podekscytowana, że mogę poprowadzić jego "mućkę". Pierwszy raz będę prowadzić taką krowę. Nabiorę doświadczenia.
Styles zwlókł się z łóżka. Marnie wyglądał. Był blady, miał podkrążone oczy i na kilometr czułam od niego alkohol. Kacyk?
Wzięłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju nie czekając na niego. Zeszłam po schodach na dół do recepcji i oddałam klucz, po czym wyszłam z motelu i skierowałam do samochodu. Wsiadłam za kierownicę, włożyłam kluczyki do stacyjki i oparłam się o fotel, czekając na Harry'ego.
Sięgnęłam do schowka, modląc się, żeby znaleźć tam GPS. Znalazłam mały, czarny. Wpisałam drogę do Leeds, kiedy Harry wsiadł do auta. Na nosie spoczywały mu czarne okulary przeciwsłoneczne, a w ręku trzymał napój energetyczny.
-Jedź płynnie, powoli i tak żebym nie musiał wysiadać.-oznajmił.
-Wybacz. Ja tak nie potrafię.-odparłam i przekręciłam kluczyk.



~*~

-Alex zwolnij!-poprosił Harry.
Kątem oka spoglądnęłam na niego. Był blady, marny i... Chory. Spał przez pół drogi. I nawet denerwujący głos GPS'a go nie denerwował, w przeciwieństwie do mnie. Byłam już zmęczona.
Plecy mnie bolały niemiłosiernie. Lepiej jedzie się na miejscu pasażera.
-Alex.-powtórzył błagalnie.
-Zatrzymać się?-spytałam, patrząc na licznik.
-Jeśli możesz..
Zjechałam na pobocze. Byliśmy w szczerym polu.
Harry wyszedł z samochodu, a ja zgasiłam silnik.
Wiedziałam, że dzisiaj nie będzie, co liczyć na przepychanki, czy kłótnie. Poza tym byłam litościwa, TYLKO ze względu na to, że wiem jak to jest. Z własnego doświadczenia. To ten jeden raz. I obiecuję, że to koniec. Jeśli ma zamiar mnie tak traktować to podziękuje. Poza tym nie obchodzi mnie to. Mam swoich znajomych. Po prostu nie powinniśmy sobie wchodzić w drogę. Nawet  jeśli tak myślę, to czuję, że to nie możliwe. Po prostu to czuję i boję się, że tak jest. Ale moja cierpliwość, co do niego jest u kresu wytrzymałości.
Po dziesięciu minutach wsiadł do samochodu, bez słowa.
Ja również nie zamierzałam się odzywać.


~*~

Do końca drogi, żadne z nas się nie odzywało. Pokierował mnie do swojego domu, który nie powiem, ładnie wyglądał. Nie podziękowałam, powiedziałam tylko "cześć" i poszłam.
To naprawdę był najgorszy wyjazd, na jakim byłam. Gorszy, niż wycieczka. Tam miałam Stellę i Zayna, który zawsze poprawił mi humor. A w Glasgow? Byłam zdana na siebie.
I pomyśleć, że kiedy tu się wprowadziłam nie chciałam się z nikim zadawać. Wolałam samotnie siedzieć na przerwach i z nikim nie gadać, albo po prostu ich odpychać. A teraz? Teraz to chyba nie wyobrażałam sobie dnia, kiedy nie usłyszałabym głosu Stelli, albo śmiechu Zayna. Chociażby zobaczyć głupią Mish. To wszystko było dla mnie niezbędne.
Szłam poboczem kilka ulic dalej od mojego domu. Było po dziesiątej i ciemno, jak w dupie, ale potrzebowałam odetchnąć świeżym powietrzem i pobyć sama. W każdym bądź razie, nie zbyt chciałam iść do szkoły. Weekend ciągnął się w nieskończoność i nie wierzę, że to mówię, ale wolę szkołę, niż powtórkę tego.
Niespodziewanie poczułam na sobie duże ręce. Zayn? Tim? Albo w najgorszym przypadku, Harry?
-Dobry wieczór, skarbie!-wymruczał mi do ucha.



Elie: Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Wiem, że to strasznie długo trwało, ale obiecuję, że już tak nie będzie. Dziękuje za ostatnie komentarze! <3 Mam nadzieję, że ten rozdział (chociaż tak strasznie spieprzony) spodoba się. Przynajmniej liczę na to i na więcej komentarzy, z Waszej strony. Wiecie, że to motywuje do dalszej pracy!
Udanego weekendu, girls! <33
Całusy! ; *