sobota, 17 maja 2014

Twenty-seven (part II)




Trzask drzwi wybudził mnie ze snu. Czułam się nieswojo. Mój wzrok wylądował na pustym miejscu obok mnie. Nie było go. Czego mogłam się spodziewać? Że niby zostanie na noc i następnego dnia wszystko będzie dobrze? Najgorsze było to, że naprawdę tak myślałam. Byłam głupia, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że dzięki tej nocy coś się zmieni. Chyba pozostanę naiwna do końca życia.
Usiadłam na łóżku i zaspanym wzorkiem spojrzałam na widok za oknem. Padał deszcz, a kiedy chciałam podnieść swoją rękę poczułam niesamowity ból przeszywający ją całą.
Może poszedł, bo miał wcześniej zajęcia? Zaczęłam się rozglądać za jakąś karteczką, którą mógł zostawić.
Zaczęłam się śmiać ze swojej głupoty. Wczoraj ktoś chciał mnie zabić, a ja zajmuje się Harry’m, który mnie nie znosi. Boże, co się ze mną stało? Czasami chciałabym wrócić do starej siebie za czasów liceum.
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju.
- Co ty robisz? – zapytałam Stellę, która głowę miała wsadzoną w lodówkę.
- Tak się najebałam, że nie pamiętam, jak mam na imię – jęknęła wyjmując głowę w urządzenia.
 - Stella McCoy, która zostawiła mnie na pastwę losu całą noc –wywróciłam oczami podchodząc do niej bliżej.
- Nie kłam, Alex – uśmiechnęła się przebiegle. – Widziałam, jak Harry wychodził stąd.
Na moje policzki wkradły się różowe rumieńce.
Czyli niedawno wyszedł. Spędził ze mną całą noc.
- Co jest między wami? – zapytała wyjmując z zamrażarki kompres i przyłożyła go sobie do czoła.
- Nic –wzruszyłam ramionami i odwróciłam się do niej tyłem.
Przygryzłam wargę, zastanawiając się, czy powiedzieć jej, co się wczoraj stało.
Ufałam jej, ale nie chciałam, żeby wyszło z tego niepotrzebne nieporozumienie.
Chciałabym wymazać wczorajszy wieczór z pamięci, ale nadal wyraźnie pamiętam, co Harry powiedział w samochodzie. Obwinia mnie całą winą.
I nie zamierza mi wybaczyć. Pogódź się z tym, idiotko!
Stella spojrzała na mnie wymownie, oczekując wyjaśnień. Byłam jej to winna, ale nie miałam pojęcia, jak się za to zabrać. Było tego wiele i…
Nie potrafiłam tego wypowiedzieć na głos. Pamiętałam wszystko, co do słowa, ale sama myśl o tym, sprawiała, że czułam się o wiele słabsza, niż byłam. Już nie wspominając o postrzelonej ręce. Ona zwariuje! Najgorszym pomysłem byłoby to, że zadzwoniłaby do mojej matki, a tego nikt by nie chciał. Szczególnie ja!
- Wczoraj zostałam postrzelona – wypaliłam nagle.
Nie kontrolowałam swojego głosu. Nie tak to sobie wyobrażałam. Zupełnie inaczej to miało wyglądać.
Kompres wypadł z jej rąk, a ona z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się we mnie zszokowana.
Usiadłam na blacie i zdjęłam z siebie bluzę. Moja ręka nadal była obandażowana i cholernie bolała. Powinnam wziąć podwójną dawkę leków uspokajających.
Stella wysłuchała mnie, ani razu nie przerywając mi. Ta sprawa była o wiele poważniejsza, a ona od razu wyczuła nastrój. Mój humor był do bani. A gorsze było opowiadanie o tym, co się stało.
Kiedy tu wróciłam, gdzieś w głębi duszy liczyłam na to, że nie spotkam nikogo z czasów liceum. Chciałam zacząć totalnie od nowa, jakbym pierwszy raz była w Wielkiej Brytanii. Chyba nie było mi to pisana. Musiałam ponieść swoją karę i byłam tego świadoma, ale to, co robił Harry wykańczało mnie. Nie byłam taka silna, jak on. Nie byłam silna w ogóle. O czym tu mówić?
Ale ta złudna nadzieja, którą mi podarował zeszłego wieczoru. To, że ze mną został sprawiło, że poczułam się pewniej. Gdyby miał totalną znieczulicę na moim punkcie nie zostałby ze mną. Byłoby mu to obojętne. Jednak nie długo się wahał i został.
Pytanie teraz, jak powinnam się zachować? Udawać, że nic się nie stało, a tamtej nocy nie było? A może spróbować powoli to naprawić? Nie znałam odpowiedzi, a bałam się tego, że może to obrócić przeciwko mnie i upokorzyć mnie. To było bardzo możliwe.
- O mój Boże! – zawołała Stell. – To chore!
Zaśmiałam się chłodno pod nosem i zeskoczyłam z blatu.
- Nie było mnie przez dwanaście godzin i jak zwykle coś mnie omija – ciągnęła. – Jestem wdzięczna, że nic poważnego ci się nie stało.
- Racja! To tylko draśnięcie – rzuciłam ironicznie.
- Ugh… Chodzi mi o to, że nie leżysz w szpitalu i nie grozi ci amputacja ręki – westchnęła. 
Spojrzałam na nią, jak na idiotkę. Skończoną idiotkę.
- Stella! – jęknęłam.
- Wybacz – wzruszyła ramionami. – Nie mogę go rozgryźć. Nie ufam mu, Alex. Wiem, że jest zdolny do wielu rzeczy. Myślisz, że tak nagle po prostu odwidziało mu się i zapomni o całej sprawie? Sądzisz w ogóle, że do siebie wrócicie?
Parsknęłam śmiechem pod nosem. Czułam się zażenowana, bo miała racje.
- Wiem, jestem naiwna – mruknęłam, wychodząc z kuchni.
- Och… Nie to miałam na myśli, przepraszam. Po prostu nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Harry jest takim cholernym skurwielem, a ty chcesz…
- Okej, rozumiem! – krzyknęłam. – Nie mam ochoty już o nim rozmawiać.
Zostawiłam ją samą w kuchni, a sama poszłam wziąć prysznic.

*


Po szybkim prysznicu i przygotowaniu się do zajęć byłam gotowa, żeby wyjść z domu.
Miałam w planach porozmawiać z Harry’m. Prysznic i ciepłe strugi wody poprawiają racjonalne myślenie. Chcę z nim porozmawiać o zeszłej nocy. Mam prawo wiedzieć, na czym stoję, a jeśli on ma zamiar mnie olać, proszę bardzo!
Jestem na to przygotowana.
Podciągnęłam czarne spodnie z wysokim stanem, które lekko odkrywały mój brzuch. Efektu dodawał jasnobrązowy wełniany sweter. Założyłam czarne Conversy i skórzaną ramoneskę, po czym sięgnęłam po torbę. 


Nagle zadzwonił mój telefon.
- Mam dwie kawy i Muffiny wprost ze Starbucksa, a także włączone ogrzewanie w samochodzie, skusisz się na podwózkę pod uczelnię? – usłyszałam rozbawiony głos Niall’a.
Roześmiałam się do słuchawki i założyłam kosmyk włosów za ucho.
- Hm… Jestem skłonna przyjąć propozycję.
- Nie masz wyjścia, bo czekam przed twoim domem – zaśmiał się i rozłączył.
Ze słabym uśmiechem wymalowanym na twarzy zeszłam na dół.
Kątem oka zauważyłam Stellę siedzącą na leżaku. Paliła nerwowo papierosa, rozmawiając z kimś przez telefon.
Nie chciałam z nią w tamtym momencie rozmawiać, ale wiedziałam, że coś jest nie tak.
Nie była tak radosna, jak kiedyś. W ogóle, gdzie podział się Liam? Wiedziałam, że to miało związek z nim, a jeśli Stella o tym nie mówiła to znaczyło, że jeszcze nie czas.
Przed domem stał biały Mercedes Niall’a. Wsiadłam na miejsce pasażera.
Pogoda była beznadziejna. Zimno, padał deszcz i wiał wiatr. W środku było faktycznie ciepło, a zapach kawy i Muffin’ów sprawił, że poczułam się cholernie głodna.
- Spadłeś mi z nieba! – zawołałam, kiedy ruszył.
Wypakowałam z papierowej torebki Muffin’y.
Niall wyszczerzył bielutkie zęby w szczerym uśmiechu i poruszył zabawnie brwiami.
- Podasz mi moją? – zapytał, nie odrywając wzroku od kierownicy.
- Nie? – zaprzeczyłam od razu. – Prowadzisz. Mogę cię jedynie nakarmić. 
Starałam odzyskać dobry humor i na moment zapomnieć o moim pojebanym życiu. Przy Niall’u nie było to trudne. Często się śmiał i miał świetne poczucie humoru. Przy nim po prostu nie można być smutnym. On tak działa.
- Skoro nalegasz – wzruszył ramionami i otworzył szeroko buzię.
Skubnęłam trochę ciasteczka i włożyłam mu do buzi.
Karmiłam go i oboje śmialiśmy się, jak idioci.  
To, jak swobodnie czułam się w jego towarzystwie było nie do opisania. To tak, jakby był moim przyjacielem od dziecka. Tymczasem kontakt złapaliśmy na początku tygodnia. To niesamowite!
Najlepsze było to, że kiedy był przy mnie zapominałam o bólu, który wciąż jest ze mną. Zapominałam o Harry’m i o wszystkim, co mnie dołowało. Sprawiałam wrażenie osoby myślącej pozytywnie, osoby, która nie ponosi porażek i zawsze chodzi z uśmiechem na twarzy. To był i tak pozór, ale bardzo wiarygodny.
W czasie, kiedy nakarmiłam Niall’a całą muffinką, wypiłam połowę swojej kawy i dojechaliśmy pod uczelnię.
- Bardzo dziękuje panu, panie Horan za podwiezienie – uśmiechnęłam się do niego elegancko, wysiadając z samochodu.
- Przyjemność po mojej stronie, pani Harrison – jego ręka objęła moją talię, kiedy oboje kierowaliśmy się w stronę ogródka, gdzie każdy student spędzał przerwę przed wykładami na paleniu papierosa.
Stella, Zayn, Eleanor i Louis siedzieli przy stolik blisko wejść do budynku.
Miałam nadzieję, że nie ma mi za złe tego, co wydarzyło się rano.
Patrzyli na nas lekko zaskoczeni, ja również byłam. Śmiały gest Horan’a zrobił na mnie wielkie wrażenie, ale starałam się tego nie pokazywać.
Nie wyswobodziłam się z jego uścisku, było mi tak dobrze. Tak sądziłam.
- Pozwolił ci trzymać kawę w swoim samochodzie? – zapytał zdzwiony Zayn, przygaszając swojego szluga.
- To dziwne? – uniosłam brew i wyjęłam paczkę papierosów ze swojej torebki.
- Owszem, on ma obsesję na punkcie swojego samochodu. Nie wolno w nim jeść, ani pić – dodał Louis, naśmiewając się ze swojego kuzyna.
- Czasami robię wyjątki – Niall spojrzał na mnie lekko zarumieniony.
Włożyłam papierosa między wargi i zapaliłam go za pomocą zapalniczki.
Usiadłam między Stellą, a Eleanor.
- Dzisiaj wieczorem jest impreza. Bardzo ważna, więc liczę na to, że wszyscy się zjawicie. Liam też – wskazał palcem na Stellę.
- Nic nie obiecuje – uniosła ręce w geście obronnym.
Tu musi być coś ważnego, jeżeli Lou oczekuje nas wszystkich. A jeśli to ma się wydarzyć na jego imprezie tym bardziej muszę tam być i dowiedzieć się, o co chodzi. Poza tym dobrze mi to zrobi. Wiem, że Harry również się tam pojawi, ale nic na to nie poradzę. Mamy wspólnych przyjaciół i muszę pogodzić się z tym, że gdzie prawdopodobnie będę ja, on również. 
Potrzebuję się napić i porządnie wyluzować. Nawet on mi nie przeszkodzi.
- Gdzie kupiłaś ten pierścionek? – zapytałam Eleanor.
Był piękny. Obrączka wykonana była z białego złota, a na niej mały kwadratowy diamencik. Był naprawdę śliczny i zastanawiałam się od kiedy ona nosi biżuterię. Z tego, co pamiętam lubiła tylko bransoletki, nic poza tym.
Brunetka zaśmiała się cicho i spojrzała nieśmiało na Louis’a, na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Oczy wszystkich zwrócone były w naszą stronę. Stella powstrzymywała swój śmiech. Po chwili dostałam olśnienia.
- Jaja sobie ze mnie robicie, tak? – popatrzyłam na nich, jak na idiotów. 
Nie wierzę! Nie ma takiej opcji. Jak to w ogóle możliwe? Myślałam, że im się nie spieszy. Poza tym nie sądziłam, że to tak na poważnie. Ciągle nie mogę uwierzyć, że tak dużo mnie ominęło.
- Kiedy? – zapytałam, trzymając dłoń El.
- Pół roku temu – odparła śmiejąc się dźwięcznie.
- To jest kolejny powód, żeby dzisiaj to oblać! – zawołałam. – Zaręczyli się!
Pogratulowałam obojgu z nich, kiedy Niall przypomniał, że zaraz zacznie się wykład.


*

Zegarek wskazywał godzinę piętnastą, czyli koniec wykładów. Cieszyłam się na jutrzejszy dzień. Nie musiałam przyjeżdżać na uczelnię, natomiast miałam swój pierwszy dzień w pracy. Kac był zapewniony, musiałam się dzisiaj napić.
Leki przeciwbólowe przestały działać, a moja ręka przypominała o sobie na każdym kroku. Nawet, kiedy nią nie ruszałam. Byłam pewna, że dam radę dojść do samochodu, ale myliłam się.
Zatrzymałam się przy parapecie, na którym położyłam swoją torebkę i zaczęłam w niej szukać tabletek.
Kiedy je znalazłam łyknęłam dwie, popijając wodą.
- Jak się czujesz? – podskoczyłam na dźwięk głosu Harry’ego.
Znajdował się tuż za mną. Niebezpiecznie blisko.
- Nieistotne. Dlaczego rano wyszedłeś? – zapytałam, odwracając się do niego. 
Patrzyłam w jego szmaragdowe oczy, próbując odnaleźć jakiekolwiek emocje, które pozwolą mi wiedzieć, co on czuje. Ujrzałam pustkę. Świetnie się maskował, mogłam mu tego zazdrościć.
Wiedziałam jednak, że nadejdzie taki dzień, kiedy Harry Styles pęknie i zobaczę go, takiego jak dwa lata temu.
Zaśmiał mi się prosto w oczy.
- Daj spokój, Alex. Chyba nie sądzisz, że ta jedna noc mogła coś zmienić, prawda? – nawinął kosmyk moich włosów na palec.
Nawet cienka gazeta nie zmieściłaby się między naszymi klatkami piersiowymi.
Brakowało mi powietrza. Harry przekraczał granicę i dobrze o tym wiedział. To były sekundy, które zaważyły nad moim stanem emocjonalnym i psychiczny.
- Wybacz, jeśli zrobiłem ci głupią nadzieję – szepnął mi do ucha.
Stałam, jak sparaliżowana. Nie mogłam uwierzyć, że miał na mnie, tak wielki wpływ. 
- To boli, nie? – przygryzł wargę. – Do zobaczenia, Alex!

*
 
- Alex?! – usłyszałam głos Stelli.
Nie odezwałam się. Leżałam skulona na łóżku w ciszy. Cisza… Ona wypełniała mój pokój. 
Przez zamknięte drzwi słyszałam, jak blondynka wbiega po schodach na piętro, żeby po chwili wpaść, jak burza do pomieszczenia. Tak jak myślałam, tak się stało.
Wiem, że zaraz zacznie na mnie krzyczeć i pytać, dlaczego jeszcze nie jestem gotowa do wyjścia, ale… Nie miałam zamiaru iść. Jestem świadoma tego, że mówiłam co innego i byłam optymistycznie nastawiona na ten wieczór, ale Harry zburzył wszystko. Mur, który zbudowałam wokół siebie, który chronił mnie od niego. Za każdym razem, kiedy jest w pobliżu cofam się o dwa kroki, kiedy zrobiłam jeden naprzód. Przez niego stoję w miejscu, kiedy on już dawna ruszył naprzód.
- Nigdzie nie idę – mruknęłam, obojętnym tonem.
Naciągnęłam na siebie kołdrę, żeby nie roześmiać się, kiedy Stella zrobi to dziwną minę, kiedy jest wkurwiona.
- Nie pierdol, tylko się ubieraj! – jęknęła.
- Stella, mówię serio. Nie mam ochoty tam iść, jeśli Harry będzie – warknęłam, siadając na łóżku owinięta ciepłą kołdrą.
- Co się stało? – zapytała opiekuńczym tonem.
Schowałam swoją twarz w dłoniach.
Byłam już zmęczona tym, że on na każdym kroku mnie poniża. Traktuje mnie, jak bezwartościową zabawkę. Wiem, że źle zrobiłam i zraniłam go, ale przestańmy żyć przeszłością. Nie mogę tego zrobić tylko dlatego, że…
- Musisz go bardzo kochać – stwierdziła Stella, przytulając mnie do siebie. – Pokaż mu, że on nie potrafi cię zniszczyć. Jesteś silna, ale ulegasz jego wpływom. Po prostu zapomnij, że kiedyś w ogóle coś dla ciebie znaczył. Wymarz go z pamięci, Alex nim będzie za późno, proszę.
- To nie jest takie proste, Stell – zaszlochałam cicho. – Nie jestem taka, jak kiedyś. Nie potrafię mieć na wszystko wyjebane, bo… Boję się ruszyć bez niego. Nadal wierzę w to, że coś się zmieni, a on podejdzie do mnie, przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. Muszę być totalną idiotką.
- Widocznie potrzebujesz jeszcze czasu, ale nie myśl o tym, że on tam będzie tylko o Lou i Eleanor, okej? Dla nich pójdziesz. Jeśli tego nie zrobisz zadzwonię do Zayn’a, żeby wyniósł cię stąd na rękach w tym starym dresie.


*

Nawet nie wiem, czemu się zgodziłam. Nie chcę po prostu zawieść El i Lou. Robię to tylko i wyłącznie dla nich. Poza tym znając Louisa, będzie setka ludzi i nie ma mowy o tym, żebym spotkała Harry’ego.
Z ubiorem zdałam się na Stellę, dlatego wyglądałam jeszcze dziwniej, niż zwykle. Podobała mi się bordowa spódniczka-bombka i tak samo biały bralet, ale do cholery nadal mamy styczeń. Zamarzam!
Włosy zostawiłam rozpuszczone lekko pofalowane.
Zabrałyśmy się samochodem Zayn’em, chociaż to i tak było obojętne, bo wiadomo, że nie wrócimy do domu, tylko zalani w trupa zaśniemy na podłodze.
Byłam tego pewna.
Mój żołądek był ściśnięty, kiedy weszliśmy do środka. Jak zwykle ludzi w ciula i ledwo można przejść z pokoju do pokoju.
Znaleźliśmy ich w ogródku. Siedzieli przy basenie popijając piwo. Nie widziałam jeszcze Harry’ego, więc była taka możliwość iż się nie pojawił.
- Jesteście! – zawołał uradowany Tommo.
Zayn podał mi butelkę piwa, kiedy usiadłam obok Niall’a.
- Zamknąć mordy! – krzyknął Louis, kiedy jacyś goście, głośno śmiali się wrzucając kolegów do basenu.
Wreszcie brunet strasznie się zdenerwował i wziął do ręki piłkę, która leżała obok jego nogi i rzucił centralnie w głowę jednego z nich.
- Powiedziałem, zamknąć się do kurwy! – warknął.
Parsknęłam pod nosem śmiech i upiłam łyk trunku. 
- Skoro Alex wie, że ja i El jesteśmy zaręczeni to śmiało możemy wam ogłosić, że zamierzamy się pobrać w ciągu trzech miesięcy – oznajmił.
Siedzący obok Niall zachłysnął się powietrzem i jak szalony kaszlał.
Każdy patrzył na nich oszołomiony. To za dużo, jak na jeden dzień! Zaręczyny, okej. Ale ślub!? Naprawdę? Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że byliby pierwsi. Prędzej Stella i Liam, ale oni?!
Eleanor w białej sukni z wytatuowanymi rękami? To jakiś kurwa żart, tak?


*

Stałem przy barze popijając drinka. Było sporo po północy.
Nadal nie mogłem uwierzyć, że Lou się pobierze ze Eleanor. To był za duży szok. To wielka odpowiedzialność i naprawdę poważny krok. Jeśli są gotowi to życzę im powodzenia, ale nadal nie jestem pewien.
Nie widziałem tu Alex, ale na pewno przyszła. Chciałem ją zobaczyć, ale z pewnej odległości. I najlepiej, żeby mnie nie zauważyła.
Byłem dumny z roboty, którą odwalałem. Zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Prawdopodobnie posunąłem się dzisiaj za daleko, ale to, dlatego, że w nocy złamałem swoją zasadę. Nie wiem, po jakiego chuja zostałem u niej na noc. Po prostu musiałem przyznać, że się o nią martwiłem. Wolałem, żeby nie została sama, po tym, co się stało. Byłem wdzięczny Bogu, że to tylko draśnięcie, a nie coś większego.
To był jedyny raz, kiedy byłem tak blisko niej. To nie powtórzy się więcej.
To nie wszystko, co zaplanowałem.
Nagle zauważyłem, że na środku salonu zebrało się większość ludzi.
Odstawiłem swoją szklankę i zostawiłem nieznajomą brunetkę samą.
W miarę zbliżając się do centrum zainteresowania dało się słyszeć krzyki dopingujące. Ktoś się bił.
Przepchnąłem się przez tłum i doznałem szoku. Alex.. To ona biła się z jakąś dziewczyną i nikt nie chciał ich powstrzymać. Była pijana, wyzywała ją od dziwek.
- Alex! – zawołałem i złapałem ją za ręce.
Podniosłem ją do góry, ściągając z tamtej dziewczyny. Zaczęła wymachiwać nogami. Wpadła w furię. Nie mogłem uwierzyć, że to ona. Zachowywała się zupełnie inaczej. Zostało w niej coś z liceum. Czemu cały czas wracam do tamtych czasów i dlaczego w ogóle ją powstrzymałem? Gdyby była mi obojętna nie przejąłbym się tym.
Wyszliśmy z tłumu, znajdując się w holu.
- Po co to zrobiłeś!? – wrzasnęła i popchnęła mnie. – Możesz się nie wtrącać w moje pieprzone sprawy, chociaż raz?! Daj mi spokój! Przez ciebie cały czas stoję w miejscu, zamiast ruszyć dalej! Odpierdol się ode mnie!
- Zamknij się! Masz rozciętą wargę i zerwany bandaż – pociągnąłem ją za sobą do kuchni w poszukiwaniu apteczki.
Zdziwiła mnie jej odwaga i to, że nawet poraniona ręka jej nie zatrzymała.
- Powinieneś się leczyć, Harry. Najlepiej na rozdwojenie jaźni – warknęła pod nosem, na co się zaśmiałem.


Elie: Zabijcie mnie! Pisałam ten rozdział całe pięć dni! Jest do bani! Przepraszam, za taką długą nieobecność. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. Dzisiaj dokładnie mija miesiąc. Jestem straszna, wiem. ;c
I co sądzicie o tym rozdziale? Nalex, czy Halex? Jak skończy się ta noc, macie podejrzenia? Będzie seks? Hahaha! Wali mi, wiem!
Kocham was, dziękuje za tyle cudownych komentarzy i liczę nawet na więcej!
A poza tym, jesteście zajebiste! 50 000 wyświetleń? Ubóstwiam!

Całusy ; *

wtorek, 6 maja 2014

Hell

Jest ich dziesiątka. Każdy ma podobną przeszłość, ale teraz muszą zmierzyć się z przyszłością. Dla nich studenckie życie to nie będą imprezy i łóżko. To będzie ciężka walka o przeżycie. Każdy z nich straci coś ważnego i będą starać się odzyskać to za wszelką cenę. Czasami przeszłość powraca.... Tutaj ze zdwojoną siłą.
Miłość, pożądanie, strach, ból, samotność, rozpacz, determinacja... Czy wszyscy sobie poradzą?
Zapraszam na mojego nowego bloga! ; *

Hell