środa, 4 grudnia 2013

Post

Wybaczcie, ale nie jestem tu, żeby dodać nowy rozdział ;c Strasznie Was przepraszam, ale ciągle myślę o tym i staram się. Tymczasem, stworzyłam kolejnego bloga z inną historią. Taki zastępczy, na czas kiedy nie wymyślę nic innego.
Mam nadzieję, że wam się spodoba, coś nowego dla mnie. Proszę Was o komentarze, chcę wiedzieć, czy ktoś to będzie czytać.
Całusy ; *

Famous <--- Zapraszam!

piątek, 29 listopada 2013

EPILOG



Pół roku później   

-Stella Ann McCoy ukończyła liceum z wyróżnieniem –rozbrzmiał głos dyrektorki, przez mikrofon.
Tęga, stała przy ambonce i właśnie wręczała dyplom blondynce, na której twarzy widniał szeroki uśmiech.
Stella była bardzo podekscytowana i nawet w tej ohydnej todze było jej do twarzy.
Dziewczyna wyjęła z kieszeni fiszki i odchrząknęła przy mikrofonie.
-Nareszcie koniec! –zawołała.
Po Sali gimnastycznej przeszły szmery śmiechu.
Harry, siedzący obok mnie wyjął dyskretnie telefon i zaczął SMS’ować z Zaynem, siedzącym tuż za nami. Rozmowa XXI wieku.
Starałam się nie zaglądać w ekran Harry’ego, ale wyświetlacz był jak magnez i przyciągał mój wzrok.
Zayn: Tanya jest strasznie seksowna, nie uważasz?
Harry: Nie pociąga mnie botoks, stary.
Zayn: Trzeba korzystać z młodości. Za nie długo, będziemy pomarszczeni i starzy.
Zayn nadal był moim najlepszym przyjacielem, ale szczerze muszę przyznać, że zaszła w nim, nie wielka zmiana, kiedy zerwał z Mish, a ona przeniosła się do innej szkoły, jeszcze w styczniu.
Nie powiem, tęskniłam za jej głupawą gadką, ale w końcu się przyzwyczailiśmy.
Zaczęliśmy więcej spędzać czasu razem, siadać przy stoliku na stołówce. Ja, Stella, Harry, Liam, Zayn i Louis. Zawsze było głośno i stosunek do nich zupełnie się zmienił. Praktycznie wszystko się zmieniło.
Starałam się słuchać z powagą mowy Stelli, ale słyszałam ją tysiące razy za nim ją wygłosiła, więc było strasznie znudzona i chciałam dostać ten dyplom i wyjść. Nienawidziałam takich imprez i chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Krępowała mnie obecność mamy i Jionni’ego. Może stali z daleko, ale nadal źle się czułam.
W końcu blondynka ukłoniła się i zakończono jej mowę, gromkimi brawami. Usiadła obok mnie i zapiszczała.
-Myślisz, że kogoś zanudziłam? –spytała.
-Mnie –odezwał się Harry, przekomarzając się z nią.
Dziewczyna w odwecie, trzepnęła go po głowie.
Chwilę potem wywołali mnie.
-Alexis Harrison ukończyła liceum z wyróżnieniem! –zawołała gruba.
Mówiłam szmato! Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to skończysz nieżywo.
Nigdy nie pałałam do niej większą sympatią. Tym bardziej, w tamtym momencie.
Odebrałam dyplom, po czym pokazałam znak pokoju i speszona krzykami mamy i znajomych z widowni, wróciłam na miejsce.
Byłam z siebie dumna. Przez ten rok, tyle się wydarzyło, że naprawdę, miałam powód. Przeżyłam wiele zawodów, bólu i strachu, a na koniec spotkała mnie prawdziwa miłość i przyjaźń. Chyba lepszego życia, nie mogłam sobie wymarzyć. Już nie może się nic złego stać. Teraz wystarczy, złożyć podanie na uczelnie i rozpocząć studenckie życie ze Stellą.
O tym marzyłam.
Kiedy uroczystość dobiegła końca, od razy zdjęłam tą ohydną, niebieską togę i pozostałam w swoich jasnych jeansach i białej bokserce.
-Pamiętacie o imprezie? –spytał Tomlinson, kiedy kierowaliśmy się do wyjścia.
-O tym, nie da się nie pamiętać, Lou –zauważył Liam.
-W takim razie widzimy się później. Pamiętajcie! Dzisiaj nie odpuszczamy! Trzeba zaliczyć zgona! –zawołał wychodząc ze szkoły.
Parsknęłam śmiechem.
Jego optymizm, zawsze mnie powalał. Czy on kiedykolwiek był smutny? Albo coś koło tego?
Pożegnałam się ze Stellą, Liamem i Zaynem, po czym razem z Harrym ruszyliśmy spacerem, pod mój dom. W między czasie, minął nas czarne Volvo Jionni’ego.
Harry splótł nasze palce razem. To było takie dziwne, że moja dłoń, chociaż mniejsza, wydawała się być taka idealna.
-Co dalej? –spytał nagle.
Zatrzymał się przy jednym z domów. Pytał poważnie? Właśnie ukończyliśmy szkołę i powinniśmy to świętować, a nie rozmyślać nad jutrem. Nienawidziłam tego. To zabierało czas, a nie da się odtworzyć tej chwili, w żaden sposób.
-To znaczy?
-Co będzie jutro? –spytał. –Trzeba nad tym pomyśleć.
-Ostatnie, o czym chcę myśleć to to, co się stanie jutro –mruknęłam, stając naprzeciwko niego. –Mam to w dupie. Chcę pójść na imprezę do Louisa i spędzić miło czas, z tobą.
-Na imprezie? –roześmiał się.
-Tak –uszczypnęłam go w nos.
Chłopak złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Za każdym razem smakował inaczej i za każdym razem, pragnęłam go bardziej. Zakochiwałam się w nim za każdym razem, kiedy na niego spojrzałam, dotknęłam, czy pocałowałam. Codziennie od nowa i od nowa. Jakby miało to trwać na wieczność.
-Kocham cię –wyszeptał, podnosząc mój podbródek.
-Kocham cię –powtórzyłam, pocierając swoim nosem o jego.
Zawsze wywoływało to u nas, napad śmiechu.


*


Czy imprezy u Louisa zmieniały się? Owszem! Za każdym razem było inaczej. Ktoś

zaliczał wpadkę, zbił coś, złamał albo wyznał miłość i przespał się po pijaku. Zawsze było coś, co sprawiało, że tą imprezę zapamięta się na zawsze.
Pociągnęłam Harry’ego za sobą, w głąb, ocierając się o lekko spoconych ludzi, co zawsze przyprawiało mnie o mdłości. Fuj!
Nasz towarzystwo siedziało nad basenem, z butelkami piwa w rękach.
Było już po dziewiątej, a na niebo widniało miliony gwiazd i wielka, biała kula.
Na leżaku, leżała Eleanor w górze od bikini i krótkich dżinsowych spodenkach.
Uśmiechnęłam się do niej i pomachałam.
-Cześć wszystkim! –zawołał Harry, nie puszczając mojej dłoni.
Każdy odwrócił się w naszą stroną i uśmiechnął się.
Louis, jako gospodarz podszedł do nas i przywitał się męskim uściskiem z Harrym i buziakiem ze mną.
Podejrzewałam, że będzie basen, więc zabezpieczyłam się w bikini.
Było w końcu lato i pogoda na to, pozwalała.
-Alex! –zawołała Stella, której głowa wynurzyła się z basenu. –Która godzina?
Podeszłam do niej, na bezpieczną odległość i spojrzałam na zegarek w telefonie.
-W pół do dziesiątej –próbowałam przekrzyczeć plusk wody Nialla i Sienny.
-Której? –powtórzyła głośniej blondynka, przybliżając głowę do krawędzi.
Nie wiedzieć, czemu sama podeszłam do niej bliżej, co okazało się strasznym błędem, bo kiedy powtórzyłam godzinę, niespodziewanie między rękami blondynki wynurzył się Zayn i złapał mnie za dłoń, po czym jednym ruchem, pociągnął do wody.
Cholera jasna! Nie planowałam tego, na samym początku!
-Kurwa, Zayn! –zaklęłam, przecierając oczy.
Wszyscy się zaśmiali. Podniosłam się na rękach i usiadłam na krawędzi, zdejmując koszulkę.
Oni zawsze coś wymyślą! I nigdy nie ma z nimi sojuszu! Nigdy, nie wolno im ufać, pod taką postacią. NIGDY!
Po chwili do basenu wskoczył Harry.
Widziałam dokładnie jego mięśnie i ilość tatuaży, która w porównaniu do tamtego semestru, znacznie się powiększyła. Nie przeszkadzało mi to.
Nawet, wręcz przeciwnie.
Kiwnął głową, żebym do niego podpłynęła. Pozbyłam się spodenek i ponownie wskoczyłam do chłodnej wody, uprzednio związują włosy, odpowiednio wysoko, żeby nie zamokły, ponownie.
Brunet, zamknął mnie w swoim żelaznym uścisku i odpłynął na drugi koniec basenu. Oddaliliśmy się od grupki i samotnie spędziliśmy czas.
Harry opierał się o krawędź, a ja napierałam na jego klatkę piersiową rękami, przyciskając się do jego ust.
Harry podniósł moje nogi i owinął wokół swoich bioder.
-Zerwałbym z ciebie ten kostium, tu i teraz –wyszeptał. 

-Tak bardzo chcesz, żeby każdy chłopak, który tutaj jest, napalony, pijany..- zaczęłam wymieniać, co Harry’ego, doprowadzało do szalu.
-Zapomnijmy o tym –mruknął, na co się zaśmiałam.
Harry oblizał seksownie usta i przycisnął mnie mocniej do siebie.
-Ej! –zawołał Niall. –Zakochańce, chodźcie grać w butelkę!
Odwróciłam się do blondyna i jego dziewczyny, która kurczowo trzyma się jego ramienia.
Po kiwnięciu głową, wróciłam wzrokiem na Harry’ego, po czym cmoknęłam go w czoło.


*
Nie wiele pamiętam z tego, co było po grze w butelce. Wiem tyle, że Harry obraził się na mnie i na Zayna (znowu), ponieważ pocałowałam go. Ale to było zdanie w ramach butelki! To się nie liczy! Nie musiał odmawiać pocałowania Sienny, chociaż w głębi duszy, byłam wdzięczna losowi, że tak się stało. Ale jeśli, jedna by to zrobił, nie miałabym do niego pretensji. Tak sądzę.
Później był taniec na stole razem z Eleanor, gdzie w kręgu dziewczyn bawiłyśmy się, niczym w „Spring Breakers”, ale każda z nas została w swoich ciuchach.
Po tańcu na stole, było już około czwartej nad ranem. Większość osób, albo po wychodziła z mieszkania, albo gdzieś usnęła. Jako, że została nasza ósemka (ja, Harry, Lou, El, Liam, Zayn, Niall i Sienna), postanowiliśmy zagrać w karty.
Stella odleciała, nie całą godzinę wcześniej, nawalona w cztery dupy.
Usiedliśmy przy okrągłym stole, ja między Harrym, a Sienną, która pod wpływem alkoholu, zrobiła się bardzo luźna i otwarta, jak nigdy.
„Mafia” polegała na tym, że jedna osoba z nas, była prowadzącym gry. Instruowała każdego gracza. Dwie osoby z nas odgrywały najważniejsza role, posiadając dwie karty. Jedna to Mafia król wino, a Katanii As czerwo.
Jedna osoba była Mafią, druga Katanim, reszta –miasto. Nikt nie wiedział, kto kim jest. Tak, więc prowadzący (Louis), kazał zasnąć całemu miastu (zamknąć oczy) i wywoływał, kto wstaje. Na początku Mafia (ja) , wskazywała „potencjalnego mafiozę”, po czym zasypiała. Ja wskazałam Harry’ego. 
Następnie budził się Katanii. On wskazywał mafię i budziło się całe miasto.
-Więc tak, mafia zabiła…-Louis próbował podnieść napięcie. –Harry’ego.
Curly otworzył szeroko oczy i buzię ze zdumienia, po czym zrobił naburmuszoną minę i zaczął łuskać słonecznik, a Louis poklepał go po ramieniu.
-A Katanii…-znowu zaczął Tommo, stojąc za nami. –Wskazał dobrze.
Na twarzy Liama pojawił się cwany uśmieszek, wtedy wiedziałam, że to on mnie wskazał.
-Zaczynajcie obrady! –zawołał Lou.
Przysunęłam do siebie miskę ze słonecznikiem i zaczęłam lustrować każdego.
-Alex jest mafią! –wypalił nagle Payne. –Musicie mi zaufać! To ona!
Prychnęłam pod nosem, zaczynając blefować.
-Ja? Gdybym to była ja, na pewno nie zabiłabym Harry’ego, pomyślcie trochę! –popukałam się w czoło, starając się być jak najbardziej wiarygodna.
-A może zrobiłaś to specjalnie, żeby nikt nic nie podejrzewał? –zapytał, mrużąc oczy.
Payne, uduszę cię!
-Dlaczego uwziąłeś się na mnie? Zawsze siedzisz, tak cicho..-zauważyłam. –Może jesteś mafią?
-Tak! –zawtórowała Sienna. –Alex ma rację! Jesteś najgłośniejszy!
-Stul się, Sienna! Ty też się dopiero odezwałaś –odparł Zayn upijając łyk drinka.
-Nie odzywaj się tak do niej! –warknął Niall.
-Zamknijcie się wszyscy! Wydaje mi się, że Liam jest mafią –zabrała głos Eleanor. –Możemy głosować!
Obok nas pojawił się Louis.
-Kto jest za Liamem? –spytał.
Ku mojemu zdziwieniu rękę podniosłam, ja, Els i Sienna. Kiedy Louis wypowiedział moje imię rękę podniosła reszta osób.
-Nareszcie, gamonie! –klasnął w dłonie Tommo. –Zabiliście mafię!
-Cholera jasna! –zawołałam uderzając pięścią w stół.
Chłopcy zaczęli się śmiać i przybijać piątki, co mnie i Els zdenerwowało. Pewnie gdybyśmy były trzeźwe, nie obeszło by nas to, ale byłyśmy na wpół przytomne.
Wystawiłyśmy im środkowe palce i uśmiechnęłyśmy się krzywo.
-Chodź, Alex! –Eleanor wzięła mnie za rękę.
-Gdzie idziecie? –spytał Louis.
-Na spacer! –fuknęłam.
-O piątej rano?! –krzyknął Zayn.
Milczałyśmy i wyszłyśmy z domu. Było już widno.


*


Obudziłam się na blacie. Nie wiem, jak, co, gdzie i kiedy, ale to był fakt. Dokładnie, obudziłam się na blacie w kuchni. Było mi zimno w plecy płyty i postanowiłam zejść mimo tego, że moja głowa mało nie wybuchła, a ręce i nogi trzęsły się niemiłosiernie.
Wszyscy spali, a zegarek kuchenny wskazywał godzinę trzynastą. Zdrowo przegięliśmy.
Wyjęłam z lodówki butelkę wody, a w szufladzie odnalazłam aspirynę.
Nagle usłyszałam, jak ktoś schodzi po schodach.
Obejrzałam się za sobą i ujrzałam Harry’ego, który masując kark, powoli pokonywał stopnie.
-Hej..-rzuciłam niemrawo upijając łyk wody.
Chłopak uśmiechnął się, co oznaczało, że już nie był zły. Podszedł do mnie i mocno przytulił.
Ta impreza należała do najlepszych.
-Co to? –spytał Harry, wskazując na scyzoryk leżący na stole.
-Znalazłyśmy na spacerze –parsknęłam śmiechem.
-Idziemy? I tak nikt teraz nie wstanie –mruknął.
-Tak, chodźmy –skinęłam głową, po czym wzięłam go za rękę.
Wyszliśmy po cichu z domu i powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Pogoda była piękna. Słońce mocno świeciło, wiał ciepły wiatr… Pogoda typowo letnia. My nie wyglądaliśmy za dobrze. Harry był blady i wymiękał od kaca, a ja miałam rozmyty makijaż i ledwo trzymałam się na nogach. Nie przewidzieliśmy takiego obrotu spraw.
W każdym bądź razie, przeżyjemy.
Podczas rozmowy, na temat wczorajszego dnia, czas szybko zleciał i po piętnastu minutach znaleźliśmy się przed furtką.
-Zadzwonię później –pocałował mnie delikatnie w usta i skierował się w swoją stronę.
Ja z wielkim trudem, poczłapałam do domu. Jedyne czego chciałam to położyć się z powrotem spać i tak, też zrobiłam.
-Alex! –zawołała mama, kiedy byłam przy schodach. –Musimy porozmawiać.
Była poważna, ale miała zbyt wielkiego kaca, żeby się nad tym skupić.
-Dobrze, porozmawiamy o tym później, tylko daj mi się przespać –jęknęłam i weszłam na górę.

*


Kiedy się obudziłam, było w pół do czwartej. Zeszłam powoli na dół, przypominając sobie o rozmowie z mamą. Samopoczucie się poprawiło. Głowa już nie bolała i nie czułam się taka wypompowana. Znacznie lepiej.
-Możemy porozmawiać –oznajmiłam, kiedy weszłam do kuchni.
Mama stała przy blacie i robiła kawę. Odwróciła się do mnie i głośno wypuściła powietrze. Była dziwnie smutna. Przeczuwałam najgorsze. To koniec tych „świetnych” dni?
-Wyjeżdżamy –oznajmiła.
Wybałuszyłam oczy. To jakiś chory żart, tak? Ona sobie ze mnie jaja robi?
Parsknęłam niekontrolowanym śmiechem.
-Żartujesz? –spytałam upijając łyk wody.
-Nie Alex –ucięła krótko.
Była jeszcze bardziej poważna. Przeraziłam się.
-Wyjeżdżamy do Stanów –odparła z bólem. –Na stałe.
Mało nie wyplułam picia.
Jakbym dostała prosto w serce. Kazała mi wyjeżdżać i zostawić osoby, które kocham? Nie ma mowy! Nie wyjadę! Zostanę tutaj!
-Nigdzie nie jadę –rzuciłam chłodno. –Zostaję tutaj.
-Alex, wiem, że to nie w porządku, ale dostałam awans. Nie mogę przegapić takiej okazji –zaczęła się tłumaczyć.
Podeszła bliżej i pogłaskała mnie po twarzy.
-Jak możesz?! –zawołałam. –Niszczysz mi życie! Teraz, kiedy wszystko się układa, skończyłam szkołę, mam chłopaka i jestem szczęśliwa, ty chcesz wyjechać!?
-Alex, rozumiem, że…
-Nic nie rozumiesz! –wtrąciłam się. –Jeśli byś zrozumiała to, nie robiłabyś mi tego.
-Przykro mi –westchnęła.
Moje oczy lekko zwilgotniały i spuściłam wzrok.
-Mogę tu zostać? –wychrypiałam.
-Nie zostawię cię tu. Nie masz pieniędzy, pracy, a za to mieszkanie czynsz jest wysoki. Nie mogę –odparła, kręcąc głową.
-Mam to w dupie! –krzyknęłam. –Nigdzie nie jadę!


*

Od poniedziałku, kiedy o tym wszystkim się dowiedziałam, czas leciał strasznie szybko.
Byłam załamana tym, że moje szczeniackie, buntownicze zachowanie, nic tu nie zdziała i musiałam zacząć się pakować.
Powiedziałam tylko Stelli. Harry nie wiedział. Po prostu nie wiedziałam jak mu powiedzieć. Złamałabym obietnicę, o tym, że nigdy go nie zostawię. A jednak… Złamię ją. Miałam to na sumieniu. Podłamałam się tym. Musiałam zostawić wszystkich osoby, które kochałam, które odgrywały ważną rolę w moim życiu, nagle musiały zniknąć. Nie mogłam tego pojąć. Chciałam, żeby to był sen. Najgorszy koszmar, jaki mógłby mi się zdarzyć. Ale nie… To był jawny koszmar. Straszna rzeczywistość.
Szłam razem ze Stellą wzdłuż Tamizy. Obie byłyśmy przygnębione.
-Nie chcę, żebyś wyjeżdżała –westchnęła smutno.
-Uwierz mi ja też –odparłam, po czym ją przytuliłam.
-Kiedy mu powiesz? –spytała.
-Nie wiem. Może nie powinnam? Jutro wyjeżdżam, a on nadal nie wie, więc może mu nie powiem i wyjadę?
-Nie możesz! To okropne! Powiedz mu jak najszybciej, bo popadasz w gorsze gówno. Wyjeżdżasz tak daleko, on chyba tego nie przeżyje…-westchnęła.
-Gdzie wyjeżdżasz? –usłyszałyśmy za sobą męski głos.
Jak oparzone odwróciłyśmy się do tyłu, a naszym oczom ukazał się Harry.
Byłam strasznie zakłopotana i nie wiedziałam, jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie mogłam kłamać, nie było takiej opcji. Musiałam mu powiedzieć prawdę.
-Zdzwonimy się –szepnęła Stella i odeszła.
-Gdzie wyjeżdżasz? –powtórzył pytanie, bardziej stanowczo.
Nie wiedziałam, jak powinnam się zachować. Jak mu to powiedzieć? Nie chcę kończyć tego w złych stosunkach. Kocham go i nie chcę zostawić.
-Do Stanów –szepnęłam.
Nie wydawał się przejęty. Na początku nie rozumiałam, dlaczego, ale potem uświadomiłam sobie, że pewnie nie rozumie całej sytuacji.
-Na wakacje –bardziej stwierdził, niż zapytał.
-Nie…-westchnęłam. –Na stałe.
Jego źrenice automatycznie się rozszerzyły. Bałam się tego, co nastąpi.
-To nie jest zabawne, Alex.
-Nie kłamię! –zawołałam.
-Obiecałaś, że mnie nie zostawisz. Kłamałaś. Mówiłaś, że nie wyjedziesz. Wierzyłem ci, kocham cię, ty mnie zostawiasz. Mogłem się tego spodziewać..
-Przepraszam –próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
Bez skutecznie. Był wściekły.
-Kiedy wyjeżdżasz i od kiedy wiesz? –spytał chłodno.
-Jutro wyjeżdżam do Californi. Dowiedziałam się w poniedziałek –kiedy odpowiedziałam na jego pytanie, chłopak odwrócił się i miał zamiar odejść.
Nie tak, chciałam to rozegrać.
-Harry zaczekaj! –zawołałam łapiąc go za rękaw koszuli. –Nie wiedziałam, jak ci powiedzieć. Nie chciałam cię zranić.
Milczał.
-Nie chcę takiego pożegnania –westchnęłam, a łzy napłynęły mi do oczu.
-Jeśli chcesz oszczędzić mi cierpienia to odejdź, teraz i zapomnij.

*

W dniu wylotu, nie chciałam pożegnań, dlatego zrobiłam to rano. Nie chciałam widzieć, jak machają mi, kiedy wchodzę do terminalu. Nie chciałam niczego z tych rzeczy.
Wolałam najszybciej opuścić Europę, po tym, co się wczoraj stało.
Ciągle przed oczami, widziałam ból w Jego oczach. Chciałam szybko wymazać to z pamięci.
Zacznijmy nowe życie!
Byłam trochę zawiedziona, bo nie przyszedł. Na pewno nie chciał, wolał zapomnieć. Bolało, ale trzeba było się pogodzić. Niech będzie.
A oto, koniec mojej historii w Anglii. Niestety nie skończyło się happy end’em.
Zostałam sama… W nowym kraju, bez miłości, bez przyjaciół.
To koniec.



Elie: A oto! Ostatni rozdział. Ale nie obawiajcie się! Wzięłam sobie wasze komentarze, do serca i zastanowiłam się nad czymś. Nie obiecuje, ani nie mówię, że tak się stanie, na pewno, ale specjalnie napisałam taki koniec.
Możliwe, że będzie druga część. Nie jestem pewna, bo teraz chcę się skupić na drugim blogu, ale możliwe, że kiedy wróci mi wena i będę pewna, że czytelnicy się pojawią, to postaram się napisać drugą część. Mam nadzieję, że się ucieszycie.
A teraz? Jak wrażenia? Mi się podoba! Szczerze, pierwszy raz mi się podoba i to ostatni rozdział.
Dziękuje, że byłyście i może będziecie?

Całusy ; *

niedziela, 24 listopada 2013

Twenty-first




-Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś -parsknął śmiechem Harry.
Przeglądałam się w tym czasie w lustrze i widziałam w odbiciu, jak siedzi na moim łóżku i mało nie pęka ze śmiechu.
-Obie to zrobiłyście -poprawił spoglądając na Stellę, która siedziała rozłożona na fotelu w kącie pokoju.
Patrzyła na swój zaklejony plastrem pępek. Bardzo ją kusiło. Już od kilku dni, żeby zdjąć opatrunek, ale nastraszyłam ją artykułem z internetu. W sumie gówno tam piszą, ale ona w to uwierzyła.
-Nie podoba ci się? -spytałam, udając obrażoną.
Mi bardzo się podobało. Był mały i wyglądał jak naklejka, choć to tak strasznie bolało. Kolczyk w pępku, to nic. Serio, myślałam, że zejdę na tej kozetce. Ale przeżyłam, Jionni był delikatny i jestem z siebie dumna.
Nie rozumiałam Harry'ego.
-Podoba, tylko nie rozumiem, po co? -wzruszył ramionami.
-On tego nie zrozumie -odezwała się Stella nawijając włosy na palec.
Wyłożyła nogi na biurko i pokrzywiła się Stylesowi.
Miałam dziwne wrażenie, że Harry zmienił się. Nawet bardzo. Był taki strasznie zimny i zamknięty na nowe znajomości, albo stare. A tu proszę! Okazuje się, że dogaduje się świetnie ze Stellą i stał się bardziej uśmiechnięty. Ja, przestałam być taka smętna i... Nie wiem, jak to ująć, ale przebywanie z McCoy, sprawiło, że stałam się bardziej optymistyczna i zaczęłam się bawić.
W końcu trzeba korzystać z życia, dopiero wtedy zrozumiałam, co to znaczy. Porzuciłam starą siebie i liczyłam na to, że ta zmiana wyjdzie na dobre. Oczywiście, ja tak jak Harry, pozostaliśmy trochę, tak jak wcześniej. On potrzebował przestrzeni, żeby pobyć samemu, tak ja potrzebowałam zapalić i wyjść na długi, wieczorny spacer.
Ufaliśmy sobie bezgranicznie i rozumieliśmy się doskonale.
Spojrzałam przez okno na zaśnieżone ulice. Uwielbiałam święta! Było coś w nich niesamowitego. To, że rodzina przyjeżdża, wszyscy się spotykają... Kochałam to. W tym roku, rodzina przyjeżdża do nas. Babcia z dziadkiem, siostra mojej mamy i dwóch jej braci ze swoimi rodzinami. Nie mogłam się zwyczajnie doczekać.
Został tydzień do świąt. Byłam bardzo podekscytowana, samymi świętami, Kevinem samym w domu, który jak co roku, będzie lecieć w telewizji i jutrzejszą imprezą mikołajkową.
Whoo-hoo!
-Och, podoba się, no! -zawołał Harry, po czym złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, w skutek czego, usiadłam mu na kolanach.
-Zabawne! -pokrzywiłam się.
Chłopak ułożył usta w dziubek, licząc na to, że go pocałuję, ale ja tylko przyłożyłam dłoń do jego ust,
zanosząc się ze Stellą, od śmiechu.



~*~



Stanęłam niepewnie przed lustrem. Wyglądałam, jak cukierek. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Nigdy w życiu, nie nosiłam tyle biżuterii, czy jakichkolwiek innych świecidełek, ale coś mnie tknęło. Skoro przeszłam metamorfozę wewnętrzną, czemu nie mogę spróbować z zewnętrzną? A poza tym, coraz bardziej podobały mi się stroje w takim stylu, co nie oznacza, że zupełnie zmienię się w lolitkę. Na pewno nie. W każdym razie, dziwnie się czułam. Nie wiedziałam, jak zareaguje większość ludzi, a do tego nie chciałam iść znowu w sukience.
Czułam się wygodnie, w tych ciuchach. Bluzka była zrobiona z miękkiego materiału, a spodnie idealnie się z nią komponowały.
-Wyglądasz ślicznie -szepnął mi do ucha Harry, zawieszając na mojej szyi swoje ręce.
Musnął swoimi wargami moją szyję, co wywołało u mnie przyjemny dreszczyk.
Tak bardzo lubiłam jego bliskość i coraz gorzej znosiłam rozłąkę z nim. Chociaż to miesiąc, to nie mogłam uwierzyć, że jest mój. Tylko mój.
Ale od kilku dni, coraz bardziej na myśl nasuwało mi się pytanie, dlaczego się nie przyjaźnią? W sensie Zayn i Harry?
Malik to mój przyjaciel. To oczywiste, że spędzam z nim czas, tak jak dawniej, ale kiedy widzę wzrok Harry'ego, który mierzy nas i zaciska pięści, miewam wrażenia, że podejdzie i mu coś zrobi. Tak też jest, na odwrót. Czasami zdarza się, że przy stoliku w kafeterii dosiądzie się do nas Harry z Liamem. I to normalne, że okazujemy sobie czułości (to do mnie nie podobne, ale takie są fakty). Wtedy Zayn robi się naburmuszony, przestaje się do każdego odzywać i w ogóle, foch na cały świat. Zaczyna mnie to, delikatnie mówiąc, wkurwiać, bo z każdym dniem jest coraz gorzej.
-Mogę cię o coś zapytać? -spytałam siadając obok niego na łóżku.
Kiwnął głową.
-Co się między Wami stało? -spytałam przyciszonym głosem
Zmarszczył czoło.
-Między Tobą i Zaynem -dodałam.
Harry nabrał głęboko powietrza, po czym je wypuścił.
-W pierwszej klasie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Tak w ogóle, to znaliśmy się od podstawówki -zaczął niepewnie.-Kiedy byłem z Rebeccką, zauważyłem, że zaczyna częściej spędzać z nią czas, ale ufałem mu bezgranicznie. Bardzo się wtedy myliłem. Powodem naszego rozstania nie było to, że mnie zostawiła...-urwał.
Głos mu się załamywał. Wiedziałam z jakim bólem o tym mówił. Coraz bardziej jej nienawidziłam! Głupia cipa! Co gorsza, nie spodziewałam się, że Zayn.. I ona..
-Nie sądziłam, że mógłby...
-Ja też, Alex -wtrącił.
-Nie myślisz, że powinniście porozmawiać? To kupę czasu, prawie trzy lata. To był twój przyjaciel i... Nie brakuje ci go? -zapytałam, lekko mrużąc oczy.
-Oczywiście, że brakuje! -zawołał. -Ale cały czas kieruje mną złość, kiedy go widzę. Nie chcę mu zrobić krzywdy -zaśmiał się.
-Moim zdaniem powinniście porozmawiać, ale... Jak uważasz -odparłam.
Wstałam z łóżka i jeszcze raz podeszłam do lustra, poprawiając włosy.
-Na pewno, mogę tak iść? -upewniłam się, ostatni raz.
Chłopak kiwnął głową, uśmiechając się szeroko.


~*~

Nie liczyłam na to, że faktycznie to zrobi. Harry jest strasznie uparty. Jak się czegoś uczepi, to łatwo nie popuści. Ale kiedy zaczęłam się zastanawiać, jak wyglądała ich przyjaźń, to zapragnęłam to zobaczyć. Połączenie takiego dupka, jak Harry i takiego barana, jak Zayn, mogłaby się okazać, całkiem ciekawa. Nie zamierzałam naciskać. Miałam zwyczaj, nie wtrącania się w nieswoje sprawy.
Weszliśmy do środka mieszkania Louisa. Jak zwykle setki ludzi. I chociaż spóźniliśmy się tylko godzinę, niektórzy bezwstydnie spali na podłodze.
Jak zwykle w salonie na dużej kanapie, znaleźliśmy Stellę i Liama, a także Louisa z El.
Przywitałam się z każdym, po czym zajęłam miejsce między blondynką i brunetką.
Rozmowa od razu spłynęła na Siennę i Nialla, którzy stali nieopodal, rozmawiając z inną parą, której nie znałam.
Niall był bardzo zabawny, na pewno u nich jest to w genach, ale Sienna była bardzo zamknięta i nieśmiała. Nie przywitała się z nami, ani nie zamieniła słowa. Jednym słowem D-Z-I-W-N-A.
Nagle, razem ze Stellą, zobaczyłyśmy, jak między tańczącymi osobami, przeciska się niska brunetka, a zaraz za nią wyższy Mulat.
Od razu rozpoznałam Mish i Zayna. Co oni tu robią? Pierwszy raz widzę ich na imprezie u Louisa. Zaprosił ich?
Harry automatycznie ścisnął moją dłoń, aż mało nie pisnęłam.
-Wybacz -zaśmiał się.
Spiorunowałam go wzrokiem, po czym przeniosłam wzrok na parę, która zaczęła witać się z Louisem i Stellą.
Wyswobodziłam się z uścisku Stylesa i wstałam przywitać z Malike i Daven.
Nagle, Harry również wstał. Zdziwiona jego zachowanie, spojrzałam na niego pytająco.
-Co powinienem zrobić? -szepnął mi do ucha.
-Nie wiem -mało nie parsknęłam śmiechem, kiedy widziałam go zakłopotanego.-Może zróbcie "miśka"?
-Bardzo śmieszne -pokrzywił się.
-Porozmawiaj z nim, na osobności -zaproponowałam.
Jak głupio musiało wyglądać to, że stoimy obok siebie i szepczemy, kiedy wszyscy wrócili do rozmowy.
-Jak nie wrócę za dziesięć minut, to wzywaj pogotowie -mruknął, po czym uśmiechnął się złośliwie i podszedł do Zayna.
Pokręciłam głową i wróciłam na swoje miejsce.


~*~

Minęło półgodziny, a nie ma, ani Harry'ego, ani Zayna. Zaczęłam się niepokoić. Chuj wie, co szczeli mu do łba. Znam go bardzo dobrze, ale on i tak jest chodzącą zagadką. Harry Mysterious Styles.
-Nie wariuj! -poklepała mnie po kolanie Stella.
Próbowała mnie uświadomić, że nic nie mogło się stać, a gdyby już coś, to na pewno ktoś by zareagował, ale tu nic nie wiadomo. Ci ludzie są egoistyczni. Jeśli coś nie dotyczy ich, to mają to w dupie.
-Chodź poszukamy ich -Stella szarpnęła mnie za rękę.
Utorowałyśmy sobie miejsce między ludźmi, po czym skierowałyśmy się po drewnianych schodach na górę.
Na korytarzu było ciemno, ja w dupie, a wszystkie drzwi były zamknięte.
-Jezu, jak ich znajdę, to nogi z dupy powyrywam! -warknęłam pod nosem, sprawdzając każdy pokój po kolei.
-Styles! Malik! To nie jest zabawne, do cholery! -zawołał blondynka.
Była równie zdenerwowana, jak ja. A gdzie twoje opanowanie, McCoy? Byłam wściekła, niepokój powoli odchodził. Miałam im coś zrobić, jak tylko dorwę.
-Jeszcze te drzwi -wskazałam na ostatnie, lekko przymknięte.
Podbiegłyśmy do końca, po czym, niepewnie sięgnęłyśmy za klamkę i otworzyłyśmy drzwi.
Nagle zza ściany wyskoczył Harry z Zaynem, przebijając na raz dwa balony. Głośny huk, rozległ się po korytarzu, lekko zagłuszony, naszym głośnym piskiem.
Fala gorąca zalała moje ciało, a nogi od razu się ugięły. Złapałam się dłonią za serce i głośno westchnęłam.
-Pojebało was?! -wrzasnęłam, gwałtownie łapiąc oddech.
Stella mało nie zeszła.
Chłopcy zaczęli się głośno śmiać, po czym przybili swoją piątkę.
Cieszę się, że się pogodziliście. Serio, kurwa, jestem w niebie, ale czemu muszę przypłacać za to zdrowiem?!
-Zabiję -warknęła blondynka.
-Nieśmieszne -przewróciłam oczami.




~*~

W dobry humorach, głośno się śmiejąc weszliśmy do mieszkania. Wszędzie było ciemno i pusto. Mama spędzała tę noc u Jionni'ego.
-Muszę iść -wybełkotał Harry.
-Nie, nie musisz -uśmiechnęłam się do niego zawadiacko i przyciągnęłam do siebie za koszulkę.
Złączyłam nasze usta w soczystym i pełnym pożądania pocałunku. Harry przycisnął mnie do siebie.
Po chwili, nie odrywając się od siebie, wędrowaliśmy po schodach do mojego. Pchnęłam drzwi nogą, próbując ściągnąć z niego T-shirt. Harry zaczął, gwałtownie rozpinać guziki mojej koszuli.
Odessałam się od niego. Zdziwiony spojrzał mnie. Pchnęłam go na łóżko, a sama zdjęłam z siebie koszulę.
Harry pozbył się swojej.
Po niespełna pięciu minutach oboje leżeliśmy nadzy. Harry napierał swoim ciałem na moje.
-Jesteś pewna? -spytał, podpierając się rękoma, przy moich ramionach.
-Nie pytaj, bo się rozmyślę -mruknęłam i cmoknęłam go w usta.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym delikatnie się we mnie wsunął.
Nie bolało, tak jak za pierwszym razem. Było zupełnie inaczej. Pragnęłam tego. Kochałam go i chciałam go. To było zupełnie inne doświadczenie, niż wtedy. Byłam strasznie podekscytowana, a w podbrzuszu pojawiło się inne uczucie.
Harry wykonywał płynne pchnięcia i delikatnie poruszał biodrami, składając pocałunki na moim dekolcie.
Wiem, że nie chciał sprawić mi bólu i nie robił tego. Owszem towarzyszyło temu, dziwne uczucie, ale nie było nieprzyjemne. Dało się przeżyć.
Doszliśmy w tym samym momencie. Harry padł obok mnie głośno dysząc. Po chwili moja klatka piersiowa się wyrównała.
-Byłaś świetna -szepnął i pocałował mnie w czoło.
-Ty też dałeś radę -zażartowałam.


~*~

Obudziłam się wtulona w niego. Jego klatka piersiowa, podnosiła się i opadała w równym tempie.
Otworzyłam szerzej oczy. Do pokoju wpadały jasne promienie światła.
Po chwili uświadomiłam sobie, co zaszło wczorajszej nocy, rozglądając się po pokoju. Na podłodze walały się buty i ciuchy. Na wspomnienie o tym, uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Przypomniałam sobie, jak Harry szeptał mi do ucha, najczulsze słowa, jakie kiedykolwiek słyszałam.
Usiadłam na łóżku, trzymając kołdrę, przy piersiach.
Nagle doszły mnie dźwięki z dołu.
Cholera jasna!
-Harry! -szturchnęłam bruneta, który nadal spał.
-Co? -mruknął niewyraźnie.
-Wstawaj! Moja mama wróciła!
Chłopak, jak oparzony wyskoczył z łóżka i zaczął szukać swoim bokserek. Pobiegłam szybko do szafy, po czym założyłam czysta bieliznę i wróciłam do pokoju. Włożyłam szybko spodnie i zaczęłam rozglądać się za koszulkę.
Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie i co chwile oboje parskaliśmy śmiechem.
-Alex? -doszedł głos mamy zza drzwi.
W porę zapięłam ostatni guzik.
Mama wpadła do pokoju. Otworzyła szeroko buzię i wytrzeszczyła oczy. Obróciłam się do Harry'ego, który...Zapinał pasek od spodni.



Elie: Przepraszam! Długo czekaliście, na ten rozdział, wiem i przepraszam. Wróciłam już do domu, dokładnie to wczoraj, załapałam się na 1DDay i w ogóle jestem już zdrowa (prawie). 
Ale...
Z przykrością informuje, że to ostatni rozdział. Kolejnym będzie epilog. Z pewnością zapytacie, dlaczego. Otóż, zauważyłam, że już nie za bardzo, Was interesuje to opowiadanie. Widzę to po ilości komentarzy, obserwujących i statystykach. Dało mi to do myślenia. Drugim powodem jest to, że brakuje mi pomysłów i natchnienia. Wiem, że obiecywałam drugą część i pisałam o tym z takim zapałem. Przepraszam...
Wiem, że zawiodłam, naprawdę nie chciałam. ;c
Ale mam pytanie. Chcielibyście kolejne opowiadanie mojego autorstwa? Czekam na odpowiedzi w komentarzach i mam nadzieje, że Was nie zanudziłam.
Całusy ; *

wtorek, 19 listopada 2013

Ogłoszenie parafialne!

Witam wszystkich serdecznie! Chciałabym Wam ogłosić bardzo smutną wiadomość, a mianowicie rozdział pojawi się z dość dużym opóźnieniem. Moja słodka Elii jest w szpitalu :C Pokażmy jej, że ją kochamy! Napiszmy jej mnóstwo komentarzy, które na pewno podniosą ją na duchu! Wierzę, że Wam się uda. Elii ma cudownych czytelników także dacie radę!
Pozdrawiam <3
                                                                                                                                  - Isabel Brown. 



sobota, 16 listopada 2013

Twentieth



Wygładziłam czarną, koronkową sukienkę, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
Dziwne uczucie, kiedy nagle tracisz osobę, która była ci w pewien sposób bliska, nawet przez krótki czas. Dziwne jest to, że już jej nie zobaczysz, chociaż zaledwie kilka dni temu, bawiłaś się z nią w szkole i gadałyście, jakby nigdy się nic nie stało. Trudno sobie wyobrazić, że nigdy nie zobaczysz jej w tej samej bluzce, ani nie usłyszysz jej śmiechu. Zniknęła. Zabrał ją, na zawsze. Pozostawiła po sobie, pustkę, rozpacz i ból. Może nie odbije się to na nas, w takim stopniu, jak na jej bliższych, ale naprawdę mnie to dotknęło.

 Felicia zmarła. Trzeba było spojrzeć, okrutnej prawdzie w oczy. Ona nie żyje. Dostała wylewu krwi do mózgu, we śnie. Nie było szans na to by ją uratować, gdyż krew zalała pień mózgu. Serce biło, ale mózg przestał funkcjonować. A to wszystko przez jakieś pieprzone leki! Konowały nie powinny nazywać się lekarzami! 
 To koniec. Już więcej jej nie zobaczę. Cholera, nie mogłam w to uwierzyć.
Byłam pewna, że znowu zmienią jej leki i wszystko wróci do normy. Nie podejrzewałam, że ona może umrzeć. Nawet nie brałam tego pod uwagę. 
-Harry już przyjechał -oznajmiła cicho mama, wsuwając głowę za drzwi od pokoju.
Kiwnęłam głową i założyłam kurtkę, po czym zeszłam na dół. Pożegnałam się z mamą i Jionni'm, a potem wyszłam z domu. 
Jego samochód stał na chodniku, a on spokojnie czekał przed nim
Cholera jasna! Dla niego ubieranie garnituru powinno być zabronione. Mogłabym dostać zawału. 
Przytulił mnie mocno, całując w czubek głowy. Chyba nigdy mi się to, nie znudzi. To nie jest, jak nowa zabawka, czy buty. To jest takie, uczucie kiedy widzisz tą osobę, zakochujesz się od nowa i od nowa. To jest tak, że widząc go uśmiechniętego, też się uśmiechasz, a kiedy jest smutny, humor diametralnie ci się zmienia. Chcesz spędzać z nim każdą wolną chwilę i opowiadać mu o tym, co się wydarzyło, kiedy go nie było. To takie miłe uczucie. Chyba jestem od niego uzależniona. 
Wsiedliśmy do samochodu, po czym chłopak płynnie ruszył z chodnika i wjechał na ulicę.



~*~

Chyba po raz pierwszy od dwóch lat byłam na pogrzebie i to kogoś z moich bliskich. Było kilka osób z naszej klasy i to raczej większość, które się z nią przyjaźniło. Stella z Liamem, Mish i Zayn, a także kilka innych dziewczyn. 
Podeszliśmy bliżej do naszej grupki, która odstawała trochę, od bliskich Felicii.
Harry kiedy zobaczył Zayna, mało się na niego nie rzucił. Widziałam, jak żyłka skoczyła mu na gardle.
Ścisnęłam go za rękaw marynarki.
-To nie jest miejsce ani czas. Daruj sobie -ostrzegłam.
Chłopak rozluźnił napięte mięśnie i przywitał się z Liamem i Stellą, a ja podeszłam do, załamanej Mish i mocno ją przytuliłam. Było jej bardzo ciężko. Straciła swoją przyjaciółka. Do tego, żadne z nas nie ma trzydziestu lat, żeby to jakoś pojąć. Dla nas to wszystko stało się za szybko.
Będzie mi jej brakować. Jej szalonych pomysłów, głośnego śmiechu, tego jak owijała włosy wokół palca... Za wszystkim, co jej dotyczyło.
Uśmiechnęłam się smutno do Zayna, który po chwili oplótł swoje dłonie wokół mojej talii i przyciągnął do siebie. Owinęłam ręce na jego szyi.
Dla każdego z nas to był trudny dzień, ale z pewnością nie będziemy przeżywać tego, tak jak jej bliscy. To było pewne.
Wróciłam na miejsce między Stellą, a Harrym, który wręcz zabił spojrzeniem Zayna. Może się szykować, bo za nie długo zapytam, go o to.
-Masz ten pierścionek? -spytała szeptem Stella, kiedy mama Rudej, weszła na ambonę.
Lekko się zatrzęsłam. Z całym szacunkiem, ale czy w kościele, nie powinno być ogrzewania?
-Mam -potwierdziłam.
Każdy z nas przygotował jakąś rzecz, przez którą wspominaliśmy Fel. Każdy z nas miał wrzucić ją do trumny, prosiła nas o to, jej mama.
Okazało się, że ten pierścionek należał do jej taty, który zmarł na nowotwór mózgu. On podarował jej ten pierścionek, tuż przed śmiercią. Kiedy odszedł Fel wygrawerowała jego imię i datę. Nosiła go codziennie, bo przypominał jej o tym.
O wszystkim powiedziała mi Stella. Uważałam, że ten pierścionek, powinien z nią zostać na zawsze.
Kiedy jej rodzina, skończyła przemówienia i pożegnało się z nią przy trumnie, przyszedł czas na nas.
Najpierw ruszyła Mish, która mocno trzymała pluszowego królika. Dziewczyny znały się bardzo długo. Kiedyś Fel po nocowaniu zostawiła u Mish, tego misia. Kiedy dziewczyna chciała go jej oddać, ta powiedziała, żeby go zatrzymała. Teraz Mish chciała jej go dać.
Brunetka zacisnęła usta i powieki, zatrzymując łzy, po czym nie patrząc na jej ciało, położyła królika i odeszła.
Następnie wstał Zayn trzymając w dłoni ramkę ze zdjęciem. Potem wstała Stella, która chciała jej oddać, jej ulubioną książkę -"Zabić Drozda". Kiedy zauważyłam, że Stella wraca, nogi się pode mną ugięły i oblał mnie pot.
Harry dodał mi otuchy ściskając za rękę. Uśmiechnęłam się do niego blado i ruszyłam z miejsca, mijając Stellę.
Podeszłam do trumny. O Boże! Fel leżała z zamkniętymi oczami, w czarnej sukience i czarnych baletkach. Jej skóra całkiem, zsiniała. Obie dłonie, splecione trzymała na klatce piersiowej. Włosy wyblakłe, leżały wokół niej.
Przełknęłam ślinę i podniosłam jej palca, u dłoni. Był zimny, jak lód. Nie mogłam uwierzyć, że dotykałam nieboszczyka.
Wsunęłam delikatnie pierścionek, na jej chudy palec, po czym z powrotem ułożyłam dłoń, na drugiej.
Spoczywaj w pokoju, Ruda.



~*~

-Jesteś pewna? -spytałam Stellę przed wejściem do studia Jionni'ego.
-Tak! -niemal pisnęła. -A ty?
-Też! -przytaknęłam. -Która godzina, bo zaraz nie wytrzymam!
Stella podwinęła rękaw koszuli i spojrzała na zegarek.
-Oj no, chodźmy! -zawołała i pchnęła, czarne drewniane drzwi.
Kiedy weszłyśmy do środka, pierwsze co to doznałyśmy szoku. To studio było niesamowite!
Na szarych ścianach wisiały rozmaite obrazy, które dodawały szczyptę tajemniczości. Podłoga była wyłożona płytami, czarnymi i białymi, które tworzyły tzw. szachownicę.
Po prawej znajdowała się recepcja, a w głębi dwa gabinety. Za ladą siedział jakiś, napakowany koleś. Na pewno to nie był Jionni.
-Jesteś Alex? -spytał grubym głosem, wstając z krzesełka.
Skinęłam, niepewnie, głową.
-Jionni! -zawołał mężczyzna.
Nagle zza drzwi jednego z gabinetów, wyłoniła się znana czupryna chłopaka mojej mamy.
Zdjął okulary z nosa i na nasz widok, szeroko się uśmiechnął.
-Gotowe? -spytał, kiedy weszliśmy do jego gabinetu.
Energicznie pokiwałyśmy głowami.
To jasne, że się denerwowałam. Od kilku dni, mało jajka nie zniosłam. Nie miałam wątpliwości, ale obawy, owszem. To nic,w porównaniu do Stelli. Mało nie zesrała się na tej kozetce. No, jasne! To był jej pierwszy raz i nawet zaoferowałam się, że potrzymam ją za rękę. O dziwo, zgodziła się! Jionni pytał, czy jest pewna, a ona bez wahania, mówiła, że tak. Czyli była zdeterminowana. Kocham ją!
-Stella, łamiesz mi kości -syknęłam przez zęby, kiedy Jionni przekłuwał igłą jej pępek.
Wierzyłam, że to boli. Tego nie da się zapomnieć, ale musiała być silna. Co ja miałam powiedzieć? Będzie mi przekłuwał nos. To nie to samo. Mogę opuchnąć i mieć nos jak renifer. Cholera jasna, nie przemyślałam tego.
Pięć minut i po krzyku (ona naprawdę krzyczała). Nadeszła moja kolej.
Nie mogłam się doczekać kiedy będzie po wszystkim i będę mogła pokazać Harry'emu, który o niczym nie wie. Niech to będzie surprise!




Elie: Nie jest ani długi ani krótki, ale podoba mi się. Co Wy sądzicie? Mogę prosić o więcej komentarzy? To dla mnie dowód, że ktoś to czyta. Nie każę wam pisać eseju, ale naprawdę, to motywuje. Wierzę w Was girls! 
Chciałam zrobić surprise, ale większość z Was podejrzewała, że uśmiercę Rudą. Przepraszam ;c.
Kilka rozdziałów wcześniej mówiłam, że ta część skończy się na dwudziestym rozdziale, ale jednak nie. Teraz będę trochę przeskakiwać. Zaraz pojawią się święta i takie tam. Postaram się, abyście się nie pogubiły. 
Na koniec chciałabym Was zaprosić na mojego drugiego bloga, bo dodałam dzisiaj drugi rozdział. Klikając w zakładkę "Drugi blog" automatycznie, zostaniecie przekierowani, na tamtą stronę.
Aleee.... To nie wszystko.
Jeszcze chciałabym polecić vloga (cokolwiek to znaczy, tak wiem, jestem zacofana) moich przyjaciółek.
To ich kanał: Janessie
Całusy ; * 


środa, 13 listopada 2013

Nineteenth




Obracałam w dłoni niewielki pierścionek, który znalazłam wczoraj w łazience, zaraz po tym, jak zabrali Felicię. Należał do niej. Codziennie go nosiła i wydawało mi się, że nigdy go nie zdejmowała. Jakby miała do niego jakiś sentyment.
Był srebrny z dużym szmaragdem. Od wewnątrz obrączki wygrawerowane było imię, Johnnie, oraz data.
Chciałam jej go oddać, zaraz po szkole. Miałam zamiar odwiedzić ją w szpitalu, razem ze Stellą i Mish. Ten dzień strasznie mi się dłużył. Byłam w szoku, po tym co się wczoraj wydarzyło. Nie wiedziałam, nic. Co się z nią stało, dlaczego i czemu? Zemdlała... W szkole tłumaczyli to osłabieniem, ale wątpię, że trzymali by ją tyle w szpitalu. Jedno było pewne... Martwiłam się o nią, cholernie.
Wyszłyśmy ze szkoły i od razu ruszyłyśmy drogą do szpitala.
-Możemy porozmawiać? -przy moim boku pojawił się Harry.
Jego wzrok mówił o tym, że jest mocno zdeterminowany, ale po tym, co wczoraj się wydarzyło, chciałam dać sobie jeszcze dzisiaj. Byłam już pewna swojej decyzji, co do nas.
-Harry, proszę...Możemy to przełożyć? Muszę iść -oznajmiłam, zerkając na Stellę i Mish, które lekko się oddaliły.
-Nie -odparł krótko.-Odwiozę cię, tylko chodź ze mną. Proszę...-dodał błagalnie na mnie patrząc.
-Dojdę do was -zwróciłam się do dziewczyn, na co skinęły głową i powoli odeszły.
Ruszyłam za Harry, nieco zniesmaczona zmianą planów.
Nie wiem, co planował, więc milczałam. Szłam z nim ramię, w ramię, zastanawiając się, gdzie idziemy. W połowie drogi zorientowałam się, że jesteśmy w pobliżu jego osiedla. Co? Po co?
On zawsze był taki skomplikowany i już chyba tak zostanie. Był interesujący. Za bardzo.
Zastanawiałam się, po co ciągnął mnie do swojego domu. Jeśli to kolejne wyjaśnienia i te same argumenty, to pójdę na piechotę do szpitala.
Myślałam, że wejdziemy do środka, ale zamiast tego on wziął mnie za rękę i poprowadził do drzwi garażu.
-Zamknij oczy -polecił.
-Co? Harry, o czym ty...?
-Zamknij oczy! -powtórzył, nieco rozbawiony.
-Ale ja...-zająknęłam się, kiedy zasłonił mi oczy swoimi dużymi dłońmi.
Czułam się trochę niepewnie. Zwyczajnie, nie wiedziałam, co szykuje. O co tu do cholery chodzi?!
-Czekaj sekundę -poprosił.
Odszedł na chwilę, ale to nie znaczyło, że podglądałam. Stałam z zamkniętymi oczami, próbując domyśleć się, co on kombinuje.
-Gotowe! -zawołał.
Otworzyłam powoli oczy.
O MÓJ BOŻE! Byłam niesamowicie zaskoczona tym, co zobaczyłam. To przerosło moje wszelkie oczekiwania. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś podobnego. Albo chociaż coś, co byłoby w połowie takie same.
Byłam zaskoczona i wzruszona, że łzy napłynęły mi do oczu, mimo moich powstrzymań.
Na ścianie naprzeciwko mnie, widniały setki zdjęć. Większość zdjęć było z wyjazdu do Glasgow. Na tym polu kiedy robiłam mu zdjęcia, a on mi. Wtedy, tamten wyjazd nie wydawał mi się taki straszny w porównaniu, do tego, co działo się między na mi. To był pikuś.
Rzuciłam się na Harry'ego,  który stał obok mnie. Schował twarz w zagłębieniu jego szyi i pozwoliłam, żeby łzy spłynęły po moich policzkach, mocząc jego skórę.
To wszystko było dla mnie, jak sen na jawie. Byłam pod wielkim wrażeniem. To, jak mi udowodnił, że mnie kocha i ile się starał, to wszystko było dla mnie wystarczająco. Przynajmniej na tyle, żeby dać nam drugą szansę.
-Kocham cię -szepnęłam, pomiędzy szlochaniami.
Harry mocniej przycisnął mnie do siebie.
-Przepraszam -mruknął, kiedy wyrwałam się z jego uścisku.
-Nie...-pokręciłam głową.-Nie wracajmy, po prostu, do tego, dobrze? Zapomnijmy.
Brunet w odpowiedzi uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
Wtedy w mojej głowie pojawił się obrazek z przed kilku lat. To był ten dzień, kiedy mój tata zdradził moją mamę. Pamiętam, że dużo wtedy płakałam. Wydawało się to dla mnie dziwne, że inne dzieci mają oboje rodziców, a ja zostaje tylko z mamą. Kiedy zapytałam się dlaczego nie może mu wybaczyć, skoro go kocha, ona spokojnie odpowiedziała, że jeśli nie może mu wybaczyć, to widocznie nie darzyła go prawdziwą miłością.
Nie wiem, jak to odniosło się do naszej sytuacji, ale wiedziałam jedno. Gdybym go nie kochała, to bym mu nie wybaczyła. Cieszę się, że wszystko wróciło do normy, bo dłużej nie wytrzymałabym.
-Zawieziesz mnie do szpitala? -zapytałam kiedy wyszliśmy z garażu.
-Jasne -potwierdził.
Skierowałam się do jego samochodu, na miejsce pasażera i chwilkę zaczekałam, aż do mnie dołączy.
Byłam strasznie ciekawa, w jakim stanie jest Felicia i kiedy będzie mogła opuścić szpital i wrócić do szkoły. Pewnie to jakieś przemęczenie, albo mogła zasłabnąć, tak po prostu. Przecież jest wiele powodów. Nie musimy obstawiać najgorszego. Na pewno wszystko będzie dobrze. Musi być.


~*~
Harry zaparkował na parkingu przed placówką i wysiadł z samochodu, tak jak ja.
Miałam nadzieję, że nadal będzie tam Stell i może rodzice Rudej. Udzieliliby nam więcej informacji, niż lekarz, bo kim ja dla niej jestem? Znamy się dwa miesiące.
W recepcji, młoda blondynka wskazała mi drogę na salę do Felicii. Na korytarzu przed salą siedziała Stella i bodajże mama Fel. Gdzie tata? I Mish?
-Cześć! -podeszłam do Stelli i przytuliłam ją.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i do Harry'ego.
-Jestem Alex. Chodzę z Fel razem do klasy. Co się stało? -spytałam, nerwowo przygryzając wargę.
Mama Rudej  nabrała głęboko powietrze i powoli je wypuściła.
-Felicia choruje na nadciśnienie. Bierze dużo leków, nie może się denerwować. Ostatnio dostała nowe leki i chyba nie zadziałały...-głos jej się załamał. -Skarżyła się na bóle głowy, ale ja to ignorowałam...
Nagle oczy jej matki się rozszerzyły. Obróciłam się do okna, przez które było widać leżącą Fel, na łóżku. Przebudzała się.
Jej mama od razu rzuciła się do drzwi i wparowała do środka, kiedy Ruda już całkiem otworzyła oczy.
Podeszłam do okienka razem ze Stellą gdzie ujrzałyśmy bladą Fel. Byłam zdziwiona reakcją jej mamy, kiedy usta się otworzyły, a po chwili zakryła je dłonią.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co może jej chodzić. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam oko Rudej. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że jej oko było całe czarne. To było przerażające, jak z najgorszego horroru. Nie rozumiałam za bardzo tego, co się dzieje. To był jakiś koszmar.
Automatycznie przeszły mnie ciarki po plecach
-Dostała wylewu krwi, do oka -oznajmiła cicho Stella.
Spojrzałam na nią unosząc jedną brew.
-Za duże ciśnienie -wyjaśniła krótko.
Skinęłam głową obserwując, jak lekarz wchodzi do sali, od drugiej strony.
Dla mnie to było...Niesmaczne i.. Fuj! Jak najbardziej współczułam Fel i miałam szczerą nadzieję, że jak najszybciej wróci do szkoły i zdrowia. Pewnie zmienią jej leki i za kilka dni znowu usłyszę, jak będzie obczajać włosy, naprzeciwko siedzącej, Mish. Będzie jak dawniej!
-Nic tu po nas -westchnęłam odwracając się do Harry'ego, który siedział na krzesełku za nami.


~*~


Siedziałam w pokoju czekając, aż Stella pofatyguje się i ruszy dupę, po czym przyjdzie do mnie. To ważna sprawa. Albo będzie mieć kolczyk, albo nie.
Sama denerwowałam się tą rozmowę. Zależało mi na jakiejś zewnętrznej zmianie, nie tylko wewnętrznej. Czułam, że wracam do formy i byłam tym niesamowicie podekscytowana, więc tym bardziej przyda się coś nowego. Mały kolczyk w nosie może wszystko załatwić.
W końcu panna McCoy, zawitała w moje progi. Przygotowywałam ich przez półgodziny, że mają oszczędzić swoje pieszczotki, czy bóg wie co. Mają zachować powagę i za nim powiedzą nie, wysłuchać argumentów, których było...Mało, ale liczą się chęci.
-Nareszcie! -zawołałam kiedy blondynka, zdejmowała kurtkę.
Zawołałam mamę z Jionni'm do stołu. Usiadłyśmy naprzeciwko ich gotowe do rozmowy. Na ich twarzach malowało się zaskoczenie i... Niezrozumienie? Trudno rozszyfrować włoską mimikę twarzy.
-Jionni masz zaszczyt zrobić nam kolczyki -oznajmiłam uśmiechając się do niego "naturalnie".
Oboje parsknęli śmiechem w tym samym czasie. Przewróciłam oczami i oparłam głowę oparciu krzesła.
-Skończyliście? -spytałam sarkastycznie. -Mówię poważnie.
Jionni odchrząknął i pochylił się nad stołem. Odgarnął włosy z moich uszu i oglądnął płatki uszu. To samo zrobił ze Stellą.
-Macie kolczyki -zauważył.
Ugh... On nie mógł być taki tępy. Nie wierzę w to. Nie mógł brać nas za jakieś niedojrzałe gimnazjalistki. Przepraszam! W lutym kończę 18 lat, trochę powagi.
-Chodzi mi o kolczyk w nosie -odparłam dumnie.
-A mi w pępku -dodała Stella uśmiechając się do nich.
Moja mama strasznie polubiła Stellą. Uważała ją za bardziej damską wersję mnie, z czym się absolutnie nie zgadzałam. Byłam w 100% damska. Może trochę za bardzo bluźniłam i za dużo paliłam... Nie chodziłam w sukienkach, ani spódnicach. Nosiłam szpilki i makijaż. Powinno wystarczyć.
W każdym razie mama uważała ją za typowo amerykańską nastolatkę, którą nie była. Po kilku dniach, od jej pierwszej wizyty, też to zauważyłam. Buty, ciuchy, blond włosy i starania załapania amerykańskiego akcentu... To wszystko wskazywało na "Legalną Blondynkę 3"
Niesamowite!
-Taki joke? -spytała mama.
-Nie? -odpowiedziała jej pytaniem Stell.
-Słuchajcie, może wydaje się Wam to dziwne, ale to świetny pomysł. Zaufałyśmy Jionni'emu, więc jaki jest problem, zrealizowania naszej, prośby? To tylko kolczyk. Można go wyjąć...-przeszłam do przekonywania.
-Co ze szkołą? -spytał brunet.
-Mojego nie będzie widać. Noszę długie bluzki -zapewniła Stella.
-A mój będzie na tyle mały, że żaden z tych emerytów, go nie zauważy -dodałam.
Jionni pochylił się nad stołem i zadumał się przez chwilę.
Zgodzi się. Musi! Dlaczego, nie? Jeśli się nie zgodzi, to do końca swojego żywota, będzie mieć na głowie dwie licealistki, które nie dadzą mu w spokoju wypić piwa, dopóki nie zrobi tego, czego będziemy chciały. Wątpię, że ten wariant mu się podobał. Było drugie wyjście. Proste, przyjemne i szybkie. Zrobi nam obu te, cholerne kolczyki i po wszystkim.
-Dobrze, ale...-przeciągnął, kiedy my prawie nie spadłyśmy z krzeseł.
Moja mama nie miała nic przeciwko. Na kolczyk, który będzie widoczny! Zajebiście! Jionni wpływa na nią, niesamowicie. Niech wezmą ślub.
-Potrzebuję pisemną zgodę, twoich rodziców -wskazał na Stellę.
Cholera jasna!
-Oni się nie zgodzą -odparła od razu. -Moi rodzice są bardzo surowi i staroświeccy, ale zapracowani. Rzadko ich widuję. Jednakże, wiem, że nie zgodzą się na żaden kolczyk.
-Jak bardzo Wam zależy? -odezwała się moja mama.
-Bardzo -pisnęłyśmy równocześnie.
Byłam strasznie podekscytowana. Wszystko mogło wypalić. To by było nieziemskie. Nie wiem, jak plan miała moja mama, ale mogło to wypalić.
-Jeśli napiszę ci to, przyjmiesz to?-zwróciła się do swojego chłopaka (jak to zabawnie brzmi).
Jionni wahał się przez chwilę, ale zgodził się.
W tamtym momencie obie zaczęłyśmy krzyczeć na cały pokój i skakać jak idiotki.
Nie sądziłam, że wszystko pójdzie tak szybko i łatwo. Myślałam, że nie zgodzą się i będą pierdolić, że będziemy żałować i takie tam pierdoły, a tym czasem okazało się przeciwnie. Moja mama była genialna i kto by pomyślał, że jest mamą? Skończyła mnie wychowywać, więc może pozwolić sobie na bycie przyjaciółką, którą faktycznie się stała.
Byłam wdzięczna, że uratowała nam tyłki. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam w stanie ekstazy. Po prostu, dla mnie to był jak sen na jawie.
Weszłyśmy do mojego pokoju i rzuciłyśmy się na łóżko głośno śmiejąc się.
Tak, tak, tak! Już chyba lepiej być nie może! Serio, nic nie powinno zepsuć nam humoru. Tak sądziłam.
-To Mish -oznajmiła Stella patrząc na wyświetlacz.
Odebrała połączenie i ustawiła na głośnomówiący informując o tym dziewczynę.
-Słuchajcie -zaczęła łamiącym się głosem.
Zaniepokojone spojrzałyśmy po sobie, nie wiedząc o co chodzi.
-To koniec -szepnęła.




Elie: JEZU! STRASZNIE WAS PRZEPRASZAM! Nie chciałam, żeby to tak długo trwało, ale w końcu musiałam dodać i muszę przyznać, że to chyba najgorszy rozdział jaki napisałam. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że jest okropny, ale musiałam coś w końcu dodać. Chodzi zwyczajnie o to, że gubię się w tym wszystkim i nie potrafię nic skleić.
ALE....
Musze wam podziękować za ponad 12 tysięcy wyświetleń, 24 obserwatorów i komentarze, które bardzo mnie motywują.
Chodzi o to, że właśnie brakuje mi motywacji i chęci do pisania. Nie pytajcie czemu. Też chciałabym wiedzieć.
A teraz odwołam się do pytania, które zadano mi mi dwa rozdziały temu, przepraszam, że nie odpowiedziałam pod tamtym.
Mianowicie ktoś się mnie spytał, czy planuję napisać drugą część mojego poprzedniego opowiadania.
Miałam duży sentyment do niego i trudno było mi się z nim rozstawać, bo to przez niego poznałam ważną osobę, która towarzyszy mi do teraz i ogólnie, to był mój pierwszy tego typu, blog. Natomiast kiedy go kończyłam myślałam, żeby napisać drugą część i miałam kilka pomysłów, ale teraz jest za późno, bo mało kto o nim pamięta. Zwyczajnie, nie ma sensu.
W każdym razie zostawiam Was z tym rozdziałem. Mam nadzieję, że mnie nie znielubicie przez niego.
Domyślacie się o co może chodzić? 
Całusy ; *

wtorek, 5 listopada 2013

Eighteenth



Czym prędzej wybiegłam z jego mieszkania, przeciskając się przez tłum ludzi.
Kilka dni temu postanowiłam, że nie będę miękka. I nie będę. Chociaż to cholernie bolało i czułam się zdradzona przez kogoś kogo kochałam to nie mogłam pokazać swojej słabości. On tylko na to czekał.
Otarłam łzy i zacisnęłam wargi, przed kolejną fazą szlochu.
-Alex!-usłyszałam jak woła mnie z oddali.
Na dźwięk jego głosu zrobiłam się bardziej wściekła. Pierwszy raz żywiłam uczucia do kogoś innego, niż moja rodzina i to musiał okazać się, Harry. To był największy błąd jaki mógł mi się wydarzyć. W takim razie po co ze mną był, skoro woli tą sukę? Chciał odreagować? Mógł sobie znaleźć kogoś innego...
Nie mogłam uwierzyć, że zrobił mi to, wiedząc, że nie doszłam jeszcze do siebie. To bolało najbardziej. Myślałam, że naprawdę mnie kocha i naprawdę chcę pomóc, a to, że jest przy mnie i mówi, że mnie kocha jest naturalną rzeczą w związku. Ale widocznie, ja była tylko zbędnym balastem!
-Alex, zaczekaj!-ponowił próbę, tym razem łapiąc mnie za ramiona.
Nie chciałam, żeby mnie dotykał, ani żeby na mnie patrzył. Był skurwielem! Dla mnie był martwy. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Żałowałam, że go poznałam. Może oszczędziłabym sobie tyle bólu.
-Wysłuchaj mnie-szepnął.-Przepraszam!
-Przepraszasz?!-wybuchnęłam.- Jak możesz?! Nie znoszę cię, wiesz?! Nienawidzę! Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo dałam ci się owinąć wokół palca i tak łatwo to wykorzystałeś! Sprawiłeś, że coś do Ciebie poczułam... Wiedziałeś o tym! Skoro nie chciałeś tego, wystarczyło powiedzieć. Pokazałeś jakim jesteś skurwysynem, całując się z tą szmatą
-To nie tak -westchnął.-Daj mi to wytłumaczyć. Ona sama mnie...
-Nie zachowuj się, jak szczeniak! Typowa wymówka! Może nadal coś do niej czujesz, a ja byłam tylko pocieszeniem?
-Przecież wiesz, że to nie prawda -podszedł bliżej i spróbował ująć moją dłoń, ale szybciej ją zabrałam.
-Nie graj, Harry! Mam dość rozczarowań w swoim życiu! Ty musisz być ostatnim błędem, bo więcej nie przeżyję.
-Nie chcę, żebyś odchodziła. Potrzebuję cię. Ja cię, do cholery kocham!
-Gówno prawda! Nie kłam! Oszczędź sobie śliny, okej? Zostaw mnie w spokoju! Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj!
-Tego właśnie chcesz?! -krzyknął.-Chcesz, żebym przestał się o Ciebie martwić? Może to TY chciałaś tego od początku. Może to TWOJA wina?!
-Posłuchaj mnie! -podeszłam do niego bliżej jeszcze bardziej wkurzona.-Może nie jestem idealna, może nie jestem najpiękniejsza, ani opanowana, ale nie możesz mi zarzucić, że się nie starałam, bo kurwa, od początku cię przepraszałam i latałam za tobą, jak ćma do ognia, kiedy ty w tym czasie dąsałeś się, jak pępek świata!
-Na przykład? -chciał zbić mnie z tropu.
-Na przykład dziś, pajacu!-wybuchłam.
Łzy ze złości i bólu napłynęły mi do oczu. Czułam, że zaraz pęknę i chciałam jak najszybciej to skończyć.
-Nie możesz zwalić całej winy na mnie-oznajmił.
W jego oczach malował się ból. Dla mnie nic nie znaczył.
-Nie mogę? W takim razie zobacz.
Zmniejszyłam dystans między nami. Stanęłam na palcach, żeby zmierzyć się z jego doskonałą twarzą. Zamknij się, Alex!
-To koniec, Harry -zaakcentowałam każde słowo.-Między nami nic nie było, nie ma i nie będzie! Jesteś jednym, cholernym błędem, którego więcej nie popełnię!



~*~

Myliłam się wmawiając sobie, że zapomnę o nim i wszystko będzie jak dawniej. Cholernie się myliłam. Za każdym razem kiedy widziałam go w szkole, serce pękało mi na milion kawałeczków. I tak w kółko i w kółko.
Nie było tak, że odpuścił na samym początku. Codziennie w szkole starał się ze mną porozmawiać, ale to strasznie bolało, więc unikałam go przez cały dzień. Nie miałam ochoty na żadną rozmowę z nim, chociaż brakowało mi go. Jego dotyku, uśmiechu i miękkich ust. Niestety nie darzyłam go takim zaufaniem jak wtedy. Byłam na niego wściekła. Wciąż nie rozumiałam dlaczego to zrobił.
-Dzisiaj jest ta impreza Halloween'owa -zauważyła Stella kiedy usiadłyśmy do stolika.
Przywitałam się z Zaynem, Mish i Felicią po czym zajęłam się sałatką, unikając spojrzenia Harry'ego ze stolika obok.
Wwiercał we mnie swoje zielone ślepia, co frustrowało mnie z każdym dniem coraz bardziej.
-W co się przebierzemy?-spytała Mish, czekając na moją reakcję, ale mój wzrok niekontrolowanie spoczął na Harrym.
Nie było nic niezręcznego w tym, że gapimy się na siebie, chociaż nie jesteśmy razem. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Alex! -Mish uderzyła pięścią o stół.
Zamrugałam kilkakrotnie i odwróciłam spojrzenie od niego.
-Nie krzycz, głowa mnie boli -jęknęła Fel podpierając ręką swoją rudą czuprynę.
-Nie wiem -zwróciłam się do Mish.-Jak pójdę ubrana w spodnie i bluzkę wystarczy?
-Nie! -zawołała poirytowana.
-Mish! -upomniała ją, blada Fel.
-Retro! -klepnęła mnie po ramieniu Stella.-Bandamy, koszule i krótkie spódniczki.
-Nie wiem, czy to jest Retro, Stell-zauważyłam śmiejąc się.
-Nie ważne! Wpadnę do ciebie po lekcjach!


~*~

Leżałam na łóżku po raz kolejny czytając jego sms'a. Czemu po prostu nie da mi spokoju i nie zapomni?

Pewnie ta wiadomość, jak reszta wyląduje w koszu, ale chcę, żebyś wiedziała, że nie zapomnę. Nie dam Ci odejść. Nie wiem, czy sobie to wyobrażasz, ale jesteś jedyną osobą, którą tak mocno kocham. Wiesz o tym? Nie mogę pozwolić, żebyś odeszła. 
Popełniłem błąd. Jeden cholerny błąd, który zaważa na naszej przyszłości. Spieprzyłem po całości, wiem o tym. Masz prawo być wściekła i nie jestem zły o to, jak ostatnio na mnie nawrzeszczałaś. Należało mi się. Ale chcę cię prosić o jeszcze jedną szansę. Pierwszą i ostatnią. Wiem, że nie jesteś w stanie zapomnieć o mnie, tak jak ja o Tobie. Alex...
Kocham cię
To są te dwa słowa, które chcę ciągle powtarzać, tylko Tobie. 
Kocham cię


Czemu tak wszystko utrudniasz, Styles? Wszystkie twoje wiadomości i nagrania, sprawiają, że bardziej się waham, czy to wszystko powinno przepaść. Wszystko byłoby teraz tak samo, gdyby nie to, że pocałował ją... Może po prostu ją kocha. Nadal. Tylko mydli sobie oczy mną? 
A ja kocham tego dupka i nic nie mogę na to poradzić. Śni mi się, tęsknię za nim i chcę go mieć przy sobie, ale jest coś, co nie pozwala mi tego dokonać. Coś mnie hamuje i przytrzymuje. To uprzedzenie. Skąd mam wiedzieć, że nie popełni tego samego błędu? Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamuje? 
Jestem w czarnej dupie...
-Cześć! -zawołała z progu blondynka.-Twoja mama mnie wpuściła. To był Jionni? Ale z niego ciacho! Musimy z nim pogadać!
Stella zaczęła nawijać, jak najęta o tym, jak powinnyśmy wyglądać. Nie miałam ochoty iść... Nawet nie wiedziałam, czy On idzie... Nie miałam zielonego pojęcia, ale obiecałam Stelli, więc dotrzymam słowa. W połowie się zmyję, mówiąc, że źle się czuje. Kropka!
-Przyniosłam bralety! -zaświergotała wyjmując je z torby.
No szlag by to trafił! Jeszcze tego było mi trzeba! Musiałam wyglądać jak dziwka, razem ze Stellą.
Nie ma mowy, żebym weszła na salę w tym, burdelowskim wdzianku. Nigdy! 
Wyjęłam z szafy koszulę w czaro-czerwoną kratę i założyłam ją na siebie.
-Może zostać, ale rozpięta -zarządziła McCoy.
Warknęłam niezadowolona pod nosem i wyciągnęłam krótkie spodenki. Pojedziemy samochodem. 
W lustrze ujrzałam, że wyświetlacz w telefonie się zaświecił. Dopinając guzik od spodenek podeszłam do łóżka. "Harry". 
Nie ma mowy! Nie ugnę się tak wcześnie, o ile w ogóle.  
-Porozmawiaj z nim -mruknęła Stella spinając włosy w koka. -Alex on cierpi tak samo, jak ty. Może nawet gorzej. Uwierz mi, że on jest świadomy sytuacji i myślę, że jeśli nie zależałoby mu, to by się nie starał.
-Skąd możesz to wiedzieć? -spytałam zawiązując Bandamę wokół głowy.
-Znam go -odparła, posyłając mi promiennym uśmiech.
Czasami jej optymizm doprowadzał mnie do szalu. Była pozytywnie nastawiona do życia. Żyła beztrosko będąc pewna, że nic złego nie czyha na nią w przyszłości. A ja? Ja nie byłam niczego pewna. Już nic nie powinno mnie zaskoczyć. Wszystko jest przereklamowane. Gwałt, zdrada... Co następne? Śmierć? Wszystko możliwe, tylko błagam... Nie moja, ani nikogo z moich bliskich. 
-Możemy już iść -oznajmiłam.
-Świetnie! -zawołała uśmiechnięta i podążyła za mną w stronę schodów. 
Mama razem z Jionni'm siedziała na kanapie oglądając film. Zaczął tu często przesiadywać, więc jaki jest problem, żeby tu zamieszkał. Serio.. Dla mnie nie ma żadnego problemu. I tak przez większość czasu jestem poza domem. Mogą robić, co im się żywnie podoba. 
-Łał, dziewczyny! -Jionni zlustrował nas wzrokiem i uniósł dwa kciuki w górę. -Nadine, mogłabyś się tak ubierać. 
Mama zmierzyła go wzrokiem i klepnęła po głowie.
-Wyglądacie drapieżnie! -skwitowała ignorując, spojrzenie Jionni'ego.
Uśmiechnęłam się do nich i oznajmiłam, że biorę samochód, po czym wyszłyśmy z domu. 
Jak najszybciej do auta! Do ciepłego auta!
-Zamarznę! -zadygotała Stella, kiedy otwierałyśmy drzwi do garażu.
-Poskacz, zrobi ci się cieplej -mruknęłam sarkastycznie i wsiadłam do środka.
Czy byłam w stanie na imprezowanie? Z pewnością, nie. Nie będę tańczyć, nie będę się dobrze bawić, więc po co idę? Nie znałam odpowiedzi. W tamtym momencie chciałam zniknąć, albo najlepiej zapaść się pod ziemię. Zmienić szkołę, wyprowadzić się, cokolwiek. Ale jestem świadoma, że moja mama znalazła sobie kogoś, prawdopodobnie na stałe i nie zamierza się wyprowadzić. Jestem tu uwiązana. W tym negatywnym sensie.
Po kilku minutach jazdy, znalazłyśmy się przed budynkiem.  Zaparkowałam kilka miejsce w prawo od wejścia.
Wysiadłyśmy z pojazdu i szybkim krokiem wpadłyśmy do szkoły.
Sala gimnastyczna była ubrana typowo na Halloween. Po podłodze walały się balony, konfetti i inne różne rzeczy. Na ścianach pozawieszane były szkielety i maski krzyka. Nie było nic zaskakującego i oryginalnego. Oświetlenia ze sceny rzucało kolorowe światła na ziemię, a na scenie znajdował się "DJ", który puszczał jakąś beznadziejną muzykę. Byłam tym wszystkim przytłoczona i chciałam wrócić do domu, ale nie mogłam zostawić Stelli bez podwózki. Nie chciałam, żeby była na mnie zła, potem.
Pod ścianą znajdowała się nie wielka sofa, na której siedziała Fel. Dołączyłam do niej, po tym kiedy Liam porwał Stellę do tańca.
Dziewczyna wyglądała gorzej niż rano. Nigdy nie zastanawiałam się nad naszą relacją, ale nie miałam nic do niej. Nie była taka głupia jak Mish, poza tym dało się z nią normalnie porozmawiać. Dlatego musiałam przyznać, że lekko zmartwiłam się jej wyglądem.
-Wszystko w porządku? -spytałam przechylając głowę do jej ucha.
Dziewczyna nie wyraźnie kiwnęła głową.
-Trochę głowa mnie boli -podniosła głos, by przekrzyczeć głośno muzykę.
Wyglądała na chorą, ale nie jak na grypę, czy anginę... Wyglądała jak cień.
Oparłam się o sofę i głośno westchnęłam.
-Do dupy ta "impreza" -zrobiłam cudzysłów w powietrzu, kiedy Fel oparła swoją głowę o moje ramię.
W zasięgu mojego wzroku pojawiła się wysoka sylwetka, mężczyzny. Był umięśniony i przystojny jak zwykle. Był mój. BYŁ Teraz nie wiem kim jest. Nie mój.
Spojrzał na mnie w tym samym czasie, co ja na niego. Wyglądał jakby kamień serca mu spadł. Że co? Bo mnie zobaczył? Świetnie, Harry!
Kiedy zauważyłam, że zmierza w moją stronę podniosłam się z siedzenia i szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia, przepychając między tańczącymi parami.
Odejdź Styles, póki jestem cierpliwa. Dlaczego nie może zrozumieć, że mam go dość? Potrzebuję przestrzeni. Czasu, na uporządkowanie sobie wszystkiego. Ten tydzień do za mało, kiedy codziennie mnie nawiedza i wysyła setki sms'ów przez które mam ochotę pęknąć.
-Alex! -zawołał kiedy wyszłam z sali. Na korytarzu było dosyć ciemno, a światło padało z tamtego pomieszczenia.
Ponowił próbę, ale myślałam, że jestem dalej od niego. W tamtym czasie, złapał mnie za łokieć i zatrzymał przy sobie.
-Nie tchórz i porozmawiaj ze mną -szepnął wprost do mojego ucha.
Jakby pod wpływem jego głosu, stanęłam jak w murowana, po czym gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, cofając dwa kroki.
-Czego chcesz? Czemu nie odpuścisz i mnie nie zostawisz? Mam Cię dość, wiesz? Codziennie rozmawiając ze mną, lub pisząc do mnie, psujesz to jeszcze bardziej. Czemu do cholery jasnej nie przestaniesz?!-zawołałam.
-Bo cię kocham?-odpowiedział pytaniem.
Podniosłam na niego wzrok, dotknięta jego słowami.
-Gówno prawda -warknęłam.-Gdybyś mnie kochał, to byś jej nie pocałował.
-Już ci mówiłem, że to nie ja...-uciął kiedy wskazałam gestem ręki.
-Tak, to nie ty -dokończyłam za niego.-Szkoda, że ci nie wierzę, no nie?
-Odpierdol się ode mnie, lepiej zrobisz -wycedziłam.
Moja cierpliwość była na wyczerpaniu. To było dla mnie za dużo. To, że musiałam go odepchnąć, chociaż chciałam mieć go przy sobie. Przytulić się do niego i być pewna, że jestem przy nim bezpieczna. Tego chciałam, ale coś mnie hamowało.
-Oboje dobrze wiemy, że kłamiesz. Czemu nie chcesz mi dać drugiej szansy? -spytał, a jego głos stawał się coraz bardziej cichszy.
Och, gdybym wiedziała, Harry...
-Bo ci nie ufam! Chcę, ale nie potrafię! -zawołałam.
-Cholera, Alex! Ja tak dłużej nie mogę!
Złapał mnie w tali i szybkim ruchem przyciągnął do siebie.
Byłam zaskoczona tym, jak to szybko się potoczyło. Ten pocałunek smakował inaczej. Był bardziej namiętny, spragniony. Właśnie tego słowa było mi brak. Byłam spragniona jego słów i jego całego. Tęskniłam za tym ustami i za tym w jaki sposób za każdym razem, przyjemny prąd przeszywał moją skórę. To było niesamowite.
Zatraciłam się w tym pocałunki. Zapomniałam o wszystkim, co mnie otacza. Liczyłam się ja i on. Do momentu... Do momentu, w którym oprzytomniałam i przypomniałam sobie, jak mnie potraktował. Wtedy jakiś głos w mojej głowie postanowił powiedzieć "STOP". Zgadzałam się z tym głosem. Było za wcześnie.
-Nie...-odepchnęłam go, trzymając rękę na jego torsie.-Przestań...
Przed oczami mignęła mi ruda, która zmierzała powolnym krokiem do łazienki. Nogi uginały się jej pod każdym krokiem. Wyglądała słabo.
Byłam zaniepokojona. Czułam, że coś się stanie.
-Nie możemy tak o, o sobie zapomnieć. Alex ja tak dłużej nie mogę -wyrwał mnie z zamyśleń Harry.
-A myślisz, że dla mnie to jest łatwe? Słuchaj, jeśli uważasz, że uwierzę ci tak nagle, to się mylisz. Nawet nie próbujesz mi tego udowodnić. Po prostu daj sobie spokój na jakiś...
Nagle usłyszeliśmy delikatny huk w łazience. Kolidował z głośną muzyką na sali.
-Czas..-dokończyłam i razem z Harrym ruszyliśmy do łazienki,w której znajdowała się Felicia.
Leżała na płytkach z zamkniętymi oczami.
-O kurwa!-zaklęłam pod nosem.
Uklękłam przy niej i przyłożyłam policzek do jej nosa. Oddychała. Cholera jasna! Myślałam, że to nic poważnego, a nie, że prawie zejdzie mi przed nosem.
-Fel! -zawołałam klepiąc ją lekko po policzku. W tym czasie Harry zadzwonił na pogotowie, bowiem dziewczyna nie odzyskiwała przytomności od czterech minut.
Nagle przy wejściu zbiegła się grupka osób i nauczycielka. Ustąpiłam jej miejsca i stanęłam między Harrym, a Stellą, która przerażona przyglądała się zaistniałemu wypadkowi.
Ja też byłam przestraszona. Pierwszy raz znajdowałam się w takiej sytuacji. Znajoma ze szkoły zemdlała i prawdopodobnie zabierze ją pogotowie do szpitala, ale ty nie wiesz co się dzieje.
Zjawili się po pięciu minutach i zabrali ją na noszach.
Postanowiliśmy wyjść na zewnątrz za ratownikami. W połowie drogi dołączyła do nas Mish. Pierwszy raz widziałam ją zmartwioną. Czyli ma serce.
-Gdzie ją zabieracie? -spytała Stella.
-Do centrum Catford -odpowiedział jeden z nich.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam cholernie przerażona, tym co się stała i nie zorientowałam się, kiedy złapałam Harry'ego za rękę.


Elie: Co wy na to? Cóż... Mi się podoba bardziej druga część, niż pierwsza, ale pozostawiam to do Waszej opinii. Dziękuje za ostatnie komentarze. Jesteście cudowne! Mam nadzieję, że teraz też się tyle uzbiera. Równocześnie mam prośbę, żeby osoby, które piszą z Anonima podpisywały się. Nawet jedną literką. No i przepraszam, że dopiero teraz dodałam, ale nie miałam czasu, bo troszkę się u mnie pozmieniało, więc ogólnie mam teraz mało czasu, ale to nie znaczy, że nie będę dalej pisać.
Mam jeszcze jedną wiadomość. Postanowiłam założyć drugiego bloga. W sumie to nic tam jeszcze nie ma, oprócz zakładki bohaterów. Nadal czekam na szablon, ale jeśli macie ochotę i czas to może wpadniecie od czasu do czasu i zostawicie komentarz? Byłoby miło!
W każdym razie, kocham Was bardzo mocno! Jesteście cudowne i to sprawia, że chcę pisać lepiej i tak często jak się da. Dziękuje, że jesteście i mam nadzieję, że nie zanudziłyście się moją notką.
Całusy ; *
Drugi blog: http://tattoo-love-fanfiction.blogspot.com/