środa, 13 listopada 2013
Nineteenth
Obracałam w dłoni niewielki pierścionek, który znalazłam wczoraj w łazience, zaraz po tym, jak zabrali Felicię. Należał do niej. Codziennie go nosiła i wydawało mi się, że nigdy go nie zdejmowała. Jakby miała do niego jakiś sentyment.
Był srebrny z dużym szmaragdem. Od wewnątrz obrączki wygrawerowane było imię, Johnnie, oraz data.
Chciałam jej go oddać, zaraz po szkole. Miałam zamiar odwiedzić ją w szpitalu, razem ze Stellą i Mish. Ten dzień strasznie mi się dłużył. Byłam w szoku, po tym co się wczoraj wydarzyło. Nie wiedziałam, nic. Co się z nią stało, dlaczego i czemu? Zemdlała... W szkole tłumaczyli to osłabieniem, ale wątpię, że trzymali by ją tyle w szpitalu. Jedno było pewne... Martwiłam się o nią, cholernie.
Wyszłyśmy ze szkoły i od razu ruszyłyśmy drogą do szpitala.
-Możemy porozmawiać? -przy moim boku pojawił się Harry.
Jego wzrok mówił o tym, że jest mocno zdeterminowany, ale po tym, co wczoraj się wydarzyło, chciałam dać sobie jeszcze dzisiaj. Byłam już pewna swojej decyzji, co do nas.
-Harry, proszę...Możemy to przełożyć? Muszę iść -oznajmiłam, zerkając na Stellę i Mish, które lekko się oddaliły.
-Nie -odparł krótko.-Odwiozę cię, tylko chodź ze mną. Proszę...-dodał błagalnie na mnie patrząc.
-Dojdę do was -zwróciłam się do dziewczyn, na co skinęły głową i powoli odeszły.
Ruszyłam za Harry, nieco zniesmaczona zmianą planów.
Nie wiem, co planował, więc milczałam. Szłam z nim ramię, w ramię, zastanawiając się, gdzie idziemy. W połowie drogi zorientowałam się, że jesteśmy w pobliżu jego osiedla. Co? Po co?
On zawsze był taki skomplikowany i już chyba tak zostanie. Był interesujący. Za bardzo.
Zastanawiałam się, po co ciągnął mnie do swojego domu. Jeśli to kolejne wyjaśnienia i te same argumenty, to pójdę na piechotę do szpitala.
Myślałam, że wejdziemy do środka, ale zamiast tego on wziął mnie za rękę i poprowadził do drzwi garażu.
-Zamknij oczy -polecił.
-Co? Harry, o czym ty...?
-Zamknij oczy! -powtórzył, nieco rozbawiony.
-Ale ja...-zająknęłam się, kiedy zasłonił mi oczy swoimi dużymi dłońmi.
Czułam się trochę niepewnie. Zwyczajnie, nie wiedziałam, co szykuje. O co tu do cholery chodzi?!
-Czekaj sekundę -poprosił.
Odszedł na chwilę, ale to nie znaczyło, że podglądałam. Stałam z zamkniętymi oczami, próbując domyśleć się, co on kombinuje.
-Gotowe! -zawołał.
Otworzyłam powoli oczy.
O MÓJ BOŻE! Byłam niesamowicie zaskoczona tym, co zobaczyłam. To przerosło moje wszelkie oczekiwania. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś podobnego. Albo chociaż coś, co byłoby w połowie takie same.
Byłam zaskoczona i wzruszona, że łzy napłynęły mi do oczu, mimo moich powstrzymań.
Na ścianie naprzeciwko mnie, widniały setki zdjęć. Większość zdjęć było z wyjazdu do Glasgow. Na tym polu kiedy robiłam mu zdjęcia, a on mi. Wtedy, tamten wyjazd nie wydawał mi się taki straszny w porównaniu, do tego, co działo się między na mi. To był pikuś.
Rzuciłam się na Harry'ego, który stał obok mnie. Schował twarz w zagłębieniu jego szyi i pozwoliłam, żeby łzy spłynęły po moich policzkach, mocząc jego skórę.
To wszystko było dla mnie, jak sen na jawie. Byłam pod wielkim wrażeniem. To, jak mi udowodnił, że mnie kocha i ile się starał, to wszystko było dla mnie wystarczająco. Przynajmniej na tyle, żeby dać nam drugą szansę.
-Kocham cię -szepnęłam, pomiędzy szlochaniami.
Harry mocniej przycisnął mnie do siebie.
-Przepraszam -mruknął, kiedy wyrwałam się z jego uścisku.
-Nie...-pokręciłam głową.-Nie wracajmy, po prostu, do tego, dobrze? Zapomnijmy.
Brunet w odpowiedzi uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
Wtedy w mojej głowie pojawił się obrazek z przed kilku lat. To był ten dzień, kiedy mój tata zdradził moją mamę. Pamiętam, że dużo wtedy płakałam. Wydawało się to dla mnie dziwne, że inne dzieci mają oboje rodziców, a ja zostaje tylko z mamą. Kiedy zapytałam się dlaczego nie może mu wybaczyć, skoro go kocha, ona spokojnie odpowiedziała, że jeśli nie może mu wybaczyć, to widocznie nie darzyła go prawdziwą miłością.
Nie wiem, jak to odniosło się do naszej sytuacji, ale wiedziałam jedno. Gdybym go nie kochała, to bym mu nie wybaczyła. Cieszę się, że wszystko wróciło do normy, bo dłużej nie wytrzymałabym.
-Zawieziesz mnie do szpitala? -zapytałam kiedy wyszliśmy z garażu.
-Jasne -potwierdził.
Skierowałam się do jego samochodu, na miejsce pasażera i chwilkę zaczekałam, aż do mnie dołączy.
Byłam strasznie ciekawa, w jakim stanie jest Felicia i kiedy będzie mogła opuścić szpital i wrócić do szkoły. Pewnie to jakieś przemęczenie, albo mogła zasłabnąć, tak po prostu. Przecież jest wiele powodów. Nie musimy obstawiać najgorszego. Na pewno wszystko będzie dobrze. Musi być.
~*~
Harry zaparkował na parkingu przed placówką i wysiadł z samochodu, tak jak ja.
Miałam nadzieję, że nadal będzie tam Stell i może rodzice Rudej. Udzieliliby nam więcej informacji, niż lekarz, bo kim ja dla niej jestem? Znamy się dwa miesiące.
W recepcji, młoda blondynka wskazała mi drogę na salę do Felicii. Na korytarzu przed salą siedziała Stella i bodajże mama Fel. Gdzie tata? I Mish?
-Cześć! -podeszłam do Stelli i przytuliłam ją.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i do Harry'ego.
-Jestem Alex. Chodzę z Fel razem do klasy. Co się stało? -spytałam, nerwowo przygryzając wargę.
Mama Rudej nabrała głęboko powietrze i powoli je wypuściła.
-Felicia choruje na nadciśnienie. Bierze dużo leków, nie może się denerwować. Ostatnio dostała nowe leki i chyba nie zadziałały...-głos jej się załamał. -Skarżyła się na bóle głowy, ale ja to ignorowałam...
Nagle oczy jej matki się rozszerzyły. Obróciłam się do okna, przez które było widać leżącą Fel, na łóżku. Przebudzała się.
Jej mama od razu rzuciła się do drzwi i wparowała do środka, kiedy Ruda już całkiem otworzyła oczy.
Podeszłam do okienka razem ze Stellą gdzie ujrzałyśmy bladą Fel. Byłam zdziwiona reakcją jej mamy, kiedy usta się otworzyły, a po chwili zakryła je dłonią.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co może jej chodzić. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam oko Rudej. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że jej oko było całe czarne. To było przerażające, jak z najgorszego horroru. Nie rozumiałam za bardzo tego, co się dzieje. To był jakiś koszmar.
Automatycznie przeszły mnie ciarki po plecach
-Dostała wylewu krwi, do oka -oznajmiła cicho Stella.
Spojrzałam na nią unosząc jedną brew.
-Za duże ciśnienie -wyjaśniła krótko.
Skinęłam głową obserwując, jak lekarz wchodzi do sali, od drugiej strony.
Dla mnie to było...Niesmaczne i.. Fuj! Jak najbardziej współczułam Fel i miałam szczerą nadzieję, że jak najszybciej wróci do szkoły i zdrowia. Pewnie zmienią jej leki i za kilka dni znowu usłyszę, jak będzie obczajać włosy, naprzeciwko siedzącej, Mish. Będzie jak dawniej!
-Nic tu po nas -westchnęłam odwracając się do Harry'ego, który siedział na krzesełku za nami.
~*~
Siedziałam w pokoju czekając, aż Stella pofatyguje się i ruszy dupę, po czym przyjdzie do mnie. To ważna sprawa. Albo będzie mieć kolczyk, albo nie.
Sama denerwowałam się tą rozmowę. Zależało mi na jakiejś zewnętrznej zmianie, nie tylko wewnętrznej. Czułam, że wracam do formy i byłam tym niesamowicie podekscytowana, więc tym bardziej przyda się coś nowego. Mały kolczyk w nosie może wszystko załatwić.
W końcu panna McCoy, zawitała w moje progi. Przygotowywałam ich przez półgodziny, że mają oszczędzić swoje pieszczotki, czy bóg wie co. Mają zachować powagę i za nim powiedzą nie, wysłuchać argumentów, których było...Mało, ale liczą się chęci.
-Nareszcie! -zawołałam kiedy blondynka, zdejmowała kurtkę.
Zawołałam mamę z Jionni'm do stołu. Usiadłyśmy naprzeciwko ich gotowe do rozmowy. Na ich twarzach malowało się zaskoczenie i... Niezrozumienie? Trudno rozszyfrować włoską mimikę twarzy.
-Jionni masz zaszczyt zrobić nam kolczyki -oznajmiłam uśmiechając się do niego "naturalnie".
Oboje parsknęli śmiechem w tym samym czasie. Przewróciłam oczami i oparłam głowę oparciu krzesła.
-Skończyliście? -spytałam sarkastycznie. -Mówię poważnie.
Jionni odchrząknął i pochylił się nad stołem. Odgarnął włosy z moich uszu i oglądnął płatki uszu. To samo zrobił ze Stellą.
-Macie kolczyki -zauważył.
Ugh... On nie mógł być taki tępy. Nie wierzę w to. Nie mógł brać nas za jakieś niedojrzałe gimnazjalistki. Przepraszam! W lutym kończę 18 lat, trochę powagi.
-Chodzi mi o kolczyk w nosie -odparłam dumnie.
-A mi w pępku -dodała Stella uśmiechając się do nich.
Moja mama strasznie polubiła Stellą. Uważała ją za bardziej damską wersję mnie, z czym się absolutnie nie zgadzałam. Byłam w 100% damska. Może trochę za bardzo bluźniłam i za dużo paliłam... Nie chodziłam w sukienkach, ani spódnicach. Nosiłam szpilki i makijaż. Powinno wystarczyć.
W każdym razie mama uważała ją za typowo amerykańską nastolatkę, którą nie była. Po kilku dniach, od jej pierwszej wizyty, też to zauważyłam. Buty, ciuchy, blond włosy i starania załapania amerykańskiego akcentu... To wszystko wskazywało na "Legalną Blondynkę 3"
Niesamowite!
-Taki joke? -spytała mama.
-Nie? -odpowiedziała jej pytaniem Stell.
-Słuchajcie, może wydaje się Wam to dziwne, ale to świetny pomysł. Zaufałyśmy Jionni'emu, więc jaki jest problem, zrealizowania naszej, prośby? To tylko kolczyk. Można go wyjąć...-przeszłam do przekonywania.
-Co ze szkołą? -spytał brunet.
-Mojego nie będzie widać. Noszę długie bluzki -zapewniła Stella.
-A mój będzie na tyle mały, że żaden z tych emerytów, go nie zauważy -dodałam.
Jionni pochylił się nad stołem i zadumał się przez chwilę.
Zgodzi się. Musi! Dlaczego, nie? Jeśli się nie zgodzi, to do końca swojego żywota, będzie mieć na głowie dwie licealistki, które nie dadzą mu w spokoju wypić piwa, dopóki nie zrobi tego, czego będziemy chciały. Wątpię, że ten wariant mu się podobał. Było drugie wyjście. Proste, przyjemne i szybkie. Zrobi nam obu te, cholerne kolczyki i po wszystkim.
-Dobrze, ale...-przeciągnął, kiedy my prawie nie spadłyśmy z krzeseł.
Moja mama nie miała nic przeciwko. Na kolczyk, który będzie widoczny! Zajebiście! Jionni wpływa na nią, niesamowicie. Niech wezmą ślub.
-Potrzebuję pisemną zgodę, twoich rodziców -wskazał na Stellę.
Cholera jasna!
-Oni się nie zgodzą -odparła od razu. -Moi rodzice są bardzo surowi i staroświeccy, ale zapracowani. Rzadko ich widuję. Jednakże, wiem, że nie zgodzą się na żaden kolczyk.
-Jak bardzo Wam zależy? -odezwała się moja mama.
-Bardzo -pisnęłyśmy równocześnie.
Byłam strasznie podekscytowana. Wszystko mogło wypalić. To by było nieziemskie. Nie wiem, jak plan miała moja mama, ale mogło to wypalić.
-Jeśli napiszę ci to, przyjmiesz to?-zwróciła się do swojego chłopaka (jak to zabawnie brzmi).
Jionni wahał się przez chwilę, ale zgodził się.
W tamtym momencie obie zaczęłyśmy krzyczeć na cały pokój i skakać jak idiotki.
Nie sądziłam, że wszystko pójdzie tak szybko i łatwo. Myślałam, że nie zgodzą się i będą pierdolić, że będziemy żałować i takie tam pierdoły, a tym czasem okazało się przeciwnie. Moja mama była genialna i kto by pomyślał, że jest mamą? Skończyła mnie wychowywać, więc może pozwolić sobie na bycie przyjaciółką, którą faktycznie się stała.
Byłam wdzięczna, że uratowała nam tyłki. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam w stanie ekstazy. Po prostu, dla mnie to był jak sen na jawie.
Weszłyśmy do mojego pokoju i rzuciłyśmy się na łóżko głośno śmiejąc się.
Tak, tak, tak! Już chyba lepiej być nie może! Serio, nic nie powinno zepsuć nam humoru. Tak sądziłam.
-To Mish -oznajmiła Stella patrząc na wyświetlacz.
Odebrała połączenie i ustawiła na głośnomówiący informując o tym dziewczynę.
-Słuchajcie -zaczęła łamiącym się głosem.
Zaniepokojone spojrzałyśmy po sobie, nie wiedząc o co chodzi.
-To koniec -szepnęła.
Elie: JEZU! STRASZNIE WAS PRZEPRASZAM! Nie chciałam, żeby to tak długo trwało, ale w końcu musiałam dodać i muszę przyznać, że to chyba najgorszy rozdział jaki napisałam. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że jest okropny, ale musiałam coś w końcu dodać. Chodzi zwyczajnie o to, że gubię się w tym wszystkim i nie potrafię nic skleić.
ALE....
Musze wam podziękować za ponad 12 tysięcy wyświetleń, 24 obserwatorów i komentarze, które bardzo mnie motywują.
Chodzi o to, że właśnie brakuje mi motywacji i chęci do pisania. Nie pytajcie czemu. Też chciałabym wiedzieć.
A teraz odwołam się do pytania, które zadano mi mi dwa rozdziały temu, przepraszam, że nie odpowiedziałam pod tamtym.
Mianowicie ktoś się mnie spytał, czy planuję napisać drugą część mojego poprzedniego opowiadania.
Miałam duży sentyment do niego i trudno było mi się z nim rozstawać, bo to przez niego poznałam ważną osobę, która towarzyszy mi do teraz i ogólnie, to był mój pierwszy tego typu, blog. Natomiast kiedy go kończyłam myślałam, żeby napisać drugą część i miałam kilka pomysłów, ale teraz jest za późno, bo mało kto o nim pamięta. Zwyczajnie, nie ma sensu.
W każdym razie zostawiam Was z tym rozdziałem. Mam nadzieję, że mnie nie znielubicie przez niego.
Domyślacie się o co może chodzić?
Całusy ; *
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
suuuper rozdział :) właśnie przyszłam z modernu (jazz) i patrze a tu takie miłe zaskoczenie! czeeekam xx
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńElii, proszę Cię. Nie denerwuj mnie, kobieto! Naprawdę prosisz się o wykład. Jak ja przyjadę do tej wioski Warszawy, to pierwsze co zrobię, to walnę Cię rondlem w łeb. Przysięgam!
OdpowiedzUsuńCzy Ty nie rozumiesz, że to co piszesz jest genialne? Kocham Cię nad życie tak samo jak te opowiadanie i ten rozdział, ale niee! Ty mnie nigdy nie słuchasz. Ugh, to że jesteś starsza nic nie znaczy!
Pogodzili się, tak!! W końcu! Wohooo! Jezu, ludzie trzymajcie mnie. Taniec radości!
Oni są tacy kjsahfjhf <3 Kocham Harry'ego i Alex. Harry ty mój romantyku! Lofffkii <3
Tak mi szkoda Fel. Nie umiem sobie wyobrazić jej bólu. CZEKAJ, ALE ONA NIE UMARŁA, PRAWDA? POWIEDZ, ŻE NIE! BO BĘDĘ BECZEĆ!
Nienawidzę Mish. Ciota i wgl. Wiem, że nic nie zrobiła, ale i tak jej nie lubię ;)
Rozdział jest fenomenalny, Elii! Zrozum to!
Bardzooo kocham <3
Wenyy, Eskimosie! <3
Ooooooooommmoooommm.. Cudo! Jaki ty masz talent! Oddałabyś go trochę:-* xd
OdpowiedzUsuńNajgorszy jaki napisałaś? Błagam cię! Twoje opowiadanie staje się coraz lepsze, a nie przeciwnie. Masz cholernie wielki talent i nie wiem jak w ogóle możesz pisać, że jest źle. Uwielbiam to, jak kreujesz Harry'ego, tak samo jak Alex. Ona jest świetna. Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz już pisać takich głupot. Ten rozdział bardzo mi się spodobał. Ale chyba nie masz zamiaru tu nikogo uśmiercić, prawda? :o
OdpowiedzUsuńJejku, to jest cudowne. Pisz szybko dalej. <3
Wspaniały. :)
OdpowiedzUsuńHarry zrobił ściane ze ich wspólnych zdjęć... Jakie to słodkie. ♥
Ciekawe co z Fel ? Mam nadzieję że nie umarła.
Kolczyki. ♥
Czekam na next.
Pozdrawiam. <3
~ @Roxy_Wachowiak
♥ ♥ ♥
Mmm swietny <3
OdpowiedzUsuńNie gadaj głupot boski jak zawsze;*
hej kochana, może i wkradło Ci się parę błędów, nie zrozumiałam kilku zdań, ale to z własnego zmęczenia, a ty nie możesz mówić, że rozdział jest nie udany. Bo nie jest przecież zły. Pogodziła się z Harrym a na to przecież wszyscy czekali. Krwotok do oka? To nie masz wtedy czasem czerwonego oka? xd takie tam sobie pytanie z innej beczki. Um, więc o co może chodzić Misch? Mam swoje myśli, ale zostawię je i poczekam z niecierpliwością na kolejny twój fantastyczny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńin--my-place.blogspot.com
świetny <3
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem brakuje ci trochę wiary w siebie, wiesz?
OdpowiedzUsuńMusisz wierzyć, że każda twoja praca jest dobra, bo zaczynasz w to wątpić. Potrzebna ci taka osoba, która ci pomoże.
Rozdział mi się podoba
~Sam
My czytamy, cały czas!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Hazzowa i Louisowa <3
Bosko piszesz! Też tak chcemy ;) Czekamy na next!
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszamy do nas. Mamy nadzieję, że się spodoba ;)
owszystkimioniczym-1.blogspot.com