niedziela, 23 lutego 2014

Twenty-fourth (Part II)



Siedziałam na schodkach przed domem i czekałam, aż pojawi się jeden samochód, który zaparkuje przed moim domem. 
Jednocześnie obracałam w dłoni swój telefon wyczekując, jakiejkolwiek wiadomości z pracy i wypalałam drugiego papierosa. Powoli zaczęłam wątpić, że w ogóle ktoś zadzwoni mi tego, że szef zapewniał mnie, iż ktoś zadzwoni do mnie w ciągu trzech najbliższych dni.
Odblokowałam telefon, chociaż wiedziałam, że nie dostałam żadnej wiadomość, ani nikt nie zadzwonił. Sama nie wiem, po co to zrobiłam.
Nagle usłyszałam warkot silnika i na jego dźwięk podniosłam głowę.
Po drodze jechały dwa czarne samochody. Jeden Rang Rover, a drugi mniejszy Mazda.
Po chwili zaparkowali przed domem, a ja instynktownie schowałam telefon do kieszeni dresów i założyłam kosmyk włosów za ucho.
Po chwili z Rang Rover’a wysiadł Harry. Miał na sobie skórzaną kurtkę i okulary przeciwsłoneczne na nosie. Wyglądał bardzo pociągająco i w porę przypomniałam sobie o tym, żeby zamknąć buzię i nie ślinić się na jego widok.
Kiedyś był mój, teraz może być każdej. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że stał mi się, tak daleki. A jednak! Zupełnie go nie znałam, w pewnym sensie był mi obcy. Kolega z wykładów? My się, nawet nie kolegujemy. On mnie chce wykończyć. Przecież to widać tak, więc, dlaczego ja mam nic nie robić? Powinnam sobie kogoś znaleźć? Wątpię, żeby ktoś mnie zechciał. Coś będzie trzeba wymyślić.
Zaraz za Harry’m wysiedli Louis i Eleanor, a z drugiego samochodu Niall, Zayn i Stella.
-Ta przeprowadzka nie będzie miała końca –uprzedził Zayn przewracając oczami.
-Miałaś wziąć tylko ciuchy –przypomniałam Stelli, kładąc dłonie na biodrach. Uśmiechnęłam do się do niej i odwróciłam głowę, kiedy ta wzruszyła ramionami. 
Zupełnie zapomniałam, że blodynka nie wiele się zmieniła. Nadal ta sama szalona, kochająca zakupy i buty Stella. Powinnam zainwestować w drugą szafę? Z nią nic nie wiadomo.
-Wzięłam ciuchy, ulubiony kubek, biżuterię, obrazki… -zaczęła wymieniać wyciągając z bagażnika małą walizkę i różowego królika.
Spojrzałam na nią unosząc jedną brew. Naprawdę? Przytulanka?
-O! –zawołała. –I świeczki zapachowe! Zakochasz się w nich.
Czy, aby na pewno dobrze postąpiłam? Oczywiście, uratowałam jej dupę przed mieszkaniem pod mostem, ale pominęłam chyba kilka rzeczy. Na przykład świeczki zapachowe, które ze sobą wzięła. To było totalne przegięcie.
Podeszłam do samochodu Niall’a i kiedy zobaczyłam zawartość bagażnika mało nie dostałam wstrząsu. Od razu się odwróciłam i powędrowałam do auta Harry’ego i kiedy otworzyłam jego bagażnik ujrzałam to samo…
To będzie długi dzień. Błagam nie zostawiajcie mnie z nią samą!
-No to do roboty! –klasnęłam w dłonie sprawdzając telefon.


*


Większość rzeczy, które ze sobą zabrała to faktycznie były ciuchy i buty. Oczywiście znalazły się jakieś pierdoły, które były zbędne. Coś takiego jak pięć ręczników albo niezapisane zeszyty, albo taśma klejąca. Czy ona uważa, że nie mam takich rzeczy?
Tak, czy siak razem ze Stellą i Eleanor zaczęłyśmy układać ciuchy w szafie, kiedy chłopcy zaczęli wieszać obrazy. Na czwarty z rzędu, a dokładnie z podobizną Stelli zabrakło dziurki.
-Potrzebne są gwoździe i wiertarka –westchnął Harry, odkładając ramkę na łóżko. 
-W piwnicy –mruknęłam zakładając marynarkę na wieszak.
Chłopak spojrzał na mnie przelotnie, po czym opuścił pokój.
Nagle przed wejściem do pokoju pojawił się Niall z piłką do football’u.
-Podaj! –zawołał Zayn odkładając na komodę mniejsze ramki ze zdjęciami.
Nie, nie, nie! To się źle skończy. Niby 20 lat, studenci dorośli faceci, nie? Nie w ich przypadku. Mam wrażenie, że oni pozostaną wiecznymi dzieciakami i współczuje im żonom, o ile jakieś będą mieli.
Harry nie pojawiał się już długo, co było trochę dziwne. Co trudnego jest w zabraniu wiertarki i wróceniu tutaj? Naprawdę, nie można go rozgryźć.
Horan podał piłkę, ale za wysoko i Zayn jej nie złapał. Piłka trafiła w karnisz, z którego zsunęła się kremowa zasłona.
-Ja pierdole –warknęłam pod nosem i położyłam się na dywanie.
Wszyscy parsknęli śmiechem włącznie ze mną. Tylko oni są do tego zdolni.
Niall miał zaraźliwy śmiech. To był takie dziwne, że kiedy go poznałam nie byłam do niego przekonana i w ogóle nie spędzałam z nim czasu, a teraz próbujemy się zaprzyjaźnić. Horan to naprawdę fajny chłopak. Kiedy był ze Sienną wydawał się być przygaszony i taki ponury, a tymczasem okazał się niesamowicie zabawnym chłopakiem.
Przetarłam dłońmi twarz i wstałam, by poprawić to, co zepsuli.
-Chodź tu! –krzyknęłam do Nialla. –Za karę musisz mnie podsadzić, jestem za niska.
Niall’owi oczy się lekko zaświeciły. 
Poprawił spodnie i podszedł do mnie. Nie wiedziałam, co dokładnie chce zrobić. Myślałam, że po prostu mnie podniesie, ale on kazał mi wskoczyć „na barana”. Trzymał mnie za nogi i udawał, że nie może złapać równowagi, bym tego nie poprawiła. Myślałam, że go uduszę! To po prostu było denerwujące.
W końcu udało mi się zawiesić zasłonę, kiedy Niall przerzucił moją nogę na drugie ramię i w taki sposób wisiałam przewieszona przez jego ramię.
-Niall! –wrzasnęłam przestraszona.
Chłopak zaczął się śmiać i postawił mnie na ziemi.
Spiorunowałam go wzrokiem i poprawiłam kucyka.
Harry’ego nadal nie było. Minęło dobre dziesięć minut, ileż można?
Zdenerwowałam się trochę i w końcu zeszłam na dół.
Przeszłam przez korytarzyk, gdzie było już chłodniej i pchnęłam drzwi.
W środku było totalnie zimno i ciemno. Lampka była trochę przypalona.
Harry klęczał przy jakimś pudełku. Dopiero po chwili zorientowałam się, co robi.
W tym pudełku znajdowały się nasze wspólne zdjęcia i jakieś tam rzeczy.
-Znalazłeś? –zapytałam ostro. 
Nie miał prawa grzebać w moich rzeczach, a to znalazło się tam przez przypadek. Już dawno powinno wylądować w koszu.
-Nadal to trzymasz? –odwrócił głowę w moją stronę, kpiąco.
-Nie wiem, czy pamiętasz, ale kilka dni temu dopiero tu wróciłam –zauważyłam. –Jeśli chcesz możesz to wziąć.
-Nie chcę, głupie zdjęcia i głupie wspomnienia –warknął pod nosem.
-Myślę, że jeszcze najdzie mnie ochota, żeby powspominać. To był fajny czas, prawda? –zapytałam, unosząc brew.
Oparłam się o próg i splotłam dłonie na piersiach.
-Cóż… Staram się po prostu o tym zapomnieć. No wiesz… Pominąć ten czas. Był naprawdę do dupy –podrapał się po karku.
-Wiem, jak bardzo cię to boli, widać to po twoich oczach.
-Powinnaś to spalić –wycedził zły. 
-Doprawdy żali mi cię, Harry. Nie możesz się z tym pogodzić? –spytała, udając rozżalanie.
Mój ton, jak i moja postawa bardzo go wkurzyły. Zaciskał pięści, aż knykcie mu zbielały.
-Posłuchaj –złapał mocno za mój nadgarstek. –Uwierz mi, że ktoś kiedyś potraktuje cię dokładnie, tak jak ty mnie. 
Jego głos odbił się echem po pomieszczeniu. Puścił mój nadgarstek i wyminął mnie w wyjściu.
Jego słowa powinny spłynąć po mnie, jak deszcz po szybie. Nie powinnam się nimi w ogóle przejmować. Dlaczego było inaczej? Dlaczego obojętny mi ex sprawia, że każde jego słowo mnie rani? Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi?
Osunęłam się po ścianie, ukrywając twarz w dłoniach.
Słone łzy zmieniły swoją trasę i zaczęły spływać po moim nosie, kapiąc na usta, zamiast torować dróżkę na policzkach.
Nie byłam zabawką, nie byłam z plastiku. Byłam człowiekiem i miałam uczucia. Szkoda, że nie jestem taka, jak kiedyś. Oschła i obojętna. Teraz, nawet by mnie nie obeszło to, co powiedział. Miałabym go w dupie. Więc dlaczego się przejmuje? Bo go kocham…
Nagle usłyszałam stukot butów, ktoś zaraz miał tu wejść. Podniosłam się z zimnej podłogi i otarłam oczy wierzchem dłoni. Wtedy w progu ujrzałam Stellę.
Dziewczyna zatroskanym wzrokiem spojrzała na mnie, po czym bez słowa mnie do siebie przytuliła.


*

Rozpakowywanie dobiegło końca… W pewnym sensie. Były tam jakieś niewielkie rzeczy porozrzucane po pokoju i kilka kartonów, ale to był szczegół.
Po naszej „wymianie zdań” z Harry’m, ten bez słowa opuścił dom. W pewnym sensie poczułam ulgę. Nie miałam ochoty widzieć jego gęby do końca dnia.
Uwinęliśmy się dosyć szybko. Chciałam zostać sama, w łóżku i przestać o nim myśleć, ale za cholerę nie potrafiłam. To wszystko miało być takie łatwe. Dlaczego nie jest? Dlaczego musiałam go spotkać? To jakaś kara, tak?
Jego słowa były takie wiarygodne, a ton głosu wystraszył mnie. Byłam trochę załamana, bo okazało się, że nie jestem taka silna i twarda, jak przypuszczałam.
Pomachałam na pożegnanie do Lou, El i Niall’a, którzy w końcu opuścili mój, znaczy nasz dom.
Byłam wymęczona, ale czułam, że ta noc będzie należeć do najgorszych. Nie będę mogła spać albo koszmar za koszmarem będą nawiedzać mój umysł.
-Jesteśmy same, więc możemy szczerze porozmawiać –stwierdziła Stella zamykając drzwi od środka. –Gdzie trzymasz procenty?
-Szafka nad lodówką –mruknęłam i skierowałam się na kanapę.
Położyłam się wygodnie i zamknęłam oczy.
Zabijcie mnie, błagam! Jestem słaba, nie mam nic do stracenia.
Usłyszałam, jak Stella wyjmuje kieliszki ze zmywarki i po chwili usiadłam obok mnie.
Nalała do połowy kieliszka wina i podała mi go.
-A więc? –zapytała, przykładając szkło do ust. –Co tam się wydarzyło?
-Ostatnie, o czym chcę rozmawiać to właśnie sytuacja w piwnicy, Stell –westchnęłam.
-W końcu i tak będziesz musiała mi o tym powiedzieć, żebym mogła mu nogi z dupy powyrywać –skwitowała przechylając głowę w bok. –No dalej, Alex.
Westchnęłam głośno. To nie był dobry temat do rozmowy podczas picia wina.
W ogóle nie chciałam o tym rozmawiać, ale ona mnie zmusiła. To naprawdę jest nie fair.
Głupio mi się o tym mówiło, zważywszy na to, że nie lubię mówić o swoich uczuciach, nawet przy najbliższych osobach. Po prostu mam jakąś blokadę, która zawsze uaktywnia się przy tego typu sprawach. Ale Stella to Stella. Wiedziałam, że mogę jej ufać mimo wszystkie i zachowa to dla siebie. Rozumiała mnie, za to byłam jej wdzięczna.
Najgorsze było za mną. Chyba najbardziej wstydziłam się tego, że pokazałam swoją słabość i to, jakim mięczakiem przy nim jestem.
-On jest okropny –stwierdziła, wypijając całą zawartość kieliszka. –Nie mam pojęcia, jak faceci synchronizują się i są tacy beznadziejni równocześnie.
Zmrużyłam oczy uważnie przyglądając się minie, jaką zrobiła. Coś było na rzeczy.
-Stella? –odłożyłam pusty kieliszek na stolik. –Dlaczego Liama dzisiaj nie było?
-Miał jakąś sprawę na mieście –machnęła ręką, przewracając oczami.
-Serio, Stell? –uniosłam jedną brew. –Przed chwilą streściłam ci całe zajście z Harry’m, nie odpuszczę tym razem –dolałam każdej z nas.


Elie: Co powinnam powiedzieć? Jestem okropnie uległa i trzeba to zmienić. Naprawdę nie sądziłam, że ktoś się tym przejmie i to tak bardzo. Ale kiedy czytałam komentarze, po prostu w brzuchu zaczęło mnie skręcać z poczucia winy. Nie powinnam przestawać pisać, ale czasami potrzeba czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć i porozmawiać z kimś na ten temat.
I co powiecie na ten rozdział? Czekam na wasze opinie w komentarzach! Pokażcie mi, że się nie myliłam wracając tu. 

Całusy ; *

środa, 19 lutego 2014

END

To koniec. Przepraszam, że was zawiodłam i jest mi z tym, cholernie źle, ale naprawdę nie jestem w stanie pisać dalej. I mówię tu ogólnie. Nadal mam tysiące pomysłów na to, jak i na tamto opowiadanie, ale nie mogę dalej pisać. Po prostu cała moja przygoda z pisanie wzięła się od jednej osoby, a teraz wszystko zepsułam i... Za dużo wszystkiego. 
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam.
Dobranoc, blogspot! 


                                                                    ~Every story has a beginning and the end ... This is the end


wtorek, 4 lutego 2014

Twenty-third (Part II)



Wcale nie oczekiwałam tego, że rzuci się na mnie i zacznie całować publicznie. Nie oczekiwałam, że podejdzie i powie, że tęsknił i żałuje. Nie oczekiwałam niczego z jego strony. Może jednego –zrozumienia. Ale chyba do tego też było daleko. W końcu przez te dwa lata nie zadzwonił, nie napisał. Nic nie zrobił. Zero kontaktu, więc teraz nie liczę, że coś się zmieni. Poza tym zacznijmy od tego, że nie sądziłam, iż spotkam kogokolwiek z naszej „paczki”. W szczególności jego.
Jego chłodne powitanie, a raczej jego brak nie zrobiły na mnie zupełnego wrażenia. Przynajmniej starałam się tak to pokazać. W głębi duszy, trochę mnie to dotknęło. Planowałam być taka sama. Zimna i obojętna. W końcu między nami nic nie ma, czyż nie?
-Ona naprawdę tu jest? –zapytał Zayn Liama siedzącego obok nas.
-A to, kto? –usłyszałam za plecami inny męski głos.
Obróciłam się i ujrzałam wysokiego blondyna. W niczym nie przypominał dawnego Niall’a. Każdy się zmienił.
Horan, kiedy zdał sobie sprawę, kim jestem, otworzył szeroko oczy i wyglądał na zdezorientowanego. Wiem, że potrzeba czasu by się przyzwyczaili, ale to zaczynało być wkurzające.
-Uwierz mi, że w tłumie bym cię nie poznał –zaśmiał się Niall, obejmując moje ramiona od tyłu.
Roześmiałam się i mrugnęłam do niego.
-Ej blondi! –zawołał Harry mordując chłopaka wzrokiem. –Chodź na stronę!
Niall zmarszczył czoło i odszedł do baru. Harry zepchnął ze swoich kolan długonogą brunetką, ku jej niezadowoleniu, i dołączył do Horan’a przy barze. 
Dziewczyny spiorunowała Harry’ego wzrokiem i odeszła w tłum, na nim nie zrobiło to większego wrażenia.
Zerknęłam w ich stronę. Harry gestykulował dłońmi i żywo o czymś opowiadał blondynowi, a ten patrzył na niego, jak na wariata. W końcu przestało mnie to interesować i wróciłam do rozmowy między mną, Stellą i Zayn’em.
Byłam bardzo ciekawa, o czym rozmawiali, ale uważałam, że nie powinnam ich podsłuchiwać. Cokolwiek to było miałam to w dupie.
-Niall nie jest ze Sienną? –zapytałam ciekawa Stelli.
-Od dawna –wtrącił Zayn.
Blondynka spiorunowała go wzrokiem, po czym upiła drinka i podjęła:
-Z tego, co mi wiadomo „mała” ostro nawtykała Niall’owi, a potem on przyłapał ją na macanku z przypadkowym gościem.
Mój wyraz twarzy diametralnie się zmienił, kiedy usłyszałam słowo „macanko”. Zupełnie nie pasowała do Sienny. To był dla mnie szok, ile w ciągu dwóch może się zmienić. Nie mogłam się odnaleźć nawet, jeśli niektórzy się nie zmienili.
Nagle do naszej loży podszedł barman z nowymi drinkami na tacy. Brunet podał mi jedną szklankę.
-Och, nie mogę. Prowadzę –uprzejmie odmówiłam, posyłając mu uroczy uśmiech.
-Ja nie piję, mogę Was odwieźć! –zaproponował Niall dołączając z powrotem do nas.
Byłam zdziwiona jego propozycją, bo mimo tego, że się znaliśmy to nigdy nie spędzaliśmy czasu, poza imprezami Tomm’a, więc to była dla mnie dziwna, ale przyjemna odmiana.
Podziękowałam blondynowi i wzięłam kolorowego drinka do ręki, po czym powędrowałam wzrokiem za Harry’m. Siedział sam przy barze. To mogła być moja ostatnia szansa.
Przecisnęłam się między Zaynem i Eleanor, i z szklanką w dłoni zmierzyłam do baru.
Co powiem? Nie wiem… Szlag! Weźmie mnie za idiotkę!
Wsadziłam słomkę do ust i oparłam się bokiem o blat baru, stając przed brunetem.
-Wow –westchnęłam. –Wszystko się pozmieniało.
Zaczęłam bawić się czarną rurką, mieszając napój.
-Nigdy nic nie pozostaje wieczne, zresztą sama o tym wiesz –uśmiechnął się gorzko i zatopił wzrok w swojej szklance.
-Nie wiem, po co znowu ten mur wokół ciebie, Harry –zdumiłam się kręcąc głową, zaciekawiona.
-A ja nie wiem, co sobie myślałaś –spojrzał na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami, w których odbijały się światła reflektorów. –Myślałaś, że jeśli wrócisz to wszystko będzie tak, jak wcześniej? Że będziemy razem szczęśliwy i w ogóle?
-Zaufaj mi, wcale tak nie myślałam –upiłam łyk drinka i oblizałam językiem górną wargę. –Po co do tego wracamy? Przecież między nami wszystko skończone.
-I może to lepiej? Nie oszukujmy się, lepiej nam na tym wyszło –mruknął, ukazując szereg biały perełek.
W jego głosie było słychać jad. Nie był sobą. Zachowywał się, jakby nie miał uczuć. Zaczynał mieć nade mną przewagę. Jego ostatnie zdanie zabolało mnie i on zdawał sobie o tym sprawę. Wiedział, że wygrywa, a ja zaczynam się staczać. Nie chciałam dawać mu tej satysfakcji. Nie mogłam pozwolić, żeby wszedł mi na głowę. Nie tym razem Harry.
-Cóż… I tu muszę się zgodzić –położyłam dłoń na jego przedramieniu. –Teraz, ja i ty mamy wolne pole do popisu. 
-Nawet nie wiesz, jak duże –szepnął nachylając się do mojego ucha, po czym trącając mnie ramieniem zostawił mnie przy barze.



*

Kiedy się obudziłam, nie byłam w klubie. I na pewno nie w swoim domu.
Leżałam na podłodze między czyimiś nogami. Dokładnie na płytkach, które chłodziły moje gorące plecy.
Otworzyłam powoli oczy, by oszczędzić bólu mojej głowie, ale natychmiast skronie zaczęły mi niemiłosiernie pulsować. Ziemia zaczęła wirować.
Z powrotem je zamknęłam i odczekałam chwili, nim je otworzyłam i usiadłam.
Znajdowałam się w łazience. Nie wiem czyjej, ale bardzo małej i chłodnej łazience.
Spałam między nogami Eleanor, która nadal spokojnie spała. Przynajmniej nie byłam sama.
Miałam sucho w ustach i jedyne, o czym marzyłam to butelka wody. Inaczej miałam wrażenie, że się odwodnię. Trzymając się za potylicę przeszłam przez mały i wąski korytarzyk szukając kuchni.
Weszłam do przestronnego salonu, w którym znajdowała się kuchni. Na podłodze i kanapie dostrzegłam Stellę, Zayna, Liama i Nialla. A w kuchni na podłodze leżał Harry.
-Ja pierdole –westchnęłam pod nosem i ze zmrużonymi oczami, przeszłam między nimi do lodówki.
Kiedy ją otworzyłam wypadło kilka rzeczy robiąc wielki hałas, który mocno działał na moje uszy.
-Kurwa, możesz się tak nie tłuc? –warknął Harry krzywiąc się z bólu.
Spierdalaj, pomyślałam i wyjęłam butelkę wody, nie chowając uprzednio tamtych rzeczy.
Odkręciłam wodę i pociągnęłam duży łyk. 
Zasada na przyszłość nie słuchać Niall’a. Jak mógł mnie tu przywieźć? Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodziło mi do głowy to pewnie Stellę odwieźliśmy tutaj, a potem wyszło tak, że wszyscy się tu doprawiliśmy i proszę!
Kac był wielki, a do tego… Szlag! Przecież dzisiaj rozmowa o pracę! Jak ja się tam pokażę? Worki pod oczami, boląca głowa i… Nie mogę się ruszyć i lekkie podniesienie głosu sprawia, że mam ochotę umrzeć. Nie planowałam tego. W ogóle całe to pójście na tą cholerną imprezę było błędem. Usłyszałam pewne słowa, których nie chciałam słyszeć. Między innymi to były słowa Harry’ego.
Nie sądziłam, że tak bardzo się zmienił i chociaż czułam, że udawał to i tak grał świetnie. Naprawdę to, co powiedział mnie dotknęło, więc… Nic innego nie pozostaje. Tylko wojna, sam zresztą tego chcę. To widać, że nadal ma mi za złe i chce dla mnie, jak najgorzej. I kto by pomyślał, że kiedyśmy byliśmy parą i on mnie kochał. Teraz jesteśmy dalej, niż kiedykolwiek byliśmy.
Nagle drzwi od mieszkania się otworzyły.
Harry również wstał i oboje wychyliliśmy głowy zza ściany.
Do holu wszedł wysoki mężczyzna w średnim wieku o ciemnosiwych włosach. Na czubku nosa spoczywały mu okulary, a w ręce trzymał skórzany neseser.
-Chryste Panie! –zawołał widząc śmieci i całe zaniedbane mieszkanie po imprezie.
Naprawdę wyglądało źle!
-Panno McCoy! –ryknął, tak że dziewczyna z grymasem na twarzy wstała.
Kiedy go zobaczyła zaklęła pod nosem:
-Cholera!
-Co to wszystko ma znaczyć?! –zawołał.
-Panie Stones, proszę nie krzyczeć –skarciła go blondynka.
Zdezorientowana przyglądałam się wściekłemu mężczyźnie. Był czerwony ze złości. Kim on w ogóle był?
-Dlaczego nie szanuje pani moich zakazów i uprzedzeń, proszę pani? To mieszkanie to nie jest jakiś B.R.O.N.X –rzekł ostro.
Aż sama się zlękłam.
-Niech pan wybaczy, ale studenckie życie nie pozwala na inny tryb, panie Stones –Stella uśmiechnęła się do niego sztucznie i zaczęła masować skronie.
-W takim bądź razie nie widzę tu dla pani miejsca, panno McCoy. Wydaje mi się, że będzie pani musiała opuścić lokal wciągu 24 godzin, nie mam innego wyjścia –ogłosił uroczyście.
Ty był ten właściciel? O cholera! Czy on właśnie wymówił jej mieszkanie? Jakim prawem, skoro mają podpisaną umowę? Cóż… Może faktycznie mieszkanie nie wygląda do najczystszych i najschludniejszych, ale nie można tego porównywać do Bronx’u, bez przesady.
A co teraz ze Stellą? Gdzie ona się podzieje? Przecież nie ma tu mieszkania, a z tego, co wiem z rodzicami najlepszych kontaktów nie ma.
-Ale… Ale –zaczęła się jąkać. –Proszę pana, możemy się dogadać.
-Nie, Stello –uciął chłodno. –Było wiele szans, ale pani je zaprzepaściła. Do jutra do… -spojrzał na swój zegarek. – 10 rano pani tutaj nie ma. Miłego dnia.
Dziewczyna z otwartą buzią wpatrywała się w wychodzącą sylwetkę pana Stones’a.
Kiedy trzasnął drzwiami dziewczyna załamana usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach.
-O mój Boże, co ja teraz zrobię? –zapytała, jakby samą siebie.
Przeanalizowałam swoje wszystkie „za” i „przeciw”, po czym podeszłam do dziewczyny i objęłam ją ramieniem.
-U mnie sypialnia nadal jest wolna –zamruczałam jej do ucha uśmiechając się od ucha do ucha. 
Mieszkanie ze Stellą mogłoby okazać się niesamowitą frajdą. I tak widzimy się codziennie, więc, w czym przeszkadza mieszkanie razem? Czynsz na pół, wszystko wychodzi lepiej i do tego przyjaciółka pod jednym dachem.
-Mogłabym…? –zapytała łamiącym się głosem.
Była bliska płaczu, a Stellę płaczącą rzadko się widzi.
Uśmiechnęłam się do niej i kiwnęłam głową.
-O jeju! –zawołała radośnie i przycisnęła mnie do siebie. –Będę płacić ci czynsz, bo pracuję i w ogóle to wszystko…
-Stella uspokój się! –zaśmiałam się. –Damy sobie radę!
-Dziękuje ci, Alex! Boże, jak ja cię kocham! –zaczęła piszczeć i skakać budząc wszystkich po kolei.
-Zamknij się, Stella! –warknął Zayn.
-Dzisiaj masz czas na pakowanie, a jutro rano przyjedziemy i chłopcy pomogą nam przewieść rzeczy –klasnęłam w dłonie i przebiegłam wzrokiem po każdym chłopaku. Nawet po Harry’m.
  

*

Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie. 
Worki pod oczami zostały zakryte, buzia przypudrowana, włosy związane. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Może na zewnątrz, ale w środku byłam w kompletnej rozsypce. I to nie ze względu na to, że Stella będzie ze mną mieszkać tylko z powodu Harry’ego. Nasza wczorajsza „rozmowa” nie mogła w spokoju opuścić mojej głowy. Wdarł się do mojego mózgu i nie chciał wyjść. Znowu.
Poprawiłam beżowy komin i wygładziłam bladoróżowe spodnie.
Poradzę sobie. Musi mi się udać, zaliczę staż wszystko będzie dobrze. Może później będę tam pracować? Ten hotel naprawdę jest piękny i ekskluzywny. Zależało mi na tym i to bardzo.
Schowałam do torebki CV, telefon i dokumenty, po czym wyszłam z domu. Od jutra już nie będę tu sama. Będę ze Stellą.
W pewnym sensie byłam podekscytowana, że wiele rzeczy będziemy robić razem. Coś jak gotowanie i spędzanie czasu. Nigdy nie nudziłyśmy się swoim towarzystwem, więc nie przypuszczam, że teraz też tak będzie.
Stella była, jak moja siostra, której nigdy nie miałam, dlatego bardzo się cieszyłam, że razem zamieszkamy.
Wsiadłam do samochodu i dołączyłam się do ruchu ulicznego.
Wyluzuj się. Zadadzą ci kilka pytań, swobodnie na nie odpowiesz, pożartujecie i wrócisz do domu. Wszystko będzie dobrze.
Po dziesięciu minutach zaparkowałam samochód pod wielką, białą kamienicą. Budynek prezentował się niezwykle dobrze. Wystrój przypadł mi do gustu, jak z zewnątrz tak i w środku.
Kiedy tylko weszłam na Patio powitał mnie mężczyzna wyższy ode mnie, w czarnej marynarce i ciemnych dżinsach.
-Alexis Harrison? –uścisnął moją dłoń.
Alex tumanie! Nadal nie lubiłam, kiedy nazywano mnie pełnym imieniem.
Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i podążyłam do Sali konferencyjnej.
Mężczyzna wyjaśnił, że jest dyrektorem hotelu i zaczął przeglądać moje CV, a także zadawać po kolei pytania. Starałam się zachowywać swobodnie, ale napięcie mi nie pozwalało. Wszystko działo się bardzo szybko i nim się obejrzałam rozmowa dobiegła końca.
-Dziękuje –oddał moją teczkę. –Szef recepcji, Brad Noel, skontaktuje się z panią w ciągu najbliższych trzech dni. Do widzenia.
Kiwnęłam głową i wyszłam zaraz za nim.
Nie dostałam stażu. Przecież od razu by coś powiedział, a nie, że ktoś do mnie zadzwoni. Czy właśnie tak nie jest, jak ktoś straci pracę? Cholera!
Nagle zadzwonił mój telefon.To był Niall. Odebrałam wychodząc z hotelu.
-Cześć Niall! –powitałam go drżącym głosem po rozmowie z dyrektorem.
Nagle kątem oka zauważyłam pewną brunetkę. Opierała się o ścianę budynku, a wysoki brunet miał schowaną twarz w zagłębieniu jej szyi. 
Po chwili on podniósł głową i spojrzał na mnie. To był Harry. Uśmiechnął się zawadiacko i mrugnął do mnie.
Stali dosyć blisko, więc postanowiłam wykorzystać to, co mówił do mnie Horan.
-Jasne, możemy razem jechać, Niall –pomachałam im na pożegnanie i wsiadłam do samochodu.
On mnie zniszczy!


Cześć! Pewnie mnie nie znacie, jestem Natalia. Przyjaźnię się z Elie i ona poprosiła mnie bym przez kilka tygodni dodawała rozdziały napisane przez nią w zeszycie.
O tym blogu nie było mowy, ale ona przeczytała wasze komentarze i zmobilizowała się do napisania.

Moim zdaniem ten rozdział jest wyczesany, ale jak wy uważacie?