czwartek, 18 września 2014

Thirtieth-one (part II)



Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie on jedzie i nawet nie chciał mi powiedzieć. Co ja w ogóle robiłam z nim w jednym aucie?! Powinnam w tym momencie rezerwować salę w jakiejś restauracji i razem ze Stellą zamawiać striptizerów. Dlaczego się zgodziłam? Powinnam trzymać się od niego z daleka, a robię na odwrót. Później wszystko jest moją winą, bo to ja się sparzę.
Odbębnię to i zapomnę. Przecież on nie będzie mnie nachodzić w nieskończoność. Musi mieć w tym jakiś interes, tylko jaki?
- Gdzie jedziemy? – zapytałam po raz kolejny.
- Wyluzuj, Alex – zaśmiał się. – Znasz to miejsce.
- W takim razie daleko jeszcze? – zniecierpliwiłam się.
- Dziesięć minut – odparł.
- Twój czas mija, Harry – przypomniałam.
- Dałaś mi czas na rozmowę, a jeszcze jej nie odbyliśmy – zauważył.
Przewróciłam zirytowana oczami i oparłam się o fotel.
Nie mam pojęcia, co on sobie wyobrażał, ale zaczynał mnie wkurzać. Zaraz zacznie do mnie wydzwaniać Stella, pytając się gdzie jestem i dlaczego się spóźniam.
Miałam mu poświęcić dwadzieścia minut, a my siedzimy tyle w samochodzie.
Ugh, to nie ma prawa dobrze się skończyć. Ktoś na tym ucierpi, a ja chciałam tego jak najszybciej uniknąć. Chyba nie było mi to dane.
W końcu zaczęłam kojarzyć tutejszą okolicę. I byłam w szoku, kiedy zorientowałam się, gdzie jesteśmy.
Dwa lata temu wyjechaliśmy wycieczkę do małego miasteczka pod Londynem, kiedy ulewa zalała naszą szkołę.
Nie znałam wtedy Harry’ego. Po prostu go nie lubiłam.
Przejeżdżaliśmy główną drogą przez miasto. Widziałam stary deptak, sklep z pamiątkami i pizzerię, w której razem ze Stellą przyłapałam Zayn’a i Mish. Te czasu wydawały się takie odległe, ale zarazem beztroskie. Tutaj też po raz pierwszy przestraszyłam się Chris’a i po raz pierwszy spędziłam czas sam na sam z Harry’m.
Brunet skręcił w dróżkę wysypaną żwirem i piaskiem. Nie może być! On sobie żartuje.
Byłam w szoku widząc, gdzie Styles zaparkował.
Wysiadłam z samochodu zaraz za nim i szłam obok niego. Tu nic się nie zmieniło. Nadal było cicho i spokojnie. Nawet pochmurna pogoda nie zmieniła nastroju.
W milczeniu weszliśmy na plażę, na której nie było, ani żywej duszy. Czego on chce?
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? – spytałam cicho, patrząc na falowanie wody.
- Tutaj po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że coś do ciebie czuje – wyznał.
Szczęka mentalnie mi opadła.
Czyli po to mnie tu zabrał… On jest cholernie cwany! Myśli, że zabierze mnie tutaj, wciśnie jakieś pieprzone kłamstwo i wszystko będzie dobrze? Ale po co? Dlaczego on mi to robi?
Nie zareagowałam na to. Nie mogę mu pokazać, że mnie to rusza. Tym razem to ja jestem górą lodową.
- Gdzie byłeś przez ten cały czas? – spojrzałam na niego niepewnie.
- W Glasgow – odpowiedział.
Staliśmy od siebie trochę daleko, oboje przy brzegu.
- Tam zrozumiałem, że cię kocham – dodał.
Tym razem poczułam mentalnego liścia na moim policzku. Co tu się do chuja dzieje? To miała być krótka rozmowa. Miał mnie przeprosić i wyjaśnić, dlaczego to zrobił. A nie wyznawać mi miłość!
- Zayn mi powiedział, że byłeś u rodziców – zauważyłam.
- Powiedziałem mu tak, ale to nie prawda – sprostował. – Alex, przepraszam. Przepraszam za to wszystko, co ci zrobiłem. Zachowałem się, jak skończony kretyn i wiem to! Po prostu poczułem się tak, jak wtedy z Rebeccą. Oszukany i sam. Nie mogłem się pozbierać po tym, jak wyjechałaś, bo nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak bardzo cię kocham. I żałuję, że wtedy cię jakoś nie powstrzymałem, ale to, co zrobiłem nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Jestem idiotą! Kazałem swojemu kumplowi, wykorzystać dziewczynę, którą przez cały czas kochałem i kocham. Nie wytrzymam bez ciebie dłużej. To już i tak o dwa lata za długo.
On praktycznie błagał mnie o przebaczenie mówiąc to. Nie mogłam uwierzyć, że jest w takim stanie, jak ja dwa miesiące temu. Co się stało, że nagle się opamiętał? Przez ten cały czas zadawanie mi bólu sprawiało mu radość, co teraz się zmieniło?
Nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Wynająłem kawalerkę w Glasgow i pracowałem dorywczo w barze. Chciałem przemyśleć wszystko, bo odkąd cały nasz układ się wydał czułem się okropnie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo cię zraniłem. Przez te dwa miesiące codziennie o tobie myślałem i układałem scenariusz, w którym powiem ci wszystko, co leżało mi na sercu – wyjaśnił.
- Przepraszasz mnie, bo po prostu masz mnie na sumieniu? Przeszkadzam ci? – uniosłam brew i założyłam dłonie na piersiach.
- Co? Nie! –zaprzeczył. – Już tak dalej nie mogę. Chcę cię odzyskać.
- Teraz nagle myślisz o tym?! – wybuchłam. – A co ja mam powiedzieć? Przez ostatnie trzy miesiące byłam obiektem twojej zemsty. Przez cały czas niszczyłeś mnie, kiedy ja się odbudowywałam. Nie miałeś wobec mnie skrupułów. Myślałeś tylko o sobie! Zastanowiłeś się chociaż raz, jak ja się czułam? Wątpię. Chciałeś się na mnie odegrać za to, co ja ci zrobiłam. Ale nie myślałeś o tym, że ja przeżyłam to tak samo, jak ty! Miałam osiemnaście lat, kiedy wyjechałam i byłam gówniarą, która przeprowadziła się na inny kontynent i zostawiła tu swoich przyjaciół i swojego chłopaka!
- Wiem, kochanie. Przepraszam – podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. – Dajmy sobie szansę.
- Szansę?! – wrzasnęłam. – Ty sobie nie zdajesz sprawy, co się nie dawno wydarzyło. Jesteś pieprzonym egoistą i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, rozumiesz?!
Brunet puścił moje ramiona. W jego oczach zobaczyłam zawód.
Mi też nie było do śmiechu. I tak byłam z siebie dumna, że nie uroniłam przy nim łzy. Byłam twarda.
- Zawieź mnie do domu – mruknęłam i ruszyłam do samochodu. 




*

Mogłam spokojnie odetchnąć, kiedy Harry zaparkował na podjeździe przed moim domem.
Ten dzień i to wszystko, co się wydarzyło zaczynało mnie przerastać i czułam się tym wszystkim przytłoczona.
To on przez ostatnie kilka miesięcy mieszał mi w głowie i bawił się mną jak zabawką. Dlaczego teraz nagle się zmienił i chce wszystko naprawić? Jaki to ma sens? Zniszczył mi życie! To przez niego nie potrafię zwyczajnie zaufać ludziom. Mam wrażenie, że wszyscy mężczyźni są tacy, jak on. A zarazem nadal coś do niego czuję i cząstka mnie cieszy się z jego przemiany. Nauczyłam się, że nic nie może być idealne. A jeśli jest, to na pewno nie prawdziwe.
On musi pozwolić mi ruszyć naprzód i zapomnieć o nim. My nie potrafimy żyć w zgodzie. Cały czas albo jedno, albo drugie niszczy się nawzajem. Nie możemy tak tego ciągnąć. Powinniśmy się od siebie odizolować, ale to jest wielki problem. Mamy wspólnych przyjaciół i nie możemy się ot tak nie widywać. To za trudne.
- Będziesz na ślubie Lou i El? – zapytałam, kiedy wysiedliśmy z samochodu.
Na dworze było chłodnawo, nawet jak na kwiecień i szarawo.
Harry obszedł samochód dookoła i oddał mi kluczyki od auta.
- Tak, nadal jestem jego przyjacielem – mruknął i podszedł bliżej mnie.
- Racja, długo cię nie było – westchnęłam.
- Alex, błagam… Spróbujmy…
- Uwierz mi, że chciałabym od nowa ci zaufać i zapomnieć o tym wszystkim, co się stało, ale nie potrafię. Nie mogę ci pozwolić, żebyś mnie znowu zranił, zrozum – spojrzałam mu w oczy.
Nagle chłopak spróbował ująć moje dłonie. Były chłodne, ale miękkie. Takie jak kiedyś.
Jego dotyk zawsze był kojący, nawet wtedy. On nie wiedział, co ze mną wyprawiał. To wcale mi się nie podobało.
Oprzytomniałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Zachowujmy się jak starzy znajomi, tylko tyle nam zostało – postanowiłam i odsunęłam się do tyłu.
Harry spuścił głowę trochę zakłopotany. Po raz pierwszy od dwóch lat widziałam go w takim stanie. Musiał naprawdę dużo myśleć skoro doszedł do takiego wniosku. Byłam pod wrażeniem.
- Jasne – prychnął pod nosem. – Do zobaczenia.
Posłał mi blady uśmiech i oddalił się w stronę swojego domu.
Patrzyłam za nim, jak oddalał się w ciemność, aż w końcu zlał się z ciemnym tłem i więcej go nie zobaczyłam.
Ugh, dlaczego wszystkie uczucia wracają?
- Kurwa – warknęłam pod nosem i skierowałam się do drzwi wejściowych.


*

- Nie mogę tego ogarnąć – jęknęła Stella, kiedy w ogródku jadłyśmy śniadanie.
Z rana nadal było chłodno mimo tego pięknego słońca i bezchmurnego nieba.
Siedziałyśmy w ogródku przy drewnianym stoliku i jadłyśmy naszą sobotnią jajecznicę z tostami.
To była już nasza tradycja. W każdą sobotę, jeśli była ładna pogoda robiłyśmy jajecznicę i spożywałyśmy ją w ogródku, ubrane w pidżamy i szlafroki, bez make-up’u i w niedbale związanych włosach.
Zazwyczaj z głośników, do których podłączony był mój telefon, sączyła się muzyka Justin’a Timberlake’a i tym razem padło na „Rock your body”. Zawsze przypomina mi to pierwszą noc, którą spędziłam z Harry’m po wydarzeniu z Chris’em.
- Czy on miał wypadek i ucierpiał na tym jego rozum? – kontynuowała blondynka. – Nareszcie zmądrzał!
- Też nie wierzę, że to się dzieje – ugryzłam kawałek bułki. – Powiedział mi, że mnie kocha.
- A ty powiedziałaś, że tak – odparła Stell z pełną buzią.
- Właśnie, że nie! – zaprzeczyłam. – Nakrzyczałam na niego. Nie ma prawa, po tych wszystkich gównach, które mi zrobił, przyjść teraz i błagać o przebaczenie. Nie ma więcej na to ochoty.
- Sęk w tym, że on cię kocha, a ty jego i oboje nie potraficie bez siebie żyć – skwitowała McCoy.
- Nie mogę do niego wrócić – stwierdziłam stanowczo. 
- Rozumiem to, ale ty musisz zrozumieć to, że kiedy on to zrobił nie był sobą. Jedyne, o czym wtedy myślał to o zemście… Jak miał się odpłacić tobie, za to, co mu zrobiłaś. To był jego cel. Powtarzał sobie, że cię nie kocha, aż w to uwierzył i kiedy ty się o tym dowiedziałaś poczuł się źle. Dlatego uciekł, musiał to przemyśleć i zrozumiał, że cię skrzywdził i chce cię odzyskać – powiedziała to tonem mądrej poetki, jakby znała tą sytuację, aż za dobrze.
- Rozmawiałaś z Zayn’em? – zmrużyłam oczy.
- Może – utkwiła wzrok w jedzeniu.
- Nie wiem, Stell. Nie mam siły znowu nad tym myśleć. Powinnyśmy się zająć wieczorem panieńskim Eleanor – zmieniłam szybko temat.
- O właśnie! – zawołała blondi. – Nie było striptizerów policjantów, więc zamówiłam strażaków. Będzie ostro!



*

- Daję ci pięć minut! – zawołała Stella z łazienki.
Jęknęłam poirytowana i wstałam z łóżka. Była godzina dziewiętnasta, a ja po kilku męczącym dniu w pracy chciałam się zrelaksować, więc poszłam do łóżka na krótką drzemkę, która zmieniła się w cztery godziny.
Byłam tak wyczerpana noszeniem walizek i użeraniem się z niemiłymi klientami, że odeszła mi ochota na imprezowanie. W tym hotelu powinni zatrudnić prawdziwego boy’a hotelowego, bo wkrótce dostanę przepukliny.
Miałam ochotę wrócić do ciepłego łóżka i obudzić się rano.
Ale nie mogłam. Eleanor stała mi się przyjaciółką i to my ze Stellą byłyśmy odpowiedzialne za jej wieczór panieński.
Za plecami Calder sprowadziłyśmy jej koleżanki i przyjaciela, który był gejem.
Stell miała pojechać po El i przywieźć ją do klubu, kiedy ja z resztą będziemy na nie czekać.
- Do kurwy nędzy, wstawaj cipko! – blondynka wpadła do mojego pokoju i rzuciła w mnie mokrym ręcznikiem.
- Przecież wstałam! – odgryzłam się i podeszłam do szafy.
Na wieszaku wisiała wyprasowana sukienka, którą przygotowałam już kilka dni wcześniej. Kupiłam nowe ciuchy specjalnie na wieczór panieński i na ich ślub.
Na wieczór zakupiłam bordową krótką spódnicę i czarny koronkowy bralet. Nadal na dworze bywało zimno, ponieważ ciągle był kwiecień, więc zaopatrzyłam cię w gruby, czarny kardigan.
Z uśmiechem na twarzy założyłam nowe ciuchy. Rozczesałam swoje bordowobrązowe włosy i związałam je w luźnego koka.
Poprawiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zajęło mi to tylko dziesięć minut, a Stella w tym czasie kręciła sobie włosy na lokówce. Mogłaby obudzić mnie dziesięć minut później i też nic by się nie stało.
- Gdzie są te prezenty? – zapytałam blondynki, wkładając głowę do łazienki.
- Zniosłam je na dół, do przedpokoju – oznajmiła.
- W takim razie ja już będę jechać – mruknęłam. – Bądźmy w kontakcie! Powodzenia!
Zbiegłam po schodach na dół. Zabrałam kluczyki od samochodu ze stołu, zarzuciłam na ramię torebkę i wzięłam pod pachę zapakowane prezenty dla Calder.
Na dworze było chłodnawo. Otworzyłam samochód pilotem, a wtedy kilka drobiazgów powypadało mi z rąk.
Mam nadzieję, że nie ma tam nic szklanego. Dlaczego muszę być taką cholerną niezdarą!?
- Pomóc ci? – usłyszałam rozbawiony głos Harry’ego nade mną.
Podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta. Miał idealnie zaczesane loki. Jak zwykle ciasne, czarne rurki. To jest niemożliwe, żeby facet miał takie nogi, jak ja.
Biały, luźny T-shirt powiewał na wietrze. A czarny, rozpięty płaszcz sprawiał, że Harry wyglądał doroślej i poważniej. I… Seksownie.
- Poradzę sobie – rzuciłam.
- Daj mi to – polecił ze swoim słynnym uśmieszkiem na twarzy.
Podałam mu dwa duże pudła, a sama wzięłam te mniejsze. Nie mam pojęcia, co kupiła jej Stella i dlaczego to było takie duże, ale nie mogłam się doczekać, żeby to zobaczyć.
Zanieśliśmy to wszystko do auta. On nadal był dla mnie miły. Udawał? Nie mogłam się do tego przyzwyczaić, a nawet nie wiedziałam, czy powinnam.
- Widzę, że nam obojgu zapowiada się ciekawa noc – westchnął, śmiejąc się.
- Ta… - przytaknęłam. – Klub, kupa prezentów, striptizerzy…
- Zamówiłaś jej striptizerów? – parsknął śmiechem.
- A wy Louis’owi nie? – zdziwiłam się.
- Nie chciał, żeby El się denerwowała – oparł się o maskę mojego samochodu.
- Już po mnie – jęknęłam. – Macie jeszcze pół godziny, skołujcie jakąś laskę!
- Po co? – uniósł brwi.
- Nie będę się czuć winna – klepnęłam go po ramieniu.
Oboje głośno się roześmialiśmy. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie żartowałam sobie z Harry’m. Przecież jeszcze tak nie dawno nienawidziliśmy się, a teraz? To było nierealne.
- Co zamierzasz jutro robić? – zapytał po chwili ciszy.
- Pewnie będę zdychać na kaca – mruknęłam przekonana.
- Co powiesz na kac-kawę? – zaproponował.
Nie, nie, nie, nie. Nie tak to ma być.
- Harry, mieliśmy być…
- Jak starzy kumple – przerwał mi. – Pamiętam i chcę ze swoją kumpelą wyjść na kawę. W końcu przez dwa lata żyła na innym kontynencie i chciałbym wiedzieć, czy jej się podobało.
Nie wierzyłam, że on to mówi naprawdę. Wyglądał na pewnego i prawdziwego. Miał uśmiech na twarzy, a w jego oczach nie widziałam, ani grama nienawiści. To niemożliwe.
- Okej – zgodziłam się.
Prze chwilę miałam wrażenie, że nie usłyszał albo nie dowierzał w to, co powiedziałam, ale później znowu się uśmiechnął.
- W takim razie do jutra i udanego wieczoru – skwitował.
- Nawzajem, Hazz – odparłam i wsiadłam do samochodu.
Kurwa, czy ja powiedziałam „Hazz”? Ja pierdole, leżę.
Potrząsnęłam głową i zapaliłam silnik. To się więcej nie powtórzy. Przejęzyczyłam się. Mam nadzieję, że tego nie usłyszał. Modliłam się o to.


*

Siedzieliśmy już w klubie ze znajomymi Eleanor i czekaliśmy właśnie na panią młodą i jej wierną pomagierkę Stellę.
Znajomi El byli bardzo mili, ale cholernie dziwni i szaleni. Zwłaszcza Max, ten gej. Kiedy weszliśmy do klubu i zajęliśmy wynajętą lożę, on zaczął głośno krzyczeć, że dzisiaj może zrobić komuś loda. To było zabawne, ale naprawdę dziwne.
Alana była przyjaciółką Eleanor z dzieciństwa, a Danielle bloggerką, z którą Eleanor chodziła do liceum. Natomiast Chloe poznała przez Max’a, który zabrał ją ze sobą na jakąś imprezę. Było skromnie tak, jak chciała Eleanor. Nie zaprosiłam nikogo z jego rodziny, ponieważ El uważała, że są zbyt sztywni, żeby dobrze się bawić. Powiedziała, że wystarczy, że są na weselu.
- Powinny być za pięć minut – oznajmiłam im, trochę przekrzykując głośną muzykę.
Wszyscy przygotowaliśmy się, żeby krzyknąć naprawdę głośno „SURPRISE”, co z pomocą Max’a na pewno nie będzie trudne.
Wypiłam do końca whisky z colą, kiedy Stella z Eleanor weszły do klubu.
Krzyknęliśmy „surprise”, ale wyszło marnie przez głośną muzykę.
Calder była mocno zaskoczona, ale widziałam, że również wniebowzięta. Ukrywała, że nie chce mieć wielkiego wieczoru i woli skromny, ale każdy dobrze ją znał. Z wierzchu wyglądała na delikatną, ale to prawdziwa diablica.
Tak naprawdę marzyła o wieczorze panieńskim w klubie z erotycznymi zabawkami i striptizerami.
Brunetka przywitała się ze swoimi znajomymi, a na końcu podeszła do mnie i mocno mnie uścisnęła.
- Jak ty mnie znasz – krzyknęła mi do ucha. – Dziękuje, Alex.
- Nie ma za co – wzruszyłam ramionami. – Oblejmy ten wieczór! – krzyknęłam  zawracając się do wszystkich, kiedy barmanka przyniosła na tacy trzy kolejki shotów. Wszyscy mi zawtórowali.

Elie: Dobry wieczór, kochane! Jak wam mija czwartek? Spokojnie, jutro już piąteczek i weekendzik. Macie jakieś plany? Oglądałyście może ten nowy film "Zostań, jeśli kochasz"? Planuję jutro się na niego wybrać z przyjaciółką.
A tymczasem mamy nowy rozdział. Co powiecie na sytuacje między Alex i Harry'm. Myślicie, że coś z tego będzie? Przyjaźń? Dadzą radę naprawić swoje relacje? 
Czekam na wasze opinie i dziękuje za ostatnie ciepłe słowa. Naprawdę doceniam to.
Zachęcam do głosowania w ankiecie, która trwa do piątku. Nie mam jeszcze go napisanego, ale jutro mam cały dzień wolny i postaram się coś sklepić. 
Kolorowych snów, dziewczyny! <3 

5 komentarzy:

  1. Chciałabym, żeby byli razem. I, prawde mówiąc, tęsknię za dawną Alex.

    Rozdział cudo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Supeeeer więc... sądze ze harry nie wytrzym... pocaluje alex a ona pewnie go odrzuci ale potrm tak czy siak bd razeeem ;) rozdzial boski
    Tina

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr!!!!! Czekam na next i striptizerów hahahahaha jestem powalona

    OdpowiedzUsuń
  4. tak dawno tu nie byłam, że jakoś ciężko mi było. Ale Harry mnie szalenie zdziwił, nie spodziewałam się trochę tego. Nikt tu nie wydaje się być taki jak kiedyś. Um, czekam na kolejny rozdział, bo w końcu kac-kawa może być ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg *-* jhvojshfvosfhgoifhvofhgofhgof opłacało się czekać :'')

    OdpowiedzUsuń