Trzask
drzwi wybudził mnie ze snu. Czułam się nieswojo. Mój wzrok wylądował na pustym
miejscu obok mnie. Nie było go. Czego mogłam się spodziewać? Że niby zostanie
na noc i następnego dnia wszystko będzie dobrze? Najgorsze było to, że naprawdę
tak myślałam. Byłam głupia, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że dzięki tej
nocy coś się zmieni. Chyba pozostanę naiwna do końca życia.
Usiadłam
na łóżku i zaspanym wzorkiem spojrzałam na widok za oknem. Padał deszcz, a
kiedy chciałam podnieść swoją rękę poczułam niesamowity ból przeszywający ją
całą.
Może
poszedł, bo miał wcześniej zajęcia? Zaczęłam się rozglądać za jakąś karteczką,
którą mógł zostawić.
Zaczęłam
się śmiać ze swojej głupoty. Wczoraj ktoś chciał mnie zabić, a ja zajmuje się
Harry’m, który mnie nie znosi. Boże, co się ze mną stało? Czasami chciałabym
wrócić do starej siebie za czasów liceum.
Wstałam
z łóżka i wyszłam z pokoju.
-
Co ty robisz? – zapytałam Stellę, która głowę miała wsadzoną w lodówkę.
-
Tak się najebałam, że nie pamiętam, jak mam na imię – jęknęła wyjmując głowę w
urządzenia.
- Stella McCoy, która zostawiła mnie na pastwę
losu całą noc –wywróciłam oczami podchodząc do niej bliżej.
-
Nie kłam, Alex – uśmiechnęła się przebiegle. – Widziałam, jak Harry wychodził
stąd.
Na
moje policzki wkradły się różowe rumieńce.
Czyli
niedawno wyszedł. Spędził ze mną całą noc.
-
Co jest między wami? – zapytała wyjmując z zamrażarki kompres i przyłożyła go
sobie do czoła.
-
Nic –wzruszyłam ramionami i odwróciłam się do niej tyłem.
Przygryzłam
wargę, zastanawiając się, czy powiedzieć jej, co się wczoraj stało.
Ufałam
jej, ale nie chciałam, żeby wyszło z tego niepotrzebne nieporozumienie.
Chciałabym
wymazać wczorajszy wieczór z pamięci, ale nadal wyraźnie pamiętam, co Harry
powiedział w samochodzie. Obwinia mnie całą winą.
I
nie zamierza mi wybaczyć. Pogódź się z tym, idiotko!
Stella
spojrzała na mnie wymownie, oczekując wyjaśnień. Byłam jej to winna, ale nie
miałam pojęcia, jak się za to zabrać. Było tego wiele i…
Nie
potrafiłam tego wypowiedzieć na głos. Pamiętałam wszystko, co do słowa, ale
sama myśl o tym, sprawiała, że czułam się o wiele słabsza, niż byłam. Już nie
wspominając o postrzelonej ręce. Ona zwariuje! Najgorszym pomysłem byłoby to,
że zadzwoniłaby do mojej matki, a tego nikt by nie chciał. Szczególnie ja!
-
Wczoraj zostałam postrzelona – wypaliłam nagle.
Nie
kontrolowałam swojego głosu. Nie tak to sobie wyobrażałam. Zupełnie inaczej to
miało wyglądać.
Kompres
wypadł z jej rąk, a ona z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się we mnie
zszokowana.
Usiadłam
na blacie i zdjęłam z siebie bluzę. Moja ręka nadal była obandażowana i
cholernie bolała. Powinnam wziąć podwójną dawkę leków uspokajających.
Stella
wysłuchała mnie, ani razu nie przerywając mi. Ta sprawa była o wiele
poważniejsza, a ona od razu wyczuła nastrój. Mój humor był do bani. A gorsze
było opowiadanie o tym, co się stało.
Kiedy
tu wróciłam, gdzieś w głębi duszy liczyłam na to, że nie spotkam nikogo z
czasów liceum. Chciałam zacząć totalnie od nowa, jakbym pierwszy raz była w
Wielkiej Brytanii. Chyba nie było mi to pisana. Musiałam ponieść swoją karę i
byłam tego świadoma, ale to, co robił Harry wykańczało mnie. Nie byłam taka
silna, jak on. Nie byłam silna w ogóle. O czym tu mówić?
Ale
ta złudna nadzieja, którą mi podarował zeszłego wieczoru. To, że ze mną został
sprawiło, że poczułam się pewniej. Gdyby miał totalną znieczulicę na moim
punkcie nie zostałby ze mną. Byłoby mu to obojętne. Jednak nie długo się wahał
i został.
Pytanie
teraz, jak powinnam się zachować? Udawać, że nic się nie stało, a tamtej nocy
nie było? A może spróbować powoli to naprawić? Nie znałam odpowiedzi, a bałam
się tego, że może to obrócić przeciwko mnie i upokorzyć mnie. To było bardzo
możliwe.
-
O mój Boże! – zawołała Stell. – To chore!
Zaśmiałam
się chłodno pod nosem i zeskoczyłam z blatu.
-
Nie było mnie przez dwanaście godzin i jak zwykle coś mnie omija – ciągnęła. –
Jestem wdzięczna, że nic poważnego ci się nie stało.
-
Racja! To tylko draśnięcie – rzuciłam ironicznie.
Spojrzałam
na nią, jak na idiotkę. Skończoną idiotkę.
-
Stella! – jęknęłam.
-
Wybacz – wzruszyła ramionami. – Nie mogę go rozgryźć. Nie ufam mu, Alex. Wiem,
że jest zdolny do wielu rzeczy. Myślisz, że tak nagle po prostu odwidziało mu
się i zapomni o całej sprawie? Sądzisz w ogóle, że do siebie wrócicie?
Parsknęłam
śmiechem pod nosem. Czułam się zażenowana, bo miała racje.
-
Wiem, jestem naiwna – mruknęłam, wychodząc z kuchni.
-
Och… Nie to miałam na myśli, przepraszam. Po prostu nie mogę uwierzyć, że to
się dzieje. Harry jest takim cholernym skurwielem, a ty chcesz…
-
Okej, rozumiem! – krzyknęłam. – Nie mam ochoty już o nim rozmawiać.
Zostawiłam
ją samą w kuchni, a sama poszłam wziąć prysznic.
*
Po
szybkim prysznicu i przygotowaniu się do zajęć byłam gotowa, żeby wyjść z domu.
Miałam
w planach porozmawiać z Harry’m. Prysznic i ciepłe strugi wody poprawiają
racjonalne myślenie. Chcę z nim porozmawiać o zeszłej nocy. Mam prawo wiedzieć,
na czym stoję, a jeśli on ma zamiar mnie olać, proszę bardzo!
Jestem
na to przygotowana.
Podciągnęłam
czarne spodnie z wysokim stanem, które lekko odkrywały mój brzuch. Efektu
dodawał jasnobrązowy wełniany sweter. Założyłam czarne Conversy i skórzaną
ramoneskę, po czym sięgnęłam po torbę.
Nagle
zadzwonił mój telefon.
-
Mam dwie kawy i Muffiny wprost ze Starbucksa, a także włączone ogrzewanie w
samochodzie, skusisz się na podwózkę pod uczelnię? – usłyszałam rozbawiony głos
Niall’a.
Roześmiałam
się do słuchawki i założyłam kosmyk włosów za ucho.
-
Hm… Jestem skłonna przyjąć propozycję.
-
Nie masz wyjścia, bo czekam przed twoim domem – zaśmiał się i rozłączył.
Ze
słabym uśmiechem wymalowanym na twarzy zeszłam na dół.
Kątem
oka zauważyłam Stellę siedzącą na leżaku. Paliła nerwowo papierosa, rozmawiając
z kimś przez telefon.
Nie
chciałam z nią w tamtym momencie rozmawiać, ale wiedziałam, że coś jest nie
tak.
Nie
była tak radosna, jak kiedyś. W ogóle, gdzie podział się Liam? Wiedziałam, że
to miało związek z nim, a jeśli Stella o tym nie mówiła to znaczyło, że jeszcze
nie czas.
Przed
domem stał biały Mercedes Niall’a. Wsiadłam na miejsce pasażera.
Pogoda
była beznadziejna. Zimno, padał deszcz i wiał wiatr. W środku było faktycznie
ciepło, a zapach kawy i Muffin’ów sprawił, że poczułam się cholernie głodna.
-
Spadłeś mi z nieba! – zawołałam, kiedy ruszył.
Wypakowałam
z papierowej torebki Muffin’y.
Niall
wyszczerzył bielutkie zęby w szczerym uśmiechu i poruszył zabawnie brwiami.
-
Nie? – zaprzeczyłam od razu. – Prowadzisz. Mogę cię jedynie nakarmić.
Starałam
odzyskać dobry humor i na moment zapomnieć o moim pojebanym życiu. Przy Niall’u
nie było to trudne. Często się śmiał i miał świetne poczucie humoru. Przy nim
po prostu nie można być smutnym. On tak działa.
-
Skoro nalegasz – wzruszył ramionami i otworzył szeroko buzię.
Skubnęłam
trochę ciasteczka i włożyłam mu do buzi.
Karmiłam
go i oboje śmialiśmy się, jak idioci.
To,
jak swobodnie czułam się w jego towarzystwie było nie do opisania. To tak,
jakby był moim przyjacielem od dziecka. Tymczasem kontakt złapaliśmy na
początku tygodnia. To niesamowite!
Najlepsze
było to, że kiedy był przy mnie zapominałam o bólu, który wciąż jest ze mną.
Zapominałam o Harry’m i o wszystkim, co mnie dołowało. Sprawiałam wrażenie
osoby myślącej pozytywnie, osoby, która nie ponosi porażek i zawsze chodzi z
uśmiechem na twarzy. To był i tak pozór, ale bardzo wiarygodny.
W
czasie, kiedy nakarmiłam Niall’a całą muffinką, wypiłam połowę swojej kawy i
dojechaliśmy pod uczelnię.
-
Bardzo dziękuje panu, panie Horan za podwiezienie – uśmiechnęłam się do niego
elegancko, wysiadając z samochodu.
-
Przyjemność po mojej stronie, pani Harrison – jego ręka objęła moją talię,
kiedy oboje kierowaliśmy się w stronę ogródka, gdzie każdy student spędzał
przerwę przed wykładami na paleniu papierosa.
Stella,
Zayn, Eleanor i Louis siedzieli przy stolik blisko wejść do budynku.
Miałam
nadzieję, że nie ma mi za złe tego, co wydarzyło się rano.
Patrzyli
na nas lekko zaskoczeni, ja również byłam. Śmiały gest Horan’a zrobił na mnie
wielkie wrażenie, ale starałam się tego nie pokazywać.
Nie
wyswobodziłam się z jego uścisku, było mi tak dobrze. Tak sądziłam.
-
Pozwolił ci trzymać kawę w swoim samochodzie? – zapytał zdzwiony Zayn,
przygaszając swojego szluga.
-
To dziwne? – uniosłam brew i wyjęłam paczkę papierosów ze swojej torebki.
-
Owszem, on ma obsesję na punkcie swojego samochodu. Nie wolno w nim jeść, ani
pić – dodał Louis, naśmiewając się ze swojego kuzyna.
-
Czasami robię wyjątki – Niall spojrzał na mnie lekko zarumieniony.
Włożyłam
papierosa między wargi i zapaliłam go za pomocą zapalniczki.
Usiadłam
między Stellą, a Eleanor.
-
Dzisiaj wieczorem jest impreza. Bardzo ważna, więc liczę na to, że wszyscy się
zjawicie. Liam też – wskazał palcem na Stellę.
-
Nic nie obiecuje – uniosła ręce w geście obronnym.
Tu
musi być coś ważnego, jeżeli Lou oczekuje nas wszystkich. A jeśli to ma się
wydarzyć na jego imprezie tym bardziej muszę tam być i dowiedzieć się, o
co chodzi. Poza tym dobrze mi to zrobi. Wiem, że Harry również się tam pojawi,
ale nic na to nie poradzę. Mamy wspólnych przyjaciół i muszę pogodzić się z
tym, że gdzie prawdopodobnie będę ja, on również.
Potrzebuję
się napić i porządnie wyluzować. Nawet on mi nie przeszkodzi.
-
Gdzie kupiłaś ten pierścionek? – zapytałam Eleanor.
Był
piękny. Obrączka wykonana była z białego złota, a na niej mały kwadratowy
diamencik. Był naprawdę śliczny i zastanawiałam się od kiedy ona nosi
biżuterię. Z tego, co pamiętam lubiła tylko bransoletki, nic poza tym.
Brunetka
zaśmiała się cicho i spojrzała nieśmiało na Louis’a, na którego twarzy pojawił
się szeroki uśmiech.
Oczy
wszystkich zwrócone były w naszą stronę. Stella powstrzymywała swój śmiech. Po
chwili dostałam olśnienia.
-
Jaja sobie ze mnie robicie, tak? – popatrzyłam na nich, jak na idiotów.
Nie
wierzę! Nie ma takiej opcji. Jak to w ogóle możliwe? Myślałam, że im się nie
spieszy. Poza tym nie sądziłam, że to tak na poważnie. Ciągle nie mogę uwierzyć,
że tak dużo mnie ominęło.
-
Kiedy? – zapytałam, trzymając dłoń El.
-
Pół roku temu – odparła śmiejąc się dźwięcznie.
-
To jest kolejny powód, żeby dzisiaj to oblać! – zawołałam. – Zaręczyli się!
Pogratulowałam
obojgu z nich, kiedy Niall przypomniał, że zaraz zacznie się wykład.
*
Zegarek
wskazywał godzinę piętnastą, czyli koniec wykładów. Cieszyłam się na jutrzejszy
dzień. Nie musiałam przyjeżdżać na uczelnię, natomiast miałam swój pierwszy
dzień w pracy. Kac był zapewniony, musiałam się dzisiaj napić.
Leki
przeciwbólowe przestały działać, a moja ręka przypominała o sobie na każdym
kroku. Nawet, kiedy nią nie ruszałam. Byłam pewna, że dam radę dojść do
samochodu, ale myliłam się.
Zatrzymałam
się przy parapecie, na którym położyłam swoją torebkę i zaczęłam w niej szukać
tabletek.
Kiedy
je znalazłam łyknęłam dwie, popijając wodą.
-
Jak się czujesz? – podskoczyłam na dźwięk głosu Harry’ego.
-
Nieistotne. Dlaczego rano wyszedłeś? – zapytałam, odwracając się do niego.
Patrzyłam
w jego szmaragdowe oczy, próbując odnaleźć jakiekolwiek emocje, które pozwolą
mi wiedzieć, co on czuje. Ujrzałam pustkę. Świetnie się maskował, mogłam mu
tego zazdrościć.
Wiedziałam
jednak, że nadejdzie taki dzień, kiedy Harry Styles pęknie i zobaczę go,
takiego jak dwa lata temu.
Zaśmiał
mi się prosto w oczy.
-
Daj spokój, Alex. Chyba nie sądzisz, że ta jedna noc mogła coś zmienić, prawda?
– nawinął kosmyk moich włosów na palec.
Nawet
cienka gazeta nie zmieściłaby się między naszymi klatkami piersiowymi.
Brakowało
mi powietrza. Harry przekraczał granicę i dobrze o tym wiedział. To były
sekundy, które zaważyły nad moim stanem emocjonalnym i psychiczny.
-
Wybacz, jeśli zrobiłem ci głupią nadzieję – szepnął mi do ucha.
Stałam,
jak sparaliżowana. Nie mogłam uwierzyć, że miał na mnie, tak wielki wpływ.
-
To boli, nie? – przygryzł wargę. – Do zobaczenia, Alex!
*
-
Alex?! – usłyszałam głos Stelli.
Nie
odezwałam się. Leżałam skulona na łóżku w ciszy. Cisza… Ona wypełniała mój
pokój.
Przez
zamknięte drzwi słyszałam, jak blondynka wbiega po schodach na piętro, żeby po
chwili wpaść, jak burza do pomieszczenia. Tak jak myślałam, tak się stało.
Wiem,
że zaraz zacznie na mnie krzyczeć i pytać, dlaczego jeszcze nie jestem gotowa
do wyjścia, ale… Nie miałam zamiaru iść. Jestem świadoma tego, że mówiłam co
innego i byłam optymistycznie nastawiona na ten wieczór, ale Harry zburzył
wszystko. Mur, który zbudowałam wokół siebie, który chronił mnie od niego. Za
każdym razem, kiedy jest w pobliżu cofam się o dwa kroki, kiedy zrobiłam jeden
naprzód. Przez niego stoję w miejscu, kiedy on już dawna ruszył naprzód.
-
Nigdzie nie idę – mruknęłam, obojętnym tonem.
Naciągnęłam
na siebie kołdrę, żeby nie roześmiać się, kiedy Stella zrobi to dziwną minę,
kiedy jest wkurwiona.
-
Nie pierdol, tylko się ubieraj! – jęknęła.
-
Stella, mówię serio. Nie mam ochoty tam iść, jeśli Harry będzie – warknęłam,
siadając na łóżku owinięta ciepłą kołdrą.
-
Co się stało? – zapytała opiekuńczym tonem.
Schowałam
swoją twarz w dłoniach.
Byłam
już zmęczona tym, że on na każdym kroku mnie poniża. Traktuje mnie, jak
bezwartościową zabawkę. Wiem, że źle zrobiłam i zraniłam go, ale przestańmy żyć
przeszłością. Nie mogę tego zrobić tylko dlatego, że…
-
Musisz go bardzo kochać – stwierdziła Stella, przytulając mnie do siebie. –
Pokaż mu, że on nie potrafi cię zniszczyć. Jesteś silna, ale ulegasz jego
wpływom. Po prostu zapomnij, że kiedyś w ogóle coś dla ciebie znaczył. Wymarz
go z pamięci, Alex nim będzie za późno, proszę.
-
To nie jest takie proste, Stell – zaszlochałam cicho. – Nie jestem taka, jak
kiedyś. Nie potrafię mieć na wszystko wyjebane, bo… Boję się ruszyć bez niego.
Nadal wierzę w to, że coś się zmieni, a on podejdzie do mnie, przytuli i powie,
że wszystko będzie dobrze. Muszę być totalną idiotką.
-
Widocznie potrzebujesz jeszcze czasu, ale nie myśl o tym, że on tam będzie
tylko o Lou i Eleanor, okej? Dla nich pójdziesz. Jeśli tego nie zrobisz
zadzwonię do Zayn’a, żeby wyniósł cię stąd na rękach w tym starym dresie.
*
Nawet
nie wiem, czemu się zgodziłam. Nie chcę po prostu zawieść El i Lou. Robię to
tylko i wyłącznie dla nich. Poza tym znając Louisa, będzie setka ludzi i nie ma
mowy o tym, żebym spotkała Harry’ego.
Z
ubiorem zdałam się na Stellę, dlatego wyglądałam jeszcze dziwniej, niż zwykle.
Podobała mi się bordowa spódniczka-bombka i tak samo biały bralet, ale do
cholery nadal mamy styczeń. Zamarzam!
Włosy
zostawiłam rozpuszczone lekko pofalowane.
Zabrałyśmy
się samochodem Zayn’em, chociaż to i tak było obojętne, bo wiadomo, że nie
wrócimy do domu, tylko zalani w trupa zaśniemy na podłodze.
Byłam
tego pewna.
Mój
żołądek był ściśnięty, kiedy weszliśmy do środka. Jak zwykle ludzi w ciula i
ledwo można przejść z pokoju do pokoju.
Znaleźliśmy
ich w ogródku. Siedzieli przy basenie popijając piwo. Nie widziałam jeszcze
Harry’ego, więc była taka możliwość iż się nie pojawił.
-
Jesteście! – zawołał uradowany Tommo.
Zayn
podał mi butelkę piwa, kiedy usiadłam obok Niall’a.
-
Zamknąć mordy! – krzyknął Louis, kiedy jacyś goście, głośno śmiali się
wrzucając kolegów do basenu.
Wreszcie
brunet strasznie się zdenerwował i wziął do ręki piłkę, która leżała obok jego
nogi i rzucił centralnie w głowę jednego z nich.
Parsknęłam
pod nosem śmiech i upiłam łyk trunku.
-
Skoro Alex wie, że ja i El jesteśmy zaręczeni to śmiało możemy wam ogłosić, że
zamierzamy się pobrać w ciągu trzech miesięcy – oznajmił.
Siedzący
obok Niall zachłysnął się powietrzem i jak szalony kaszlał.
Każdy
patrzył na nich oszołomiony. To za dużo, jak na jeden dzień! Zaręczyny, okej.
Ale ślub!? Naprawdę? Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że byliby pierwsi. Prędzej
Stella i Liam, ale oni?!
Eleanor
w białej sukni z wytatuowanymi rękami? To jakiś kurwa żart, tak?
*
Stałem
przy barze popijając drinka. Było sporo po północy.
Nadal
nie mogłem uwierzyć, że Lou się pobierze ze Eleanor. To był za duży szok. To
wielka odpowiedzialność i naprawdę poważny krok. Jeśli są gotowi to życzę im
powodzenia, ale nadal nie jestem pewien.
Nie
widziałem tu Alex, ale na pewno przyszła. Chciałem ją zobaczyć, ale z pewnej
odległości. I najlepiej, żeby mnie nie zauważyła.
Byłem
dumny z roboty, którą odwalałem. Zaczęło mi to sprawiać przyjemność.
Prawdopodobnie posunąłem się dzisiaj za daleko, ale to, dlatego, że w nocy
złamałem swoją zasadę. Nie wiem, po jakiego chuja zostałem u niej na noc. Po
prostu musiałem przyznać, że się o nią martwiłem. Wolałem, żeby nie została
sama, po tym, co się stało. Byłem wdzięczny Bogu, że to tylko draśnięcie, a nie
coś większego.
To
był jedyny raz, kiedy byłem tak blisko niej. To nie powtórzy się więcej.
To
nie wszystko, co zaplanowałem.
Nagle
zauważyłem, że na środku salonu zebrało się większość ludzi.
Odstawiłem
swoją szklankę i zostawiłem nieznajomą brunetkę samą.
W
miarę zbliżając się do centrum zainteresowania dało się słyszeć krzyki
dopingujące. Ktoś się bił.
Przepchnąłem
się przez tłum i doznałem szoku. Alex.. To ona biła się z jakąś dziewczyną i
nikt nie chciał ich powstrzymać. Była pijana, wyzywała ją od dziwek.
-
Alex! – zawołałem i złapałem ją za ręce.
Podniosłem
ją do góry, ściągając z tamtej dziewczyny. Zaczęła wymachiwać nogami. Wpadła w
furię. Nie mogłem uwierzyć, że to ona. Zachowywała się zupełnie inaczej.
Zostało w niej coś z liceum. Czemu cały czas wracam do tamtych czasów i
dlaczego w ogóle ją powstrzymałem? Gdyby była mi obojętna nie przejąłbym się
tym.
Wyszliśmy
z tłumu, znajdując się w holu.
-
Po co to zrobiłeś!? – wrzasnęła i popchnęła mnie. – Możesz się nie wtrącać w
moje pieprzone sprawy, chociaż raz?! Daj mi spokój! Przez ciebie cały czas
stoję w miejscu, zamiast ruszyć dalej! Odpierdol się ode mnie!
-
Zamknij się! Masz rozciętą wargę i zerwany bandaż – pociągnąłem ją za sobą do
kuchni w poszukiwaniu apteczki.
Zdziwiła
mnie jej odwaga i to, że nawet poraniona ręka jej nie zatrzymała.
-
Powinieneś się leczyć, Harry. Najlepiej na rozdwojenie jaźni – warknęła pod
nosem, na co się zaśmiałem.
Elie:
Zabijcie mnie! Pisałam ten rozdział całe pięć dni! Jest do bani! Przepraszam,
za taką długą nieobecność. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. Dzisiaj dokładnie
mija miesiąc. Jestem straszna, wiem. ;c
I
co sądzicie o tym rozdziale? Nalex, czy Halex? Jak skończy się ta noc, macie
podejrzenia? Będzie seks? Hahaha! Wali mi, wiem!
Kocham
was, dziękuje za tyle cudownych komentarzy i liczę nawet na więcej!
A poza tym, jesteście zajebiste! 50 000 wyświetleń? Ubóstwiam!
Całusy
; *