piątek, 10 października 2014

Thirtieth-four (part II)



Siedziałam obok Stelli na sofie w salonie sukien ślubnych. To był wielkie sklep w centrum Londynu. Bardzo popularny, bardzo drogi, ale za to godny uwagi.
Eleanor znalazła tutaj swoją wymarzoną sukienkę, w której chciała iść do ołtarza. Było to trzy tygodnie temu.
Dzień przed ślubem postanowiła sprawdzić, czy sukienka nadal pasuje na nią, jak ulał.
W środku mimo wielu osób krzątających się, oglądających suknie i je przymierzając, było zimno. Przez te białe kolory i dużo przestrzeni.
Czekałyśmy, aż brunetka wyjdzie z przymierzalni i pokaże się nam po raz drugi.
Wyjęłam telefon z kieszeni, kiedy poczułam jego wibrację. To był Harry.
Odsunęłam się delikatnie od Stelli, żeby nie zauważyła, że to on. Miała skłonności do zaglądania mi przez ramię.
Harry był uroczy. Cały czas pamiętałam, żeby nie ponieść się za daleko, ale chciałabym, żeby było tak, jak dawnie. Musiał mi pokazać, że naprawdę mu na mnie zależy. W sumie to już to wiedziałam, ale potrzebowałam jeszcze jednego dowodu.
- Co się tak cieszysz do tego telefonu? – Stella zmrużyła oczy i poklepała mnie po udzie.
- A co cię to interesuje? – odbiłam piłeczkę.
- Alex, zaczynam się poważnie niepokoić. Co się z tobą dzieje? – udała poważny ton, niczym moja matka.
- O co ci chodzi, Stell? – parsknęłam śmiechem.
- No tak, teraz obrócisz to w żart, kiedy ja staram się być poważna. Alexis, nie wkurwiaj mnie, dobrze? Dziękuję – uśmiechnęła się zdzirowato.
- Znamy się już wystarczająco długo i nadal nie zakumałaś? Nie. Mów. Do. Mnie. W. Ten. Sposób – wycedziłam przez zęby wywołując u niej salwę śmiechu.
Nie znosiłam jej, a za jednym razem ją kochałam. To była mieszanka wybuchowa, wiem.
- No z kim piszesz? – dociekała.
- Chryste Stella, czy ty musisz o wszystkim wiedzieć? – jęknęłam.
- Piszesz z nim? – uniosła brew.
Otworzyłam usta, żeby móc się jakoś z tego wybronić, ale w tamtym momencie od klęski uratowała mnie Eleanor wchodząc w sukni na podest przed lustrem.
Suknia ślubna była śnieżnobiała z dużą spódnicą i wąskim gorsetem z dekoltem w serduszko.
Z tyłu gorset był sznurowany srebrnymi paskami, a spódnica na wierzchu miała piękną koronkę.
Jednym słowem wyglądała idealnie!
Pierwsze co przyszło mi na myśl to, jak ja bym wyglądała w tej sukni? I czy w ogóle, kiedyś taką założę? Na pewno nie wyglądałabym tak pięknie, jak Eleanor, ale chciałabym kiedyś to zrobić. Wyjść za mąż.
Oczywiście nie teraz!  Może w nie dalekiej przyszłości.
- Wszyscy mają płakać ze szczęścia, kiedy mnie w tym zobaczą – zażartowała Eleanor, kiedy łzy zebrały się w jej oczach.
- Głupia, czemu ty płaczesz? – zaśmiała się Stella i wstała.
Zrobiłam to samo. Obie ją przytuliłyśmy do siebie.
- Nie mogę uwierzyć, że jutro będę żoną Louis’a –wyznała. – To jak sen na jawie!
- Reklamacji nie przyjmujemy, skarbie! – zawołałam i puściłam jej oczko.


*


Sama nie mogłam uwierzyć, że ten dzień w końcu nadszedł. Kiedyś nawet nie podejrzewałam, że będziemy się wciąż przyjaźnić, kiedy oni będą chcieli się pobrać. Cieszyłam się, że mogę być obecna na tym ślubie.
Długo nie mogłam usnąć, zastanawiając się, jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień.
Ceremonia w kościele miała rozpocząć się o piętnastej i potrwać około dwie godziny. Następnie mieliśmy przyjechać do pałacu, którego nazwy zapomniałam, ale wiedziałam, że znajdował się pod Londynem.
Był tam również hotel, w którym miała zatrzymać się rodzina El i Lou, a w tym również i my.
Wszyscy mogli pić do upadłego bez martwienia się o to, kto będzie pełnił funkcję kierowcy.
Usnęłam koło trzeciej nad ranem, a już o dziewiątej obudziła mnie Stella z Liam’em, który wpadł na śniadanie.
Jednym słowem była niewyspana.
Zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół do kuchni.
- Czy ktoś może wie, czy Zayn wrócił już z Bradford? – zapytałam, nalewając do kubka kawy z ekspresu.
- Miał wrócić w nocy, ale nie jestem pewien. Może zapytaj Harry’ego? – zaproponował Liam, przeżuwając kawałek kanapki.
- O nie! Zabraniam jej konfrontacji i tak pojawi się na ślubie, a nie chcę, żeby popsuł się jej humor – oznajmiła głośno Stella i objęła mnie ramieniem.
Oj kochana, żebyś ty wiedziała, co się wokół ciebie dzieje.
Nie wiedziałam, jak uda się ten dzień. Wszyscy myśleli, że ja Harry skaczemy sobie do gardeł, a tymczasem wróciliśmy do siebie.  Nie chciałam, żeby się dowiedzieli, bo chciałam jeszcze nacieszyć się tą wolnością. Później zacznie się, że to błąd i głupota z mojej strony… Nie miałam na to ochoty.
- Po prostu zadzwonię do Malik’a – wzruszyłam ramionami. – Obiecał, że pojedziemy na ślub jego samochodem.
- To jest niemożliwe, że oni się pobierają. Mam wrażenie, że to jakiś pieprzony żart – stwierdziła Stella, kiedy przyłożyłam telefon do ucha i czekałam na sygnał od Zayn’a.
- Taa… To totalnie chore – kiwnął głową brunet.
Uśmiechnęłam się do nich.


*

- Jak to kurwa się spóźnisz?! – wrzasnęłam do słuchawki.
Dopiero o godzinie trzynastej udało mi się dodzwonić do szanownego pana Malik’a. Okazało się, że zabalował ze swoimi kuzynami tak, że był nieprzytomny by wrócić na czas do Londynu i w czasie, kiedy z nim rozmawiałam, on stał w korku dwadzieścia kilometrów przed Londynem.
- Normalnie! Alex, przepraszam, że jak zwykle musisz na mnie czekać, ale mój samochód to nie transformer, który rozpieprzy wszystkie auta stojące przede mną!
- Zabiję cię kiedyś! – warknęłam, zapinając spódnicę.
- Rób wokół siebie, co masz zrobić, a nim się obejrzysz to…
- Dostaniesz w mordę? – dokończyłam za niego słodkim głosem.
- Nienawidzę cię – westchnął i się rozłączył.
Uwielbiałam nasze rozmowy. Zawsze były wulgarne, sarkastyczne, sceptyczne i zabawne. Mieliśmy do siebie dystans i żartowaliśmy ze wszystkiego. Zayn był moim najlepszym przyjacielem i tego nie dało się zaprzeczyć.
Dopięłam do końca spódnicę i zabrałam się z bralet. Moja kreacja nie wyglądała na normalniejszą. Nie wiem, czy wypada iść tak do kościoła, więc stwierdziłam, że założę marynarkę.
Biała obcisła spódnica sięgała mi przed kolano, a bralet tego samego koloru odsłaniał trochę brzucha. Śnieżnobiałe szpilki do szpica zawitały na moich stopach. Miałam nadzieję, że wytrzymam w nich całą noc.
Spięłam włosy w luźnego koka, pozostawiając lekko skręcone kosmyki włosów po bokach.
Umalowałam ciemno oczy i lekko różową szminką usta. Byłam gotowa. Zajęło mi to godzinę.
Schowałam do kopertówki portfel i paczkę papierosów oraz kopertę z biletami na podróż balonem. Wiem, że to najbardziej szalony pomysł na jaki mogłam wpaść, ale co innego mogłam zrobić? Dać im w kopercie 500 funtów?
Beznadzieja. Może to im się spodoba?
Zeszłam na dół, gdzie Stella krzątała się chowając ostatnie potrzebne rzeczy do torebki.
- Jadę z Liam’em kupić jeszcze kwiaty, błagam cię nie spóźnij się! – jęknęła, kuśtykając do wyjścia.
- Proszę cię, Zayn stoi w korku przed Londynem, a jest nieprzebrany i nieumyty! – przewróciłam oczami.
- Trzy światy z nim!
Stella w pięknej czerwonej sukience i jednym czarnym bucie wyglądała pięknie. Nawet stabilizator jej pasował. Oczywiście nie mogła przeżyć faktu, że ona nie ubierze szpilek na wesele i próbowała mi zabronić. Bezczelna!
W każdym razie ubrała czarne baletki, zostawiła włosy rozpuszczone i pomalowała usta czerwoną szminką.
- Spotkamy się na miejscu! – zawołała i wyszła z domu.
Westchnęłam pod nosem i sprawdziłam godzinę na zegarku. Za piętnaście minut powinniśmy wyjechać, a jego nawet nie ma w Londynie! Spóźnimy się i to będzie jego wina! Pieprzony Malik!

*

Oczywiście miałam rację. Piętnaście minut. Spóźniliśmy się piętnaście. Wielkie wejście, przy okazji mordujące spojrzenie Stelli i dużo ludzi.
Stanęliśmy z Zayn’em w ławce obok Stelli, Liam’a i Niall’a. Dyskretnie próbowałam wyhaczyć, gdzie jest Harry, ale nigdzie go nie widziałam. A może go nie było? Nie rozmawiałam z nim od rana i nie mogłam się doczekać aż go zobaczę nawet jeśli nie mogłam do niego podejść i go przytulić.
Ceremonia trwała dwie długo niekończące się godziny. Czekałam tylko na to, aż złożą przysięgę i powiedzą sobie tak. Byłam głodna i nogi bolały mnie od stania, ale starałam się być wytrwała.
W końcu padło „TAK”. Louis odsłonił welon z twarzy Eleanor i pocałował ją prosto w usta.
To było piękne. Wszyscy zaczęli klaskać. Lou złapał brunetkę za rękę i oboje między ławkami wyszli z kościoła przy głośnym wiwatowaniu.
Czyli to już? Pierwsze małżeństwo w naszym towarzystwie.
Harry’ego nadal nigdzie nie mogłam znaleźć. Nawet przed kościołem mimo wielu ludzi nie widziałam go. W końcu postanowiłam do niego napisać, kiedy w ostatniej chwili zauważyłam go, jak wsiadał do samochodu.
Trzymając dłoń na sylwetce jakiejś blondynki.

Elie: Po raz pierwszy niespóźniona! Jakie to wspaniałe uczucie! Udanego weekendu od razu Wam życzę!
Jak podoba Wam się rozdział? Jest w nim mało Harry’ego, natomiast w następnym będzie go o wiele więcej, aż wam się znudzi!
W każdym razie, co sądzicie? Znowu narozrabiał? Jakie jest wasz zdanie na ten temat.
PROSZĘ O KOMENTARZE.

Ściskam <3

sobota, 4 października 2014

Thirtieth-three (part II)



Cały dzień przesiedziałam ze Stellą w domu. Nie chciałam jej zostawiać samej, chociaż miałam w planach pójść na zakupy, ale jestem wzorem najlepszej przyjaciółki i nie mogę tak postąpić.
Oglądnęłyśmy „Śniadanie u Tiffany’ego” i „ Sok z Żuka”, zjadłyśmy obiad, porozmawiałyśmy z moją mamą przez Skype’a i tak zastał nas wieczór.
Cały dzień świetnie spędziłyśmy w domu. Nie myślałam o Harry’m, ani o Niall’u. Zapomniałam o wszystkich swoich problemach, ponieważ Stella zawsze mi pomagała. I tak też było w tamtej chwili. Może nie wiedziała o wszystkim. Gdyby to zrobiła zabiłaby mnie! Nie chciała, żebym zadawała się od początku z Harry’m. Musiałam utrzymać to w tajemnicy.
- Chcesz herbaty? – zapytałam Stelli, która rozmawiała przez telefon z Liam’em.
Blondynka kiwnęła głową. Nastawiłam wodę i wyjęłam z szafki kubki, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Spojrzałam na Stellę, która zmarszczyła czoło w zdziwieniu tak, jak ja.
Wzruszyłam ramionami i opatuliłam się swetrem, po czym ruszyłam do drzwi.
Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam je.  W progu stał Harry. Miał na sobie czarna bluzę i naciągnięty kaptur na głowę. Pojedyncze loki wystawały mu bo bokach, co dodawało mu uroku. Ręce miał schowane w kieszeniach bluzy.
- Co ty tu robisz? – zapytałam szeptem i odwróciłam się na sekundę sprawdzając, czy Stella nas nie widzi. Byłabym trupem.
- Nie było cię na uczelni, a Zayn powiedział mi, co się stało Stelli. Jak się czuje? – zapytał, zaglądając mi ponad ramię.
- Skręciła kostkę – odparłam. – Po co tak naprawdę przyszedłeś?
Brunet uśmiechnął się szeroko i oblizał, koniuszkiem języka, dolną wargę.
- Chciałem cię zobaczyć – powiedział i wszedł do środka.
Stella głośno się śmiała, rozmawiając z Liam’em przez telefon, więc wykorzystałam tą sytuację i zaciągnęłam go po schodach do mojego pokoju.
Nie miałam pojęcia, co robię i dlaczego? Ponadto nie chciałam go wypuścić. Co się ze mną działo? Powinnam o nim zapomnieć, ale nawet nie starałam się tego zrobić. Nawet nie wiedziałam, czy odpowiada mi sytuacja, w której się znajdowaliśmy.
- Mówiłam ci już, że powinniśmy utrzymać wyłącznie przyjacielskie stosunki – przypomniałam mu i usiadłam na łóżku.
Odgarnęłam włosy z twarzy i westchnęłam głośno.
Harry oparł się o ścianę i spojrzał na mnie z bladym uśmiechem.
Czułam, że powie, coś co zmieni ten wieczór i sprawi, że albo go popsuje, albo go poprawi.
- Chcę to naprawić – oznajmił nagle. – Chcę zacząć od nowa i chcę ci pokazać, że naprawdę cię kocham, Alex. Potrzebuję cię. Już dłużej nie wytrzymam.
Poczułam dreszcze na plecach i nerwowy ból w podbrzuszu. Moje oczy stały się wilgotne.
Sposób w jaki o tym mówił, z taką nadzieją sprawiał, że czułam się okropnie. Nie chciałam go odrzucać, chciałam dać mu kolejną szansę, ale nie potrafiłam.
- Nie chcę znowu przechodzić przez to piekło – szepnęłam i pociągnęłam nosem.
Harry niemal natychmiast odepchnął się od ściany i kucnął obok mnie.
- Obiecuję, że nie będziesz. Obiecuję ci, że nigdy cię nie opuszczę i nie skrzywdzę, a przynajmniej nie w taki sposób – ujął moją dłoń. – Daj mi szansę.
- Potrzebuję czasu – stwierdziłam i otarłam wierzchem dłoni zimną łzę.
- Rozumiem. W czwartek Zayn wyjeżdża do rodziny, a ja planuję posprzątać na strychu razem z Camie. Wpadniesz? – zapytał.
Patrzyłam przez chwilę w jego oczy bez żadnego skrępowania. Były pięknie zielone. Nie mogłam mu odmówić. Nie potrafiłam.
- Pewnie – kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się przez łzy.




*

Nie mogłam się doczekać czwartku tak, jakbym była znowu nakręconą nastolatką w liceum.
Przez ten czas starałam się nie zajmować sobie myśli Harry’m i czwartkowym wieczorem. Chodziłam do pracy, na uczelnię, przynosiłam notatki Stelli i tak w kółko.
Raz przyjechała do nas Eleanor informując nas o tym, że w piątek odbędzie się ostatnia przymiarka sukni ślubnej. Ten tydzień był zwariowany, ale naprawdę udany.
Stella narzekała, że nie będzie mogła ubrać butów na obcasie, a wesele już w sobotę. Ja również byłam podekscytowana. W końcu dwójka moich najlepszych przyjaciół brała ślub. To niesamowite! Poznałam ich dwa lata temu, to byli tacy gówniarze, którzy uwielbiali tylko pić i się bawić. Nie mówię, że coś się zmieniło, ale na pewno dojrzeli.
W czwartek nie było mnie na uczelni, cały dzień spędziłam w pracy, gdzie było urwanie głowy. Multum nowych klientów, kilka rachunków i do tego pan, który pieprzył coś po czesku, a nie potrafił mówić po angielsku.
Szczerze powiedziawszy byłam zmęczona i chciałam pójść do domu i położyć się spać.
Stella ciągle zasypywała mnie pytaniami, gdzie wieczorem wychodzę i po co, więc skłamałam, że idę z Denny na wieczorne zakupy. Nie można pominąć faktu, że lekko się obraziła, ale musiała mi to wybaczyć.
W końcu udało mi się wyjść z domu. Byłam ciekawa, czy coś się tam zmieniło. Po raz pierwszy od dwóch lat miałam zobaczyć Camie. Zastanawiałam się, co z jego rodzicami, ale nie chciałam się z tym spieszyć.
Na dworze było szarawo i do tego chłodno. Opatuliłam się grubym, szarym kardiganem i zapukałam do jego drzwi. Byłam lekko zdenerwowana. Miałam nadzieję, że to będzie tylko i wyłącznie sprzątanie strychu. Nie mogło być inaczej.
- Jak zwykle spóźniona – westchnął, kiedy otworzył drzwi i stanął w progu.
- Winna – zaśmiałam się. – To i tak tylko pięć minut.
- Zawsze to coś – puścił mi oczko i wpuścił do środka.
W domu było przyjemnie ciepło i pachniało… Typowym mężczyzną. Wyczułam zapach perfum Zayn’a zmieszanych z perfumami Harry’ego i coś jeszcze, czego nie mogłam rozpoznać.
Powiesiłam torebkę na wieszaku i zdjęłam buty.
- Chcesz coś do picia? – zawołał Harry z kuchni.
- Uratuj mnie herbatą! – odkrzyknęłam i weszłam do salonu.
W telewizorze leciał Spongebob. Cami musiała tu być. Ona uwielbiała tą bajkę, która dla mnie było kompletnie głupia. Cóż… Nie będę o tym dyskutować z siedmiolatką.
Usiadłam na kanapie, kiedy w tym czasie pojawił się Harry z kubkiem herbaty. Tego potrzebowałam. Okropnie zmarzłam  chociaż to już kwiecień. Mam nadzieję, że w sobotę będzie cieplej. Moja sukienka, a raczej komplecik nie jest stworzony na temperaturę piętnastu stopni.
- Alex! – usłyszałam cieniutki, dziewczęcy głosik i tupot nóżek zbiegających ze schodów.
Po chwili poczułam rączki wokół swojej szyi. Camie przytuliła mnie od tyłu i zachichotała uroczo.
- Cześć młoda! – uśmiechnęłam się do niej, ale powoli traciłam oddech. – Camie udusisz mnie!
- Na mój widok tak nie reaguje – zauważył sarkastycznie Harry i wystawił język swojej siostrze, a ona odpowiedziała mu tym samym.
- Trzeba mieć ten urok, skarbie – uśmiechnęłam się do niego zawadiacko. – Bierzmy się za te graty! – klasnęłam w dłonie, po czym wstałam i zabierając ciepły kubek z herbatą ruszyłam na górę.


*

Siedzieliśmy już na strychu od dobrych dwóch godzin przy jednej, za to dobrze oświetlającej pomieszczenie lampce. Było tam ciepło i nie tak klaustrofobicznie, jak sobie wyobrażałam. Mieliśmy dużo roboty. Dwa zapełnione wory śmieci, pięć pudełek z albumami i tysiące innych nie użytecznych rzeczy.
Przy okazji dobrze się bawiliśmy. Camie starała się nam pomagać, ale kiedy odnajdywała swoje stare zabawki odłączała się od pomocy, aż w końcu zasnęła na materacu.
Podjęłam się uporządkowania małego regału z książkami, gdzie znalazłam winyle.
- Powiedz proszę, że masz gramofon – odezwałam się podekscytowanym głosem, kiedy wyjęłam winyl z opakowania okładki Mama Cass.
- Ta.. Stoi w tamtym rogu, a co? – mruknął, odrywając się od przeglądania starych pamiątek z wakacji.
Zachichotałam pod nosem i ruszyłam w stronę gramofonu. Ukucnęłam przy nim i położyłam na nim płytę. Po chwili usłyszałam cudowne wykonanie „ Dream A Little Dream Of Me”.
Uwielbiałam stare piosenki, chociaż mój gust muzyczny o tym nie świadczył, ale naprawdę niektóre utwory uwielbiałam.
Spojrzałam na Harry’ego, który odłożył ramkę ze zdjęciem na dywan i podszedł do mnie. Ujął moje dłonie i z uśmiechem na twarzy ułożył je na swojej szyi, a dłonie położył na mojej talii.
- Biedna, nadal nie potrafisz tańczyć wolnego – pokręcił ze zrezygnowaniem głową, na co oboje się zaśmialiśmy.
Wspomnienie z czasów liceum.
Kołysaliśmy się w rytm muzyki i wcale nie czułam się niezręcznie. Wtedy zastanowiłam się, dlaczego wczoraj mu powiedziałam, że nie jestem gotowa. Dlaczego to sobie wmawiałam? To nieprawda. Kochałam go i sama to rozumiałam. Problemem było to, że nie chciałam tego ujawnić. Nie chciałam nikomu tego pokazać, bo wiedziałam, że nie będą tego popierać. Ale ja wierzyłam Harry’emu, wierzyłam, że się zmienił. I chciałam, żeby było tak, jak dawniej. Dopiero wtedy to sobie uświadomiłam. Nie chcę już dłużej trzymać się na dystans. Kochałam go.
Harry, jakby czytał w moich myślach, popatrzył mi w oczy, a później na moje usta.
- No na co czekasz? – zapytałam.
- Powiedziałaś, że nie chcesz się spieszyć – zauważył.
- Pieprzyć to, co powiedziałam – niespodziewanie wpiłam się w jego usta.
To było niesamowite uczucie, poczucie jego warg po raz pierwszy od dwóch lat. Były miękkie, ciepłe i były jego. Miały w sobie to coś, czego nigdy nie potrafiłam opisać. Wiedziałam, że należą do niego. Po tym mogłam to rozpoznać.
Język Harry’ego delikatnie wsunął się do moich ust, a jego zjechały trochę niżej i przycisnęły mnie do niego.
Nie chciałam, żeby zaszło to za daleko. Po pierwsze Camie spała nieopodal na materacu, a po drugie chciałam stawiać małe kroczki.
Po chwili oderwałam się od jego ust.
- Tęskniłam za tym – szepnęłam, nadal trzymając dłonie na jego szyi.
- Nie pozwolę ci więcej odejść – odszepnął.
Posłałam mu półuśmiech. Zrozumiał wszystko, co miałam na myśli.
Naprawdę tęskniłam za tym. W tym momencie poczułam, że to on mnie wypełnia. Przez ten cały czas miałam w sobie pustkę, ale wtedy było idealnie. Jego mi brakowało i nie chciałam przechodzić przez to jeszcze raz. Nie miałam zamiaru.


*

Kiedy wróciłam do domu było przed jedenastą. Chyba nie mogłam być bardziej szczęśliwa, niż w tamtym momencie. To po prostu było nie do opisania. Nie chciałam już z tego rezygnować, ale postanowiliśmy to na razie trzymać w sekrecie. Oboje wiedzieliśmy, że nikomu z naszych znajomych by to się nie podobało, więc na razie uznaliśmy, że nie ma potrzeby im o tym mówić.
Chcieliśmy się nacieszyć sobą bez szumu.
- Ileż można być na zakupach? – zapytała Stella, kiedy weszłam na piętro do jej pokoju.
- Trochę się zagadałyśmy – westchnęłam i machnęłam ręką.
- Byłyście na zakupach i nic nie kupiłyście? – zmarszczyła brwi.
- Nic nie znalazłyśmy – skłamałam i wzruszyłam ramionami. – Tak bywa.
- Aha – kiwnęła głową. – El do mnie dzwoniła i powiedziała, że o trzynastej jest przymiarka.
- Doskonale, Stell – oznjamiłam. – Dobranoc.
Odwróciłam Dobrze – odparłam i nawet nie wiedziałam, kiedy uśmiech sam wkradł mi się na usta.
- Alex, skarbie, dobrze się czujesz? – uniosła jedną brew.
-
się i wyszłam z jej pokoju.
Miałam sumieniu to, że skłamałam no, ale co? Miałam powiedzieć, że jestem kurewsko zakochana w Harry’m Stylesie?

Elie: Jak zwykle spóźniona. I znowu jeden dzień. Nie miałam jak dodać rozdziału, bo go nie dokończyłam, a moja przyjaciółka wczoraj u mnie nocowała.
W każdym  razie pięknie dziękuje za ostatnie komentarze, mam nadzieję, że pod tym będzie o wiele więcej, misie!
A jak wam mija sobota? I co sądzicie o powrocie Halex? Kto cieszy łapka w górę!
Czekam na wasze opinię i ściskam!