-
Harry! –zawołałam próbując odciągnąć go od chłopaka, który już z pewnością nie
wiedział, na jakim świecie żyje.
Nie
chciałam, żeby doszło do tragedii, ale nie znałam Harry’ego, już nie, więc nie
wiedziałam, jak zareaguje. Zwłaszcza wtedy, jak bardzo był agresywny i zły.
Nie
miałam nawet, do kogo wołać o pomoc, ponieważ ulica była pusta, a od hotelu
jakieś dziesięć minut. Jednak nie zamierzałam zostawiać ich samych. Liczyłam na
to, że drugi koleś w końcu wkroczy do akcji, ale on podejrzanie trzymał dłoń w
tylnej kieszeni spodni.
Moje
myśli, jak zwykle zajmowały pytania typu, dlaczego w ogóle to robi? Przecież
już mu na mnie nie zależy i takie tam.
W
tamtym momencie zrozumiałam, jak bardzo żałuję tego, że nie wróciłam wcześniej.
Zraniłam go tak cholernie, jak tego nie chciałam. Zachowałam się, jak suka. Jak
dziwka Rebecca. Spokojnie można mnie do niej porównać. A nigdy tego nie
chciałam. Nie wiem, jak wyobrażałam sobie naszą przyszłość, może tego nie
robiłam, ale czułam się bezpiecznie przy Harry’m. Jak można zaprzepaścić to
wszystko? Jak mogłam być tak cholernie głupia i ślepa?
-
Dosyć tego, kurwa! – krzyknął ten drugi, wyrywając mnie z transu.
Harry
odwrócił głowę w stronę chłopaka, który nagle wyjął zza siebie broń.
Zamiast
uciec, czy cokolwiek, stałam, jak kołek wbity w ziemię i patrzyłam na rozmazany
obraz. Przeszkadzały mi w tym łzy.
Harry
stał bez ruchu i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy usłyszałam strzał i
po chwili ogromny ból rozdzierający moje ramię.
*
-
Miała pani wielkie szczęście – stwierdził lekarz, wyjmując ostrożnie kule z
mojego ramienia. – To tylko draśnięcie.
Kątem
oka zobaczyłam, jak Harry odetchnął głęboko i oparł się o ścianę.
Święta
prawda. Gdybym przesunęła się o kilka milimetrów, byłoby już po mnie. Cały czas
zachowywała świadomość po tym, jak to się stało. Widziałam, jak tamten chłopak
zostawia swojego nieprzytomnego kolegę i ucieka.
Wtedy
Harry do mnie podbiega i bierze na ręce, po czym szybko biegnie do szpitala,
który stoi nieopodal.
Wszystko
działo się tak szybko. Mam wrażenie, że części z tego nie pamiętam.
Byłam
i jestem w zbyt wielkim szoku, żeby wszystko na spokojnie przemyśleć. Otarłam
się o śmierć, ale nie docierało to do mnie.
Czułam,
że tej nocy nie zasnę. Zbyt wiele emocji.
Lekarz
sprawnie zszył ranę i obandażował mi ramię, po czym wypisał receptę i opuścił
gabinet.
Sięgnęłam
po sweter, który leżał na łóżku. Nie mogłam ruszać ręką, bo cholernie bolała.
-
Pomóc ci? – zapytał cicho i odepchnął się od ściany.
W
milczeniu kiwnęłam głową, a Harry natychmiast znalazł się przy mnie i pomógł
założyć mi sweter.
Byłam
słaba. To wszystko przez to, że straciłam dużo krwi. Plama na swetrze i
spodniach przypomniała mi o tym, co stało się zaledwie pół godziny temu.
Nagle
zadzwonił mój telefon, który leżał na blacie.
Cholera!
Zupełnie zapomniałam!
-
Cześć Niall! – przywitałam go najbardziej entuzjastycznie, jak tylko
potrafiłam.
-
Hej, co się dzieje? Nie mogłem się do ciebie dodzwonić – jego ton wyrażał
zmartwienie.
-
Przepraszam, ale coś mi wypadło w pracy. Ja… Nie dam rady się dzisiaj z tobą
spotkać. Możemy to przełożyć na jutro, jeśli nie masz niczego w planach?
Harry
zagryzł wargę i wbił wzrok w podłogę.
-
Nie ma sprawy, na pewno nic się nie stało? Brzmisz słabo – upierał się.
-
Jestem tylko trochę zmęczona, muszę kończyć.
-
Do jutra.
Włożyłam
telefon do kieszeni, zeskoczyłam z łóżka i opatuliłam się szczelnie swetrem.
Harry
wziął moją torbę i założył sobie na ramię, po czym przepuścił w wyjściu.
Cisza
między nami mnie dobijała. Czułam, że powinnam mu podziękować, ale z drugiej strony byłam na niego zła, bo nie
potrzebnie wszczynał bójkę.
Może
nie byłabym teraz ranna. W każdym razie cieszę się, że skończyło się to w ten
sposób, a nie inny.
-
Byłaś z nim umówiona? – zapytał w drodze do samochodu.
Zmarszczyłam
brwi. Co mu do tego? Przecież jego to nie obchodzi. Co wieczór ma inną
dziewczynę, a Niall to mój przyjaciel i po prostu chciałam z nim wyjść. W
ogóle, dlaczego ja się tłumaczę? To moja sprawa i tylko moja.
-
Tak, byłam – zaznaczyłam. – Kluczyki są w zewnętrznej kieszeni – poinformowałam
go podchodząc od strony drzwi pasażera.
Sięgnął
dłonią do kieszeni. Zauważyłam nowy tatuaż, byłam pewna, że wcześniej go nie
było. Mały krzyżyk na kości prowadzącej do kciuka.
W
milczeniu otworzył mi drzwi. Spojrzałam na niego przelotnie i wsiadłam do
środka.
Ta
napięta atmosfera zaczynała mnie męczyć. Cały czas nie mogłam uwierzyć, że to
wszystko się tak skomplikowało. A co jest najgorsze? To, że wszystko jest moją
winą i nie potrafię się do tego przyznać. Wiem, że go skrzywdziłam i cholernie
tego żałuję. Naprawdę wiele bym dała, żeby wszystko wróciło do normy, ale
niestety takie jest życie. W Ameryce popełniłam wiele błędów, której jednak nie
żałuję. I szczerze cieszę się, że tam mieszkałam przez te dwa lata. Może tak
miało być? Trzeba to przeżyć.
Harry
zapalił silnik i widząc, że się trzęsę, włączył ogrzewanie. To było dziwne, że
nie był na mnie cięty przez ostatnią godzinę. Nadal zastanawiałam się nad
jednym.
-
Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam cicho. – Dlaczego go pobiłeś?
Przygryzł
wargę i włączył się do ruchu drogowego ściskają mocno kierownice.
-
Co powiesz Stelli? – odwrócił kota ogonem.
-
Nie ma jej dzisiaj na noc – ucięłam, lekko zdenerwowana. – Możesz mi
odpowiedzieć?
-
Chryste Alex, po co?! – krzyknął, aż lekko się wzdrygnął.
Zacisnęłam
wargi w wąską linię.
-
Bo odkąd wróciłam widzę, że najchętniej chciałbyś, żebym zniknęła! Albo
najlepiej w ogóle tu nie wracała – dodałam ciszej.
Milczał.
Czyli nie miał mi nic do powiedzenia.
-
No powiedz – nalegałam ciekawa, co miał zamiar powiedzieć.
Harry
nabrał głęboko powietrza i wypuścił je po sekundzie.
-
Jak byś zachowała się na moim miejscu, Alex? Dam sobie rękę uciąć, że
zrobiłabyś to samo.
Mówiąc
to ani razu na mnie nie spojrzał. Jego wzrok był utkwiony w drodze.
Czułam
się nieswojo z tym, co powiedział. Najgorsze było to, że miał rację. Nie
wybaczyłabym mu, robiłabym to samo, co on teraz. Nie zastanawiałabym się nad
tym, jak on się czuję. Robiłabym wszystko, żeby poczuł się, tak jak ja wtedy,
kiedy mnie zostawił. Jednak będąc po mojej stronie, to wcale nie jest
przyjemne.
-
Więc to jest twój plan? – ciągnęłam to dalej drżącym głosem. – Chcesz, żebym
poczuła to, co ty wtedy… Tylko zrozum mnie, Harry. Nie miałam wyboru. Gdybym
została mnie miałabym pieniędzy na nic. Ani na studia, ani na mieszkanie, na
nic! Nie miałam pracy, zero doświadczenia!
Jego
mięśnie napięły się pod dźwiękiem mojego głosu. Miałam wrażenie, że zaraz powie
coś, czego będzie żałować. Chociaż mogłam się mylić, bo on był zupełnie obcą
dla mnie osobą.
-
Pomógłbym ci, wymyślilibyśmy coś razem, ale ty jesteś egoistką. Myślisz tylko o
sobie – warknął.
-
Jak możesz?! – poczułam się urażona.
-
Och proszę cię… Czy kiedy zgodziłaś się wyjechać do Stanów, pomyślałaś, jak ja
będę się czuć? Co zrobię? Dobrze wiedziałaś, w jakiej sytuacji już byłem.
Harry
skręcił w ulicę, na której znajdowało się moje mieszkanie. To chyba był koniec.
Zaparkował
na podjeździe i zgasił silnik. Podczas drogi nie myślałam o bólu, który nasilił
się, kiedy otworzyłam drzwi. Czułam, że byłam bledsza niż zwykle, a ból
przeszywał moją rękę coraz mocniej.
-
Dzięki – szepnęłam. – Jak wrócisz do domu?
Wysiadłam
ostrożnie z samochodu. Harry poczynił to samo.
Zaśmiał
się cicho.
-
Aż tak dużo się nie zmieniło –westchnął. – Nadal tu mieszkam, tylko z Zayn’em.
Wow.
To niesamowite, że przyjaźnią się, tak jak wcześniej albo nawet lepiej.
-
Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał, uważnie mi się przyglądając.
Spojrzałam
na dom, w którym wszystkie światła były pogaszone. Wyglądał przerażająco albo
to moje jakieś urojenia po tym, co się stało.
Trzeba
było przyznać. Bałam się zostać sama.
-
Możesz zostać? Nie chcę być sama – wymamrotałam trzymając dłonią, poranioną
rękę.
Harry
przygryzł wargę i skinął głową, po czym stanął obok, chcąc mnie asekurować i
ruszyliśmy do środka.
ona* - tu: chodziło o Rebeccę
Elie:
Zdziwieni? Mam nadzieję. Chciałam dodać taką przedświąteczną niespodziankę, ponieważ
miałam dobrą wenę i jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. Przepraszam za
błędy, które mogły tu się wkraść.
Jesteście
podekscytowanie świętami, tak jak ja? Już nie się mogę doczekać!
Jedyne,
co mnie martwi to ilość komentarzy. Jest 45 obserwujących i powyżej setki
statystyk, co do jednego rozdziału. Nie wspominając o tym, że statystyki urosły
o dziesięć tysięcy od mojego powrotu. I dziękuje za to wszystko, jestem
niesamowicie zaskoczona! <3
Ale
z przykrością informuję, że kolejny rozdział pojawi się, jak będzie minimum 25
komentarzy, bo chcę znać wasze opinie i wrażenia. To bardzo ważne.
Więc,
wesołych świąt, nie wiem, czy przy tych też się tak mówi xD
Całusy
dziewczyny! ; *