sobota, 27 września 2014

Thirtieth-two (part II)



Poranek zaczął się okropnie. Obudziłam się w swoim aucie na fotelu obok Stelli i Eleanor.
Czułam się połamana, głowa mi pękała, a moje powieki były jak klocy. Miałam ochotę przespać cały dzień i chodzić tylko siusiu. Zrobiłabym to, gdyby nie fakt, że byłam umówiona z Harry’m. Nie chciałam go wystawić, bo miałam ochotę się z nim spotkać.
Kiedy odszukaliśmy znajomych Eleanor pojechaliśmy na brunch* do jakiejś knajpki, bo byliśmy okropnie głodni.
Ja miałam problem z tym, że kiedy widziałam jedzenie, od razu robiło mi się niedobrze. Jeszcze tak wielkiego kaca, nigdy w życiu nie miałam. nawet po powrotnej imprezie do Londynu.
Zjadłam niewiele, ponieważ zaraz po tym musiałam już wracać do domu. Stella była umówiona z Liam’em, a ja nie zamierzałam nikomu mówić, że wychodzę z Harry’m. Nikomu by się to nie spodobało. Szczególnie Eleanor i Stelli.
Pożegnałyśmy się z nimi i wróciłyśmy do domu. Wzięłam gorący prysznic. Śmierdziało ode mnie wódką, której chyba wypiliśmy litry.
To był cudowny wieczór panieński. Striptizerzy zaskoczyli Eleanor, ale świetnie się bawiliśmy. Naprawdę było super.
Niestety teraz trzeba za to zapłacić. Po odświeżeniu się dochodziła trzecia.
Dzień zmarnowany. Byłam nie do życia. Marudna, zrzędliwa i trochę opryskliwa. Normalka, jeśli chodzi o kaca.
Ubrałam na siebie czarne dżinsy, brunatnozieloną bluzkę z długim rękawem i brązowy kardigan.
Rozczesałam włosy i stwierdziłam, że się nie układają, więc zaplotłam je w kłosa.
- Wyłaź z tej łazienki, zdziro! – jęknęła Stella i walnęła w drzwi pięścią. – Mam ważną wizytę z moim chłopakiem i nie zamierzam się spóźnić przez ciebie!
Parsknęłam śmiechem pod nosem, bo z tonu jej głosu zrozumiałam, że zdycha tak samo, jak ja.
Otworzyłam drzwi, lekko ją popychając.
- A ty gdzie się właściwie wybierasz? – zapytała podejrzanym tonem.
- Nie twój interes – uszczypnęłam ją w nos. – Nie każ Liam’owi czekać.
Klepnęłam ją w tyłek i wepchnęłam do łazienki.
Weszłam do swojego pokoju i zostawiłam tam kosmetyki. Schowałam do torebki portfel, tabletki przeciwbólowe i sięgnęłam po telefon na komodzie.
Miałam dwie wiadomości. Jedną od Harry’ego, a drugą od Niall’a. Postanowiłam najpierw sprawdzić tą od Styles’a. Napisał, że czeka pod moim domem.
Skorzystałam z okazji, że Stella była pod prysznicem i wyszłam z domu, tak by mnie nie zauważyła.
Harry faktycznie czekał na mnie w swoim samochodzie.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam do środka.
- Już myślałem, że usnęłaś, czy coś – zaśmiał się i odpalił silnik.
- Chyba mam największego kaca, w historii kaców – westchnęłam i odczytałam wiadomość od Niall’a.
Nie chciałam, żeby się o tym dowiedział, ani węszył i starałam się jakoś wymigać od tematu. 
Nie wiem, czy mi to wyszło, ale chciałam zapomnieć o tym i skupić się na naszym spotkaniu.
- To gdzie jedziemy? – zapytałam, wyciszając telefon i chowając go do torby.
- Kawa byłaby super, ale to taki słabo oryginalny pomysł. Co powiesz na kręgle? – zaproponował.
 Na początku zbił mnie z tropu. Kręgle? Dlaczego nagle zmienił zdanie? Miała być kawa i tylko to, a kręgle? To trochę inna sprawa, chociaż bardzo kusząca. Szliśmy tylko i wyłącznie jako przyjaciele. To nie była jakaś randka.
- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci tyłek – parsknęłam.
Nie wiem, co się między nami zmieniło, ale się zmieniło. Przeszliśmy od nienawiści do miłości, potem do rozstania i ponownej nienawiści, a teraz… Teraz zachowywaliśmy się, jak dobrzy znajomi.
Problem był taki, że nigdy nie postrzegałam go jako przyjaciela. Nawet w tamtym momencie. Cały czas myślałam o nim inaczej. Zastanawiałam się, jak się bawił, na wieczorze kawalerskim Louis’a? Czy nie ma kaca? Chciałam go przytulić i sprawić, żeby znowu był mój. Pragnęłam tego, ale cały czas coś mnie blokowało i mówiło mi, że muszę się powstrzymać i trzymać się na dystans. Nie chciałam, żeby ponownie mnie zranił, ale tym samym chciałam być blisko niego. Dlatego zgodziłam się dzisiaj spędzić z nim popołudnie. I cieszyłam się, że jedziemy na kręgle i możemy się dobrze bawić.
W końcu przez dwa lata nie miałam z nim kontaktu.


*

- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci tyłek – zaintonował mój głos, kiedy puściłam kulę, a ona wpadła na boczny tor. Wystawiłam mu środkowy palec i usiadłam na sofie, obserwując jego poczynania.
Wziął kulę w rękę i z perfekcyjną precyzją rzucił ją na tor tak, że zbiła wszystkie kręgla.
- Strike, kochanie! – krzyknął triumfalnie.
- Och, wal się – warknęłam i wstałam.
- Wyszłaś z wprawy? – zapytał, kiedy podeszłam wybrać kulę.
- Oczywiście, że nie! – zaprzeczyłam i włożyłam palce w trzy dziurki różowej kuli. – W Stanach co piątek chodziliśmy na kręgielnie.
- I biedna zawsze przegrywałaś – stwierdził, udając współczucie.
Sprowokował mnie i przez niego byłam cholernie wściekła, więc cisnęłam kulę szybko po torze tak, że strąciłam wszystkie kręgle.
Odetchnęłam z ulgą i byłam pełna podziwu. Nie byłam najgorsza w kręgle, ale również nie najlepsza. Przecięta. Tym razem było inaczej.
- Muszę cię częściej wkurzać – nie zorientowałam się, kiedy stanął za mną i wyszeptał mi te słowa do ucha. – Masz ochotę na przerwę?
Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową. Usiedliśmy na sofie i wzięliśmy do ręki nasze napoje. Ja postanowiłam nie przesadzać z alkoholem i postawiłam na wodę, ale pozwoliłam Harry’emu napić się piwa i zaproponowałam, że ja wrócę do domu. Zawsze to okazja, żeby poprowadzić jego „mućkę”, a już dawno tego nie robiłam. To sama przyjemność!
Przycisnęłam plasterek cytryny w wodzie słomką i upiłam łyk.
- Jak wygląda życie w Stanach? – zapytał, opierając się bokiem o sofę.
Spojrzał na mnie swoimi zielonymi, zaciekawionymi oczami. Wyglądał na naprawdę zainteresowanego.
- Bardziej kolorowe, niż tutaj – odparłam entuzjastycznie. – Wszyscy są tam o wiele bardziej mili, niż tutaj. Często się uśmiechają i każdy mówi sobie „dzień dobry”, nawet jeśli się nie znają. To niesamowite!
- Podobało ci się? – uniósł brew.
- Myślę, że tak. Poznałam wielu fajnych ludzi, z którymi imprezowałam i chodziłam do pracy – wyjaśniłam.
- Pracowałaś tam? – roześmiał się zdziwiony.
- A żebyś wiedział, że tak! Pracowałam w kawiarni i przebrzydła mi kawa w tamtym czasie – zaśmiałam się.
- Chciałabyś tam kiedyś zamieszkać? – jego ton głosu był poważniejszy.
Mówił naprawdę i oczekiwał odpowiedzi. Czyżby bał się, że znowu wyjadę? Zależało mu na tym? Zaskakiwał mnie coraz bardziej i byłam skłonna uwierzyć mu, że naprawdę mnie kocha.
- Nie sądzę. Moja mama i Jionni na pewno tam zostaną, ale to nie miejsce dla mnie. Moim domem jest Wielka Brytania i zawsze będzie – wzruszyłam ramionami i ponownie upiłam łyk wody.
- Cieszę się, że to powiedziałaś – mruknął z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dołeczki pogłębiły się, kiedy jego uśmiech poszerzył się. Wyglądał uroczo. Uśmiech zawsze odejmował mu kilka lat i zawsze działał pociągająco.
Harry był ideałem każdej dziewczyny. Gdyby mnie tu nie było pewnie miałby wianuszek wokół siebie.
Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał szerokie ramiona, zarys klatki piersiowej i brzucha. Jego ręce pokrywały tatuaże, które zawsze mi się podobały.
Z twarzy wyglądał bardzo młodo, ale zachowywał się czasami poważnie. Miałam wielkie szczęście, że kiedyś był mój, ale ja to ja. Zawsze coś spieprzę.
- Uznajmy, że był remis – postanowił patrząc na ekran telewizora, wiszący nad torem, który wskazywał wynik gry.
Parsknęłam śmiechem i kiwnęłam głową.
- Wracajmy – westchnęłam i wstałam z sofy.

*

Kiedy zatrzymałam samochód pod domem Harry’ego, który znajdował się zaledwie kilka domów dalej od mojego, dochodziła siódma wieczorem, ale nadal było jasno.
Nie mogłam doczekać się, kiedy zacznie robić się coraz cieplej i w końcu nastanie lato. Pragnęłam tego, ponieważ to moja ulubiona pora roku.
Są wakacje, można wyjechać za granicę i cały czas się bawić. Niestety tego roku będę musiała zadowolić się dwutygodniowym urlopem w pracy.
- Świetnie się bawiłam – przyznałam, oddając mu kluczyki do samochodu.
- Ja też – dodał. – Dawno nie spędziliśmy tyle czasu razem bez żadnej kłótni.
- Taa… To prawda – przytaknęłam śmiejąc się. - Przyznam się że wahałam się co do tego wyjścia. Nie chcę ukrywać, że to, co zrobiłeś bardzo mnie bolało, ale tym samym chcę o tym zapomnieć i cieszyć się nowym tobą. Zdecydowanie bardziej mi się podoba. 
Harry zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na mnie z niekrytą radością w oczach.
- Do jutra? – uniósł brwi, tak jak zwykle ma to w zwyczaju i mrugnął do mnie.
- Do jutra.


*

Z rana wstałam z uśmiechem na twarzy, chociaż na dworze było pochmurno i brzydko.
Londynie zaczynasz mnie wkurwiać! Chociaż raz chodź ze mną na ugodę.
Widać, że w nocy padało, a wiatr kołysał gałęzie drzew, na których powoli wyrastały liście.
Ziewnęłam przeciągając się i związałam włosy w kucyka.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szare, marmurkowe dżinsy z wysokim stanem i czarną bluzkę z odkrytym brzuchem i krótkim rękawkiem.
W dolnej części garderoby wyszukałam czarne botki za kostkę na wysokim obcasie.
- Kurwa mać! – usłyszałam krzyk Stelli z dołu.
Nie przejęłabym się nim, bo zazwyczaj z rana klnie. Rozleje kawę, wysypie płatki albo uderzy się o kant stołu. Ale tym razem było inaczej. Zaczęła krzyczeć z… Bólu, tak sądzę.
Odłożyłam tusz do rzęs na toaletkę i zbiegłam ostrożnie po schodach na dół.
Blondynka stała w kuchni, między blatem, a wyspą sycząc z bólu.
- Co znowu wywinęłaś? – zapytałam podchodząc do niej bliżej.
Stała na jednej nodze, a drugą trzymała uniesioną w górze.
Już wiedziałam, że dzisiaj na zajęcia nie dotrzemy.
Zawsze myślałam, że to ja jestem największą niezdarą na świecie i wszyscy mi to zawsze powtarzają, ale głupoty Stelli przechodzą samą siebie.
- Noga boli mnie, jak cholera, nie pytaj się dlaczego! – warknęła.
Spojrzałam na podłogę. Była mokra. Na blacie stał czajnik i kubek z niezalaną kawą.
- Wylałaś i poślizgnęłaś się? – spytałam z domysłem.
- Tak – syknęła. – Jedźmy już na izbę przyjęć.
To zabrzmiało, jakby często się zdarzało. W ciągu trzech miesięcy często zdarzało się, że Stella lądowała w szpitalu. Raz była tak pijana, że upadła na chodnik i dostała lekkiego wstrząsu mózgu, za drugim razem graliśmy w koszykówkę za domem Louis’a i zwichnęła nadgarstek.
Było tego setki. Już się przyzwyczaiłyśmy.
- Pójdę po kluczyki i zadzwonię do Liama! – zawołałam i poszłam na górę po torebkę, dokumenty i telefon.
Następnie wróciłam po Stellę. Przyniosłam jej buty, najlżejsze do ubrania, bo faktycznie jedna noga bardzo ją bolała. Zauważyłam, że kostka jej spuchła, więc nie zdziwiłabym się, jeśli okazało by się, że jest skręcona.
Założyłam jej na ramiona sweter i kazałam jej położyć rękę na jej ramionach i pokuśtykałyśmy do samochodu.
Cudowny początek dnia! Mam nadzieję, że jeden dzień od uczelni mnie nie zbawi. W końcu czego nie robi się dla przyjaźni.
- Cholera jasna, za nie długo wyląduję na wózku! – zaklęła i spojrzała w lusterko w samochodzie.
- Uspokój się, bo jeszcze dostaniesz zawału – zaśmiałam się i włączyłam silnik.

*

Stellę przyjęto dopiero po godzinie czekania. W czasie, kiedy zabrali ją na prześwietlenie ja poszłam do automatu z kawą i zadzwoniłam po Liam’a. On jak zwykle nasiał paniki, krzycząc na Niall’a z którym jechał na uczelnię, żeby zawrócił i jechał do szpitala. Pytał się, czy jest przytomna i czy oddycha, jakby przynajmniej skoczyła z balkonu, a ona poślizgnęła się na rozlanej wodzie.
Czekałam na nich w poczekalni z kawą, którą była zwykłą lurą i wypatrywałam Stelli na wózku z tym gejowatym pielęgniarzem.
Jednocześnie rozmyślałam o zeszłym wieczorze. Naprawdę był udany. Byłam zaskoczona nowym Harry’m i tym, że tak świetnie się dogadywaliśmy. Przez ten cały czas marnowaliśmy to na sprzeczki i głupie kłótnie, a tymczasem naprawdę potrafił mnie rozśmieszyć, poprawić humor i wysłuchać. Wszystkie cechy idealnego przyjaciela. Szkoda, że tak go nie postrzegałam.
Chyba uczucia do niego nigdy się nie zmienią. Może on faktycznie jest moim jedynym? Znam go od liceum i w tym czasie również poznałam wiele jego twarzy, ale on wciąż pozostawał tym samym zagubionym chłopakiem. Moim chłopakiem.
Przez ten cały czas wszystkie osoby z mojego otoczenia, nawet moja mama, która jest na bieżąco przez Skype’a dowiedziała się, jakim chujem potrafi być Harry i teraz, gdybym chciała to odwrócić to nie ma bata, żeby przekonali się do niego. Stella szczerze dała mi do zrozumienia, że nie powinnam się z nim spotykać, jeśli chce być szczęśliwa, a co dopiero mama albo Jionni?
Problem był taki, że to Harry był moim szczęściem. Nie dam rady o nim zapomnieć. Już to zrozumiałam. W moim życiu on będzie cały czas.
- Gdzie ona jest? – usłyszałam głos Liam’a, który wparował na korytarz z Niall’em.
- Robią jej prześwietlenie, prawdopodobnie skręciła kostkę – wyjaśniłam.
Brunet uspokoił się i usiadł obok mnie, tak jak zrobił to Niall.
- Boże, czy u ciebie w domu są jakieś zasady BHP, czy cokolwiek? Za każdym razem jak jest w szpitalu, to przez twój dom! – zauważył sarkastycznie.
- Och, wal się! Wstrząśnienie mózgu było przez ciebie – skomentowałam i trąciłam go ramieniem.
Liam zaśmiał si dźwięcznie, kiedy nagle z sali wywieźli Stellę na wózku inwalidzkim z usztywniaczem na nodze. Gejowski pielęgniarz odstawił wózek przy nas i zostawił ją nam.
Payne od razu pomógł jej wstać i przytrzymał ją.
- Muszę iść do lekarza, który wypisze mi zwolnienie – oznajmiła.- Pomożesz mi?
Popatrzyła na Liam’a wielkimi oczami, a kiedy ten się zgodził pocałowała go w nos.
Przyglądałam się im z uśmiechem na twarzy. Byli dla siebie stworzeni. Od zawsze. Oni byli przykładem dla nas. Rzadko kiedy się kłócili, zawsze o rozmawiali o wszystkich problemach. Byli idealni, mogłam im tylko zazdrościć i tak też robiłam.
Stell wsparła się na jego ramieniu i pokuśtykała za nim do gabinetu lekarza.
Powiodłam za nimi wzorkiem, a potem wróciłam na miejsce.
- Co słychać? – zapytał nagle Horan.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego.
- W porządku – odparłam.
- Co robiłaś wczoraj wieczorem? – znowu padło pytanie.
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Czułam się, jak na przesłuchaniu i byłam lekko skrępowana. O co mu chodziło?
- Siedziałam w domu – skłamałam. – Uczyłam się, ale nie będę dzisiaj na zajęciach.
- Ha ha, dobre! Uczyłaś się na kręgielni z Harry’m? – parsknął śmiechem.
Sparaliżowało mnie, na dźwięk wypowiedzianych przez niego słów. Nie wierzyłam… Skąd o tym wiedział? Śledził nas? Był tam? A poza tym to nie jego interes. To moje życie i to ja postanowiłam, co z nim zrobię. Jeśli będę chciała się spotykać z Harry’m to to zrobię.
- Byłeś tam? – uniosłam brew.
- Tak i widziałem was. Dobrze się bawiliście, czyż nie? – jego głos ociekał sarkazmem.
- O co ci chodzi, Niall? – zaczęłam się irytować.
Nie znosiłam, kiedy ludzie ingerowali w moje prywatne sprawy. Naprawdę mi się to nie podobało.
- Chciałabyś być szczęśliwa i zapomnieć o wszystkich gównach, które ci zrobił, ale tak naprawdę tego nie robisz. Chcesz, żeby był przy Tobie, bo go kochasz, ale nie rozumiesz tego, że on cię skrzywdził i może to zrobić jeszcze raz. On nie jest święty i dobrze o tym wiesz – jego głos był szorstki i nieprzyjemny.
- A ty jesteś? Zachowałeś się tak samo, jak on – warknęłam. – Tobie wybaczyłam, a jemu nie powinnam?
- Ja… -zająknął się i spuścił wzrok. – Nie chcę, żeby on cię skrzywdził.
- Spokojnie, Niall. Potrafię o siebie zadbać – syknęłam.
Naszą wymianę zdań przerwał donośny głos Stelli i Liam’a, którzy wyszli z gabinetu lekarskiego.
Blondynka kuśtykała w naszą stronę trzymając się ramienia bruneta.
Niall zepsuł mi humor. Za kogo on się ma? Nie chciałam bronić Harry’ego, ale Horan zachował się tak samo, jak on. Dlaczego nie powinnam mu wybaczyć?
Nie miałam zamiaru słuchać go. To jest tylko i wyłącznie moja prywatna sprawa, a on nie ma prawda się do tego mieszać.
Przecież nie wskoczę Harry’emu do łóżka, a on na drugi dzień mi się oświadczy! Zacznijmy od tego, że nie mam zamiaru wrócić do Harry’ego!
Prawda…?

*brunch – późne śniadanie

Elie: Wiem, że znowu spóźniłam się dzień, ale ankieta trwała do wczoraj i jako dzień, w którym będę się pojawiać rozdziały jest PIĄTEK. A więc w piątek, o 21.00 będzie pojawiać się kolejny rozdział. Nie obiecuje, że będzie to punktualnie, od razu uprzedzam.
Moja mama urodziła mnie trzy dni po terminie i chyba spóźnialstwo mam we krwi.
W każdym razie życzę Wam udanego wieczoru i czekam na więcej komentarzy pod rozdziałem.


10 KOMENATRZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

czwartek, 18 września 2014

Thirtieth-one (part II)



Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie on jedzie i nawet nie chciał mi powiedzieć. Co ja w ogóle robiłam z nim w jednym aucie?! Powinnam w tym momencie rezerwować salę w jakiejś restauracji i razem ze Stellą zamawiać striptizerów. Dlaczego się zgodziłam? Powinnam trzymać się od niego z daleka, a robię na odwrót. Później wszystko jest moją winą, bo to ja się sparzę.
Odbębnię to i zapomnę. Przecież on nie będzie mnie nachodzić w nieskończoność. Musi mieć w tym jakiś interes, tylko jaki?
- Gdzie jedziemy? – zapytałam po raz kolejny.
- Wyluzuj, Alex – zaśmiał się. – Znasz to miejsce.
- W takim razie daleko jeszcze? – zniecierpliwiłam się.
- Dziesięć minut – odparł.
- Twój czas mija, Harry – przypomniałam.
- Dałaś mi czas na rozmowę, a jeszcze jej nie odbyliśmy – zauważył.
Przewróciłam zirytowana oczami i oparłam się o fotel.
Nie mam pojęcia, co on sobie wyobrażał, ale zaczynał mnie wkurzać. Zaraz zacznie do mnie wydzwaniać Stella, pytając się gdzie jestem i dlaczego się spóźniam.
Miałam mu poświęcić dwadzieścia minut, a my siedzimy tyle w samochodzie.
Ugh, to nie ma prawa dobrze się skończyć. Ktoś na tym ucierpi, a ja chciałam tego jak najszybciej uniknąć. Chyba nie było mi to dane.
W końcu zaczęłam kojarzyć tutejszą okolicę. I byłam w szoku, kiedy zorientowałam się, gdzie jesteśmy.
Dwa lata temu wyjechaliśmy wycieczkę do małego miasteczka pod Londynem, kiedy ulewa zalała naszą szkołę.
Nie znałam wtedy Harry’ego. Po prostu go nie lubiłam.
Przejeżdżaliśmy główną drogą przez miasto. Widziałam stary deptak, sklep z pamiątkami i pizzerię, w której razem ze Stellą przyłapałam Zayn’a i Mish. Te czasu wydawały się takie odległe, ale zarazem beztroskie. Tutaj też po raz pierwszy przestraszyłam się Chris’a i po raz pierwszy spędziłam czas sam na sam z Harry’m.
Brunet skręcił w dróżkę wysypaną żwirem i piaskiem. Nie może być! On sobie żartuje.
Byłam w szoku widząc, gdzie Styles zaparkował.
Wysiadłam z samochodu zaraz za nim i szłam obok niego. Tu nic się nie zmieniło. Nadal było cicho i spokojnie. Nawet pochmurna pogoda nie zmieniła nastroju.
W milczeniu weszliśmy na plażę, na której nie było, ani żywej duszy. Czego on chce?
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? – spytałam cicho, patrząc na falowanie wody.
- Tutaj po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że coś do ciebie czuje – wyznał.
Szczęka mentalnie mi opadła.
Czyli po to mnie tu zabrał… On jest cholernie cwany! Myśli, że zabierze mnie tutaj, wciśnie jakieś pieprzone kłamstwo i wszystko będzie dobrze? Ale po co? Dlaczego on mi to robi?
Nie zareagowałam na to. Nie mogę mu pokazać, że mnie to rusza. Tym razem to ja jestem górą lodową.
- Gdzie byłeś przez ten cały czas? – spojrzałam na niego niepewnie.
- W Glasgow – odpowiedział.
Staliśmy od siebie trochę daleko, oboje przy brzegu.
- Tam zrozumiałem, że cię kocham – dodał.
Tym razem poczułam mentalnego liścia na moim policzku. Co tu się do chuja dzieje? To miała być krótka rozmowa. Miał mnie przeprosić i wyjaśnić, dlaczego to zrobił. A nie wyznawać mi miłość!
- Zayn mi powiedział, że byłeś u rodziców – zauważyłam.
- Powiedziałem mu tak, ale to nie prawda – sprostował. – Alex, przepraszam. Przepraszam za to wszystko, co ci zrobiłem. Zachowałem się, jak skończony kretyn i wiem to! Po prostu poczułem się tak, jak wtedy z Rebeccą. Oszukany i sam. Nie mogłem się pozbierać po tym, jak wyjechałaś, bo nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak bardzo cię kocham. I żałuję, że wtedy cię jakoś nie powstrzymałem, ale to, co zrobiłem nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Jestem idiotą! Kazałem swojemu kumplowi, wykorzystać dziewczynę, którą przez cały czas kochałem i kocham. Nie wytrzymam bez ciebie dłużej. To już i tak o dwa lata za długo.
On praktycznie błagał mnie o przebaczenie mówiąc to. Nie mogłam uwierzyć, że jest w takim stanie, jak ja dwa miesiące temu. Co się stało, że nagle się opamiętał? Przez ten cały czas zadawanie mi bólu sprawiało mu radość, co teraz się zmieniło?
Nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Wynająłem kawalerkę w Glasgow i pracowałem dorywczo w barze. Chciałem przemyśleć wszystko, bo odkąd cały nasz układ się wydał czułem się okropnie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo cię zraniłem. Przez te dwa miesiące codziennie o tobie myślałem i układałem scenariusz, w którym powiem ci wszystko, co leżało mi na sercu – wyjaśnił.
- Przepraszasz mnie, bo po prostu masz mnie na sumieniu? Przeszkadzam ci? – uniosłam brew i założyłam dłonie na piersiach.
- Co? Nie! –zaprzeczył. – Już tak dalej nie mogę. Chcę cię odzyskać.
- Teraz nagle myślisz o tym?! – wybuchłam. – A co ja mam powiedzieć? Przez ostatnie trzy miesiące byłam obiektem twojej zemsty. Przez cały czas niszczyłeś mnie, kiedy ja się odbudowywałam. Nie miałeś wobec mnie skrupułów. Myślałeś tylko o sobie! Zastanowiłeś się chociaż raz, jak ja się czułam? Wątpię. Chciałeś się na mnie odegrać za to, co ja ci zrobiłam. Ale nie myślałeś o tym, że ja przeżyłam to tak samo, jak ty! Miałam osiemnaście lat, kiedy wyjechałam i byłam gówniarą, która przeprowadziła się na inny kontynent i zostawiła tu swoich przyjaciół i swojego chłopaka!
- Wiem, kochanie. Przepraszam – podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. – Dajmy sobie szansę.
- Szansę?! – wrzasnęłam. – Ty sobie nie zdajesz sprawy, co się nie dawno wydarzyło. Jesteś pieprzonym egoistą i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, rozumiesz?!
Brunet puścił moje ramiona. W jego oczach zobaczyłam zawód.
Mi też nie było do śmiechu. I tak byłam z siebie dumna, że nie uroniłam przy nim łzy. Byłam twarda.
- Zawieź mnie do domu – mruknęłam i ruszyłam do samochodu. 




*

Mogłam spokojnie odetchnąć, kiedy Harry zaparkował na podjeździe przed moim domem.
Ten dzień i to wszystko, co się wydarzyło zaczynało mnie przerastać i czułam się tym wszystkim przytłoczona.
To on przez ostatnie kilka miesięcy mieszał mi w głowie i bawił się mną jak zabawką. Dlaczego teraz nagle się zmienił i chce wszystko naprawić? Jaki to ma sens? Zniszczył mi życie! To przez niego nie potrafię zwyczajnie zaufać ludziom. Mam wrażenie, że wszyscy mężczyźni są tacy, jak on. A zarazem nadal coś do niego czuję i cząstka mnie cieszy się z jego przemiany. Nauczyłam się, że nic nie może być idealne. A jeśli jest, to na pewno nie prawdziwe.
On musi pozwolić mi ruszyć naprzód i zapomnieć o nim. My nie potrafimy żyć w zgodzie. Cały czas albo jedno, albo drugie niszczy się nawzajem. Nie możemy tak tego ciągnąć. Powinniśmy się od siebie odizolować, ale to jest wielki problem. Mamy wspólnych przyjaciół i nie możemy się ot tak nie widywać. To za trudne.
- Będziesz na ślubie Lou i El? – zapytałam, kiedy wysiedliśmy z samochodu.
Na dworze było chłodnawo, nawet jak na kwiecień i szarawo.
Harry obszedł samochód dookoła i oddał mi kluczyki od auta.
- Tak, nadal jestem jego przyjacielem – mruknął i podszedł bliżej mnie.
- Racja, długo cię nie było – westchnęłam.
- Alex, błagam… Spróbujmy…
- Uwierz mi, że chciałabym od nowa ci zaufać i zapomnieć o tym wszystkim, co się stało, ale nie potrafię. Nie mogę ci pozwolić, żebyś mnie znowu zranił, zrozum – spojrzałam mu w oczy.
Nagle chłopak spróbował ująć moje dłonie. Były chłodne, ale miękkie. Takie jak kiedyś.
Jego dotyk zawsze był kojący, nawet wtedy. On nie wiedział, co ze mną wyprawiał. To wcale mi się nie podobało.
Oprzytomniałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Zachowujmy się jak starzy znajomi, tylko tyle nam zostało – postanowiłam i odsunęłam się do tyłu.
Harry spuścił głowę trochę zakłopotany. Po raz pierwszy od dwóch lat widziałam go w takim stanie. Musiał naprawdę dużo myśleć skoro doszedł do takiego wniosku. Byłam pod wrażeniem.
- Jasne – prychnął pod nosem. – Do zobaczenia.
Posłał mi blady uśmiech i oddalił się w stronę swojego domu.
Patrzyłam za nim, jak oddalał się w ciemność, aż w końcu zlał się z ciemnym tłem i więcej go nie zobaczyłam.
Ugh, dlaczego wszystkie uczucia wracają?
- Kurwa – warknęłam pod nosem i skierowałam się do drzwi wejściowych.


*

- Nie mogę tego ogarnąć – jęknęła Stella, kiedy w ogródku jadłyśmy śniadanie.
Z rana nadal było chłodno mimo tego pięknego słońca i bezchmurnego nieba.
Siedziałyśmy w ogródku przy drewnianym stoliku i jadłyśmy naszą sobotnią jajecznicę z tostami.
To była już nasza tradycja. W każdą sobotę, jeśli była ładna pogoda robiłyśmy jajecznicę i spożywałyśmy ją w ogródku, ubrane w pidżamy i szlafroki, bez make-up’u i w niedbale związanych włosach.
Zazwyczaj z głośników, do których podłączony był mój telefon, sączyła się muzyka Justin’a Timberlake’a i tym razem padło na „Rock your body”. Zawsze przypomina mi to pierwszą noc, którą spędziłam z Harry’m po wydarzeniu z Chris’em.
- Czy on miał wypadek i ucierpiał na tym jego rozum? – kontynuowała blondynka. – Nareszcie zmądrzał!
- Też nie wierzę, że to się dzieje – ugryzłam kawałek bułki. – Powiedział mi, że mnie kocha.
- A ty powiedziałaś, że tak – odparła Stell z pełną buzią.
- Właśnie, że nie! – zaprzeczyłam. – Nakrzyczałam na niego. Nie ma prawa, po tych wszystkich gównach, które mi zrobił, przyjść teraz i błagać o przebaczenie. Nie ma więcej na to ochoty.
- Sęk w tym, że on cię kocha, a ty jego i oboje nie potraficie bez siebie żyć – skwitowała McCoy.
- Nie mogę do niego wrócić – stwierdziłam stanowczo. 
- Rozumiem to, ale ty musisz zrozumieć to, że kiedy on to zrobił nie był sobą. Jedyne, o czym wtedy myślał to o zemście… Jak miał się odpłacić tobie, za to, co mu zrobiłaś. To był jego cel. Powtarzał sobie, że cię nie kocha, aż w to uwierzył i kiedy ty się o tym dowiedziałaś poczuł się źle. Dlatego uciekł, musiał to przemyśleć i zrozumiał, że cię skrzywdził i chce cię odzyskać – powiedziała to tonem mądrej poetki, jakby znała tą sytuację, aż za dobrze.
- Rozmawiałaś z Zayn’em? – zmrużyłam oczy.
- Może – utkwiła wzrok w jedzeniu.
- Nie wiem, Stell. Nie mam siły znowu nad tym myśleć. Powinnyśmy się zająć wieczorem panieńskim Eleanor – zmieniłam szybko temat.
- O właśnie! – zawołała blondi. – Nie było striptizerów policjantów, więc zamówiłam strażaków. Będzie ostro!



*

- Daję ci pięć minut! – zawołała Stella z łazienki.
Jęknęłam poirytowana i wstałam z łóżka. Była godzina dziewiętnasta, a ja po kilku męczącym dniu w pracy chciałam się zrelaksować, więc poszłam do łóżka na krótką drzemkę, która zmieniła się w cztery godziny.
Byłam tak wyczerpana noszeniem walizek i użeraniem się z niemiłymi klientami, że odeszła mi ochota na imprezowanie. W tym hotelu powinni zatrudnić prawdziwego boy’a hotelowego, bo wkrótce dostanę przepukliny.
Miałam ochotę wrócić do ciepłego łóżka i obudzić się rano.
Ale nie mogłam. Eleanor stała mi się przyjaciółką i to my ze Stellą byłyśmy odpowiedzialne za jej wieczór panieński.
Za plecami Calder sprowadziłyśmy jej koleżanki i przyjaciela, który był gejem.
Stell miała pojechać po El i przywieźć ją do klubu, kiedy ja z resztą będziemy na nie czekać.
- Do kurwy nędzy, wstawaj cipko! – blondynka wpadła do mojego pokoju i rzuciła w mnie mokrym ręcznikiem.
- Przecież wstałam! – odgryzłam się i podeszłam do szafy.
Na wieszaku wisiała wyprasowana sukienka, którą przygotowałam już kilka dni wcześniej. Kupiłam nowe ciuchy specjalnie na wieczór panieński i na ich ślub.
Na wieczór zakupiłam bordową krótką spódnicę i czarny koronkowy bralet. Nadal na dworze bywało zimno, ponieważ ciągle był kwiecień, więc zaopatrzyłam cię w gruby, czarny kardigan.
Z uśmiechem na twarzy założyłam nowe ciuchy. Rozczesałam swoje bordowobrązowe włosy i związałam je w luźnego koka.
Poprawiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zajęło mi to tylko dziesięć minut, a Stella w tym czasie kręciła sobie włosy na lokówce. Mogłaby obudzić mnie dziesięć minut później i też nic by się nie stało.
- Gdzie są te prezenty? – zapytałam blondynki, wkładając głowę do łazienki.
- Zniosłam je na dół, do przedpokoju – oznajmiła.
- W takim razie ja już będę jechać – mruknęłam. – Bądźmy w kontakcie! Powodzenia!
Zbiegłam po schodach na dół. Zabrałam kluczyki od samochodu ze stołu, zarzuciłam na ramię torebkę i wzięłam pod pachę zapakowane prezenty dla Calder.
Na dworze było chłodnawo. Otworzyłam samochód pilotem, a wtedy kilka drobiazgów powypadało mi z rąk.
Mam nadzieję, że nie ma tam nic szklanego. Dlaczego muszę być taką cholerną niezdarą!?
- Pomóc ci? – usłyszałam rozbawiony głos Harry’ego nade mną.
Podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta. Miał idealnie zaczesane loki. Jak zwykle ciasne, czarne rurki. To jest niemożliwe, żeby facet miał takie nogi, jak ja.
Biały, luźny T-shirt powiewał na wietrze. A czarny, rozpięty płaszcz sprawiał, że Harry wyglądał doroślej i poważniej. I… Seksownie.
- Poradzę sobie – rzuciłam.
- Daj mi to – polecił ze swoim słynnym uśmieszkiem na twarzy.
Podałam mu dwa duże pudła, a sama wzięłam te mniejsze. Nie mam pojęcia, co kupiła jej Stella i dlaczego to było takie duże, ale nie mogłam się doczekać, żeby to zobaczyć.
Zanieśliśmy to wszystko do auta. On nadal był dla mnie miły. Udawał? Nie mogłam się do tego przyzwyczaić, a nawet nie wiedziałam, czy powinnam.
- Widzę, że nam obojgu zapowiada się ciekawa noc – westchnął, śmiejąc się.
- Ta… - przytaknęłam. – Klub, kupa prezentów, striptizerzy…
- Zamówiłaś jej striptizerów? – parsknął śmiechem.
- A wy Louis’owi nie? – zdziwiłam się.
- Nie chciał, żeby El się denerwowała – oparł się o maskę mojego samochodu.
- Już po mnie – jęknęłam. – Macie jeszcze pół godziny, skołujcie jakąś laskę!
- Po co? – uniósł brwi.
- Nie będę się czuć winna – klepnęłam go po ramieniu.
Oboje głośno się roześmialiśmy. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie żartowałam sobie z Harry’m. Przecież jeszcze tak nie dawno nienawidziliśmy się, a teraz? To było nierealne.
- Co zamierzasz jutro robić? – zapytał po chwili ciszy.
- Pewnie będę zdychać na kaca – mruknęłam przekonana.
- Co powiesz na kac-kawę? – zaproponował.
Nie, nie, nie, nie. Nie tak to ma być.
- Harry, mieliśmy być…
- Jak starzy kumple – przerwał mi. – Pamiętam i chcę ze swoją kumpelą wyjść na kawę. W końcu przez dwa lata żyła na innym kontynencie i chciałbym wiedzieć, czy jej się podobało.
Nie wierzyłam, że on to mówi naprawdę. Wyglądał na pewnego i prawdziwego. Miał uśmiech na twarzy, a w jego oczach nie widziałam, ani grama nienawiści. To niemożliwe.
- Okej – zgodziłam się.
Prze chwilę miałam wrażenie, że nie usłyszał albo nie dowierzał w to, co powiedziałam, ale później znowu się uśmiechnął.
- W takim razie do jutra i udanego wieczoru – skwitował.
- Nawzajem, Hazz – odparłam i wsiadłam do samochodu.
Kurwa, czy ja powiedziałam „Hazz”? Ja pierdole, leżę.
Potrząsnęłam głową i zapaliłam silnik. To się więcej nie powtórzy. Przejęzyczyłam się. Mam nadzieję, że tego nie usłyszał. Modliłam się o to.


*

Siedzieliśmy już w klubie ze znajomymi Eleanor i czekaliśmy właśnie na panią młodą i jej wierną pomagierkę Stellę.
Znajomi El byli bardzo mili, ale cholernie dziwni i szaleni. Zwłaszcza Max, ten gej. Kiedy weszliśmy do klubu i zajęliśmy wynajętą lożę, on zaczął głośno krzyczeć, że dzisiaj może zrobić komuś loda. To było zabawne, ale naprawdę dziwne.
Alana była przyjaciółką Eleanor z dzieciństwa, a Danielle bloggerką, z którą Eleanor chodziła do liceum. Natomiast Chloe poznała przez Max’a, który zabrał ją ze sobą na jakąś imprezę. Było skromnie tak, jak chciała Eleanor. Nie zaprosiłam nikogo z jego rodziny, ponieważ El uważała, że są zbyt sztywni, żeby dobrze się bawić. Powiedziała, że wystarczy, że są na weselu.
- Powinny być za pięć minut – oznajmiłam im, trochę przekrzykując głośną muzykę.
Wszyscy przygotowaliśmy się, żeby krzyknąć naprawdę głośno „SURPRISE”, co z pomocą Max’a na pewno nie będzie trudne.
Wypiłam do końca whisky z colą, kiedy Stella z Eleanor weszły do klubu.
Krzyknęliśmy „surprise”, ale wyszło marnie przez głośną muzykę.
Calder była mocno zaskoczona, ale widziałam, że również wniebowzięta. Ukrywała, że nie chce mieć wielkiego wieczoru i woli skromny, ale każdy dobrze ją znał. Z wierzchu wyglądała na delikatną, ale to prawdziwa diablica.
Tak naprawdę marzyła o wieczorze panieńskim w klubie z erotycznymi zabawkami i striptizerami.
Brunetka przywitała się ze swoimi znajomymi, a na końcu podeszła do mnie i mocno mnie uścisnęła.
- Jak ty mnie znasz – krzyknęła mi do ucha. – Dziękuje, Alex.
- Nie ma za co – wzruszyłam ramionami. – Oblejmy ten wieczór! – krzyknęłam  zawracając się do wszystkich, kiedy barmanka przyniosła na tacy trzy kolejki shotów. Wszyscy mi zawtórowali.

Elie: Dobry wieczór, kochane! Jak wam mija czwartek? Spokojnie, jutro już piąteczek i weekendzik. Macie jakieś plany? Oglądałyście może ten nowy film "Zostań, jeśli kochasz"? Planuję jutro się na niego wybrać z przyjaciółką.
A tymczasem mamy nowy rozdział. Co powiecie na sytuacje między Alex i Harry'm. Myślicie, że coś z tego będzie? Przyjaźń? Dadzą radę naprawić swoje relacje? 
Czekam na wasze opinie i dziękuje za ostatnie ciepłe słowa. Naprawdę doceniam to.
Zachęcam do głosowania w ankiecie, która trwa do piątku. Nie mam jeszcze go napisanego, ale jutro mam cały dzień wolny i postaram się coś sklepić. 
Kolorowych snów, dziewczyny! <3 

środa, 17 września 2014

Ważne!

A więc moje drogie, teraz, kiedy ogłosiłam oficjalny powrót powinnyśmy ustalić, w jaki dzień będą pojawiać się rozdziały. Na pewno o godzinie 21.00 ponieważ będę miała wtedy dużo czasu na dodanie, sprawdzenie i ewentualne doszlifowanie.
Zaraz w kolumnie obok pojawi się ankieta. 
Będzie ona dotyczyła dnia,w którym rozdział pojawi się na blogspocie.
Wiem, że jestem cholernie niepunktualna, ale dajcie mi szansę, haha. 
Możecie głosować już teraz, a wyniki ogłoszę,w piątek w przyszłym tygodniu
Jeśli chcecie, żeby następny rozdział pojawił się szybciej to wracamy notkę do tyłu i zostawiamy szczery komentarz, kaczorki! ; *
Mam jeden rozdział już w zanadrzu, więc to od was zależy, kiedy się pojawi. 
Miłego popołudnia dziewczyny!
Kocham was <3

niedziela, 14 września 2014

Thirtieth (part II)



Przez pół pierwszego dnia było okej. Pomyślałam, że tak musi być. Poza tym to, co się stało już się nie odstanie. Nie chciałam się dobić, więc starałam się dłużej o tym nie myśleć i po prostu to zostawić. Gdybym zaczęła się w to zagłębiać leżałabym cały czas pod kołdrą i ryczała. Nie chcę się stać totalnie miękka. Tęsknie za swoją dawną sobą i zaczęłam zastanawiać się, czy nie powinnam do niej wrócić.
Utrzymywałabym wszystkich na dystans i… Nie byłam pewna, co do tego „pomysłu”.
Gorzej zrobiło się koło dwunastej.
Wtedy przyjechał Niall. Stella kłóciła się z nim i nie chciała go wpuścić. Miał tupet, żeby przyjść.
Kiedy słyszałam, jak wciskał jej kit, że mnie kocha pękłam.
Podeszłam do szafy i wyjęłam wszystkie ciuchy, które u mnie zostawił. Wyszłam ze swojego pokoju do sypialni Stelli, w której był balkon od strony osiedla.
Wyszłam na niego i zagwizdałam, żeby zwrócić ich uwagę.
- Daj mi to wyjaśnić! – krzyknął.
- Spieprzaj stąd, razem ze swoimi koszulkami! – wyrzuciłam je przez balkon tak, że niektóre z nich wylądowały w kałuży.
- Nic nie rozumiesz! Chcę ci tylko to wyjaśnić, potem zniknę – upierał się.
Przygryzłam wargę.
Dlaczego on się bardziej starał, niż Harry? Dlaczego zależało mu na przeprosinach i wybaczeniu, a tamtemu dupkowi, nie? Dlaczego jest na odwrót?!
- Masz pięć minut! – zawołałam.
Wyszłam z balkonu i zbiegłam na dół do salonu. Nie dbałam o to, że miałam na sobie poplamioną koszulkę i stare dresy, a moje włosy to jedna, wielka kupa gówna. W tamtym momencie miałam na to wyjebane.
Wiedziałam, że jego słowa niczego nie zmienią. Nie czułam zawodu, ze względu na to, że byliśmy w związku. Czułam się zraniona, bo mu ufałam i miałam wrażenie, że mam w nim oparcie, kiedy on bezwzględnie mnie wykorzystywał. Czułam się oszukana, bo nie zważał na moje odczucia. Czułam się jak zepsuta zabawka. Kiedy dostał kasę, praktycznie byłam im niepotrzebna, ale on nadal trzymał mnie przy sobie. Obaj się mną bawili, ale ja do wczoraj żyłam cieniem nadziei, że między mną a Harry’m wszystko się ułoży. To przez Malik’a.
- Z początku miała być to niewinna zabawa – zaczął cicho.
- Oboje macie najebane we łbie – parsknęła śmiechem Stella wyjmując z lodówki mleko, a z szafki płatki.
- Miało to trwać tydzień. Potrzebowałem kasy, wiedział o tym. Nie znaliśmy się dobrze, więc nie zależało mi na tym – wzruszył ramionami. – Kiedy zacząłem spędzać z tobą więcej czasu, naprawdę Cię polubiłem.
Kiedy do mnie mówił miałam wrażenie, że rozmawiam z totalnie inną osobą. Osobą, której nigdy nie znałam, a była przy mnie.
- Harry podniósł stawkę. Powiedział, że zapłaci mi 200 funtów, jak cię przelecę – chrząknął. – Wiedziałem, że to niemożliwe. Nie zgodziłabyś się, a poza tym nadal mi nie ufałaś. Ale… Byłaś wtedy pijana i samo tak wyszło.
Prychnęłam pod nosem.
- „Samo tak wyszło”?  - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. – Kiedy ty się urodziłeś? Wczoraj? A zresztą, wystarczy mi tyle. To i tak nic nie zmieni, Niall. Lepiej już idź.
- Problem jest w tym, że po prostu się w tobie zakochałem, Alex. I wiem, że cię zraniłem, ale chciałem cię mieć, jak najdłużej przy sobie, bo wiedziałem, że któregoś dnia odwidzi mu się i powie ci. Wtedy stracę cię na zawsze. Nie wiedziałem, że to już nadeszło – mruknął.
- Zepsuliście wszystko. Mam na myśli… Mogłabym się spodziewać tego po Harry’m, ale nie po Tobie, Niall. Jeśli chcesz to naprawić to po prostu trzymaj się z daleka i zapomnij. Tylko tyle możesz zrobić – stwierdziłam.
Patrzył przez chwilę w moje oczy, jakby czekał na jakiś znak. Może myślał, że to wszystko żart i zły sen?
Cóż… Wczoraj też mi się tak wydawało, ale to są realia. Nic nie jest idealne.
- Już możesz iść – odezwała się chamsko Stella z buzią pełną płatek.
Blondyn westchnął, po czym wsadził dłonie do tylnej kieszeni spodni i wyszedł.
Przez chwilę patrzyłam na już zamknięte drzwi i pękłam.
Łzy samowolnie spłynęły po moich policzkach. Zbiegłam do piwnicy.
Oczy zaczęły mnie piec. Otarłam je wierzchem dłoni i uklękłam przed drewnianą szkatułką. Otworzyłam ją i wyrzuciłam jego zawartość. Wszystkie zdjęcia, listy i inne pierdoły związane z Harry’m podarłam na strzępy.
Nie było w moim życiu miejsca dla niego. I już nigdy nie będzie.
Chciałam się rozładować. Zrozumiałam, że nie miałam żalu do Niall’a i nie bolało mnie to, że on mnie wykorzystał, tylko właśnie, że Harry to zrobił.
Złamał mi serce, sprawił, że stoczyłam się na dół i gubię się. Nie wiem, kim jestem. Dziewczyną z Anglii, czy z Ameryki? Tą sceptyczną, opryskliwą i wredną, czy pogodną, miłą, ale nadal uszczypliwą.
Będąc tutaj zrozumiałam, że muszę odnaleźć siebie. I nie będę dbała o to, czy komuś się to podoba. Ja jestem gotowa na zmianę to jest ważne.
Ja to wiedziałam, myślę, że Stella też to zrozumie. Jeszcze on powinien to zobaczyć. Chciałam zobaczyć jego minę, kiedy to spalę. Tylko jak powinnam to zrobić? Powinnam urządzić ognisko. Szkoda, że ciągle jest luty.
Wzięłam do ręki zdjęcie, które zrobiliśmy podczas wyjazdu do Glasgow. Wtedy byłam taka wściekła i żałowałam tego wyjazdu, ale teraz… Mam wrażenie, że było wspaniale, bo miałam go przy sobie.
Ugh, czemu nie umiem sobie odpuścić. Już nigdy nie będzie tak, jak wcześniej.
Przygryzłam wargę i bez wahania wrzuciłam podarte zdjęcia z powrotem do szkatułki.



Dwa miesiące później

- Już ci mówiłam. Nie potrzebuję hucznego wieczoru, wystarczy mi nasza trójka u mnie w domu z butelką wina – upierała się Eleanor, rozmawiając ze mną przez telefon.
- Ale wieczór panieński jest raz w życiu – tłumaczyłam jej. – Musi być z rozgłosem.
- Alex, błagam. Trzymaj Stellę z daleka od klubów, striptizerów i tak dalej – poprosiłam.
Zatrzymałam się na czerwonym świetle i oparłam się na fotelu.
- No dobrze – westchnęłam. – Słuchaj, dojeżdżam właśnie na uczelnię. Zadzwonię do ciebie później.
Rzuciłam telefon do schowka i ruszyłam, kiedy światło zmieniło się na zielone.
Skręciłam w prawo i wjechałam w uliczkę, na której znajdował się Uniwersytet.
Zaparkowałam samochód na parkingu, po czym wysiadłam z niego i zabrałam torbę i teczkę z innymi papierami.
Te dwa miesiące bardzo dobrze mi zrobiły. Zanim się pozbierałam po tym wszystkim minęło kilka tygodniu, ale jestem skłonna podziękować Harry’emu za to, co zrobił. Dzięki niemu stałam się mocniejsza psychicznie.
Rzadko, kiedy go widywałam. Zayn mi powiedział, że zawiesił swoje studia i wyjechał do rodziców, trzy tygodnie po tym, jak cały przekręt z Niall’em się wydał. Nikt nie znał dokładnego powodu. Ja specjalnie się nim nie przejmował. Przestał dla mnie istnieć.
Wybaczyłam Niall’owi. Przez cały miesiąc przepraszał mnie, robił mi prezenty i różne niespodzianki. To było słodkie i długo odbudowywałam zaufanie do niego. Nie wróciliśmy do siebie. Wiem, że on coś do mnie czuje, ale nie chcę go okłamywać. Wolę, żebyśmy byli przyjaciółmi.
Ten czas był pracowity na uczelni, więc dużo się uczyłam i imprezowałam ze znajomymi w międzyczasie.
Liam zaczął spędzać z nami więcej czasu. Okazało się, że w domu miał trudną sytuację finansową i chciał pomóc rodzicom. Teraz wrócił do żywych.
Stella jako moja współlokatorka i była cudowna. Miałyśmy mało czasu, ponieważ ja zaczęłam pracę w hotelu już na poważnie. Harry zwolnił swoje miejsce dla mnie, po tym, jak zniknął. To szlachetne z jego strony, ale z nim nigdy nic nie wiadomo.
Top tematem tego tygodnia był wieczór panieński i kawalerki Eleanor i Louis’a.
Ślub brali za tydzień. Czy to nie jest szalone? Oni mają po dwadzieścia lat i już planują się żenić! Wszyscy powinni brać z nich przykład. Naprawdę było widać, że się kochają i chyba zazdrościłam im takiej miłości. Byli naprawdę uroczy.
Eleanor nie chciała wielkiego wieczoru panieńskiego, ale my ze Stellą planowałyśmy coś innego.
- O mój Boże, przepraszam! – zawołałam, kiedy wpadłam na jakiegoś studenta w skutek, czego moje wszystkie prace i papiery razem z teczką wypadły mi z ręki.
- To moja wina, ja przepraszam – odezwał się chłopak.
Mój wzrok utkwił w jednym punkcie, a po skórze przeszedł dreszcz. Nie, błagam, nie. To nie może być prawda. Jest ze mną dobrze, dlaczego wszystko teraz będzie się psuć? Za co?
Podniosłam wszystkie papiery i spojrzałam na niego. Jego oczy zawsze były tego koloru. Chłodna zieleń. Jego usta były pięknego, malinowego koloru, a niesforne kosmyki włosów schowane pod czapką. Pojedyncze loczki wystawały mu spod czapki i sprawiały, że wyglądał uroczo. Nie! NIE WYGLĄDAŁ UROCZO! TO PODŁY SUKINSYN I NIE WYGLĄDAL UROCZO!
Miał na sobie cienki, czarny sweter z naciągniętymi rękawami, czarne dżinsy i czarną beanie na głowie.
- C-co ty tu robisz? – wydukałam i wstałam.
On zrobił to samo.
Kiedy on wrócił do Londynu? Czy Zayn o tym wiedział? Jeśli tak to dlaczego mi nie powiedział? Zostaje na stałe? A może przyszedł powiedzieć, że kończy tu naukę? Błagam, niech to będzie tu.
- Wróciłem na uczelnię – odpowiedział całkiem normalnym głosem.
Nie był uszczypliwy, obrażony albo obojętny. Był normalny. Czy on wrócił z odwyku? Co mu się stało? Dlaczego mnie nie obraża?
- Na stałe?
- Tak – kiwnął głową. – Wiem, że nie chcesz mnie już nigdy więcej widzieć po tym, co zrobiłem, ale nie miałem okazji ci tego wyjaśnić i przeprosić.
Co on pierdolił? Wyprali mu mózg? Jest zjarany? Cokolwiek!
- Zaraz zaczyna mi się wykład – odparłam wymijająco głową. – Muszę iść.
Spuściłam głowę i próbowałam go wyminąć, ale on w ostatnim momencie złapał mnie za rękę.
- Zajmę ci góra dwadzieścia minut – obiecał. – Będę czekał pod uczelnią.
Już myślałam, że naprawdę go podmienili, kiedy na jego twarzy zagościł ten sam bezczelny uśmiech i błysk w oku. Czyli teraz zgrywamy niewiniątko? Nie dam się nabrać, Styles. Jestem już uodporniona.
- Dobrze – zgodziłam się i ruszyłam do auli.


*

Odliczałam minuty do końca ostatniego wykładu. I nie po to, żeby spotkać się z Harry’m. Miałam zamiar powyrywać nogi z dupy Malik’owi. Zabiję tego ciula i nie będę miała skrupułów. Musiał wiedzieć, że Harry wraca. Przecież cały czas mieszkał w domu Harry’ego. Jeśli Styles wrócił do Londynu to musiał wrócić też do domu, bo gdzie indziej mógł się podziać?
Dwie minuty do końca piekła i weekend.
Jeśli Harry wrócił i nic się nie zmienił to znaczy, że to początek końca. Nie dam rady go widywać codziennie od nowa i od nowa. Ledwo co się po nim pozbierałam. Ledwo, co zaczął być mi obojętny. Ledwo, co o nim zapomniałam. Już się pojawił. Czy on kiedyś zniknie na zawsze? Czy zawsze będzie się ciągnął, jak kula u nogi?
A co jeśli wszystko wróci? Moje uczucia do niego, a on to wykorzysta i znowu mnie zrani? Co wtedy? Wtedy nie będę miała innego wyjścia. Wrócę do Stanów i zostanę tam na stałe. Moja psychika i tak już jest rozszarpana tak, jak uczucia. Nie chcę się stoczyć na sam dół, dopiero wyszłam na szczyt.
- Dziękuję to wszystko na dzisiaj – ogłosił wykładowca i podszedł do biurka pakować swoje rzeczy.
Zeszyt i długopis schowałam do torby i wyszłam z auli. Zayn zawsze się gramolił, dlatego zaczekałam na niego przy wyjściu.
Nie daruję mu. Co z niego za przyjaciel? Powinien był mnie ostrzec! Dupek! I kretyn!
Mulat wyszedł z auli, trzymając podręcznik pod pachą i nawet mnie nie zauważył.
Pociągnęłam go do tyłu za kołnierz jego dżinsówki tak, że stanął obok mnie.
- Co do chuja?! – krzyknął.
- Stul pysk, bo ci zaraz przyłożę – zagroziłam mu i go puściłam.
- Za co? – przestraszył się. – Tylko nie w twarz!
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Harry wrócił do Londynu? – warknęłam.
Może była od niego o wiele niższa, ale to nie zmieniało faktu, że miałam ochotę jebnąć mu w tą jego śliczną buźkę.
- Skąd wiesz, że on tu jest? – zapytał, zdziwiony.
- Widziałam go rano tu, na uczelni – oznajmiłam wściekłym tonem. – Kiedy wrócił?
- Jakieś dwa dni temu – westchnął. – Nikt nie miał się o tym dowiedzieć. A zwłaszcza ty.
- Dzięki, Zayn, naprawdę doceniam to – prychnęłam.
- On nie chcę cię już skrzywdzić – zaczął go bronić. – Wiem, że zachował się jak totalny fiut i on też o tym wie, ale chcę to naprawić.
To absurd! On nie chce tego naprawić. To jego kolejna gierka i wszyscy zaczną mu pomagać. Zwłaszcza Malik.
- A ty mu wierzysz, ponieważ…? – uniosłam brew.
- Znam go i zaufaj mi – spojrzał mi w oczy. – On się zmienił.
Zayn schylił się lekko i mocno mnie do siebie przytulił.
- Ludzie się nie zmieniają – wyszeptałam do jego ucha.
Poczułam pieczenie w nosie, a moje oczy zwilgotniały. Nie chciałam się przy nim rozklejać. W ogóle nie chciałam się rozklejać, więc delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć.
- Będziemy w kontakcie – pociągnęłam nosem, mówiąc to.
- Trzymaj się, mała – uśmiechnął się do mnie i pomachał mi na odchodne.
Założyłam kosmyk włosów za ucho i udałam się w stronę wyjścia.
Na pewno na mnie nie czekał. Przecież to Harry Styles. On ma wszystko i wszystkich w dupie, więc po co mu jestem potrzebna?
Nie wierzyłam w ani jedno jego słowo. Nie liczyłam na to, że się zmienił. Ludzie się nie zmieniają. Albo są sobą przez cały czas, albo udają kogoś kim tak naprawdę nie są.
Ja przez te dwa lata tysiące razy gubiłam się, ponieważ nie widziałam, kim tak naprawdę był Harry. Dopiero w tym roku dowiedziałam się, w kim się zakochałam. To był wielki błąd.
Zeszłam po schodach na parter i wyszłam z budynku. Na początku go nie zauważyłam. Mówiłam. On tylko pogrywał sobie.
A kiedy zaczęłam się kierować do mojego samochodu zauważyłam, że opiera się o niego.
Szlag by to trafił! O co mu chodzi? Mam nadzieję, że nadal potrafi dotrzymywać słowa i zabierze mi tylko dwadzieścia minut. Razem ze Stellą planowałyśmy wieczór panieński El, który odbywa się jutro.
- Dwadzieścia minut – przypomniałam mu.
- Wiem, daj mi tylko kluczyki – wystawił swoją dłoń.
Chciałam jej dotknąć. Tak dawno go nie widziałam.
- Po co? – nadal utrzymywałam swoją obojętną maskę.
Byłam ciekawa, ile jeszcze wytrzymam.
- Po prostu daj mi je. Chcę się zabrać w jedno miejsce – oznajmił tajemniczo.
Wyjęłam je z torby i rzuciłam w jego stronę.
- Co ja wyprawiam? – zapytałam sama siebie szeptem, ale on oczywiście musiał to usłyszeć.

Elie: Bijcie, hejtujcie, róbcie, co chcecie! Przepraszam za to, że zawiesiłam bloga i cały czas robię wam wodę z mózgu, nie dodając rozdziałów. Naprawdę mi przykro z tego powodu i szczerze Was przepraszam. Chcę dokończyć to opowiadanie i teraz już pójdzie z górki, o ile moja wena mnie nie zawiedzie, ponieważ czasami jest, a czasami jej nie ma. Proszę tylko o wyrozumiałość ze względu na to, że teraz mamy szkołę i więcej obowiązków.
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś pamięta o tym blogu. Jeśli będzie mało osób komentujących to nie widzę sensu dalej tego prowadzić.
No zobaczymy jak to wyjdzie!
Co powiecie na ten rozdział? Jest trochę namieszany, ale wszystko będzie się powoli wyjaśniać. Jak myślicie, gdzie Harry zabierze Alex? I co chce jej wyjaśnić?
Miłej niedzieli! ; *

Ściskam <3