Poranek zaczął się okropnie. Obudziłam się w swoim
aucie na fotelu obok Stelli i Eleanor.
Czułam się połamana, głowa mi pękała, a moje powieki
były jak klocy. Miałam ochotę przespać cały dzień i chodzić tylko siusiu.
Zrobiłabym to, gdyby nie fakt, że byłam umówiona z Harry’m. Nie chciałam go
wystawić, bo miałam ochotę się z nim spotkać.
Kiedy odszukaliśmy znajomych Eleanor pojechaliśmy na
brunch* do jakiejś knajpki, bo byliśmy okropnie głodni.
Ja miałam problem z tym, że kiedy widziałam
jedzenie, od razu robiło mi się niedobrze. Jeszcze tak wielkiego kaca, nigdy w
życiu nie miałam. nawet po powrotnej imprezie do Londynu.
Zjadłam niewiele, ponieważ zaraz po tym musiałam już
wracać do domu. Stella była umówiona z Liam’em, a ja nie zamierzałam nikomu
mówić, że wychodzę z Harry’m. Nikomu by się to nie spodobało. Szczególnie
Eleanor i Stelli.
Pożegnałyśmy się z nimi i wróciłyśmy do domu.
Wzięłam gorący prysznic. Śmierdziało ode mnie wódką, której chyba wypiliśmy
litry.
To był cudowny wieczór panieński. Striptizerzy
zaskoczyli Eleanor, ale świetnie się bawiliśmy. Naprawdę było super.
Niestety teraz trzeba za to zapłacić. Po odświeżeniu
się dochodziła trzecia.
Dzień zmarnowany. Byłam nie do życia. Marudna,
zrzędliwa i trochę opryskliwa. Normalka, jeśli chodzi o kaca.
Ubrałam na siebie czarne dżinsy, brunatnozieloną
bluzkę z długim rękawem i brązowy kardigan.
Rozczesałam włosy i stwierdziłam, że się nie układają,
więc zaplotłam je w kłosa.
- Wyłaź z tej łazienki, zdziro! – jęknęła Stella i
walnęła w drzwi pięścią. – Mam ważną wizytę z moim chłopakiem i nie zamierzam
się spóźnić przez ciebie!
Parsknęłam śmiechem pod nosem, bo z tonu jej głosu
zrozumiałam, że zdycha tak samo, jak ja.
Otworzyłam drzwi, lekko ją popychając.
- A ty gdzie się właściwie wybierasz? – zapytała
podejrzanym tonem.
- Nie twój interes – uszczypnęłam ją w nos. – Nie
każ Liam’owi czekać.
Klepnęłam ją w tyłek i wepchnęłam do łazienki.
Weszłam do swojego pokoju i zostawiłam tam
kosmetyki. Schowałam do torebki portfel, tabletki przeciwbólowe i sięgnęłam po
telefon na komodzie.
Miałam dwie wiadomości. Jedną od Harry’ego, a drugą
od Niall’a. Postanowiłam najpierw sprawdzić tą od Styles’a. Napisał, że czeka
pod moim domem.
Skorzystałam z okazji, że Stella była pod prysznicem
i wyszłam z domu, tak by mnie nie zauważyła.
Harry faktycznie czekał na mnie w swoim samochodzie.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam do
środka.
- Już myślałem, że usnęłaś, czy coś – zaśmiał się i
odpalił silnik.
- Chyba mam największego kaca, w historii kaców –
westchnęłam i odczytałam wiadomość od Niall’a.
Nie wiem, czy mi to wyszło, ale chciałam zapomnieć o
tym i skupić się na naszym spotkaniu.
- To gdzie jedziemy? – zapytałam, wyciszając telefon
i chowając go do torby.
- Kawa byłaby super, ale to taki słabo oryginalny
pomysł. Co powiesz na kręgle? – zaproponował.
Na początku
zbił mnie z tropu. Kręgle? Dlaczego nagle zmienił zdanie? Miała być kawa i
tylko to, a kręgle? To trochę inna sprawa, chociaż bardzo kusząca. Szliśmy
tylko i wyłącznie jako przyjaciele. To nie była jakaś randka.
- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci
tyłek – parsknęłam.
Nie wiem, co się między nami zmieniło, ale się
zmieniło. Przeszliśmy od nienawiści do miłości, potem do rozstania i ponownej
nienawiści, a teraz… Teraz zachowywaliśmy się, jak dobrzy znajomi.
Problem był taki, że nigdy nie postrzegałam go jako
przyjaciela. Nawet w tamtym momencie. Cały czas myślałam o nim inaczej.
Zastanawiałam się, jak się bawił, na wieczorze kawalerskim Louis’a? Czy nie ma
kaca? Chciałam go przytulić i sprawić, żeby znowu był mój. Pragnęłam tego, ale
cały czas coś mnie blokowało i mówiło mi, że muszę się powstrzymać i trzymać
się na dystans. Nie chciałam, żeby ponownie mnie zranił, ale tym samym chciałam
być blisko niego. Dlatego zgodziłam się dzisiaj spędzić z nim popołudnie. I
cieszyłam się, że jedziemy na kręgle i możemy się dobrze bawić.
W końcu przez dwa lata nie miałam z nim kontaktu.
*
- Myślę, że popełniasz błąd, bo oczywiście skopię ci
tyłek – zaintonował mój głos, kiedy puściłam kulę, a ona wpadła na boczny tor.
Wystawiłam mu środkowy palec i usiadłam na sofie, obserwując jego poczynania.
Wziął kulę w rękę i z perfekcyjną precyzją rzucił ją
na tor tak, że zbiła wszystkie kręgla.
- Strike, kochanie! – krzyknął triumfalnie.
- Och, wal się – warknęłam i wstałam.
- Wyszłaś z wprawy? – zapytał, kiedy podeszłam
wybrać kulę.
- Oczywiście, że nie! – zaprzeczyłam i włożyłam
palce w trzy dziurki różowej kuli. – W Stanach co piątek chodziliśmy na
kręgielnie.
- I biedna zawsze przegrywałaś – stwierdził, udając
współczucie.
Sprowokował mnie i przez niego byłam cholernie
wściekła, więc cisnęłam kulę szybko po torze tak, że strąciłam wszystkie
kręgle.
Odetchnęłam z ulgą i byłam pełna podziwu. Nie byłam
najgorsza w kręgle, ale również nie najlepsza. Przecięta. Tym razem było
inaczej.
- Muszę cię częściej wkurzać – nie zorientowałam
się, kiedy stanął za mną i wyszeptał mi te słowa do ucha. – Masz ochotę na
przerwę?
Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową.
Usiedliśmy na sofie i wzięliśmy do ręki nasze napoje. Ja postanowiłam nie
przesadzać z alkoholem i postawiłam na wodę, ale pozwoliłam Harry’emu napić się
piwa i zaproponowałam, że ja wrócę do domu. Zawsze to okazja, żeby poprowadzić
jego „mućkę”, a już dawno tego nie robiłam. To sama przyjemność!
Przycisnęłam plasterek cytryny w wodzie słomką i
upiłam łyk.
- Jak wygląda życie w Stanach? – zapytał, opierając
się bokiem o sofę.
Spojrzał na mnie swoimi zielonymi, zaciekawionymi
oczami. Wyglądał na naprawdę zainteresowanego.
- Bardziej kolorowe, niż tutaj – odparłam
entuzjastycznie. – Wszyscy są tam o wiele bardziej mili, niż tutaj. Często się
uśmiechają i każdy mówi sobie „dzień dobry”, nawet jeśli się nie znają. To
niesamowite!
- Podobało ci się? – uniósł brew.
- Myślę, że tak. Poznałam wielu fajnych ludzi, z
którymi imprezowałam i chodziłam do pracy – wyjaśniłam.
- Pracowałaś tam? – roześmiał się zdziwiony.
- A żebyś wiedział, że tak! Pracowałam w kawiarni i
przebrzydła mi kawa w tamtym czasie – zaśmiałam się.
- Chciałabyś tam kiedyś zamieszkać? – jego ton głosu
był poważniejszy.
Mówił naprawdę i oczekiwał odpowiedzi. Czyżby bał
się, że znowu wyjadę? Zależało mu na tym? Zaskakiwał mnie coraz bardziej i
byłam skłonna uwierzyć mu, że naprawdę mnie kocha.
- Nie sądzę. Moja mama i Jionni na pewno tam
zostaną, ale to nie miejsce dla mnie. Moim domem jest Wielka Brytania i zawsze
będzie – wzruszyłam ramionami i ponownie upiłam łyk wody.
- Cieszę się, że to powiedziałaś – mruknął z lekkim
uśmiechem na twarzy.
Dołeczki pogłębiły się, kiedy jego uśmiech poszerzył
się. Wyglądał uroczo. Uśmiech zawsze odejmował mu kilka lat i zawsze działał
pociągająco.
Harry był ideałem każdej dziewczyny. Gdyby mnie tu
nie było pewnie miałby wianuszek wokół siebie.
Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał szerokie ramiona,
zarys klatki piersiowej i brzucha. Jego ręce pokrywały tatuaże, które zawsze mi
się podobały.
Z twarzy wyglądał bardzo młodo, ale zachowywał się
czasami poważnie. Miałam wielkie szczęście, że kiedyś był mój, ale ja to ja.
Zawsze coś spieprzę.
- Uznajmy, że był remis – postanowił patrząc na
ekran telewizora, wiszący nad torem, który wskazywał wynik gry.
Parsknęłam śmiechem i kiwnęłam głową.
- Wracajmy – westchnęłam i wstałam z sofy.
*
Kiedy zatrzymałam samochód pod domem Harry’ego,
który znajdował się zaledwie kilka domów dalej od mojego, dochodziła siódma
wieczorem, ale nadal było jasno.
Nie mogłam doczekać się, kiedy zacznie robić się
coraz cieplej i w końcu nastanie lato. Pragnęłam tego, ponieważ to moja
ulubiona pora roku.
Są wakacje, można wyjechać za granicę i cały czas
się bawić. Niestety tego roku będę musiała zadowolić się dwutygodniowym urlopem
w pracy.
- Świetnie się bawiłam – przyznałam, oddając mu
kluczyki do samochodu.
- Ja też – dodał. – Dawno nie spędziliśmy tyle czasu
razem bez żadnej kłótni.
- Taa… To prawda – przytaknęłam śmiejąc się. - Przyznam się że wahałam się co do tego wyjścia. Nie chcę ukrywać, że to, co zrobiłeś bardzo mnie bolało, ale tym samym chcę o tym zapomnieć i cieszyć się nowym tobą. Zdecydowanie bardziej mi się podoba.
Harry zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na mnie z niekrytą radością w oczach.
- Do jutra? – uniósł brwi, tak jak zwykle ma to w
zwyczaju i mrugnął do mnie.
- Do jutra.
*
Z rana wstałam z uśmiechem na twarzy, chociaż na
dworze było pochmurno i brzydko.
Londynie zaczynasz mnie wkurwiać! Chociaż raz chodź
ze mną na ugodę.
Widać, że w nocy padało, a wiatr kołysał gałęzie
drzew, na których powoli wyrastały liście.
Ziewnęłam przeciągając się i związałam włosy w
kucyka.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szare, marmurkowe
dżinsy z wysokim stanem i czarną bluzkę z odkrytym brzuchem i krótkim
rękawkiem.
W dolnej części garderoby wyszukałam czarne botki za
kostkę na wysokim obcasie.
- Kurwa mać! – usłyszałam krzyk Stelli z dołu.
Nie przejęłabym się nim, bo zazwyczaj z rana klnie.
Rozleje kawę, wysypie płatki albo uderzy się o kant stołu. Ale tym razem było inaczej.
Zaczęła krzyczeć z… Bólu, tak sądzę.
Odłożyłam tusz do rzęs na toaletkę i zbiegłam
ostrożnie po schodach na dół.
Blondynka stała w kuchni, między blatem, a wyspą
sycząc z bólu.
- Co znowu wywinęłaś? – zapytałam podchodząc do niej
bliżej.
Stała na jednej nodze, a drugą trzymała uniesioną w
górze.
Już wiedziałam, że dzisiaj na zajęcia nie dotrzemy.
Zawsze myślałam, że to ja jestem największą niezdarą
na świecie i wszyscy mi to zawsze powtarzają, ale głupoty Stelli przechodzą
samą siebie.
- Noga boli mnie, jak cholera, nie pytaj się
dlaczego! – warknęła.
Spojrzałam na podłogę. Była mokra. Na blacie stał
czajnik i kubek z niezalaną kawą.
- Wylałaś i poślizgnęłaś się? – spytałam z domysłem.
- Tak – syknęła. – Jedźmy już na izbę przyjęć.
To zabrzmiało, jakby często się zdarzało. W ciągu
trzech miesięcy często zdarzało się, że Stella lądowała w szpitalu. Raz była
tak pijana, że upadła na chodnik i dostała lekkiego wstrząsu mózgu, za drugim
razem graliśmy w koszykówkę za domem Louis’a i zwichnęła nadgarstek.
Było tego setki. Już się przyzwyczaiłyśmy.
- Pójdę po kluczyki i zadzwonię do Liama! –
zawołałam i poszłam na górę po torebkę, dokumenty i telefon.
Następnie wróciłam po Stellę. Przyniosłam jej buty,
najlżejsze do ubrania, bo faktycznie jedna noga bardzo ją bolała. Zauważyłam,
że kostka jej spuchła, więc nie zdziwiłabym się, jeśli okazało by się, że jest
skręcona.
Założyłam jej na ramiona sweter i kazałam jej
położyć rękę na jej ramionach i pokuśtykałyśmy do samochodu.
Cudowny początek dnia! Mam nadzieję, że jeden dzień
od uczelni mnie nie zbawi. W końcu czego nie robi się dla przyjaźni.
- Cholera jasna, za nie długo wyląduję na wózku! –
zaklęła i spojrzała w lusterko w samochodzie.
- Uspokój się, bo jeszcze dostaniesz zawału –
zaśmiałam się i włączyłam silnik.
*
Stellę przyjęto dopiero po godzinie czekania. W
czasie, kiedy zabrali ją na prześwietlenie ja poszłam do automatu z kawą i
zadzwoniłam po Liam’a. On jak zwykle nasiał paniki, krzycząc na Niall’a z
którym jechał na uczelnię, żeby zawrócił i jechał do szpitala. Pytał się, czy
jest przytomna i czy oddycha, jakby przynajmniej skoczyła z balkonu, a ona
poślizgnęła się na rozlanej wodzie.
Czekałam na nich w poczekalni z kawą, którą była
zwykłą lurą i wypatrywałam Stelli na wózku z tym gejowatym pielęgniarzem.
Jednocześnie rozmyślałam o zeszłym wieczorze.
Naprawdę był udany. Byłam zaskoczona nowym Harry’m i tym, że tak świetnie się
dogadywaliśmy. Przez ten cały czas marnowaliśmy to na sprzeczki i głupie
kłótnie, a tymczasem naprawdę potrafił mnie rozśmieszyć, poprawić humor i
wysłuchać. Wszystkie cechy idealnego przyjaciela. Szkoda, że tak go nie
postrzegałam.
Chyba uczucia do niego nigdy się nie zmienią. Może
on faktycznie jest moim jedynym? Znam go od liceum i w tym czasie również
poznałam wiele jego twarzy, ale on wciąż pozostawał tym samym zagubionym
chłopakiem. Moim chłopakiem.
Przez ten cały czas wszystkie osoby z mojego
otoczenia, nawet moja mama, która jest na bieżąco przez Skype’a dowiedziała
się, jakim chujem potrafi być Harry i teraz, gdybym chciała to odwrócić to nie
ma bata, żeby przekonali się do niego. Stella szczerze dała mi do zrozumienia,
że nie powinnam się z nim spotykać, jeśli chce być szczęśliwa, a co dopiero
mama albo Jionni?
Problem był taki, że to Harry był moim szczęściem.
Nie dam rady o nim zapomnieć. Już to zrozumiałam. W moim życiu on będzie cały
czas.
- Gdzie ona jest? – usłyszałam głos Liam’a, który
wparował na korytarz z Niall’em.
- Robią jej prześwietlenie, prawdopodobnie skręciła
kostkę – wyjaśniłam.
Brunet uspokoił się i usiadł obok mnie, tak jak
zrobił to Niall.
- Boże, czy u ciebie w domu są jakieś zasady BHP,
czy cokolwiek? Za każdym razem jak jest w szpitalu, to przez twój dom! –
zauważył sarkastycznie.
- Och, wal się! Wstrząśnienie mózgu było przez
ciebie – skomentowałam i trąciłam go ramieniem.
Liam zaśmiał si dźwięcznie, kiedy nagle z sali
wywieźli Stellę na wózku inwalidzkim z usztywniaczem na nodze. Gejowski
pielęgniarz odstawił wózek przy nas i zostawił ją nam.
Payne od razu pomógł jej wstać i przytrzymał ją.
- Muszę iść do lekarza, który wypisze mi zwolnienie
– oznajmiła.- Pomożesz mi?
Popatrzyła na Liam’a wielkimi oczami, a kiedy ten
się zgodził pocałowała go w nos.
Przyglądałam się im z uśmiechem na twarzy. Byli dla
siebie stworzeni. Od zawsze. Oni byli przykładem dla nas. Rzadko kiedy się
kłócili, zawsze o rozmawiali o wszystkich problemach. Byli idealni, mogłam im
tylko zazdrościć i tak też robiłam.
Stell wsparła się na jego ramieniu i pokuśtykała za
nim do gabinetu lekarza.
Powiodłam za nimi wzorkiem, a potem wróciłam na
miejsce.
- Co słychać? – zapytał nagle Horan.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego.
- W porządku – odparłam.
- Co robiłaś wczoraj wieczorem? – znowu padło
pytanie.
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Czułam się, jak
na przesłuchaniu i byłam lekko skrępowana. O co mu chodziło?
- Siedziałam w domu – skłamałam. – Uczyłam się, ale
nie będę dzisiaj na zajęciach.
- Ha ha, dobre! Uczyłaś się na kręgielni z Harry’m?
– parsknął śmiechem.
Sparaliżowało mnie, na dźwięk wypowiedzianych przez
niego słów. Nie wierzyłam… Skąd o tym wiedział? Śledził nas? Był tam? A poza
tym to nie jego interes. To moje życie i to ja postanowiłam, co z nim zrobię.
Jeśli będę chciała się spotykać z Harry’m to to zrobię.
- Byłeś tam? – uniosłam brew.
- Tak i widziałem was. Dobrze się bawiliście, czyż
nie? – jego głos ociekał sarkazmem.
- O co ci chodzi, Niall? – zaczęłam się irytować.
Nie znosiłam, kiedy ludzie ingerowali w moje
prywatne sprawy. Naprawdę mi się to nie podobało.
- Chciałabyś być szczęśliwa i zapomnieć o wszystkich
gównach, które ci zrobił, ale tak naprawdę tego nie robisz. Chcesz, żeby był
przy Tobie, bo go kochasz, ale nie rozumiesz tego, że on cię skrzywdził i może
to zrobić jeszcze raz. On nie jest święty i dobrze o tym wiesz – jego głos był
szorstki i nieprzyjemny.
- A ty jesteś? Zachowałeś się tak samo, jak on –
warknęłam. – Tobie wybaczyłam, a jemu nie powinnam?
- Ja… -zająknął się i spuścił wzrok. – Nie chcę,
żeby on cię skrzywdził.
- Spokojnie, Niall. Potrafię o siebie zadbać –
syknęłam.
Naszą wymianę zdań przerwał donośny głos Stelli i
Liam’a, którzy wyszli z gabinetu lekarskiego.
Blondynka kuśtykała w naszą stronę trzymając się
ramienia bruneta.
Niall zepsuł mi humor. Za kogo on się ma? Nie
chciałam bronić Harry’ego, ale Horan zachował się tak samo, jak on. Dlaczego
nie powinnam mu wybaczyć?
Nie miałam zamiaru słuchać go. To jest tylko i
wyłącznie moja prywatna sprawa, a on nie ma prawda się do tego mieszać.
Przecież nie wskoczę Harry’emu do łóżka, a on na
drugi dzień mi się oświadczy! Zacznijmy od tego, że nie mam zamiaru wrócić do
Harry’ego!
Prawda…?
*brunch – późne śniadanie
Elie:
Wiem, że znowu spóźniłam się dzień, ale ankieta trwała do wczoraj i jako dzień,
w którym będę się pojawiać rozdziały jest PIĄTEK. A więc w piątek, o 21.00 będzie
pojawiać się kolejny rozdział. Nie obiecuje, że będzie to punktualnie, od razu
uprzedzam.
Moja
mama urodziła mnie trzy dni po terminie i chyba spóźnialstwo mam we krwi.
W
każdym razie życzę Wam udanego wieczoru i czekam na więcej komentarzy pod rozdziałem.
10
KOMENATRZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ