-Stella
Ann McCoy ukończyła liceum z wyróżnieniem –rozbrzmiał głos dyrektorki, przez
mikrofon.
Tęga,
stała przy ambonce i właśnie wręczała dyplom blondynce, na której twarzy
widniał szeroki uśmiech.
Stella
była bardzo podekscytowana i nawet w tej ohydnej todze było jej do twarzy.
Dziewczyna
wyjęła z kieszeni fiszki i odchrząknęła przy mikrofonie.
-Nareszcie
koniec! –zawołała.
Po
Sali gimnastycznej przeszły szmery śmiechu.
Harry,
siedzący obok mnie wyjął dyskretnie telefon i zaczął SMS’ować z Zaynem,
siedzącym tuż za nami. Rozmowa XXI wieku.
Starałam
się nie zaglądać w ekran Harry’ego, ale wyświetlacz był jak magnez i przyciągał
mój wzrok.
Zayn: Tanya jest
strasznie seksowna, nie uważasz?
Harry: Nie
pociąga mnie botoks, stary.
Zayn: Trzeba
korzystać z młodości. Za nie długo, będziemy pomarszczeni i starzy.
Zayn
nadal był moim najlepszym przyjacielem, ale szczerze muszę przyznać, że zaszła
w nim, nie wielka zmiana, kiedy zerwał z Mish, a ona przeniosła się do innej
szkoły, jeszcze w styczniu.
Nie
powiem, tęskniłam za jej głupawą gadką, ale w końcu się przyzwyczailiśmy.
Zaczęliśmy
więcej spędzać czasu razem, siadać przy stoliku na stołówce. Ja, Stella, Harry,
Liam, Zayn i Louis. Zawsze było głośno i stosunek do nich zupełnie się zmienił.
Praktycznie wszystko się zmieniło.
Starałam
się słuchać z powagą mowy Stelli, ale słyszałam ją tysiące razy za nim ją
wygłosiła, więc było strasznie znudzona i chciałam dostać ten dyplom i wyjść.
Nienawidziałam takich imprez i chciałam jak najszybciej wrócić do domu.
Krępowała mnie obecność mamy i Jionni’ego. Może stali z daleko, ale nadal źle
się czułam.
W
końcu blondynka ukłoniła się i zakończono jej mowę, gromkimi brawami. Usiadła
obok mnie i zapiszczała.
-Myślisz,
że kogoś zanudziłam? –spytała.
-Mnie
–odezwał się Harry, przekomarzając się z nią.
Dziewczyna
w odwecie, trzepnęła go po głowie.
Chwilę
potem wywołali mnie.
-Alexis
Harrison ukończyła liceum z wyróżnieniem! –zawołała gruba.
Mówiłam
szmato! Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to skończysz nieżywo.
Nigdy
nie pałałam do niej większą sympatią. Tym bardziej, w tamtym momencie.
Odebrałam
dyplom, po czym pokazałam znak pokoju i speszona krzykami mamy i znajomych z
widowni, wróciłam na miejsce.
Byłam
z siebie dumna. Przez ten rok, tyle się wydarzyło, że naprawdę, miałam powód.
Przeżyłam wiele zawodów, bólu i strachu, a na koniec spotkała mnie prawdziwa
miłość i przyjaźń. Chyba lepszego życia, nie mogłam sobie wymarzyć. Już nie
może się nic złego stać. Teraz wystarczy, złożyć podanie na uczelnie i
rozpocząć studenckie życie ze Stellą.
O
tym marzyłam.
Kiedy
uroczystość dobiegła końca, od razy zdjęłam tą ohydną, niebieską togę i
pozostałam w swoich jasnych jeansach i białej bokserce.
-Pamiętacie
o imprezie? –spytał Tomlinson, kiedy kierowaliśmy się do wyjścia.
-O
tym, nie da się nie pamiętać, Lou –zauważył Liam.
-W
takim razie widzimy się później. Pamiętajcie! Dzisiaj nie odpuszczamy! Trzeba
zaliczyć zgona! –zawołał wychodząc ze szkoły.
Parsknęłam
śmiechem.
Jego
optymizm, zawsze mnie powalał. Czy on kiedykolwiek był smutny? Albo coś koło
tego?
Pożegnałam
się ze Stellą, Liamem i Zaynem, po czym razem z Harrym ruszyliśmy spacerem, pod
mój dom. W między czasie, minął nas czarne Volvo Jionni’ego.
Harry
splótł nasze palce razem. To było takie dziwne, że moja dłoń, chociaż mniejsza,
wydawała się być taka idealna.
-Co
dalej? –spytał nagle.
Zatrzymał
się przy jednym z domów. Pytał poważnie? Właśnie ukończyliśmy szkołę i
powinniśmy to świętować, a nie rozmyślać nad jutrem. Nienawidziłam tego. To
zabierało czas, a nie da się odtworzyć tej chwili, w żaden sposób.
-To
znaczy?
-Co
będzie jutro? –spytał. –Trzeba nad tym pomyśleć.
-Ostatnie,
o czym chcę myśleć to to, co się stanie jutro –mruknęłam, stając naprzeciwko
niego. –Mam to w dupie. Chcę pójść na imprezę do Louisa i spędzić miło czas, z
tobą.
-Na
imprezie? –roześmiał się.
-Tak
–uszczypnęłam go w nos.
Chłopak
złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Za każdym razem smakował inaczej i za
każdym razem, pragnęłam go bardziej. Zakochiwałam się w nim za każdym razem,
kiedy na niego spojrzałam, dotknęłam, czy pocałowałam. Codziennie od nowa i od
nowa. Jakby miało to trwać na wieczność.
-Kocham
cię –wyszeptał, podnosząc mój podbródek.
-Kocham
cię –powtórzyłam, pocierając swoim nosem o jego.
Zawsze
wywoływało to u nas, napad śmiechu.
*
Czy
imprezy u Louisa zmieniały się? Owszem! Za każdym razem było inaczej. Ktoś
zaliczał wpadkę, zbił coś, złamał albo wyznał miłość i przespał się po pijaku.
Zawsze było coś, co sprawiało, że tą imprezę zapamięta się na zawsze.
Pociągnęłam
Harry’ego za sobą, w głąb, ocierając się o lekko spoconych ludzi, co zawsze
przyprawiało mnie o mdłości. Fuj!
Nasz
towarzystwo siedziało nad basenem, z butelkami piwa w rękach.
Było
już po dziewiątej, a na niebo widniało miliony gwiazd i wielka, biała kula.
Na
leżaku, leżała Eleanor w górze od bikini i krótkich dżinsowych spodenkach.
Uśmiechnęłam
się do niej i pomachałam.
-Cześć
wszystkim! –zawołał Harry, nie puszczając mojej dłoni.
Każdy
odwrócił się w naszą stroną i uśmiechnął się.
Louis,
jako gospodarz podszedł do nas i przywitał się męskim uściskiem z Harrym i
buziakiem ze mną.
Podejrzewałam,
że będzie basen, więc zabezpieczyłam się w bikini.
Było
w końcu lato i pogoda na to, pozwalała.
-Alex!
–zawołała Stella, której głowa wynurzyła się z basenu. –Która godzina?
Podeszłam
do niej, na bezpieczną odległość i spojrzałam na zegarek w telefonie.
-W
pół do dziesiątej –próbowałam przekrzyczeć plusk wody Nialla i Sienny.
-Której?
–powtórzyła głośniej blondynka, przybliżając głowę do krawędzi.
Nie
wiedzieć, czemu sama podeszłam do niej bliżej, co okazało się strasznym błędem,
bo kiedy powtórzyłam godzinę, niespodziewanie między rękami blondynki wynurzył
się Zayn i złapał mnie za dłoń, po czym jednym ruchem, pociągnął do wody.
Cholera
jasna! Nie planowałam tego, na samym początku!
-Kurwa,
Zayn! –zaklęłam, przecierając oczy.
Wszyscy
się zaśmiali. Podniosłam się na rękach i usiadłam na krawędzi, zdejmując
koszulkę.
Oni
zawsze coś wymyślą! I nigdy nie ma z nimi sojuszu! Nigdy, nie wolno im ufać,
pod taką postacią. NIGDY!
Po
chwili do basenu wskoczył Harry.
Widziałam
dokładnie jego mięśnie i ilość tatuaży, która w porównaniu do tamtego semestru,
znacznie się powiększyła. Nie przeszkadzało mi to.
Nawet,
wręcz przeciwnie.
Kiwnął
głową, żebym do niego podpłynęła. Pozbyłam się spodenek i ponownie wskoczyłam
do chłodnej wody, uprzednio związują włosy, odpowiednio wysoko, żeby nie
zamokły, ponownie.
Brunet,
zamknął mnie w swoim żelaznym uścisku i odpłynął na drugi koniec basenu.
Oddaliliśmy się od grupki i samotnie spędziliśmy czas.
Harry
opierał się o krawędź, a ja napierałam na jego klatkę piersiową rękami,
przyciskając się do jego ust.
Harry
podniósł moje nogi i owinął wokół swoich bioder.
-Zerwałbym
z ciebie ten kostium, tu i teraz –wyszeptał.
-Tak
bardzo chcesz, żeby każdy chłopak, który tutaj jest, napalony, pijany..-
zaczęłam wymieniać, co Harry’ego, doprowadzało do szalu.
-Zapomnijmy
o tym –mruknął, na co się zaśmiałam.
Harry
oblizał seksownie usta i przycisnął mnie mocniej do siebie.
-Ej!
–zawołał Niall. –Zakochańce, chodźcie grać w butelkę!
Odwróciłam
się do blondyna i jego dziewczyny, która kurczowo trzyma się jego ramienia.
Po
kiwnięciu głową, wróciłam wzrokiem na Harry’ego, po czym cmoknęłam go w czoło.
*
Nie
wiele pamiętam z tego, co było po grze w butelce. Wiem tyle, że Harry obraził
się na mnie i na Zayna (znowu), ponieważ pocałowałam go. Ale to było zdanie w
ramach butelki! To się nie liczy! Nie musiał odmawiać pocałowania Sienny,
chociaż w głębi duszy, byłam wdzięczna losowi, że tak się stało. Ale jeśli,
jedna by to zrobił, nie miałabym do niego pretensji. Tak sądzę.
Później
był taniec na stole razem z Eleanor, gdzie w kręgu dziewczyn bawiłyśmy się,
niczym w „Spring Breakers”, ale każda z nas została w swoich ciuchach.
Po
tańcu na stole, było już około czwartej nad ranem. Większość osób, albo po
wychodziła z mieszkania, albo gdzieś usnęła. Jako, że została nasza ósemka (ja,
Harry, Lou, El, Liam, Zayn, Niall i Sienna), postanowiliśmy zagrać w karty.
Stella
odleciała, nie całą godzinę wcześniej, nawalona w cztery dupy.
Usiedliśmy
przy okrągłym stole, ja między Harrym, a Sienną, która pod wpływem alkoholu,
zrobiła się bardzo luźna i otwarta, jak nigdy.
„Mafia”
polegała na tym, że jedna osoba z nas, była prowadzącym gry. Instruowała
każdego gracza. Dwie osoby z nas odgrywały najważniejsza role, posiadając dwie
karty. Jedna to Mafia król wino, a Katanii As czerwo.
Jedna
osoba była Mafią, druga Katanim, reszta –miasto. Nikt nie wiedział, kto kim
jest. Tak, więc prowadzący (Louis), kazał zasnąć całemu miastu (zamknąć oczy) i
wywoływał, kto wstaje. Na początku Mafia (ja) , wskazywała „potencjalnego
mafiozę”, po czym zasypiała. Ja wskazałam Harry’ego.
Następnie
budził się Katanii. On wskazywał mafię i budziło się całe miasto.
-Więc
tak, mafia zabiła…-Louis próbował podnieść napięcie. –Harry’ego.
Curly
otworzył szeroko oczy i buzię ze zdumienia, po czym zrobił naburmuszoną minę i
zaczął łuskać słonecznik, a Louis poklepał go po ramieniu.
-A
Katanii…-znowu zaczął Tommo, stojąc za nami. –Wskazał dobrze.
Na
twarzy Liama pojawił się cwany uśmieszek, wtedy wiedziałam, że to on mnie
wskazał.
-Zaczynajcie
obrady! –zawołał Lou.
Przysunęłam
do siebie miskę ze słonecznikiem i zaczęłam lustrować każdego.
-Alex
jest mafią! –wypalił nagle Payne. –Musicie mi zaufać! To ona!
Prychnęłam
pod nosem, zaczynając blefować.
-Ja?
Gdybym to była ja, na pewno nie zabiłabym Harry’ego, pomyślcie trochę!
–popukałam się w czoło, starając się być jak najbardziej wiarygodna.
-A
może zrobiłaś to specjalnie, żeby nikt nic nie podejrzewał? –zapytał, mrużąc
oczy.
Payne,
uduszę cię!
-Dlaczego
uwziąłeś się na mnie? Zawsze siedzisz, tak cicho..-zauważyłam. –Może jesteś
mafią?
-Tak!
–zawtórowała Sienna. –Alex ma rację! Jesteś najgłośniejszy!
-Stul
się, Sienna! Ty też się dopiero odezwałaś –odparł Zayn upijając łyk drinka.
-Nie
odzywaj się tak do niej! –warknął Niall.
-Zamknijcie
się wszyscy! Wydaje mi się, że Liam jest mafią –zabrała głos Eleanor. –Możemy
głosować!
Obok
nas pojawił się Louis.
-Kto
jest za Liamem? –spytał.
Ku
mojemu zdziwieniu rękę podniosłam, ja, Els i Sienna. Kiedy Louis wypowiedział
moje imię rękę podniosła reszta osób.
-Nareszcie,
gamonie! –klasnął w dłonie Tommo. –Zabiliście mafię!
-Cholera
jasna! –zawołałam uderzając pięścią w stół.
Chłopcy
zaczęli się śmiać i przybijać piątki, co mnie i Els zdenerwowało. Pewnie
gdybyśmy były trzeźwe, nie obeszło by nas to, ale byłyśmy na wpół przytomne.
Wystawiłyśmy
im środkowe palce i uśmiechnęłyśmy się krzywo.
-Chodź,
Alex! –Eleanor wzięła mnie za rękę.
-Gdzie
idziecie? –spytał Louis.
-Na
spacer! –fuknęłam.
-O
piątej rano?! –krzyknął Zayn.
Milczałyśmy
i wyszłyśmy z domu. Było już widno.
*
Obudziłam
się na blacie. Nie wiem, jak, co, gdzie i kiedy, ale to był fakt. Dokładnie,
obudziłam się na blacie w kuchni. Było mi zimno w plecy płyty i postanowiłam
zejść mimo tego, że moja głowa mało nie wybuchła, a ręce i nogi trzęsły się
niemiłosiernie.
Wszyscy
spali, a zegarek kuchenny wskazywał godzinę trzynastą. Zdrowo przegięliśmy.
Wyjęłam
z lodówki butelkę wody, a w szufladzie odnalazłam aspirynę.
Nagle
usłyszałam, jak ktoś schodzi po schodach.
Obejrzałam
się za sobą i ujrzałam Harry’ego, który masując kark, powoli pokonywał stopnie.
-Hej..-rzuciłam
niemrawo upijając łyk wody.
Chłopak
uśmiechnął się, co oznaczało, że już nie był zły. Podszedł do mnie i mocno
przytulił.
Ta
impreza należała do najlepszych.
-Co
to? –spytał Harry, wskazując na scyzoryk leżący na stole.
-Znalazłyśmy
na spacerze –parsknęłam śmiechem.
-Idziemy?
I tak nikt teraz nie wstanie –mruknął.
-Tak,
chodźmy –skinęłam głową, po czym wzięłam go za rękę.
Wyszliśmy
po cichu z domu i powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Pogoda
była piękna. Słońce mocno świeciło, wiał ciepły wiatr… Pogoda typowo letnia. My
nie wyglądaliśmy za dobrze. Harry był blady i wymiękał od kaca, a ja miałam
rozmyty makijaż i ledwo trzymałam się na nogach. Nie przewidzieliśmy takiego
obrotu spraw.
W
każdym bądź razie, przeżyjemy.
Podczas
rozmowy, na temat wczorajszego dnia, czas szybko zleciał i po piętnastu
minutach znaleźliśmy się przed furtką.
-Zadzwonię
później –pocałował mnie delikatnie w usta i skierował się w swoją stronę.
Ja
z wielkim trudem, poczłapałam do domu. Jedyne czego chciałam to położyć się z
powrotem spać i tak, też zrobiłam.
-Alex!
–zawołała mama, kiedy byłam przy schodach. –Musimy porozmawiać.
Była
poważna, ale miała zbyt wielkiego kaca, żeby się nad tym skupić.
-Dobrze,
porozmawiamy o tym później, tylko daj mi się przespać –jęknęłam i weszłam na
górę.
*
Kiedy
się obudziłam, było w pół do czwartej. Zeszłam powoli na dół, przypominając
sobie o rozmowie z mamą. Samopoczucie się poprawiło. Głowa już nie bolała i nie
czułam się taka wypompowana. Znacznie lepiej.
-Możemy
porozmawiać –oznajmiłam, kiedy weszłam do kuchni.
Mama
stała przy blacie i robiła kawę. Odwróciła się do mnie i głośno wypuściła
powietrze. Była dziwnie smutna. Przeczuwałam najgorsze. To koniec tych
„świetnych” dni?
-Wyjeżdżamy
–oznajmiła.
Wybałuszyłam
oczy. To jakiś chory żart, tak? Ona sobie ze mnie jaja robi?
Parsknęłam
niekontrolowanym śmiechem.
-Żartujesz?
–spytałam upijając łyk wody.
-Nie
Alex –ucięła krótko.
Była
jeszcze bardziej poważna. Przeraziłam się.
-Wyjeżdżamy
do Stanów –odparła z bólem. –Na stałe.
Mało
nie wyplułam picia.
Jakbym
dostała prosto w serce. Kazała mi wyjeżdżać i zostawić osoby, które kocham? Nie
ma mowy! Nie wyjadę! Zostanę tutaj!
-Nigdzie
nie jadę –rzuciłam chłodno. –Zostaję tutaj.
-Alex,
wiem, że to nie w porządku, ale dostałam awans. Nie mogę przegapić takiej
okazji –zaczęła się tłumaczyć.
Podeszła
bliżej i pogłaskała mnie po twarzy.
-Jak
możesz?! –zawołałam. –Niszczysz mi życie! Teraz, kiedy wszystko się układa,
skończyłam szkołę, mam chłopaka i jestem szczęśliwa, ty chcesz wyjechać!?
-Alex,
rozumiem, że…
-Nic
nie rozumiesz! –wtrąciłam się. –Jeśli byś zrozumiała to, nie robiłabyś mi tego.
-Przykro
mi –westchnęła.
Moje
oczy lekko zwilgotniały i spuściłam wzrok.
-Mogę
tu zostać? –wychrypiałam.
-Nie
zostawię cię tu. Nie masz pieniędzy, pracy, a za to mieszkanie czynsz jest
wysoki. Nie mogę –odparła, kręcąc głową.
-Mam
to w dupie! –krzyknęłam. –Nigdzie nie jadę!
*
Od
poniedziałku, kiedy o tym wszystkim się dowiedziałam, czas leciał strasznie
szybko.
Byłam
załamana tym, że moje szczeniackie, buntownicze zachowanie, nic tu nie zdziała
i musiałam zacząć się pakować.
Powiedziałam
tylko Stelli. Harry nie wiedział. Po prostu nie wiedziałam jak mu powiedzieć.
Złamałabym obietnicę, o tym, że nigdy go nie zostawię. A jednak… Złamię ją.
Miałam to na sumieniu. Podłamałam się tym. Musiałam zostawić wszystkich osoby,
które kochałam, które odgrywały ważną rolę w moim życiu, nagle musiały zniknąć.
Nie mogłam tego pojąć. Chciałam, żeby to był sen. Najgorszy koszmar, jaki
mógłby mi się zdarzyć. Ale nie… To był jawny koszmar. Straszna rzeczywistość.
Szłam
razem ze Stellą wzdłuż Tamizy. Obie byłyśmy przygnębione.
-Nie
chcę, żebyś wyjeżdżała –westchnęła smutno.
-Uwierz
mi ja też –odparłam, po czym ją przytuliłam.
-Kiedy
mu powiesz? –spytała.
-Nie
wiem. Może nie powinnam? Jutro wyjeżdżam, a on nadal nie wie, więc może mu nie
powiem i wyjadę?
-Nie
możesz! To okropne! Powiedz mu jak najszybciej, bo popadasz w gorsze gówno.
Wyjeżdżasz tak daleko, on chyba tego nie przeżyje…-westchnęła.
-Gdzie
wyjeżdżasz? –usłyszałyśmy za sobą męski głos.
Jak
oparzone odwróciłyśmy się do tyłu, a naszym oczom ukazał się Harry.
Byłam
strasznie zakłopotana i nie wiedziałam, jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie mogłam
kłamać, nie było takiej opcji. Musiałam mu powiedzieć prawdę.
-Zdzwonimy
się –szepnęła Stella i odeszła.
-Gdzie
wyjeżdżasz? –powtórzył pytanie, bardziej stanowczo.
Nie
wiedziałam, jak powinnam się zachować. Jak mu to powiedzieć? Nie chcę kończyć
tego w złych stosunkach. Kocham go i nie chcę zostawić.
-Do
Stanów –szepnęłam.
Nie
wydawał się przejęty. Na początku nie rozumiałam, dlaczego, ale potem
uświadomiłam sobie, że pewnie nie rozumie całej sytuacji.
-Na
wakacje –bardziej stwierdził, niż zapytał.
-Nie…-westchnęłam.
–Na stałe.
Jego
źrenice automatycznie się rozszerzyły. Bałam się tego, co nastąpi.
-To
nie jest zabawne, Alex.
-Nie
kłamię! –zawołałam.
-Obiecałaś,
że mnie nie zostawisz. Kłamałaś. Mówiłaś, że nie wyjedziesz. Wierzyłem ci,
kocham cię, ty mnie zostawiasz. Mogłem się tego spodziewać..
-Przepraszam
–próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
Bez
skutecznie. Był wściekły.
-Kiedy
wyjeżdżasz i od kiedy wiesz? –spytał chłodno.
-Jutro
wyjeżdżam do Californi. Dowiedziałam się w poniedziałek –kiedy odpowiedziałam
na jego pytanie, chłopak odwrócił się i miał zamiar odejść.
Nie
tak, chciałam to rozegrać.
-Harry
zaczekaj! –zawołałam łapiąc go za rękaw koszuli. –Nie wiedziałam, jak ci
powiedzieć. Nie chciałam cię zranić.
Milczał.
-Nie
chcę takiego pożegnania –westchnęłam, a łzy napłynęły mi do oczu.
-Jeśli
chcesz oszczędzić mi cierpienia to odejdź, teraz i zapomnij.
*
W
dniu wylotu, nie chciałam pożegnań, dlatego zrobiłam to rano. Nie chciałam
widzieć, jak machają mi, kiedy wchodzę do terminalu. Nie chciałam niczego z
tych rzeczy.
Wolałam
najszybciej opuścić Europę, po tym, co się wczoraj stało.
Ciągle
przed oczami, widziałam ból w Jego oczach. Chciałam szybko wymazać to z
pamięci.
Zacznijmy
nowe życie!
Byłam
trochę zawiedziona, bo nie przyszedł. Na pewno nie chciał, wolał zapomnieć.
Bolało, ale trzeba było się pogodzić. Niech będzie.
A
oto, koniec mojej historii w Anglii. Niestety nie skończyło się happy end’em.
Zostałam
sama… W nowym kraju, bez miłości, bez przyjaciół.
To
koniec.
Elie:
A oto! Ostatni rozdział. Ale nie obawiajcie się! Wzięłam sobie wasze
komentarze, do serca i zastanowiłam się nad czymś. Nie obiecuje, ani nie mówię,
że tak się stanie, na pewno, ale specjalnie napisałam taki koniec.
Możliwe,
że będzie druga część. Nie jestem pewna, bo teraz chcę się skupić na drugim
blogu, ale możliwe, że kiedy wróci mi wena i będę pewna, że czytelnicy się
pojawią, to postaram się napisać drugą część. Mam nadzieję, że się ucieszycie.
A
teraz? Jak wrażenia? Mi się podoba! Szczerze, pierwszy raz mi się podoba i to
ostatni rozdział.
Dziękuje,
że byłyście i może będziecie?
Całusy
; *